[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cholera, sponiewierałem małolata.Westchnąłem ciężko i wróciłem do pokoju.Od-pakowałem zawiniątko i wyciągnąłem kasetę.Zanimjednak włożyłem ją do napędu, sprawdziłem, czy Dominadal śpi.Nie miałem zamiaru, przynajmniej w tymmomencie, uspokajać jej, jeśli przez przypadek zo-baczyłaby coś, czego nie powinna.Upewniwszy się,że słodko drzemie, usiadłem na kanapie i odpaliłemkasetę. Chciałbym zaznaczyć, że film, który oddaję w waszeręce, jest tylko do użytku informacyjnego.Proszę gonie powielać, nie rozsyłać.To moja własność  na ekra-nie pojawił się zamaskowany mężczyzna, trzymającyw ręku nóż.Ubrany był w luzny, czarny dres.Widaćbyło tylko oczy. Musicie pamiętać, że nie robię tegospecjalnie.169#Infover WM rqeni6cc1iseta0gbvm1aaufsmxmqv6jsgal1ueb# Zaśmiał się, po czym odwrócił i podszedł do Magdy,która była przykuta do ściany, na wpół nago i nie-przytomna. Jak widzicie, sprowadziłem sobie dogodny okazdo mojej pracy.Kobieta ta posłuży mi, jako narzędzie.Dzięki niej zrozumiecie, że nie rzucam słów na wiatr.Dzięki niej poznacie, że nie jestem tym, za kogo mniemacie.Nachylił się nad kobietą i szeptał coś do ucha.Tanie reagowała, nadal pogrążona w błogiej nieświado-mości, nie wiedząc, że kiedy tylko otworzy oczy, za-cznie się koszmar.W końcu wymierzył jej policzek, po którym jej po-wieki powoli zaczęły się unosić. Gdzie jestem?  wychrypiała, zwilżając usta języ-kiem. Kim jesteś i czemu, do cholery, jestem przykuta?Jej głos nabrał mocy. Jesteś królikiem doświadczalnym. Puść mnie, ty chory zboczeńcu! Przysięgam, żepodam cię do sądu!  krzyczała jak opętana, patrząc,jak mężczyzna podchodzi do stolika, na którym leżałynarzędzia.Wziął do ręki skalpel i wrócił do Magdy. Moja droga, lepiej się uśmiechnij.To twój wiel-ki dzień&  oświadczył, po czym uśmiech Magdy,z którego tak słynęła, został powiększony od ucha doucha.Jęczała z bólu, błagając, żeby ją wypuścił.Obiecy-wała mu pieniądze, milczenie, jednak nic to nie dało.170#Infover WM r1eea0zoaff2zdj6zwifa1iwn8d24fql0o4v0lwa#  Ofiary są na każdej wojnie.Wypadło na ciebie,skarbie.Nie miała siły krzyczeć.Rozdzierał ją ból, czuła sięsponiewierana.Mężczyzna trzymał w dłoniach nóż i podchodziłdo niej powoli, niczym drapieżca, który lada momentrzuci się na upatrzoną zdobycz. Proszę&  szeptała, połykając krew. Proszę&Pokiwał przecząco głową.Przejechał nożem po jejbrzuchu, zadając delikatne cięcia w parocentymetro-wych odstępach.Po chwili zdecydował się na inną tak-tykę i naciął skórę przy pępku, a pózniej posuwał sięw górę.Magda krzyczała z bólu, szamocząc się.Bez skutku.Była uwięziona i skazana. Jak widzicie, nie sprawia mi to przyjemności, aletak musi być.Muszę to zrobić, żeby zbawić ludzkość.Pozdrówcie ode mnie Dominikę.Ja muszę wrócić dopracy.Wyłączyłem kasetę, czując, jak jedzenie podcho-dzi mi do gardła.Nie mogłem dłużej na to patrzeć.Widziałem w życiu wiele, ale to przekraczało wszelkiegranice.Ten szaleniec próbował nas zniszczyć, jednaksposób, jaki do tego wybrał, to makabryczny obraztortur na kobiecie, która w niczym mu nie zawiniła.Zatrzymałem film, po czym wyłączyłem go. Co to było?  Usłyszałem za sobą podenerwowa-ny głos.171#Infover WM r0eulqdm1pl08nwrglnsq8aop6md46uzdxgoue0j# Dominika stała, chwiejąc się na nogach i z rozdzia-wionymi ustami spoglądała na ekran telewizora.Wi-działa, jak mężczyzna rozcina jej siostrę, wbija nóżw jej ciało.Widziała krew, strach w oczach i nieunik-nioną śmierć. Domi&  zacząłem i wstałem, żeby do niej po-dejść.Nie ruszyła się z miejsca.Wydawało się, że wpadław jakiś trans, z którego nie mogłem jej wyrwać.Dalejwlepiała oczy w ciemny już ekran. Dominiko?  