[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabicie sędziego okręgowego to sprawarównie poważna, jak zamordowanie policjanta.Maddie usiadła w fotelu, podniosła do ust filiżankę i wypiła łykaromatycznej herbaty.Brak snu połączony z nerwowym napięciemprzyprawił ją o silny ból głowy, który nie ustępował, mimo że przedwyjściem z domu wzięła dwie aspiryny.- Lunch zjem dzisiaj w biurze, ale sama zadzwonię i powiem, comają mi przynieść.A ty nadal przyjmuj za mnie telefony.Nie chcę dziś znikim rozmawiać, chyba że będzie to absolutnie konieczne.Aącz mnietylko z dwoma osobami, z moją matką i.z Dylanem.- Z Dylanem Bridgesem? - Alice zrobiła wielkie oczy.- PodobnoAnula & ponaousladanscon jest podejrzany o zabicie sędziego.Maddie z ciężkim westchnieniem zdjęła ciemne okulary i popatrzyłana swoją asystentkę.- To nieprawda.Pan Dylan Bridges nie jest o nic podejrzany.- AleHarvey Small mówił.- Harvey Small jest kretynem!Ktoś odchrząknął.Nie Maddie, i nie Alice.Maddie zwróciła oczy kuuchylonym drzwiom gabinetu - stał w nich Harvey Small.No ładnie!Tego jej tylko brakowało.- Dzień dobry pani.- Mały grubas wkroczył do gabinetu.- Cieszęsię, że nareszcie raczyła pani zjawić się w biurze.Wczorajszy wieczór byłdla wszystkich ciężkim przeżyciem, niemniej niektórzy potrafili pun-ktualnie stawić się w pracy.- Wiesz co, Harvey? Wypchaj się pan! - prychnęła.- Nie podoba mi się pani zachowanie - oświadczył grubas.- A mnie pan się nie podoba.Więc jesteśmy kwita.Harvey ściągnąłusta.Jego krągła twarz spurpurowiała.- Gdyby nie pani pozycja towarzyska, już by pani tu nie pracowała- oświadczył.Maddie parsknęła śmiechem.Harvey do złudzenia przypominałnadętą ropuchę.- Za to, co powiem, każe mnie pani pewnie wyrzucić z pracy, aledla wszystkich jest oczywiste, że to Dylan Bridges najpewniej zastrzeliłsędziego.Tylko pani tego nie widzi, z powodu swojego uczuciowegozaangażowania.Maddie zmierzyła małego człowieczka zimnym spojrzeniem.Anula & ponaousladansc - Powiem panu jedno.Jeżeli dotąd nie domagałam się pańskiegozwolnienia, to wyłącznie dlatego, że wywiązuje się pan wzorowo zeswoich obowiązków.Nie ma jednak ludzi niezastąpionych, proszę o tympamiętać!Harvey Small parsknął jak rozzłoszczony kocur, odwrócił się iwymaszerował z gabinetu.- Myślałam, że zaraz pęknie ze złości - zaśmiała się Alice.- To by dopiero był widok!- Czy mogę coś powiedzieć? - zapytała Alice, wyraznie czymśskrępowana.- Mów śmiało!- Policjanci wypytywali mnie o przebieg wczorajszego przyjęcia,zwłaszcza o panią i pana Dylana Bridgesa.Powiedziałam im, o którejwróciła pani na salę balową.Mam nadzieję, że nie powiedziałam czegoś.- Bardzo dobrze zrobiłaś - uspokoiła ją Maddie.- Wszyscy musimymówić prawdę i tylko prawdę.Towarzyszyłam panu Bridgesowi przezcały czas jego nieobecności, prócz ostatniego kwadransa, i tak właśniewczoraj zeznałam.- Dziękuję pani.Dzwięk telefonu zmusił Alice do opuszczenia gabinetu.Maddieoparła głowę na rękach i przymknęła oczy.Zapowiadał się ciężki dzień.Alice uchyliła drzwi i wsunęła głowę.- Dzwoni pani matka.- Aącz! - powiedziała z głębokim westchnieniem.Mundurowypolicjant zastąpił Dylanowi drogę u wejścia do klubu.- Przepraszam, ale dziś jest zamknięte.Wczoraj wieczoremAnula & ponaousladanscdokonano zbrodni na terenie.- Wiem.Jestem synem zamordowanego.- Ach, to pan.Najmocniej przepraszam.- jąkał sięskonfundowany funkcjonariusz.- To straszne! Sędzia Bridges był takimporządnym człowiekiem!- To prawda.Dziękuję za dobre słowo.- Dylan rozejrzał się poterenie klubu, po którym krzątali się ludzie najwidoczniej prowadzącyczynności śledcze.- Przychodzę nie jako członek klubu, ale ponieważmuszę się zobaczyć z panią Delarue.- Czy pani Delarue oczekuje pana?- Tak, oczywiście.Funkcjonariusz otworzył przed nim furtkę.Wszedłszy do budynku, Dylan stanął niezdecydowany,zastanawiając się, gdzie może się znajdować gabinet Maddie.Po foyerkręciło się paru członków personelu, którzy najwyrazniej go rozpoznali,bo zaczęli mu się przypatrywać, wymieniając szeptem jakieś uwagi.Oczym mówią? Czy rozważają prawdopodobieństwo jego udziału wzbrodni? Zdał sobie sprawę z okropności swego położenia: opłakującśmierć ojca, będzie musiał bronić się równocześnie przed krzywdzącymipodejrzeniami.Nie zwracaj na nich uwagi, powiedział sobie.Musiszprzywyknąć do tego, że będą wytykać cię palcami i szeptać za plecami.Ale tymczasem przypomnij sobie, gdzie mieściły się biurasiedemnaście lat temu, kiedy pracowałeś tu jako chłopiec.Pamięć ożyła ijuż po chwili jechał windą na pierwsze piętro, gdzie wedle wszelkiegoprawdopodobieństwa mieściły się zarówno biura, jak i gościnne pokoje.Na piętrze odnalazł drzwi opatrzone tabliczką oznajmiającą, iż znalazł sięAnula & ponaousladanscu progu prywatnej domeny pani Delarue, dyrektora do spraw imprez spe-cjalnych.Kiedy otworzył drzwi, siedząca za biurkiem młoda osobazrobiła wielkie oczy i nerwowo poderwała się na nogi.- Dz.dzień dobry panu - wybąkała.- Dzień dobry pani.Czy mógłbym się widzieć z panią Delarue?- Tak.oczywiście.Proszę sekundę poczekać, zaraz ją uprzedzę.Dziewczyna zniknęła za drzwiami w głębi, najwidoczniejprowadzącymi go gabinetu Maddie.Niemal natychmiast pojawiła sięznowu, zostawiając drzwi otwarte [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Zabicie sędziego okręgowego to sprawarównie poważna, jak zamordowanie policjanta.Maddie usiadła w fotelu, podniosła do ust filiżankę i wypiła łykaromatycznej herbaty.Brak snu połączony z nerwowym napięciemprzyprawił ją o silny ból głowy, który nie ustępował, mimo że przedwyjściem z domu wzięła dwie aspiryny.- Lunch zjem dzisiaj w biurze, ale sama zadzwonię i powiem, comają mi przynieść.A ty nadal przyjmuj za mnie telefony.Nie chcę dziś znikim rozmawiać, chyba że będzie to absolutnie konieczne.Aącz mnietylko z dwoma osobami, z moją matką i.z Dylanem.- Z Dylanem Bridgesem? - Alice zrobiła wielkie oczy.- PodobnoAnula & ponaousladanscon jest podejrzany o zabicie sędziego.Maddie z ciężkim westchnieniem zdjęła ciemne okulary i popatrzyłana swoją asystentkę.- To nieprawda.Pan Dylan Bridges nie jest o nic podejrzany.- AleHarvey Small mówił.- Harvey Small jest kretynem!Ktoś odchrząknął.Nie Maddie, i nie Alice.Maddie zwróciła oczy kuuchylonym drzwiom gabinetu - stał w nich Harvey Small.No ładnie!Tego jej tylko brakowało.- Dzień dobry pani.- Mały grubas wkroczył do gabinetu.- Cieszęsię, że nareszcie raczyła pani zjawić się w biurze.Wczorajszy wieczór byłdla wszystkich ciężkim przeżyciem, niemniej niektórzy potrafili pun-ktualnie stawić się w pracy.- Wiesz co, Harvey? Wypchaj się pan! - prychnęła.- Nie podoba mi się pani zachowanie - oświadczył grubas.- A mnie pan się nie podoba.Więc jesteśmy kwita.Harvey ściągnąłusta.Jego krągła twarz spurpurowiała.- Gdyby nie pani pozycja towarzyska, już by pani tu nie pracowała- oświadczył.Maddie parsknęła śmiechem.Harvey do złudzenia przypominałnadętą ropuchę.- Za to, co powiem, każe mnie pani pewnie wyrzucić z pracy, aledla wszystkich jest oczywiste, że to Dylan Bridges najpewniej zastrzeliłsędziego.Tylko pani tego nie widzi, z powodu swojego uczuciowegozaangażowania.Maddie zmierzyła małego człowieczka zimnym spojrzeniem.Anula & ponaousladansc - Powiem panu jedno.Jeżeli dotąd nie domagałam się pańskiegozwolnienia, to wyłącznie dlatego, że wywiązuje się pan wzorowo zeswoich obowiązków.Nie ma jednak ludzi niezastąpionych, proszę o tympamiętać!Harvey Small parsknął jak rozzłoszczony kocur, odwrócił się iwymaszerował z gabinetu.- Myślałam, że zaraz pęknie ze złości - zaśmiała się Alice.- To by dopiero był widok!- Czy mogę coś powiedzieć? - zapytała Alice, wyraznie czymśskrępowana.- Mów śmiało!- Policjanci wypytywali mnie o przebieg wczorajszego przyjęcia,zwłaszcza o panią i pana Dylana Bridgesa.Powiedziałam im, o którejwróciła pani na salę balową.Mam nadzieję, że nie powiedziałam czegoś.- Bardzo dobrze zrobiłaś - uspokoiła ją Maddie.- Wszyscy musimymówić prawdę i tylko prawdę.Towarzyszyłam panu Bridgesowi przezcały czas jego nieobecności, prócz ostatniego kwadransa, i tak właśniewczoraj zeznałam.- Dziękuję pani.Dzwięk telefonu zmusił Alice do opuszczenia gabinetu.Maddieoparła głowę na rękach i przymknęła oczy.Zapowiadał się ciężki dzień.Alice uchyliła drzwi i wsunęła głowę.- Dzwoni pani matka.- Aącz! - powiedziała z głębokim westchnieniem.Mundurowypolicjant zastąpił Dylanowi drogę u wejścia do klubu.- Przepraszam, ale dziś jest zamknięte.Wczoraj wieczoremAnula & ponaousladanscdokonano zbrodni na terenie.- Wiem.Jestem synem zamordowanego.- Ach, to pan.Najmocniej przepraszam.- jąkał sięskonfundowany funkcjonariusz.- To straszne! Sędzia Bridges był takimporządnym człowiekiem!- To prawda.Dziękuję za dobre słowo.- Dylan rozejrzał się poterenie klubu, po którym krzątali się ludzie najwidoczniej prowadzącyczynności śledcze.- Przychodzę nie jako członek klubu, ale ponieważmuszę się zobaczyć z panią Delarue.- Czy pani Delarue oczekuje pana?- Tak, oczywiście.Funkcjonariusz otworzył przed nim furtkę.Wszedłszy do budynku, Dylan stanął niezdecydowany,zastanawiając się, gdzie może się znajdować gabinet Maddie.Po foyerkręciło się paru członków personelu, którzy najwyrazniej go rozpoznali,bo zaczęli mu się przypatrywać, wymieniając szeptem jakieś uwagi.Oczym mówią? Czy rozważają prawdopodobieństwo jego udziału wzbrodni? Zdał sobie sprawę z okropności swego położenia: opłakującśmierć ojca, będzie musiał bronić się równocześnie przed krzywdzącymipodejrzeniami.Nie zwracaj na nich uwagi, powiedział sobie.Musiszprzywyknąć do tego, że będą wytykać cię palcami i szeptać za plecami.Ale tymczasem przypomnij sobie, gdzie mieściły się biurasiedemnaście lat temu, kiedy pracowałeś tu jako chłopiec.Pamięć ożyła ijuż po chwili jechał windą na pierwsze piętro, gdzie wedle wszelkiegoprawdopodobieństwa mieściły się zarówno biura, jak i gościnne pokoje.Na piętrze odnalazł drzwi opatrzone tabliczką oznajmiającą, iż znalazł sięAnula & ponaousladanscu progu prywatnej domeny pani Delarue, dyrektora do spraw imprez spe-cjalnych.Kiedy otworzył drzwi, siedząca za biurkiem młoda osobazrobiła wielkie oczy i nerwowo poderwała się na nogi.- Dz.dzień dobry panu - wybąkała.- Dzień dobry pani.Czy mógłbym się widzieć z panią Delarue?- Tak.oczywiście.Proszę sekundę poczekać, zaraz ją uprzedzę.Dziewczyna zniknęła za drzwiami w głębi, najwidoczniejprowadzącymi go gabinetu Maddie.Niemal natychmiast pojawiła sięznowu, zostawiając drzwi otwarte [ Pobierz całość w formacie PDF ]