[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spełniam jego prośbę, a on przysuwa mi krzesło. Teraz jest idealnie  szepcze mi do ucha, przygryzając lekkomałżowinę, a mnie zalewa pożądanie.Cała tężeję, a on o tym wie.Przez niewiarygodnie przyjemną chwilę czuję na uchu jego gorącyoddech, potem odrywa się od mojej siedzącej postaci. Wina?  pyta.Zamykam na moment oczy, żeby wziąć się w garść. Nie, dziękuję. Unikanie alkoholu nie zaspokoi pożądania, jakie w tobiewzbudzam, Olivio.Kładzie mi na kolanach serwetkę i siada na krześle na drugimkońcu stołu.Oczywiście ma rację, ale unikanie alkoholu zapewni mijasność umysłu. Odległość jest do przyjęcia?  pyta, wskazując gestemprzestrzeń między nami. Nie, nie jest.Wydaje się siedzieć tak daleko, ale przyznanie tegobyłoby głupotą z mojej strony.Nie, żebym musiała mu cokolwiekmówić.Doskonale o tym wie.Kiwam głową i omiatam wzrokiem stółprzed sobą.Jak zwykle stół zastawiony przez Millera wzbudza we mnienerwowość. Czym mnie nakarmisz?Powściągając uśmiech, nalewa czerwonego wina do jednego zwiększych kieliszków. Nie mogę nakarmić cię niczym z tej strony stołu.Zagryzam wargę i odpieram pokusę pobawienia się widelcem, bowiem, że nie uda mi się go odłożyć na właściwe miejsce. Lubisz, kiedy cię karmię?  pyta, a ja przenoszę wzrok zidealnie zastawionego stołu na jego idealną twarz. Znasz odpowiedz na to pytanie. Przed oczyma stają miobrazy truskawek i ciemnej czekolady. Znam  zgadza się. I nie muszę ci chyba mówić, jak wielkąprzyjemność sprawia mi karmienie cię.Bez słowa kiwam głową, przypominając sobie satysfakcję najego twarzy. I uwielbianie cię.Wiercę się na krześle, walcząc z pulsowaniem, które zaraz obudzisię między moimi udami.Bez względu na to, w kogo się wcieli, ulegamza każdym razem. Mieliśmy rozmawiać  zauważam, aby dać odpór myślom ouwielbieniu, truskawkach maczanych w ciepłej czekoladzie i ogólnymmagnetyzmie Millera. Przecież rozmawiamy. Dlaczego tak cię przerażają windy?  Walę z grubej rury i odrazu czuję ukłucie winy, gdy mina lekko mu rzednie.Jednak szybkodochodzi do siebie. Mam klaustrofobię. Z namysłem kołysze kieliszkiem zwinem, przyglądając mi się. Dlatego nigdy nie uda ci się mnienamówić, żebym schował się w szafie.Czuję się winna, gdy przypomina mi się, czego domagałam siękiedyś w swojej sypialni. Nie wiedziałam  szepczę, przypominając sobie jegoprzerażoną minę, gdy odmówiłam wyjścia z windy.Domyśliłam się tego, uciekając z hotelu, i wykorzystałam to przeciwko niemu. Oczywiście, że nie.Nie powiedziałem ci. Skąd się wziął ten lęk?Porusza nieznacznie ramionami i odwraca wzrok, unikającmojego spojrzenia. Nie wiem.Wielu ludzi ma różne fobie, których przyczyn niepotrafi wyjaśnić. Ale ty znasz przyczynę?  naciskam.Wciąż unika mojego wzroku. Uprzejmość wymaga patrzenia na rozmówcę, wymaga równieżodpowiadania na zadane pytanie.W końcu zwraca ku mnie z irytacją niebieskie oczy. Za bardzo wszystko analizujesz, Olivio.Mam klaustrofobię i natym zakończymy ten temat. A maniakalna pedanteria? Cenię rzeczy, które do mnie należą.To jeszcze nie znaczy, żejestem maniakiem.  Cenisz to mało powiedziane  odpowiadam. Maszzaburzenia obsesyjno-kompulsyjne.Miller otwiera lekko usta. Mam zaburzenia, bo lubię porządek?Wzdycham ze znużeniem i w ostatniej chwili powstrzymuję sięprzed oparciem łokci na stole.Nie przyzna się do maniakalnejpedanterii i widzę już, że nie wyciągnę z niego nic więcej na ten temat.Ale w ogólnym rozrachunku to drobnostki.Mamy ważniejsze sprawydo omówienia. Artykuł w gazecie.Dlaczego tytuł uległ zmianie? Zdaję sobie sprawę, jak to wygląda, ale zrobiłem to dla twojegodobra. Jak to?Zciąga usta w prostą kreskę. %7łeby cię chronić.Zaufaj mi. Zaufać ci?  Mam ochotę roześmiać mu się w twarz.Zaufałam ci we wszystkim! Od jak dawna jesteś najsłynniejszympanem do towarzystwa w Londynie?  Te słowa palą mnie w językżywym ogniem, gdy je wypowiadam. Jesteś pewna, że nie napijesz się wina?  Unosi butelkę nad stół i spogląda na mnie z nadzieją.To żałosna próba wykpienia się zodpowiedzi. Nie, dziękuję.Ale chciałabym otrzymać odpowiedz. Może coś na zaostrzenie apetytu?  Wstaje i podchodzi dolodówki, nie czekając, aż odpowiem.Nie jestem w stanie nic przełknąćz żołądkiem skręconym w supeł i głową pełną pytań, a wątpię, żebyapetyt się pojawił, gdy w końcu wyciągnę z niego odpowiedzi.Otwiera ogromną lodówkę z lustrzanymi drzwiami i wyjmuje zniej półmisek.Potem zamyka drzwi, ale nie wraca do stołu, tylkopoprawia ułożenie czegoś, co leży na półmisku.Próbuje zyskać naczasie, a kiedy zerka ostrożnie w lustro, orientuje się, że obserwujęjego odbicie.Wie, że go przejrzałam. Powiedziałeś, że jesteś gotowy odpowiedzieć na moje pytania przypominam mu, wpatrując się stanowczo w jego odbicie w lustrze.Na moment spuszcza wzrok na tacę, a potem bierze głębokioddech, obraca się powoli i wraca do stołu, po drodze odgarniając zczoła ten ciemny kosmyk.Prawie się dławię, gdy kładzie półmisek widealnie wyznaczonym miejscu, a moim oczom ukazuje się stosikostryg. Częstuj się. Wskazuje srebrny półmisek, po czym siada.Ignoruję jego propozycję, rozdrażniona wyborem przystawki, ijeszcze raz zadaję to samo pytanie: Od jak dawna?Unosi swój talerz i starannie nakłada sobie trzy ostrygi. Od dziesięciu lat  odpowiada, nie patrząc na mnie.Z trudem powstrzymuję okrzyk zaskoczenia i biorę do ręki wodę,bo zaschło mi w ustach. Skąd ta sława? Bo jestem bezlitosny.Tym razem zduszony okrzyk wyrywa mi się z ust i jestem za tona siebie wściekła.To nie powinno mnie zaskakiwać.Zdążyłam sięprzekonać, jaki potrafi być bezlitosny.Miller dostrzega mojezmieszanie, ale ciągnie dalej: Ponieważ w sypialni jestem podły, nieczuły, bezduszny i niedbam o to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl