[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto ono jest takiem, tenw człowieku okruch słoneczny, nieśmiertelny, któremu daną jest najbardziej tajemnicza : mocprzeczucia Boga.Otrzeć się więc potrzebą, by odegnać siłę nieczystą, która i truje, uczytruciznę rzucać w studnie zaprawia chleb, która milczy, nie uśmiecha się i nigdy nie śpiewa.ono, serce, jak pająk złocisty przędzie z siebie złoty blask, który przez oczy pada roześmiane napole i na las, na wody i na proch ziemi, aby się wszystko okryło zielenią i kwieciem, aby ożyłow wielkim szumie i w nieziemskim blasku na radość ludzką i na ludzkie szczęście& O,gdzieżeś jest uśmiechu bez goryczy, słowo bezgłośne, uprzędzione ze słonecznego promienia,uśmiechu, który syci i poi, który leczy rany i uczy miłości!? Jeśliś jest we mnie, wynijdz przezzrenicę które oczyszczone są przez łzy, abym błogosławił ziemi i ludziom& Albowiem anicierpią, ani są szczęśliwi, lecz gnani z kąta w kąt, idą, nie wiedząc dokąd i nie wiedząc, kiedyim każe legnąć śmierć, w zegar patrząca& Umarł we mnie śmiech pusty, który oszalał zrozpaczy na widok przepaści, zatruł się żądłem własnem jak w legendzie skorpion, kiedymstanął w środku ognistego wieńca słów, rozpalonych do białości, skąd nie było wyjścia&Umarł i pogrzebion& Umarł we mnie nędzny smęt, nad dolą swoją płaczący& Umarł ipogrzebion.Obułem tedy nogi w sandały i trzeba mi iść na deszcz i słotę, aby, największągłosić wszystkim nowinę, że odnalezionem zostało serce ludzkie w szumie wód i w jękurodzącej ziemi, w błysku spadającej gwiazdy i w porykiwaniach wichru pod kopułąnajświętszego kościoła ziemi: odwiecznego lasu.Odnalezionem zostało i uśmiecha się przezoczy ludzkie tymi uśmiechem, co odegna lęk i zmorę i nieszczęście i złudę i wszystko temupodobne, co rośnie chwastem wśród złocistych, ciężkich kłosów żytnich.Więc wypatruję zmączonemi oczyma tego zródła wody czystej i leczącej, któramłodości mojej młodość powróci, a z drobnych mąk, z różańca skarg, z litanji westchnień, zprzędziwa tęsknot, z ognia pragnień, z mgły smutku, wysnuć bym pragnął jedno: uśmiechdobry, co kocha i przebacza, uśmiech, co jest jak ziarno złote i słowo mądrości.I wtedy będęszczęśliwy.Każde moje słowo nim napoję i każde , będzie leczyć i cieszyć; pomażę nim jakolejem świętym myśl każdą, najbiedniejszą i najlichszą, a skrzydła jej wyrosną i lecieć będzieponad szarością ziemi, błogosławiąc.Jeśliby za uśmiech ten, który oczy sokratesowe w dwa zmienił słońca, trzeba zapłacićnędzą i głodem obym zawsze był głodny! A jeśli go kupić można śmiercią, tedybym chciał,abym umierał długo w tłumie ludzi, by każdy mógł go ujrzeć w oczach moich gasnących.Jeślizaś matką jego jest miłość, gotowe do niej jest moje serce proste i gotową jest moja biednadusza, niemocna i cicha, pragnąca skrzydeł od wschodu do zachodu słońca, a pełzająca przyziemi& Niech padnie na mnie wielka, największa miłość, niech wypije moje oczy, niech sięsercem mojem nakarmi i z całego niechaj mnie zmieni w jeden miłosny dzwięk, w jeden błyskw cień, lub w swoje echo, że się stanie dusza moja jak biała chmura, którą ku słońcu pędzi tenwichr, co niósł duszę Franczeski i Paola.Biedne są słowa moje, więc nie słowami mówiłem, co mówię, lecz oczyma, bo mi sięnagle stały wilgotne i w powiciu tęczowych pasm wirowało ze mną wszystko dookoła, całaszarość i nędza nasza, z której mi się nagle wyłoniła długa postać Szczygła.Wszedł widocznie bardzo cicho, bom nie słyszał otwierania drzwi i przystanął z daleka.Otrząsnąłem się z dziwnych myśli, których mrok uczy i które podpowiada samotność irzekłem, aby coś rzec: To ty Szczygieł? Ja. Pózno już? Nie wiem, pewnie pózno.Głos Szczygła był.wcale zbolały i widocznie przyjaciel mój boleśnie nad czemśrozmyślał, bo powiada ni stąd ni zowąd: Wszystko zresztą jedno!Był to, jak na Szczygła, aforyzm zbyt głęboki, rzecz tedy prosta, że był wynikiemjakiejś nadludzkiej tragedji, która się odbywała w szlachetnem jego wnętrzu.Bezkataklicznego powodu Szczygieł tak mądrych rzeczy nigdy nie gadał.Usiadł w ciemnym kąciei ćmił jakiegoś obrzydliwego papierosa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Oto ono jest takiem, tenw człowieku okruch słoneczny, nieśmiertelny, któremu daną jest najbardziej tajemnicza : mocprzeczucia Boga.Otrzeć się więc potrzebą, by odegnać siłę nieczystą, która i truje, uczytruciznę rzucać w studnie zaprawia chleb, która milczy, nie uśmiecha się i nigdy nie śpiewa.ono, serce, jak pająk złocisty przędzie z siebie złoty blask, który przez oczy pada roześmiane napole i na las, na wody i na proch ziemi, aby się wszystko okryło zielenią i kwieciem, aby ożyłow wielkim szumie i w nieziemskim blasku na radość ludzką i na ludzkie szczęście& O,gdzieżeś jest uśmiechu bez goryczy, słowo bezgłośne, uprzędzione ze słonecznego promienia,uśmiechu, który syci i poi, który leczy rany i uczy miłości!? Jeśliś jest we mnie, wynijdz przezzrenicę które oczyszczone są przez łzy, abym błogosławił ziemi i ludziom& Albowiem anicierpią, ani są szczęśliwi, lecz gnani z kąta w kąt, idą, nie wiedząc dokąd i nie wiedząc, kiedyim każe legnąć śmierć, w zegar patrząca& Umarł we mnie śmiech pusty, który oszalał zrozpaczy na widok przepaści, zatruł się żądłem własnem jak w legendzie skorpion, kiedymstanął w środku ognistego wieńca słów, rozpalonych do białości, skąd nie było wyjścia&Umarł i pogrzebion& Umarł we mnie nędzny smęt, nad dolą swoją płaczący& Umarł ipogrzebion.Obułem tedy nogi w sandały i trzeba mi iść na deszcz i słotę, aby, największągłosić wszystkim nowinę, że odnalezionem zostało serce ludzkie w szumie wód i w jękurodzącej ziemi, w błysku spadającej gwiazdy i w porykiwaniach wichru pod kopułąnajświętszego kościoła ziemi: odwiecznego lasu.Odnalezionem zostało i uśmiecha się przezoczy ludzkie tymi uśmiechem, co odegna lęk i zmorę i nieszczęście i złudę i wszystko temupodobne, co rośnie chwastem wśród złocistych, ciężkich kłosów żytnich.Więc wypatruję zmączonemi oczyma tego zródła wody czystej i leczącej, któramłodości mojej młodość powróci, a z drobnych mąk, z różańca skarg, z litanji westchnień, zprzędziwa tęsknot, z ognia pragnień, z mgły smutku, wysnuć bym pragnął jedno: uśmiechdobry, co kocha i przebacza, uśmiech, co jest jak ziarno złote i słowo mądrości.I wtedy będęszczęśliwy.Każde moje słowo nim napoję i każde , będzie leczyć i cieszyć; pomażę nim jakolejem świętym myśl każdą, najbiedniejszą i najlichszą, a skrzydła jej wyrosną i lecieć będzieponad szarością ziemi, błogosławiąc.Jeśliby za uśmiech ten, który oczy sokratesowe w dwa zmienił słońca, trzeba zapłacićnędzą i głodem obym zawsze był głodny! A jeśli go kupić można śmiercią, tedybym chciał,abym umierał długo w tłumie ludzi, by każdy mógł go ujrzeć w oczach moich gasnących.Jeślizaś matką jego jest miłość, gotowe do niej jest moje serce proste i gotową jest moja biednadusza, niemocna i cicha, pragnąca skrzydeł od wschodu do zachodu słońca, a pełzająca przyziemi& Niech padnie na mnie wielka, największa miłość, niech wypije moje oczy, niech sięsercem mojem nakarmi i z całego niechaj mnie zmieni w jeden miłosny dzwięk, w jeden błyskw cień, lub w swoje echo, że się stanie dusza moja jak biała chmura, którą ku słońcu pędzi tenwichr, co niósł duszę Franczeski i Paola.Biedne są słowa moje, więc nie słowami mówiłem, co mówię, lecz oczyma, bo mi sięnagle stały wilgotne i w powiciu tęczowych pasm wirowało ze mną wszystko dookoła, całaszarość i nędza nasza, z której mi się nagle wyłoniła długa postać Szczygła.Wszedł widocznie bardzo cicho, bom nie słyszał otwierania drzwi i przystanął z daleka.Otrząsnąłem się z dziwnych myśli, których mrok uczy i które podpowiada samotność irzekłem, aby coś rzec: To ty Szczygieł? Ja. Pózno już? Nie wiem, pewnie pózno.Głos Szczygła był.wcale zbolały i widocznie przyjaciel mój boleśnie nad czemśrozmyślał, bo powiada ni stąd ni zowąd: Wszystko zresztą jedno!Był to, jak na Szczygła, aforyzm zbyt głęboki, rzecz tedy prosta, że był wynikiemjakiejś nadludzkiej tragedji, która się odbywała w szlachetnem jego wnętrzu.Bezkataklicznego powodu Szczygieł tak mądrych rzeczy nigdy nie gadał.Usiadł w ciemnym kąciei ćmił jakiegoś obrzydliwego papierosa [ Pobierz całość w formacie PDF ]