[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszałeś to, Cecil?  Zaproś kolegów , tak powiedział.Po-doba mi się to.Obydwaj wsiedli do czarnego forda i gdy odjechali, Lorenzoodwrócił się do Ramona, który ocierał spocone czoło.Dziewczynależąca na stole nawet nie drgnęła.Detektyw zauważył, że mazgrabny tyłek.- Gdzie, do cholery, podziewa się Andy? - zapytał.Andy pedałował na północ, aż dotarł do miejsca, gdzie CongressAvenue kończyła się ślepo przed gmachem Kapitolu stanowego.Zwykle siedmiopasmowe skrzyżowanie z Jedenastą ulicą jest pełnesamochodów, autobusów i pieszych, którzy przemykają na czer-wonym świetle, rozmawiając przez komórkę i próbując uniknąćrozjechania.W tym dniu jednak po szerokiej połaci asfaltu kręcilisię robotnicy, którzy rozstawiali wielkie, podobne do cyrkowych,namioty z okazji Teksańskiego Festiwalu Książki.Coroczny festiwal książki był największym wydarzeniem kul-turalnym, jakie odbywało się w Austin.Na śródmiejskich arteriachzamykano ruch w obydwie strony i kierowano na objazdy, któreprowadziły bocznymi ulicami.W ciągu najbliższych trzech dniprzewinie się tam czterdzieści tysięcy ludzi, by posłuchać koncer-tów, wziąć udział w warsztatach, podziwie występy iluzjonistów ilalkarzy, odwiedzić wystawy kulinarne i posłuchać autorów opo-wiadających o swoich książkach.Oczywiście jak co roku możnabyło się spodziewać Kinky'ego Friedmana, który paląc długie350 cygara, ubiegał się o fotel gubernatora albo promował swą naj-nowszą książkę.Już dla niego samego warto było zainwestować wewstęp, który był bezpłatny.Andy ominął żółte barierki i przeciął teren Kapitolu.Szerokichodnik z płytek ułożonych w szachownicę ciągnął się przez stopięćdziesiąt metrów, prowadząc w stronę południowego wejścia dogmachu.Przemknął obok pomników upamiętniających poległychochotników z Teksasu, którzy walczyli po stronie konfederatów,dwóch armat z czasów wojny secesyjnej i kamiennej tablicy zdziesięciorgiem przykazań, które wszakże nie zakazywały nie-wolnictwa.Okrążył potężną budowlę z różowego granitu i uniósłwzrok w stronę posągu Bogini Wolności stojącej na szczycie ko-puły ze złotą gwiazdą w ręku.Jej widok zawsze napawał go na-dzieją.Cztery przecznice dalej dotarł do bulwaru San Jacinto i wjechałna teren kampusu.Minął żuraw pompowy z odwiertu Santa Rita nri i stadion futbolowy, po czym skręcił na wschód w DwudziestąTrzecią ulicę, a potem na północ w Trinity Street, a stamtąd prze-jechał po betonowej kładce prowadzącej pod samo wejście dobudynku Instytutu Sztuk Pięknych.Zaparkował rower, wszedł dośrodka i przez hol pobiegł w stronę gabinetu matki.Miała przerwęmiędzy zajęciami.Wstała zza biurka i uścisnęła syna na powitanie,a potem wręczyła mu mandaty.- Wszystko w porządku, Andy?- Niezupełnie.- Nie wiesz, komu zaufać, swojemu klientowi czy Frankie?- Mądra jesteś.- Ma się ten doktorat.A poza tym Jessie ma rude włosy, aRussell Reeves nie.- To cecha recesywna.351 - To znaczy?- Russell twierdzi, że Jessie odziedziczyła taki kolor włosówpo jego matce.- A czemu nie po Frankie i jej byłym mężu?- Mickey miał rude włosy, ale Frankie ma czarne.A żebydziecko było rude, obydwoje rodzice muszą mieć takie włosy.- Pytałeś ją?- Kogo miałem pytać i o co?- Frankie.O kolor jej włosów.- Przecież ma czarne.Widziałaś ją.- My, kobiety, farbujemy włosy.- Jean uśmiechnęła się.Po wyjściu od matki Andy wyciągnął komórkę, skontaktowałsię z informacją telefoniczną, aby zdobyć numer bostońskiegoGrand Hotelu.Gdy się tam dodzwonił, poprosił o połączenie zbarem.Odebrał Benny.- Z tej strony Andy Prescott z Teksasu.- Prawnik.Znalazłeś ją?- Tak, znalazłem.- Wszystko z nią w porządku?- Jak na razie.Jaki kolor włosów miała Frankie, kiedy pra-cowała w barze?- Jak już mówiłem, to porządna irlandzka dziewczyna.Maogniście rude włosy.Russell Reeves kłamał.Andy rozłączył się i pędem ruszył przez hol.Wtem rozdzwoniłsię jego telefon, więc przystanął, aby odebrać.Na wyświetlaczuwidniał numer Lorenza.- Andy, dwóch białych gości wymachiwało pistoletem w sa-lonie Ramona.Szukali ciebie.- Jezu.Reeves posunął się tak daleko.- Russell Reeves? To on jest twoim tajemniczym klientem?352 On nie żartuje.Ci dwaj cyngle to byli zawodowcy, jeśli wiesz, comam na myśli.Andy wiedział.- Uważaj na siebie - dodał Lorenzo.- Nie chcę stracić klienta,który tak dobrze płaci.Andy rozłączył się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl