[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wobec tego z przykrością muszę odmówić.- Czy to pańskie ostatnie słowo w tej sprawie?- Absolutnie.Nie \yczymy sobie, aby muzeum łączono w jakikolwiek sposób zdochodzeniem policyjnym.Wmieszanie w śledztwa, procesy czy jakieś podejrzanemachinacje mogłoby przynieść tej placówce złą prasę.Ale pan doskonale o tym wie, paniePendergast.Agent wyjął z kieszonki kamizelki kartkę papieru i rozło\ywszy ją, poło\ył przedBrisbane em.- A to co? - warknął Brisbane, nie zerknąwszy nawet na kartkę.- Tekst umowy muzeum z miastem Nowy Jork.- Co to ma wspólnego ze sprawą?- W umowie tej widnieje zapis, zgodnie z którym pracownicy muzeum są obowiązanido wykonywania pro publico bono prac na rzecz miasta Nowy Jork.- Robimy to codziennie, prowadząc muzeum.- Ach, niestety, w tym właśnie problem.Do niedawna tutejszy wydział antropologiiregularnie wspierał policję, gdy chodziło o ekspertyzy specjalistyczne.W gruncie rzeczynale\ało to do obowiązków wydziału.Pamięta pan rzecz jasna niesławne zabójstwo w koszuna śmieci z 7 listopada 1939 roku?- Przykro mi, ale musiałem przeoczyć ten z pewnością ciekawy artykuł na łamach Timesa z tego dnia.- Tutejszy kustosz walnie przyczynił się do rozwiązania tej sprawy.Odnalazł on wkoszu na śmieci spalony fragment kości nadoczodołowej, która została pózniej zbadana izidentyfikowana jako nale\ąca z całą pewnością do człowieka.- Panie Pendergast, nie jestem tu po to, by wysłuchiwać opowieści rodem zkryminalnych pitawali.- Brisbane podniósł się z krzesła i nało\ył marynarkę.- Mojaodpowiedz brzmi - nie.Pan wybaczy, ale mam pilne sprawy.Doktor Kelly, proszę wrócić doswego gabinetu.- Przykro mi to słyszeć.Obawiam się, \e zła prasa jednak nie ominie muzeum.Na te słowa Brisbane znieruchomiał, a w chwilę potem na jego ustach pojawił sięlodowaty uśmieszek.- To brzmiało prawie jak grozba.Pendergast mówił dalej z typowym, silnym południowym akcentem.- Prawda jest taka, \e zgodnie z tą umową muzeum jest zobowiązane wykonywaćprace na rzecz miasta, wykraczające poza typowe obowiązki kustoszy i pracownikówadministracyjnych tej placówki.Z przykrością muszę stwierdzić, \e od dziesięciu lat muzeumnie wywiązuje się z postanowień umowy, pomimo i\ otrzymuje miliony dolarów pochodzącez kieszeni podatników, mieszkańców Nowego Jorku.Co więcej, pomijając fakt, \e muzeumnie dopełnia obowiązku wykonywania prac publicznych na rzecz miasta, ostatnio zamkniętorównie\ dostęp do tutejszej biblioteki dla osób nie posiadających tytułu doktora, innymisłowy wasze zbiory mogą podziwiać jedynie tak zwani akredytowani uczeni, \e nie wspomnęo tym, i\ za wszystko trzeba u was płacić - rzekomo w imię tak zwanych praw własnościintelektualnej.Rozwa\ano tak\e wprowadzenie opłat za wstęp do muzeum, pomimo i\ jawniekłóci się to z postanowieniami niniejszej umowy, cytuję: .na utworzenie Muzeum HistoriiNaturalnej dla miasta Nowy Jork, aby było ono otwarte i bezpłatne, dostępne dla wszystkichosób publicznych, bez jakichkolwiek ograniczeń..- Chciałbym to zobaczyć.Brisbane przeczytał treść umowy, na jego czole pojawiły się ledwo widocznezmarszczki.- Stare dokumenty bywają bardzo niewygodne, nie sądzi pan, panie Brisbane? Jakkonstytucja.Pojawiają się zawsze nie w porę.Brisbane upuścił kartkę na biurko, a jego twarz poczerwieniała przez chwilę, zanimpowróciła do typowego ró\owego odcienia.- Będę musiał przedyskutować tę sprawę z zarządem.Pendergast uśmiechnął się podnosem.- Wyśmienicie.To doskonały początek.Myślę, \e muzeum powinno dać szansę, abyrozstrzygnięto tę kwestię bez niepotrzebnego rozgłosu - co pan o tym sądzi, panie Brisbane? -o ile tylko będzie mi wolno skorzystać z pomocy doktor Kelly, na czym mi szczególniezale\y.Zapadła cisza.Wreszcie Brisbane uniósł wzrok, w jego oczach pojawił się całkiemnowy wyraz.- Rozumiem.- Pragnę pana zapewnić, \e nie zabiorę pani doktor Kelly więcej czasu, ni\ to będziekonieczne.- Oczywiście - mruknął Brisbane.- Większość prac będzie natury archiwalnej.Pani doktor pozostanie na miejscu i wrazie gdyby była potrzebna, będzie zawsze uchwytna.Brisbane pokiwał głową.- Uczynimy, co w naszej mocy, aby nie przysporzyć tej placówce złej prasy.Rzeczjasna to wszystko pozostanie wyłącznie między nami.- Naturalnie.Tak będzie najlepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Wobec tego z przykrością muszę odmówić.- Czy to pańskie ostatnie słowo w tej sprawie?- Absolutnie.Nie \yczymy sobie, aby muzeum łączono w jakikolwiek sposób zdochodzeniem policyjnym.Wmieszanie w śledztwa, procesy czy jakieś podejrzanemachinacje mogłoby przynieść tej placówce złą prasę.Ale pan doskonale o tym wie, paniePendergast.Agent wyjął z kieszonki kamizelki kartkę papieru i rozło\ywszy ją, poło\ył przedBrisbane em.- A to co? - warknął Brisbane, nie zerknąwszy nawet na kartkę.- Tekst umowy muzeum z miastem Nowy Jork.- Co to ma wspólnego ze sprawą?- W umowie tej widnieje zapis, zgodnie z którym pracownicy muzeum są obowiązanido wykonywania pro publico bono prac na rzecz miasta Nowy Jork.- Robimy to codziennie, prowadząc muzeum.- Ach, niestety, w tym właśnie problem.Do niedawna tutejszy wydział antropologiiregularnie wspierał policję, gdy chodziło o ekspertyzy specjalistyczne.W gruncie rzeczynale\ało to do obowiązków wydziału.Pamięta pan rzecz jasna niesławne zabójstwo w koszuna śmieci z 7 listopada 1939 roku?- Przykro mi, ale musiałem przeoczyć ten z pewnością ciekawy artykuł na łamach Timesa z tego dnia.- Tutejszy kustosz walnie przyczynił się do rozwiązania tej sprawy.Odnalazł on wkoszu na śmieci spalony fragment kości nadoczodołowej, która została pózniej zbadana izidentyfikowana jako nale\ąca z całą pewnością do człowieka.- Panie Pendergast, nie jestem tu po to, by wysłuchiwać opowieści rodem zkryminalnych pitawali.- Brisbane podniósł się z krzesła i nało\ył marynarkę.- Mojaodpowiedz brzmi - nie.Pan wybaczy, ale mam pilne sprawy.Doktor Kelly, proszę wrócić doswego gabinetu.- Przykro mi to słyszeć.Obawiam się, \e zła prasa jednak nie ominie muzeum.Na te słowa Brisbane znieruchomiał, a w chwilę potem na jego ustach pojawił sięlodowaty uśmieszek.- To brzmiało prawie jak grozba.Pendergast mówił dalej z typowym, silnym południowym akcentem.- Prawda jest taka, \e zgodnie z tą umową muzeum jest zobowiązane wykonywaćprace na rzecz miasta, wykraczające poza typowe obowiązki kustoszy i pracownikówadministracyjnych tej placówki.Z przykrością muszę stwierdzić, \e od dziesięciu lat muzeumnie wywiązuje się z postanowień umowy, pomimo i\ otrzymuje miliony dolarów pochodzącez kieszeni podatników, mieszkańców Nowego Jorku.Co więcej, pomijając fakt, \e muzeumnie dopełnia obowiązku wykonywania prac publicznych na rzecz miasta, ostatnio zamkniętorównie\ dostęp do tutejszej biblioteki dla osób nie posiadających tytułu doktora, innymisłowy wasze zbiory mogą podziwiać jedynie tak zwani akredytowani uczeni, \e nie wspomnęo tym, i\ za wszystko trzeba u was płacić - rzekomo w imię tak zwanych praw własnościintelektualnej.Rozwa\ano tak\e wprowadzenie opłat za wstęp do muzeum, pomimo i\ jawniekłóci się to z postanowieniami niniejszej umowy, cytuję: .na utworzenie Muzeum HistoriiNaturalnej dla miasta Nowy Jork, aby było ono otwarte i bezpłatne, dostępne dla wszystkichosób publicznych, bez jakichkolwiek ograniczeń..- Chciałbym to zobaczyć.Brisbane przeczytał treść umowy, na jego czole pojawiły się ledwo widocznezmarszczki.- Stare dokumenty bywają bardzo niewygodne, nie sądzi pan, panie Brisbane? Jakkonstytucja.Pojawiają się zawsze nie w porę.Brisbane upuścił kartkę na biurko, a jego twarz poczerwieniała przez chwilę, zanimpowróciła do typowego ró\owego odcienia.- Będę musiał przedyskutować tę sprawę z zarządem.Pendergast uśmiechnął się podnosem.- Wyśmienicie.To doskonały początek.Myślę, \e muzeum powinno dać szansę, abyrozstrzygnięto tę kwestię bez niepotrzebnego rozgłosu - co pan o tym sądzi, panie Brisbane? -o ile tylko będzie mi wolno skorzystać z pomocy doktor Kelly, na czym mi szczególniezale\y.Zapadła cisza.Wreszcie Brisbane uniósł wzrok, w jego oczach pojawił się całkiemnowy wyraz.- Rozumiem.- Pragnę pana zapewnić, \e nie zabiorę pani doktor Kelly więcej czasu, ni\ to będziekonieczne.- Oczywiście - mruknął Brisbane.- Większość prac będzie natury archiwalnej.Pani doktor pozostanie na miejscu i wrazie gdyby była potrzebna, będzie zawsze uchwytna.Brisbane pokiwał głową.- Uczynimy, co w naszej mocy, aby nie przysporzyć tej placówce złej prasy.Rzeczjasna to wszystko pozostanie wyłącznie między nami.- Naturalnie.Tak będzie najlepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]