[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tyberiusz -mówię, a siedząca obok kiwa głową.Zaczynam się obawiać, \e ona mi zniknie jak senna mara.Na próbęwyciągam rękę i dotykam jej.Ciepła, rzeczywista, siedzi tu dzień podniu. Mamusiu - szepczę, kiedy budzę się w nocy i nie widzę jej.Aona odpowiada: Jestem i gładzi mnie po ramieniu; jej łó\ko stoi obokmego.Tak, to ona, Skrybonia.Moja prawdziwa matka.Nowy strach mniedręczy.Pamiętam, jak Labeo schodził w dół ście\ką, teraz na jego miej-scu widzę matkę.Ka\de przybycie prefekta budzi we mnie lęk, \e przy-szedł ją zabrać, wystarczy, bym usłyszała kroki stra\nika przy domu, azaczynam dr\eć.Je\eli matka podchodzi do drzwi, podrywam się, by jązatrzymać.- Musisz tu zostać - błagam, kiedy siada z powrotem.- Tak, zostanę - odpowiada.- Na zawsze?- Tak, Julio, na zawsze.Przyglądam się jej godzinami.Drzwi stoją otworem, widzę morze inieboskłon, słyszę szum fali w dole.To ta sama szara izba co przedtem, a jednak zupełnie inna.W łó\kukilka poduszek, kasza jęczmienna zniknęła, na stole le\ą ksią\ki i przy-bory do pisania.U wezgłowia wisi dzwonek, je\eli zadzwonię, sługaprzychodzi spytać, czego sobie \yczę.W dzień wynoszą mnie na słoń-ce, czuję ciepło, jest mi dobrze.Powoli odzyskuję siły.Antystiusz Labeo, po wizycie na Pandatarii, naradził się z kolegamiz Forum, ale byli równie bezradni jak on - wyklęcie mnie uniemo\liwiłowszelkie usiłowania przyjścia mi na ratunek.Właśnie wybierał się napi-sać do Tyberiusza, aby mu donieść, \e nic więcej zdziałać nie zdoła,kiedy Emiliusz Paulus zaprosił go do babki Skrybonii.Miała ju\ ponad siedemdziesiąt lat, zawsze \yła spokojnie na ubo-czu.Po rozwodzie z cezarem poświęciła się bez reszty dzieciom z dwóch311poprzednich mał\eństw.Włosy miała białe jak śnieg, twarz nacecho-waną łagodnością i du\e, trochę smętne oczy.Labeona powitała \ycz-liwym uśmiechem.Mo\liwie najoględniej opowiedział o wizycie na Pandatarii, onajednak prosiła, aby mówił bez osłonek, pytała, w jaki sposób mogą mipomóc.Odpowiedział, \e jest gotów uczynić wszystko, ale nie widzisposobu pominięcia klątwy.Emiliusz przerwał mu przypominając, \ewedług zwyczaju wygnaniec mógł mieć przy sobie kogoś bliskiego -najlepszym przykładem był Grakchus, któremu towarzyszył syn.Oczywiście nikt odpowiedzialny za dzieci nie mo\e ich wysyłać naPandatarię, biorąc pod uwagę tamtejsze , warunki, ale chyba uda sięzałatwić sprawę tak, \eby ktoś inny z rodziny tam pojechał.Labeo orzekł, i\ nie ma w tym względzie \adnych przepisów, alenawet Augustowi trudno byłoby odmówić osobie, która chce spełnićtaki miłosierny uczynek.W tym momencie Skrybonia zdecydowaniewyprostowała się na krześle.- Je\eli tak jest, proszę cię, Antystiuszu Labeonie, postaraj się ozezwolenie, abym mogła dzielić los córki.Cezar zawsze kieruje sięprzemocą, mimo to, kiedy przeszło trzydzieści pięć lat temu odebrałmi Julię, sądziłam, \e oszczędzi chocia\ dziecko.Myślałam, \e lepiejniech Julia będzie tylko jego córką, dlatego nigdy nie powoływałamsię na moje prawa do niej.Myliłam się, \ądza władzy w nim była taksilna, \e odepchnął i zhańbił własne dziecko.To nawet dobrze sięskłada, \e ja, która poznałam jego bezwzględność, będę trzymała zJulią, a ani cezar, ani ta kobieta nie będą się sprzeciwiali mojemuzniknięciu z Rzymu raz na zawsze.Je\eli proszę ciebie, Antystiuszu, ozajęcie się moją sprawą, to dlatego, \e dzięki swoim zdolnościomosiągnąłeś dotychczas dla Julii więcej, ni\ mo\na było się spodziewać.Labeo zgodził się i przy poparciu opinii publicznej uzyskałwszystkie udogodnienia, jakich Skrybonia mogła \ądać ze względu naswój podeszły wiek.Mogła więc zabrać ze sobą sługę i sprzęty, zapasy\ywności, które miała prawo uzupełniać, poza tym wolno jej byłokorespondować z rodziną i przyjaciółmi, a tak\e przyjmować odwie-dziny gości, których przywiezie łódz zaopatrzeniowa.Odwiedzającymusieli podawać cezarowi osobisty znak rozpoznawczy, który spraw-dzano podczas dokładnej rewizji w Ancjum.Listy były cenzurowane,312zapasy \ywności rewidowane, a Pandataria strze\ona równie czujnie jakdawniej; mimo tych restrykcji od przyjazdu matki \ycie się zmieniło.Nie chodziło tylko o materialne udogodnienia, ale przede wszystkimpomagała mi jej obecność.Matka zniweczyła osamotnienie wyklętej,odpędziła przera\ające obrazy - jej miłość oraz wola poświęcenia sięuratowały mnie.Czasem po zachodzie słońca wiatr przycichał, siadałyśmy wtedy naskałach i patrzyłyśmy na zapalające się gwiazdy.Rozmawiałyśmy osprawach tak głęboko skrywanych, \e wprost nie znoszących dziennegoświatła.Powierzałam jej wszystko, co w sobie taiłam, zarówno dobre,jak i złe.Wszystko rozumiała, wszystko ze mną dzieliła.W miarę jakdotychczasowe brzemię stawało się coraz l\ejsze, nowe zaczynało micią\yć na duszy jak ołów.Pewnego wieczoru cisza była większa ni\ zwykle, rozmawiałyśmydługo w noc.- Mamo.- zaczęłam.Nie odpowiedziała, ale w świetle gwiazd widziałam, \e skinęłagłową.- Jestem ju\ zdrowa.Musisz odjechać.- Zostaję - odpowiedziała.- Ju\ ci to mówiłam.- Ale to niemo\liwe, nie mogę tyle przyjąć.nigdy dla ciebie nicnie zrobiłam.zapomniałam o tobie.Wzięła mnie za rękę.- Ludzie mają odrętwiałe serca, Julio, zbyt pózno rozumieją, \e mi-łość nie wa\y, ile otrzymała, lecz ile dała, poniewa\ sama jest bezgra-niczna.Czy\ Agrypa nie mówił tego samego? Chyba to miał na myśli, gdypowtarzał, \e miłość \ąda wszystkiego.Noc była bezksię\ycowa.Nisko nad horyzontem błyszczała gwiaz-da Wenery, światełko wielkiej bogini.Zwieciła spokojnie, czysto, ja-śniej ni\ inne gwiazdy.Siedziałyśmy w milczeniu, dopóki nie zapadław morze.Matka ciągle trzymała moją dłoń i nie puściła jej do chwili,kiedy otwierałam drzwi.Nigdy więcej nie wspominałam o jej wyjezdzie.XVIIIPierwszy odwiedził nas Emiliusz.Ruchem ręki witał nas z pokładułodzi zaopatrzeniowej.Wzruszona jego widokiem zaczęłam płakać.- A Juliola? - pytałam przez łzy.- Odprowadziła mnie do Ancjum - wyjaśnił.Oczekiwała dziecka, liczył, \e to dobrze na nią wpłynie po moimzniknięciu, które było dla niej okrutnym ciosem.Nie chodziło nawet ocię\ki wyrok wygnania, ale sam rodzaj oskar\eń budził w niej odrazę.śaden szlachetny człowiek nie był w stanie zrozumieć, jak ojciec mógłw ten sposób publicznie oskar\ać rodzoną córkę, tote\ Juliola z wielkimtrudem ukrywała swoje roz\alenie na Augusta.O Liwii nawet myślećnie chciała.Niemniej jednak, choć większość potępiała to, co się stało, nikt nieśmiał wyjawić swego zdania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Tyberiusz -mówię, a siedząca obok kiwa głową.Zaczynam się obawiać, \e ona mi zniknie jak senna mara.Na próbęwyciągam rękę i dotykam jej.Ciepła, rzeczywista, siedzi tu dzień podniu. Mamusiu - szepczę, kiedy budzę się w nocy i nie widzę jej.Aona odpowiada: Jestem i gładzi mnie po ramieniu; jej łó\ko stoi obokmego.Tak, to ona, Skrybonia.Moja prawdziwa matka.Nowy strach mniedręczy.Pamiętam, jak Labeo schodził w dół ście\ką, teraz na jego miej-scu widzę matkę.Ka\de przybycie prefekta budzi we mnie lęk, \e przy-szedł ją zabrać, wystarczy, bym usłyszała kroki stra\nika przy domu, azaczynam dr\eć.Je\eli matka podchodzi do drzwi, podrywam się, by jązatrzymać.- Musisz tu zostać - błagam, kiedy siada z powrotem.- Tak, zostanę - odpowiada.- Na zawsze?- Tak, Julio, na zawsze.Przyglądam się jej godzinami.Drzwi stoją otworem, widzę morze inieboskłon, słyszę szum fali w dole.To ta sama szara izba co przedtem, a jednak zupełnie inna.W łó\kukilka poduszek, kasza jęczmienna zniknęła, na stole le\ą ksią\ki i przy-bory do pisania.U wezgłowia wisi dzwonek, je\eli zadzwonię, sługaprzychodzi spytać, czego sobie \yczę.W dzień wynoszą mnie na słoń-ce, czuję ciepło, jest mi dobrze.Powoli odzyskuję siły.Antystiusz Labeo, po wizycie na Pandatarii, naradził się z kolegamiz Forum, ale byli równie bezradni jak on - wyklęcie mnie uniemo\liwiłowszelkie usiłowania przyjścia mi na ratunek.Właśnie wybierał się napi-sać do Tyberiusza, aby mu donieść, \e nic więcej zdziałać nie zdoła,kiedy Emiliusz Paulus zaprosił go do babki Skrybonii.Miała ju\ ponad siedemdziesiąt lat, zawsze \yła spokojnie na ubo-czu.Po rozwodzie z cezarem poświęciła się bez reszty dzieciom z dwóch311poprzednich mał\eństw.Włosy miała białe jak śnieg, twarz nacecho-waną łagodnością i du\e, trochę smętne oczy.Labeona powitała \ycz-liwym uśmiechem.Mo\liwie najoględniej opowiedział o wizycie na Pandatarii, onajednak prosiła, aby mówił bez osłonek, pytała, w jaki sposób mogą mipomóc.Odpowiedział, \e jest gotów uczynić wszystko, ale nie widzisposobu pominięcia klątwy.Emiliusz przerwał mu przypominając, \ewedług zwyczaju wygnaniec mógł mieć przy sobie kogoś bliskiego -najlepszym przykładem był Grakchus, któremu towarzyszył syn.Oczywiście nikt odpowiedzialny za dzieci nie mo\e ich wysyłać naPandatarię, biorąc pod uwagę tamtejsze , warunki, ale chyba uda sięzałatwić sprawę tak, \eby ktoś inny z rodziny tam pojechał.Labeo orzekł, i\ nie ma w tym względzie \adnych przepisów, alenawet Augustowi trudno byłoby odmówić osobie, która chce spełnićtaki miłosierny uczynek.W tym momencie Skrybonia zdecydowaniewyprostowała się na krześle.- Je\eli tak jest, proszę cię, Antystiuszu Labeonie, postaraj się ozezwolenie, abym mogła dzielić los córki.Cezar zawsze kieruje sięprzemocą, mimo to, kiedy przeszło trzydzieści pięć lat temu odebrałmi Julię, sądziłam, \e oszczędzi chocia\ dziecko.Myślałam, \e lepiejniech Julia będzie tylko jego córką, dlatego nigdy nie powoływałamsię na moje prawa do niej.Myliłam się, \ądza władzy w nim była taksilna, \e odepchnął i zhańbił własne dziecko.To nawet dobrze sięskłada, \e ja, która poznałam jego bezwzględność, będę trzymała zJulią, a ani cezar, ani ta kobieta nie