Potrząsnąłem nią, jednak to nic niedało. Ona& ona nie żyje& On ją& Krew&  mamro-tała do siebie. Zabił& Magdę&Wziąłem ją za dłonie i poprowadziłem w stronęłóżka.Kurwa! I znikła miłość, i znikło dobro.[D:]Obudziłam się, słysząc jakieś odgłosy.Wzrokiem odrazu odszukałam Krzysztofa, który siedział na fo-telu, oglądając jakiś film.Przetarłam oczy, czując nie-samowity ból głowy.Zdecydowanie za dużo wypiłam.Chwiejąc się, wstałam po cichu, żeby mu nie prze-szkodzić i stanęłam jak wryta.To nie był film.To niebyła fikcja.Nie mogłam dojść do ładu po tym, co zobaczyłam.Nie mogłam zrozumieć, jak można zrobić coś takie-go drugiej osobie.Po prostu nie mogłam.Czułam, jak172#Infover WM eurghheo4w6226d1newl8pbzfsrwqrr06hcv4hx6# Krzysztof mną potrząsa i prowadzi mnie z powrotemdo łóżka, jednak nie mogłam nic zrobić.Zdawało misię, że znalazłam się w innym wymiarze.Może to tylkosen? Może to zwykły koszmar, z którego za chwilę sięobudzę? To fikcja, prawda? Jakiś chory fotomontaż?  spy-tałam z nadzieją w głosie.Marzyłam, żeby odpowie-dział twierdząco, po czym zaśmiał się i powiedział, żeto chory żart, a Magda dzwoniła, aby poprosić o spo-tkanie.Marzyłam o irracjonalnych rzeczach. Nie& to nie jest fotomontaż.Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej. Nie& Krzysztofie, dlaczego?  zaszlochałam.Pła-kałam jak małe dziecko.Płakałam nad wszystkim nad moją nienawiścią do Magdy, nad jej zachowaniemi naszymi relacjami.Płakałam, żeby wyrzucić z siebieból, który rozprzestrzeniał się z prędkością światła.Płakałam, bo nie mogłam zrobić nic więcej.Nie mogłam jej pomóc, wskrzesić i z nią porozma-wiać.Nie zostało mi nic, oprócz łez, które prędzej czypózniej też się skończą.Wtedy zostanę naga i sama,z niczym w dłoniach.Zostanę, mimo że jej już nie bę-dzie.Zostanę. Przytul mnie mocniej, proszę.Zrobił to, o co go poprosiłam.Wtuliłam twarz w za-głębienie szyi Krzyśka, zabierając od niego siłę, którejmiał tak wiele.Chciałam wszystkiego  odwagi, silnejwoli.Chciałam, żeby był mój.173#Infover WM rcefgtqcalgeqf0r8cm6rywxgehy8a4a448nain6#  Jestem przy tobie.Nic ci nie grozi  szepnął wprostdo mojego ucha, odgarniając kosmyk włosów, któryopadł mi na czoło.Ten gest był taki niewinny i spontaniczny, że w moichoczach znowu zakręciły się łzy.Tylko on potrafiłw niedługim czasie doprowadzać mnie do skrajnychemocji. Nic już nie będzie takie samo.Pokiwał głową.On znał mój ból.Wiedział, co czuję,bo sam to przeżywał.Tylko w odróżnieniu ode mnie,jego siostra była mu bliższa&Po godzinie uspokoiłam się.Opadły emocje.Niemogłam już płakać.Tylko w głębi serca czułam, żektoś otworzył ranę, która prędko się nie zablizni. Musimy go odnalezć  powiedziałam, spogląda-jąc mu prosto w oczy. Musimy odnalezć skurwiela,który jej to zrobił! Znajdę go, ty nie będziesz się do tego mieszać oświadczył dosadnie, kończąc dyskusję. To była moja siostra.Muszę ją pomścić. Nie.Nie będę narażał cię na ryzyko, rozumiesz? Traktujesz mnie jak małe dziecko! Mam do tegoprawo!Widziałam, że oddycha coraz szybciej i zaciska dło-nie w pięści. Krzysztofie&  szepnęłam.Odwrócił głowę w drugą stronę, jednak nie dałam zawygraną.Nachyliłam się nad nim i złożyłam delikatny174#Infover WM emzktq41s0y8qo1ndhh4ro0b21mxqup6rotj6aq6# pocałunek na jego ustach.Były miękkie i wilgotne.Wspaniałe.Pragnęłam ich tak samo, jak pragnęłamjego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl