[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym Dominique uchodziła za bezwzględną pożeraczkę męskichserc.Uwodziła, a potem bez litości porzucała.- Nie, skądże - odparła, myśląc o tym, że koniecznie musichronić Tuckera przed Dominique.Z zadowoleniem skinął głową.- Cieszę się - mruknął.- A teraz może skupimy się na śledztwie.Pokaż mi, gdzie wtedy siedziałaś z Chand-lerem.- Tutaj.- Poprowadziła go do stolika przykrytego pięknymadamaszkowym obrusem.Restauracja Chez Dominique" słynęła z pięknego wystroju,dość swobodnej atmosfery i dyskrecji pracowników.Dzięki temu jejwłaścicielka nie mogła narzekać na brak klientów.- A gdzie jest ten prywatny salonik?- Tam.- Liz wskazała oddalone o parę metrów drzwi.Oczywiście normalnie niewiele byłoby słychać, ale niewiele osóbkłóci się przyciszonym głosem.202Anulaouslaandcs- Więc to możliwe, że ten Foley słyszał każde twoje słowo -stwierdził Tucker i potarł w zamyśleniu szczękę.- Możesz mipowiedzieć, jak wygląda?- Wysoki, ale z brzuszkiem - odparła.- Zwykle ma nieporządniezawiązany krawat.Dlaczego pytasz?- Szatyn z zakolami? Taki bardziej rumiany?- Więc jednak go pamiętasz! - ucieszyła się.- Nie, ale widziałem go dziś rano w Trinity Harbor - mruknął.-Chyba że się mylę.Liz pokręciła ze zdziwieniem głową.- Po co miałby przyjeżdżać? O ile wiem, nie ma tam nikogobliskiego.- Chodziło mu o to, żebyśmy cię aresztowali za zabicie męża -odparł.203AnulaouslaandcsROZDZIAA DWUNASTYTo wszystko jest zbyt proste, pomyślał Tucker, zastanawiając sięnad wydarzeniami mijającego dnia.Szybko okazało się, żemężczyzna, który doniósł na Mary Elizabeth to ten sam, który niechciał, by ktokolwiek wiedział o jego bytności w restauracji.Oczywiście zdarzało się, że amatorzy działali właśnie w tensposób.Byli zbyt głupi, żeby uciec się do bardziej wyrafinowanychmetod.- Chodzmy - powiedział, biorąc Liz za rękę.- Wezmiemy listęrezerwacji, a potem pojedziemy do władz.- Chcesz porozmawiać z Foleyem - domyśliła się.- Złożę mu wizytę - potwierdził Tucker.- Jeśli się dobrzedomyślam, to powinno wyprowadzić go z równowagi, zwłaszcza gdyodwiedzimy go razem.Znasz go dobrze?- Lepiej, niż bym chciała - odparła, krzywiąc się.- Jest bardzoprzyjaznie nastawiony do płci przeciwnej, jeśli wiesz, o co mi chodzi.- Zalecał się do ciebie? - Tucker instynktownie zacisnął pięści.- Tak jak do większości kobiet w Richmond poniżej,powiedzmy, trzydziestego piątego roku życia.To kobieciarz, którywykorzystuje stanowisko, żeby zwabić te osoby, które normalnieomijałyby go szerokim łukiem.Tucker zrobił wielkie oczy.Gdyby odważył się na cośpodobnego, szybko z hukiem wyleciałby z pracy.- Chcesz powiedzieć, że gubernator to toleruje? - zdziwił się.204Anulaouslaandcs- Stara się tego nie zauważać.Po prostu Foley jest bardzo dobryw tym, co robi - zaczęła mu tłumaczyć.- Doskonale zna się nazakulisowych rozgrywkach.Kiedy słyszę słowo machlojki", od razumyślę o Charlesie Foley u.- Czyżby był w coś zamieszany? - zaciekawił się Tucker.- Wiem, że próbował przekupić co najmniej jedną osobę.A pozatym udało mu się przepchnąć ustawę o środowisku, wykorzystującdwa głosy reprezentantów, którzy uchodzili wcześniej za zagorzałychekologów - ciągnęła.- Nawet w prasie pojawiły się spekulacje natemat możliwych targów stanowiskami i machlojek.Foleyowi niczegonie udowodniono, jest na to za sprytny.Ma bardzo dużą władzę.- Dobrze, będę pamiętał.Ale chciałbym też znać nazwiska tychpolityków, których przekupił.- Oczywiście, chociaż to bardzo poufna sprawa.- Dobrze.Pójdz po listę gości, a ja zaczekam na zewnątrz -powiedział.- Potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć.Tucker obawiał się jednak, że rozmyślania niewiele dadzą.Zasłabo znał świat polityki Richmond, żeby dojść do jakichkolwiekkonstruktywnych wniosków.Musiał tu przede wszystkim polegać nawyczuciu i zdaniu Mary Elizabeth.Kiedy wróciła na parking, wskazał swój wóz.- Pojedziemy moim - zaproponował.- To nie ma sensu.Ja mam stałą opłatę parkingową i mogęwszędzie wjeżdżać - przekonywała go.- Poza tym chyba lepiej znamRichmond.205AnulaouslaandcsZastanawiał się przez chwilę, czy powinien ustąpić.Jakwiększość Południowców lubił sam siedzieć za kółkiem.Musiałjednak przyznać, że jego towarzyszka użyła logicznych iprzekonujących argumentów.- No dobrze - mruknął.- Mogę raz zostać pasażerem.Uśmiechnęła się lekko i poprowadziła go do swojego luksusowegowozu.Tucker przypomniał sobie, jak poczuł się tydzień temu, gdyMary Elizabeth schroniła się w jego domu.Miał wrażenie, że od tegomomentu czas zaczął płynąć o wiele szybciej.A on nadal nie miałpojęcia, czy może do końca ufać kobiecie, która ponownie wtargnęłado jego życia.Kiedy jechali przez zatłoczone ulice centrum, przyglądał się jejukradkiem.Trzeba przyznać, że radziła sobie świetnie i doskonalewiedziała, kiedy zmienić pas.Poza tym wcale nie musiałakoncentrować się na prowadzeniu.Przychodziło jej to zupełnienaturalnie.Ożywiała się tylko wtedy, kiedy sytuacja na drodzestawała się trudna.Wtedy Liz reagowała szybko i zdecydowanie, alezawsze zachowywała spory margines bezpieczeństwa.- Lubisz prowadzić, prawda? - odezwał się w pewnymmomencie.Zerknęła w bok.- Pod warunkiem, że za dużo przy tym nie myślę - odparła.- Naprzykład o tym, że jedziemy do Foleya.Tucker wzruszył ramionami.- Wcale nie musisz do mego jechać.Sam mogę to załatwić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Poza tym Dominique uchodziła za bezwzględną pożeraczkę męskichserc.Uwodziła, a potem bez litości porzucała.- Nie, skądże - odparła, myśląc o tym, że koniecznie musichronić Tuckera przed Dominique.Z zadowoleniem skinął głową.- Cieszę się - mruknął.- A teraz może skupimy się na śledztwie.Pokaż mi, gdzie wtedy siedziałaś z Chand-lerem.- Tutaj.- Poprowadziła go do stolika przykrytego pięknymadamaszkowym obrusem.Restauracja Chez Dominique" słynęła z pięknego wystroju,dość swobodnej atmosfery i dyskrecji pracowników.Dzięki temu jejwłaścicielka nie mogła narzekać na brak klientów.- A gdzie jest ten prywatny salonik?- Tam.- Liz wskazała oddalone o parę metrów drzwi.Oczywiście normalnie niewiele byłoby słychać, ale niewiele osóbkłóci się przyciszonym głosem.202Anulaouslaandcs- Więc to możliwe, że ten Foley słyszał każde twoje słowo -stwierdził Tucker i potarł w zamyśleniu szczękę.- Możesz mipowiedzieć, jak wygląda?- Wysoki, ale z brzuszkiem - odparła.- Zwykle ma nieporządniezawiązany krawat.Dlaczego pytasz?- Szatyn z zakolami? Taki bardziej rumiany?- Więc jednak go pamiętasz! - ucieszyła się.- Nie, ale widziałem go dziś rano w Trinity Harbor - mruknął.-Chyba że się mylę.Liz pokręciła ze zdziwieniem głową.- Po co miałby przyjeżdżać? O ile wiem, nie ma tam nikogobliskiego.- Chodziło mu o to, żebyśmy cię aresztowali za zabicie męża -odparł.203AnulaouslaandcsROZDZIAA DWUNASTYTo wszystko jest zbyt proste, pomyślał Tucker, zastanawiając sięnad wydarzeniami mijającego dnia.Szybko okazało się, żemężczyzna, który doniósł na Mary Elizabeth to ten sam, który niechciał, by ktokolwiek wiedział o jego bytności w restauracji.Oczywiście zdarzało się, że amatorzy działali właśnie w tensposób.Byli zbyt głupi, żeby uciec się do bardziej wyrafinowanychmetod.- Chodzmy - powiedział, biorąc Liz za rękę.- Wezmiemy listęrezerwacji, a potem pojedziemy do władz.- Chcesz porozmawiać z Foleyem - domyśliła się.- Złożę mu wizytę - potwierdził Tucker.- Jeśli się dobrzedomyślam, to powinno wyprowadzić go z równowagi, zwłaszcza gdyodwiedzimy go razem.Znasz go dobrze?- Lepiej, niż bym chciała - odparła, krzywiąc się.- Jest bardzoprzyjaznie nastawiony do płci przeciwnej, jeśli wiesz, o co mi chodzi.- Zalecał się do ciebie? - Tucker instynktownie zacisnął pięści.- Tak jak do większości kobiet w Richmond poniżej,powiedzmy, trzydziestego piątego roku życia.To kobieciarz, którywykorzystuje stanowisko, żeby zwabić te osoby, które normalnieomijałyby go szerokim łukiem.Tucker zrobił wielkie oczy.Gdyby odważył się na cośpodobnego, szybko z hukiem wyleciałby z pracy.- Chcesz powiedzieć, że gubernator to toleruje? - zdziwił się.204Anulaouslaandcs- Stara się tego nie zauważać.Po prostu Foley jest bardzo dobryw tym, co robi - zaczęła mu tłumaczyć.- Doskonale zna się nazakulisowych rozgrywkach.Kiedy słyszę słowo machlojki", od razumyślę o Charlesie Foley u.- Czyżby był w coś zamieszany? - zaciekawił się Tucker.- Wiem, że próbował przekupić co najmniej jedną osobę.A pozatym udało mu się przepchnąć ustawę o środowisku, wykorzystującdwa głosy reprezentantów, którzy uchodzili wcześniej za zagorzałychekologów - ciągnęła.- Nawet w prasie pojawiły się spekulacje natemat możliwych targów stanowiskami i machlojek.Foleyowi niczegonie udowodniono, jest na to za sprytny.Ma bardzo dużą władzę.- Dobrze, będę pamiętał.Ale chciałbym też znać nazwiska tychpolityków, których przekupił.- Oczywiście, chociaż to bardzo poufna sprawa.- Dobrze.Pójdz po listę gości, a ja zaczekam na zewnątrz -powiedział.- Potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć.Tucker obawiał się jednak, że rozmyślania niewiele dadzą.Zasłabo znał świat polityki Richmond, żeby dojść do jakichkolwiekkonstruktywnych wniosków.Musiał tu przede wszystkim polegać nawyczuciu i zdaniu Mary Elizabeth.Kiedy wróciła na parking, wskazał swój wóz.- Pojedziemy moim - zaproponował.- To nie ma sensu.Ja mam stałą opłatę parkingową i mogęwszędzie wjeżdżać - przekonywała go.- Poza tym chyba lepiej znamRichmond.205AnulaouslaandcsZastanawiał się przez chwilę, czy powinien ustąpić.Jakwiększość Południowców lubił sam siedzieć za kółkiem.Musiałjednak przyznać, że jego towarzyszka użyła logicznych iprzekonujących argumentów.- No dobrze - mruknął.- Mogę raz zostać pasażerem.Uśmiechnęła się lekko i poprowadziła go do swojego luksusowegowozu.Tucker przypomniał sobie, jak poczuł się tydzień temu, gdyMary Elizabeth schroniła się w jego domu.Miał wrażenie, że od tegomomentu czas zaczął płynąć o wiele szybciej.A on nadal nie miałpojęcia, czy może do końca ufać kobiecie, która ponownie wtargnęłado jego życia.Kiedy jechali przez zatłoczone ulice centrum, przyglądał się jejukradkiem.Trzeba przyznać, że radziła sobie świetnie i doskonalewiedziała, kiedy zmienić pas.Poza tym wcale nie musiałakoncentrować się na prowadzeniu.Przychodziło jej to zupełnienaturalnie.Ożywiała się tylko wtedy, kiedy sytuacja na drodzestawała się trudna.Wtedy Liz reagowała szybko i zdecydowanie, alezawsze zachowywała spory margines bezpieczeństwa.- Lubisz prowadzić, prawda? - odezwał się w pewnymmomencie.Zerknęła w bok.- Pod warunkiem, że za dużo przy tym nie myślę - odparła.- Naprzykład o tym, że jedziemy do Foleya.Tucker wzruszył ramionami.- Wcale nie musisz do mego jechać.Sam mogę to załatwić [ Pobierz całość w formacie PDF ]