[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy inspektor Grens miałz tym coś do czynienia? Sven powiedział jej prawdę.Tak, toEwert podjął decyzję.A jak on coś postanowi, to tak się stanie.Jego nieformalna władza w komendzie policji była większa, niżktokolwiek odważyłby się przyznać.Przy podejmowaniu decyzjirzadko brano pod uwagę hierarchię i drogi formalne, bo wrzeczywistości tak naprawdę rządził tu Ewert.John nadal milczał.Gapił się przed siebie, nic nie słyszał, byłnieobecny.Nawet wtedy, gdy samochód się zatrzymał, a oni zniego wysiadali, gdy pózniej otwarły się drzwi windy w areszciew Kronobergu i weszli do środka.Czekało tam już na nichdwóch strażników, którzy pomogli Schwarzowi się rozebrać,obszukali go dokładnie, a także jego ubranie, a potem dali munowe, za duże, z emblematem aresztu na koszuli i spodniach.Dopiero gdy jeden ze strażników otworzył drzwi celi, Johnzatrzymał się nagle, rozejrzał wokół i zaczął drżeć.Widokmałego pomieszczenia z niewielką toaletą i pryczą sprawił, żezaczął stawiać opór; rzucał się na wszystkie strony, a krzyczącze strachu, przeszedł na angielski.- No! Not in there!Zaczął na ślepo zadawać ciosy, aż obaj strażnicy złapali go zaramiona i przycisnęli do ściany; John nadal krzyczał, a wtedy zpomocą pospieszyli Sundkvist i Hermansson.- I can t breathe! Not in there! I need to breathe!*John patrzył na policjantów i na strażników.Być możechodziło o sposób, w jaki go obezwładnili albo o zapach bijącyod gołych ścian celi.Poczuł, że krzyczy i że nie może na to nicporadzić, że nie może utrzymać się na nogach i że jasnośćzamienia się nagle w ciemność.*Sundkvist zerknął szybko na Hermansson.Ta skinęła głową.Krótkie spojrzenie na obu strażników i ci też się zgodzili.Człowiek, którego trzymali za ramiona, a który według danychnazywał się John Schwarz, tracił przytomność.Szybko zwolniliuścisk.- Spokojnie.To twoja cela.Ale możesz wejść do niej sam.Adrzwi zostawimy otwarte.Starszy ze strażników, który miał ponad sześćdziesiąt lat isiwe włosy, podobne sceny widział już wiele razy.Tacy jak onkopią ludzi w twarz, ale nie potrafią opanować strachu nawidok celi.Dawniej zamykał drzwi na klucz, bo te łajdaki na tozasługiwały, ale teraz nie miał ochoty stać i gapić się, jak ktośnagle odpływa w niebyt.A temu już niewiele brakowało.Popatrzył na drugiego strażnika, poprosił, aby wszedł z nim doceli i usiadł obok zatrzymanego, ale nie zamykał drzwi.Jeślipodejrzany chce się położyć na podłodze i dostać atakuspazmów, niech lepiej nie robi tego na tej zmianie.*John poczuł, że ucisk wokół jego ramion zelżał - ktoś daje mipowietrze - a ci, co stali wokół niego, zrobili dwa kroki do tyłu;widział, jak wskazywali - ktoś mówi, żebym oddychał - w stronędrzwi, które stały otworem, i w stronę celi, która wydzielałajakiś zapach, próbował poruszyć się, jego stopy opadły ciężkona twardą posadzkę, wszedł do środka.Sundkvist sięgnął pojego paszport w granatowej okładce, która błyszczała w silnymświetle lampy rtęciowej oświetlającej korytarz aresztu.Schwarz, William John, narodowość kanadyjska.Pobieżnieprzeglądał dokument; zdjęcie mężczyzny, który siedziałskulony w celi w odległości zaledwie kilku metrów od niego,data urodzenia chyba się zgadza, trzydzieści pięć lat, urodzonyw jakiejś dziurze, o której Sven nigdy nie słyszał.Oddał paszport Hermansson i poprosił, aby zaniosła go dowydziału technicznego do sprawdzenia.- Zrobię to, ale za chwilę, jak tu skończymy.Uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć: Jestem tu nowa,ale nie wysługuj się mną, chętnie to zrobię, choć biorę udział wtym dochodzeniu na takich samych prawach jak ty.Svenodwzajemnił uśmiech, jakby chciał powiedzieć: Oczywiście, jateż bym tak zrobił.Lekarz zatrudniony w areszcie był młody, miał niecałetrzydzieści lat, Sven widział, jak zbliża się powoli długimkorytarzem, i pomyślał, że zawsze zatrudniają tu takichmłodych, zaraz po studiach; zaczynają w areszcie, stanowisko oniezbyt dobrej reputacji, ale przecież trzeba gdzieś zdobyćdoświadczenie, tylko tyle.Schwarz gapił się w podłogę imruczał coś, podczas gdy lekarz trzymał go za ramię i pobierałkrew do analizy DNA.Strach, jaki wywoływała ciasna cela,został chyba opanowany.Schwarz przestał drżeć, nie oddychałjuż tak gwałtownie jak przedtem, ale nagle wyprostował się ikrzyknął, drżąc:- Not again!Młody lekarz pobrał krew i chciał wstrzyknąć mu środekuspokajający.Spojrzał na strażnika siedzącego w celi, a potemna Svena i na Hermansson, potrząsnął głową, rozłożył ramionai z powrotem schował do torby strzykawkę z cieczą w kolorzemleka.Ktoś dał mi lekarstwo.Ktoś włożył mnie do worka.Ktośpodał mi tlen, regularne wdechy z przerwami co dwie minuty.*John siedział pochylony na pryczy w otwartej celi.Już niekrzyczał, nie ruszał się.Sundkvist i Hermansson pozostali znim tak długo, aż usiadł, a nad paniką udało się zapanowaćprzynajmniej na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Czy inspektor Grens miałz tym coś do czynienia? Sven powiedział jej prawdę.Tak, toEwert podjął decyzję.A jak on coś postanowi, to tak się stanie.Jego nieformalna władza w komendzie policji była większa, niżktokolwiek odważyłby się przyznać.Przy podejmowaniu decyzjirzadko brano pod uwagę hierarchię i drogi formalne, bo wrzeczywistości tak naprawdę rządził tu Ewert.John nadal milczał.Gapił się przed siebie, nic nie słyszał, byłnieobecny.Nawet wtedy, gdy samochód się zatrzymał, a oni zniego wysiadali, gdy pózniej otwarły się drzwi windy w areszciew Kronobergu i weszli do środka.Czekało tam już na nichdwóch strażników, którzy pomogli Schwarzowi się rozebrać,obszukali go dokładnie, a także jego ubranie, a potem dali munowe, za duże, z emblematem aresztu na koszuli i spodniach.Dopiero gdy jeden ze strażników otworzył drzwi celi, Johnzatrzymał się nagle, rozejrzał wokół i zaczął drżeć.Widokmałego pomieszczenia z niewielką toaletą i pryczą sprawił, żezaczął stawiać opór; rzucał się na wszystkie strony, a krzyczącze strachu, przeszedł na angielski.- No! Not in there!Zaczął na ślepo zadawać ciosy, aż obaj strażnicy złapali go zaramiona i przycisnęli do ściany; John nadal krzyczał, a wtedy zpomocą pospieszyli Sundkvist i Hermansson.- I can t breathe! Not in there! I need to breathe!*John patrzył na policjantów i na strażników.Być możechodziło o sposób, w jaki go obezwładnili albo o zapach bijącyod gołych ścian celi.Poczuł, że krzyczy i że nie może na to nicporadzić, że nie może utrzymać się na nogach i że jasnośćzamienia się nagle w ciemność.