będą się sprzeciwiali mojemuzniknięciu z Rzymu raz na zawsze.Je\eli proszę ciebie, Antystiuszu, ozajęcie się moją sprawą, to dlatego, \e dzięki swoim zdolnościomosiągnąłeś dotychczas dla Julii więcej, ni\ mo\na było się spodziewać.Labeo zgodził się i przy poparciu opinii publicznej uzyskałwszystkie udogodnienia, jakich Skrybonia mogła \ądać ze względu naswój podeszły wiek.Mogła więc zabrać ze sobą sługę i sprzęty, zapasy\ywności, które miała prawo uzupełniać, poza tym wolno jej byłokorespondować z rodziną i przyjaciółmi, a tak\e przyjmować odwie-dziny gości, których przywiezie łódz zaopatrzeniowa.Odwiedzającymusieli podawać cezarowi osobisty znak rozpoznawczy, który spraw-dzano podczas dokładnej rewizji w Ancjum.Listy były cenzurowane,312zapasy \ywności rewidowane, a Pandataria strze\ona równie czujnie jakdawniej; mimo tych restrykcji od przyjazdu matki \ycie się zmieniło.Nie chodziło tylko o materialne udogodnienia, ale przede wszystkimpomagała mi jej obecność.Matka zniweczyła osamotnienie wyklętej,odpędziła przera\ające obrazy - jej miłość oraz wola poświęcenia sięuratowały mnie.Czasem po zachodzie słońca wiatr przycichał, siadałyśmy wtedy naskałach i patrzyłyśmy na zapalające się gwiazdy.Rozmawiałyśmy osprawach tak głęboko skrywanych, \e wprost nie znoszących dziennegoświatła.Powierzałam jej wszystko, co w sobie taiłam, zarówno dobre,jak i złe.Wszystko rozumiała, wszystko ze mną dzieliła.W miarę jakdotychczasowe brzemię stawało się coraz l\ejsze, nowe zaczynało micią\yć na duszy jak ołów.Pewnego wieczoru cisza była większa ni\ zwykle, rozmawiałyśmydługo w noc.- Mamo.- zaczęłam.Nie odpowiedziała, ale w świetle gwiazd widziałam, \e skinęłagłową.- Jestem ju\ zdrowa.Musisz odjechać.- Zostaję - odpowiedziała.- Ju\ ci to mówiłam.- Ale to niemo\liwe, nie mogę tyle przyjąć.nigdy dla ciebie nicnie zrobiłam.zapomniałam o tobie.Wzięła mnie za rękę.- Ludzie mają odrętwiałe serca, Julio, zbyt pózno rozumieją, \e mi-łość nie wa\y, ile otrzymała, lecz ile dała, poniewa\ sama jest bezgra-niczna.Czy\ Agrypa nie mówił tego samego? Chyba to miał na myśli, gdypowtarzał, \e miłość \ąda wszystkiego.Noc była bezksię\ycowa.Nisko nad horyzontem błyszczała gwiaz-da Wenery, światełko wielkiej bogini.Zwieciła spokojnie, czysto, ja-śniej ni\ inne gwiazdy.Siedziałyśmy w milczeniu, dopóki nie zapadław morze.Matka ciągle trzymała moją dłoń i nie puściła jej do chwili,kiedy otwierałam drzwi.Nigdy więcej nie wspominałam o jej wyjezdzie.XVIIIPierwszy odwiedził nas Emiliusz.Ruchem ręki witał nas z pokładułodzi zaopatrzeniowej.Wzruszona jego widokiem zaczęłam płakać.- A Juliola? - pytałam przez łzy.- Odprowadziła mnie do Ancjum - wyjaśnił.Oczekiwała dziecka, liczył, \e to dobrze na nią wpłynie po moimzniknięciu, które było dla niej okrutnym ciosem.Nie chodziło nawet ocię\ki wyrok wygnania, ale sam rodzaj oskar\eń budził w niej odrazę.śaden szlachetny człowiek nie był w stanie zrozumieć, jak ojciec mógłw ten sposób publicznie oskar\ać rodzoną córkę, tote\ Juliola z wielkimtrudem ukrywała swoje roz\alenie na Augusta.O Liwii nawet myślećnie chciała.Niemniej jednak, choć większość potępiała to, co się stało, nikt nieśmiał wyjawić swego zdania [ Pobierz całość w formacie PDF ]