[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdajesię, że nawet powiedziałem, iż się ogromnie cieszę.Być może, że było to do pewnego stopniaprawdą.Byłem zadowolony o tyle, o ile może być zadowolony człowiek, któremu wypatro-szono wnętrzności.Lecz tracenie czasu na bezpłodne biadanie nie było moim zwyczajem,trzeba było nie zwlekając wziąć się do rzeczy.Posłałem po winowajczynię tej historii.Przy-szła dziewczyna dość miła, jak można było sądzić, skromna i poczciwa, ale jeżeli chodzi o jejzeznania, zapewne nie bardziej ścisła niż pierwszy lepszy damski zegarek. Posłuchaj, moja droga zapytałem ją urzędowym tonem czy ktoś cię prywatnie badałw tej sprawie? Odpowiedziała przecząco. To dobrze, tak właśnie sądziłem, wolałem to jednak sprawdzić taki już mam zwyczaj.Teraz proszę się nie gniewać i pozwolić mi się zapytać o parę rzeczy.Nie znam cię zupełnie,ale mam nadzieję, że nie będziesz się starała wprowadzić mnie w błąd.Rozumiesz, że jest toniezbędne.Nie bój się niczego i odpowiadaj na moje pytania tylko prawdę.Skąd pochodzisz? Z ziemi Moder, piękny sir!35 Hm.ziemia Moder.Nie przypominam coś sobie tej nazwy.Czy twoi rodzice żyją? Nie wiem, czy żyją, panie, bo już wiele czasu upłynęło od chwili, kiedy uwięziono mniew zamku. Twe imię? Nazywani się dziewica Alizanda la Carteloire, sir! Czy jest ktoś, kto by mógł to potwierdzić? Prawdopodobnie nie, gdyż jestem tu po raz pierwszy, sir. Może masz jakieś listy lub dokumenty świadczące, że mówisz prawdę? Doprawdy nie mam.Skąd bym je zresztą wzięła? I po co mi one? Czyż nie mam językaw ustach, żeby samej wszystko powiedzieć? Ale ty możesz mówić jedno, a ktoś inny powie coś innego! Coś innego? Jakże to możliwe? nie rozumiem tego. Nie rozumiesz? O, co za kraj! Jak to, więc doprawdy!.Widzisz, widzisz.O, mój Boże,jak można nie rozumieć tak prostych rzeczy? Czyż doprawdy nie rozumiesz, że może byćróżnica pomiędzy twoim.Ale dlaczego masz taki niewinny i bezmyślny wygląd? Wygląd? Doprawdy nie wiem, sir, zapewne taka jest wola Boska. Tak, tak, zapewne właśnie tak jest.Nie myśl, że jestem zdenerwowany, nie ani trochę.Zmieńmy temat rozmowy.Teraz opowiedz wszystko, co wiesz o zamku, w którym siedziczterdzieści pięć królewien pod strażą trzech potworów.Czy możesz mi powiedzieć, gdziesię znajduje harem? Harem? Zamek, zamek!! Rozumiesz! Gdzie jest ten zamek? O jest to wielki, potężny i piękny zamek, a znajduje się w dalekim kraju.Wiele, wielemil stąd. Ale wiele w końcu? O, sir, to bardzo trudno określić.Droga wciąż skręca w różne strony i dróg tych jest tyle iwszystkie są jednakowe, tak że nie podobna ich zupełnie odróżnić! Może Bóg byłby w stanieto uczynić, ale nie człowiek.Pomyśl tylko, piękny sir. Mów dalej, dalej! Dobrze, nie znasz odległości, ale w takim razie może mi powiesz, wjakiej miejscowości się znajduje zamek, w jakim kierunku należy go szukać! O łaskawy sir, stąd nie ma kierunku.Zapewniam cię, że droga nie idzie prosto, leczwciąż skręca; określić jej kierunek nie podobna, gdyż prowadzi to pod jednym niebem, toznów pod drugim.Wydaje się, że idziesz na wschód, a tymczasem trafiasz na zachód.I wten sposób prowadzi droga wciąż zakrętami i wciąż kołuje i idzie się i znowu się wraca na tosamo miejsce i znowu się jedzie, jedzie i krąży i wraca się z powrotem i dziwy te powtarzająsię bez końca.Trzeba zupełnie przestać polegać na swym rozumie i powierzyć się opiece nie-ba.Jeżeli Bóg zechce, to zaprowadzi człowieka tam, gdzie trzeba, a wbrew Jego woli nic sięnie stanie. Zwietnie, doskonale!! niechże już pani trochę odpocznie! nikt się nie zna na kierunku,kierunku nie ma! A niech to wszyscy diabli! Proszę mi wybaczyć, jestem trochę zdenerwo-wany.Niekiedy mówię sam do siebie: stare brzydkie przyzwyczajenie.Wszystko to od nie-strawności.Jest to zupełnie zrozumiałe, jeżeli człowiek odżywia się tak jak to czyniono tysiąctrzysta lat przed jego narodzeniem! Cudowny kraj! Człowiek nie może przecież skakać jakcielę majowe, kiedy liczy sobie tysiąc trzysta wiosen! Ale proszę dalej.Proszę nie zwracaćna mnie uwagi.Zobaczymy.A może masz coś w rodzaju mapy tej miejscowości? Dobramapka. Aha, już wiem, jest to zapewne ta rzecz, którą przywiezli niewierni zza dalekiego morzai którą smaży się na oleju dodając cebuli i soli.36 Jak to, do mapy? o czym mówisz? czy nie wiesz, co to jest mapa? Nie, nie, już lepiej nieobjaśniaj! nienawidzę objaśnień.Możesz już iść, moja droga! Dobranoc: Klarensie, odpro-wadz ją.Teraz dopiero rozumiem, dlaczego te osły nigdy nie rozpytywały się tych szarlatanów oszczegóły.Bardzo możliwe, że ta dziewczyna wiedziała, czego chce, lecz nie podobna z niejbyłoby wycisnąć ani jednego rozsądnego słowa nawet przy pomocy prasy hydraulicznej.Dziewczyna była zapewne skończoną oszustką, a król i rycerze słuchali jej, jak gdyby byłastronicą z Pisma świętego.Wyobrazcie sobie tylko tę prostotę obyczajów.Włóczęgi zacho-dziły tu sobie do zamków równie swobodnie i bez trudności, jak dziś wchodzą do przytułkównoclegowych.Wszystkich cieszyło ich przyjście i z przyjemnością słuchano ich fantastycz-nych opowieści.Rycerze korzystali z byle powodu, aby wyruszyć w świat na poszukiwanie przygód, i tewędrujące gaduły były tu wobec tego równie upragnionymi gośćmi jak chorzy u lekarza.Gdy tak rozmyślałem, wrócił właśnie Klarens.Opowiedziałem mu o swojej rozmowie zdziewczyną i o tym że się nie mogłem w żaden sposób dowiedzieć, gdzie się znajduje zamek.Młodzieniec wyraził coś w rodzaju czy to zdumienia, czy zdziwienia i zapytał, jak mi wpadłodo głowy rozpytywać o to dziewczynę. Mój Boże! wykrzyknąłem muszę wiedzieć przecież, gdzie się znajduje zamek, jeślimam doń trafić? Po co, przecież dziewica pojedzie wraz z tobą.Zawsze się tak robi.Pojedzie razem z to-bą na koniu, sir. Jak to ze mną na koniu! Nonsens! Zapewniam cię, że tak właśnie będzie, zresztą sam zobaczysz! Co! będzie wędrować ze mną przez lasy i góry.A co powie moja narzeczona?.wedwoje.ja z nią niby narzeczony? Ależ to skandal! Zastanów się, co to będzie!Miła kobieca twarz nagle wyłoniła się przede mną.Chłopiec zaczął dopytywać się o jejimię.Zaklinając go, by nikomu nie zdradzał tajemnicy, szepnąłem mu na ucho: Puss Flanu-gun.Chłopiec chciał powtórzyć to nazwisko, zakrztusił się, spojrzał na mnie z rozpaczą ipowiedział, że nie zna takiej hrabiny.Było to zupełnie naturalne ze strony małego pazia, że z miejsca obdarzył ją tytułem.Na-stępnie zapytał, gdzie mieszka. W East Har. Oprzytomniałem i przystanąłem, mocno zmieszany, po czym starałemsię zatuszować tę rozmowę. Nie mówmy o tym więcej, kiedy indziej opowiem ci wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zdajesię, że nawet powiedziałem, iż się ogromnie cieszę.Być może, że było to do pewnego stopniaprawdą.Byłem zadowolony o tyle, o ile może być zadowolony człowiek, któremu wypatro-szono wnętrzności.Lecz tracenie czasu na bezpłodne biadanie nie było moim zwyczajem,trzeba było nie zwlekając wziąć się do rzeczy.Posłałem po winowajczynię tej historii.Przy-szła dziewczyna dość miła, jak można było sądzić, skromna i poczciwa, ale jeżeli chodzi o jejzeznania, zapewne nie bardziej ścisła niż pierwszy lepszy damski zegarek. Posłuchaj, moja droga zapytałem ją urzędowym tonem czy ktoś cię prywatnie badałw tej sprawie? Odpowiedziała przecząco. To dobrze, tak właśnie sądziłem, wolałem to jednak sprawdzić taki już mam zwyczaj.Teraz proszę się nie gniewać i pozwolić mi się zapytać o parę rzeczy.Nie znam cię zupełnie,ale mam nadzieję, że nie będziesz się starała wprowadzić mnie w błąd.Rozumiesz, że jest toniezbędne.Nie bój się niczego i odpowiadaj na moje pytania tylko prawdę.Skąd pochodzisz? Z ziemi Moder, piękny sir!35 Hm.ziemia Moder.Nie przypominam coś sobie tej nazwy.Czy twoi rodzice żyją? Nie wiem, czy żyją, panie, bo już wiele czasu upłynęło od chwili, kiedy uwięziono mniew zamku. Twe imię? Nazywani się dziewica Alizanda la Carteloire, sir! Czy jest ktoś, kto by mógł to potwierdzić? Prawdopodobnie nie, gdyż jestem tu po raz pierwszy, sir. Może masz jakieś listy lub dokumenty świadczące, że mówisz prawdę? Doprawdy nie mam.Skąd bym je zresztą wzięła? I po co mi one? Czyż nie mam językaw ustach, żeby samej wszystko powiedzieć? Ale ty możesz mówić jedno, a ktoś inny powie coś innego! Coś innego? Jakże to możliwe? nie rozumiem tego. Nie rozumiesz? O, co za kraj! Jak to, więc doprawdy!.Widzisz, widzisz.O, mój Boże,jak można nie rozumieć tak prostych rzeczy? Czyż doprawdy nie rozumiesz, że może byćróżnica pomiędzy twoim.Ale dlaczego masz taki niewinny i bezmyślny wygląd? Wygląd? Doprawdy nie wiem, sir, zapewne taka jest wola Boska. Tak, tak, zapewne właśnie tak jest.Nie myśl, że jestem zdenerwowany, nie ani trochę.Zmieńmy temat rozmowy.Teraz opowiedz wszystko, co wiesz o zamku, w którym siedziczterdzieści pięć królewien pod strażą trzech potworów.Czy możesz mi powiedzieć, gdziesię znajduje harem? Harem? Zamek, zamek!! Rozumiesz! Gdzie jest ten zamek? O jest to wielki, potężny i piękny zamek, a znajduje się w dalekim kraju.Wiele, wielemil stąd. Ale wiele w końcu? O, sir, to bardzo trudno określić.Droga wciąż skręca w różne strony i dróg tych jest tyle iwszystkie są jednakowe, tak że nie podobna ich zupełnie odróżnić! Może Bóg byłby w stanieto uczynić, ale nie człowiek.Pomyśl tylko, piękny sir. Mów dalej, dalej! Dobrze, nie znasz odległości, ale w takim razie może mi powiesz, wjakiej miejscowości się znajduje zamek, w jakim kierunku należy go szukać! O łaskawy sir, stąd nie ma kierunku.Zapewniam cię, że droga nie idzie prosto, leczwciąż skręca; określić jej kierunek nie podobna, gdyż prowadzi to pod jednym niebem, toznów pod drugim.Wydaje się, że idziesz na wschód, a tymczasem trafiasz na zachód.I wten sposób prowadzi droga wciąż zakrętami i wciąż kołuje i idzie się i znowu się wraca na tosamo miejsce i znowu się jedzie, jedzie i krąży i wraca się z powrotem i dziwy te powtarzająsię bez końca.Trzeba zupełnie przestać polegać na swym rozumie i powierzyć się opiece nie-ba.Jeżeli Bóg zechce, to zaprowadzi człowieka tam, gdzie trzeba, a wbrew Jego woli nic sięnie stanie. Zwietnie, doskonale!! niechże już pani trochę odpocznie! nikt się nie zna na kierunku,kierunku nie ma! A niech to wszyscy diabli! Proszę mi wybaczyć, jestem trochę zdenerwo-wany.Niekiedy mówię sam do siebie: stare brzydkie przyzwyczajenie.Wszystko to od nie-strawności.Jest to zupełnie zrozumiałe, jeżeli człowiek odżywia się tak jak to czyniono tysiąctrzysta lat przed jego narodzeniem! Cudowny kraj! Człowiek nie może przecież skakać jakcielę majowe, kiedy liczy sobie tysiąc trzysta wiosen! Ale proszę dalej.Proszę nie zwracaćna mnie uwagi.Zobaczymy.A może masz coś w rodzaju mapy tej miejscowości? Dobramapka. Aha, już wiem, jest to zapewne ta rzecz, którą przywiezli niewierni zza dalekiego morzai którą smaży się na oleju dodając cebuli i soli.36 Jak to, do mapy? o czym mówisz? czy nie wiesz, co to jest mapa? Nie, nie, już lepiej nieobjaśniaj! nienawidzę objaśnień.Możesz już iść, moja droga! Dobranoc: Klarensie, odpro-wadz ją.Teraz dopiero rozumiem, dlaczego te osły nigdy nie rozpytywały się tych szarlatanów oszczegóły.Bardzo możliwe, że ta dziewczyna wiedziała, czego chce, lecz nie podobna z niejbyłoby wycisnąć ani jednego rozsądnego słowa nawet przy pomocy prasy hydraulicznej.Dziewczyna była zapewne skończoną oszustką, a król i rycerze słuchali jej, jak gdyby byłastronicą z Pisma świętego.Wyobrazcie sobie tylko tę prostotę obyczajów.Włóczęgi zacho-dziły tu sobie do zamków równie swobodnie i bez trudności, jak dziś wchodzą do przytułkównoclegowych.Wszystkich cieszyło ich przyjście i z przyjemnością słuchano ich fantastycz-nych opowieści.Rycerze korzystali z byle powodu, aby wyruszyć w świat na poszukiwanie przygód, i tewędrujące gaduły były tu wobec tego równie upragnionymi gośćmi jak chorzy u lekarza.Gdy tak rozmyślałem, wrócił właśnie Klarens.Opowiedziałem mu o swojej rozmowie zdziewczyną i o tym że się nie mogłem w żaden sposób dowiedzieć, gdzie się znajduje zamek.Młodzieniec wyraził coś w rodzaju czy to zdumienia, czy zdziwienia i zapytał, jak mi wpadłodo głowy rozpytywać o to dziewczynę. Mój Boże! wykrzyknąłem muszę wiedzieć przecież, gdzie się znajduje zamek, jeślimam doń trafić? Po co, przecież dziewica pojedzie wraz z tobą.Zawsze się tak robi.Pojedzie razem z to-bą na koniu, sir. Jak to ze mną na koniu! Nonsens! Zapewniam cię, że tak właśnie będzie, zresztą sam zobaczysz! Co! będzie wędrować ze mną przez lasy i góry.A co powie moja narzeczona?.wedwoje.ja z nią niby narzeczony? Ależ to skandal! Zastanów się, co to będzie!Miła kobieca twarz nagle wyłoniła się przede mną.Chłopiec zaczął dopytywać się o jejimię.Zaklinając go, by nikomu nie zdradzał tajemnicy, szepnąłem mu na ucho: Puss Flanu-gun.Chłopiec chciał powtórzyć to nazwisko, zakrztusił się, spojrzał na mnie z rozpaczą ipowiedział, że nie zna takiej hrabiny.Było to zupełnie naturalne ze strony małego pazia, że z miejsca obdarzył ją tytułem.Na-stępnie zapytał, gdzie mieszka. W East Har. Oprzytomniałem i przystanąłem, mocno zmieszany, po czym starałemsię zatuszować tę rozmowę. Nie mówmy o tym więcej, kiedy indziej opowiem ci wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]