*Sundkvist zerknął szybko na Hermansson.Ta skinęła głową.Krótkie spojrzenie na obu strażników i ci też się zgodzili.Człowiek, którego trzymali za ramiona, a który według danychnazywał się John Schwarz, tracił przytomność.Szybko zwolniliuścisk.- Spokojnie.To twoja cela.Ale możesz wejść do niej sam.Adrzwi zostawimy otwarte.Starszy ze strażników, który miał ponad sześćdziesiąt lat isiwe włosy, podobne sceny widział już wiele razy.Tacy jak onkopią ludzi w twarz, ale nie potrafią opanować strachu nawidok celi.Dawniej zamykał drzwi na klucz, bo te łajdaki na tozasługiwały, ale teraz nie miał ochoty stać i gapić się, jak ktośnagle odpływa w niebyt.A temu już niewiele brakowało.Popatrzył na drugiego strażnika, poprosił, aby wszedł z nim doceli i usiadł obok zatrzymanego, ale nie zamykał drzwi.Jeślipodejrzany chce się położyć na podłodze i dostać atakuspazmów, niech lepiej nie robi tego na tej zmianie.*John poczuł, że ucisk wokół jego ramion zelżał - ktoś daje mipowietrze - a ci, co stali wokół niego, zrobili dwa kroki do tyłu;widział, jak wskazywali - ktoś mówi, żebym oddychał - w stronędrzwi, które stały otworem, i w stronę celi, która wydzielałajakiś zapach, próbował poruszyć się, jego stopy opadły ciężkona twardą posadzkę, wszedł do środka.Sundkvist sięgnął pojego paszport w granatowej okładce, która błyszczała w silnymświetle lampy rtęciowej oświetlającej korytarz aresztu.Schwarz, William John, narodowość kanadyjska.Pobieżnieprzeglądał dokument; zdjęcie mężczyzny, który siedziałskulony w celi w odległości zaledwie kilku metrów od niego,data urodzenia chyba się zgadza, trzydzieści pięć lat, urodzonyw jakiejś dziurze, o której Sven nigdy nie słyszał.Oddał paszport Hermansson i poprosił, aby zaniosła go dowydziału technicznego do sprawdzenia.- Zrobię to, ale za chwilę, jak tu skończymy.Uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć: Jestem tu nowa,ale nie wysługuj się mną, chętnie to zrobię, choć biorę udział wtym dochodzeniu na takich samych prawach jak ty.Svenodwzajemnił uśmiech, jakby chciał powiedzieć: Oczywiście, jateż bym tak zrobił.Lekarz zatrudniony w areszcie był młody, miał niecałetrzydzieści lat, Sven widział, jak zbliża się powoli długimkorytarzem, i pomyślał, że zawsze zatrudniają tu takichmłodych, zaraz po studiach; zaczynają w areszcie, stanowisko oniezbyt dobrej reputacji, ale przecież trzeba gdzieś zdobyćdoświadczenie, tylko tyle.Schwarz gapił się w podłogę imruczał coś, podczas gdy lekarz trzymał go za ramię i pobierałkrew do analizy DNA.Strach, jaki wywoływała ciasna cela,został chyba opanowany.Schwarz przestał drżeć, nie oddychałjuż tak gwałtownie jak przedtem, ale nagle wyprostował się ikrzyknął, drżąc:- Not again!Młody lekarz pobrał krew i chciał wstrzyknąć mu środekuspokajający.Spojrzał na strażnika siedzącego w celi, a potemna Svena i na Hermansson, potrząsnął głową, rozłożył ramionai z powrotem schował do torby strzykawkę z cieczą w kolorzemleka.Ktoś dał mi lekarstwo.Ktoś włożył mnie do worka.Ktośpodał mi tlen, regularne wdechy z przerwami co dwie minuty.*John siedział pochylony na pryczy w otwartej celi.Już niekrzyczał, nie ruszał się.Sundkvist i Hermansson pozostali znim tak długo, aż usiadł, a nad paniką udało się zapanowaćprzynajmniej na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]