[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Delia Simmons widziała jakiegoś człowieka w wojskowymmoro prowadzącego poobijaną furgonetkę - powiedział Jason.Tylko jeden człowiek mógł odpowiadać temu opisowi.- Ojciec Annie?- Możliwe - wtrącił Joe.- Pani Simmons go nie rozpoznała, alejej opis pasuje do Carla Duponta.Serce Charlotte zaczęło szybko bić.- Po co ojciec Annie miałby się włamywać do domu? Niekontaktował się z nią już od wielu miesięcy.Myślicie, że chciałzobaczyć dziecko? Albo.- Kilka innych scenariuszy przewinęłosię w jej głowie, a żaden nie poprawił humoru.Ojciec Anniecierpiał na zaburzenia psychiczne, a ona nie chciała mieć z nimnic wspólnego.- Tego nie jesteśmy w stanie powiedzieć - odparł Joe.-Zostawię patrol przy twoim domu, ale nie są- dzę, by się tu pojawił jeszcze dziś wieczorem, Charlotte.Uciekł, kiedy krzyknęłaś, a to dobry znak.Czegokolwiek tuszukał, nie chciał, by go przyłapano, ani też nie miał zamiaruużywać siły.- Pan Hooper, twój sąsiad, znalazł dla ciebie płytę z dykty.Właśnie ją przybija do ramy - dodał Joe, kiedy usłyszeli odgłosstukania.- Kiedy wróci mama?- Dość pózno - rzekła Charlotte.- Ja tu zostanę - zaoferował się Andrew.- Mogę się przespaćna kanapie.Chciała powiedzieć, że nie jest to konieczne, ale była nadaltrochę roztrzęsiona, zwłaszcza kiedy pomyślała, że mógł w tymmaczać palce ojciec Annie.- Może zastanowisz się nad noclegiem u jakiejś przyjaciółki -podsunął Joe.Czy jego sugestia wzięła się z chęci, by nie nocowała w domu,czy też, by pozostała z dala od Andrew?- To by było trudne ze względu na dziecko i moją matkę -powiedziała.- Aatwiej mi będzie zostać tutaj.Matka wróciprzecież pózniej do domu.Nic nam się nie stanie.- Nie martw się, Charlotte - rzekł pokrzepiająco Jason.-Jestem na służbie dziś wieczorem, będę więc krążył w pobliżu.Miała zaufanie do wszystkich otaczających ją mężczyzn.- Dziękuję wam bardzo.Jestem niezmiernie wdzięczna.- Zamierzam głębiej sięgnąć do przeszłości ojca Annie - rzekłJoe.- Zadzwoń, jeśli będziesz miała jakiekolwiek obawy,Charlotte.- Obrzucił Andrew mrocznym spojrzeniem, po czympodążył z Jasonem do samochodu.Charlotte zamknęła za nimi drzwi i wróciła do Andrew. - Będzie miło, jeśli dotrzymasz mi towarzystwa do powrotumatki.Nie musisz tu jednak spędzać całej nocy.Musisz byćgotów na jutrzejsze msze.- Możesz mi pomóc popracować nad kazaniem - odparł zuśmiechem.- Taki miałem plan na dzisiejszy wieczór.- Na sobotni wieczór? Tylko praca i żadnej zabawy, Andrew?- Osoba, z którą chciałbym się bawić, stale mi odpowiada, żenie ma czasu - rzeki z naciskiem.- W takim razie nie rozumiem, czemu stale pytasz.- Nie zostało mi nic prócz wiary.Jest taka piękna i podwieloma względami zdumiewająca, że nie mogę od niej odejść.Pokręciła głową.- Wiedziałeś doskonale, co trzeba mówić dziewczynom, kiedymiałeś siedemnaście lat, i teraz nadal to wiesz.- W przeszłości miałem lepsze wyniki - powiedział otwarcie.Uśmiechnęła się.- Co byś powiedział, gdybyśmy zamówili coś do jedzenia?Jest pózno, ale ja jestem głodna.Czekałam, aż dziecko uśnie.- Wchodzę w to.Cokolwiek rozkażesz.- Myślałam, żeby zamówić od Antonia.Uwielbiam ichspaghetti bolognese.- Zamów dwie porcje pieczywa czosnkowego i dwie sałatki.Jateż zgłodniałem.Zanim zdążyła się ruszyć, dziecko zaczęło się kręcić ipopłakiwać, a z pieluszki doszedł specyficzny zapach.- No, no, kogoś trzeba przewinąć.- Popatrzyła na Andrewnieco złośliwie.- Co o tym sądzisz?- O czym? - zapytał nieufnie. - O zmienianiu pieluszek.Jego twarz wyrażała najwyższe przerażenie.- Nie mam pojęcia, jak zmienia się pieluszki.- To nie jest trudne, a przyda ci się trening.Pewnego dniazostaniesz ojcem rodziny.- Zaczekam raczej do tego pewnego dnia - bronił się.- A ja myślałam, że chcesz mi pomóc - droczyła się.- Mam swoje ograniczenia.Roześmiała się.- Nareszcie.Chłopak, którego znałam, znowu powrócił.- O czym mówisz? - zapytał zmieszany.- Jest dosyć trudno połączyć twoją nową, idealną i wielebnąosobowość z chłopakiem, na którego ramieniu wisiałam wszkole, który nie zawsze był dobry i nie starał się przez cały czas.- Częścią mojej pracy jest świecić przykładem.- Ja jednak nie jestem częścią twojej pracy - przypomniała.-Nie musisz być pastorem w moim towarzystwie.- Właśnie dlatego chcę z tobą być - powiedział poważnie.-Wszystkie inne stawiają mnie na piedestale.Charlotte stwierdziła, że będzie lepiej powrócić do tematu,który miała na rękach.- Przewinę malucha, a ty zamów jedzenie.- Znów ostatnie słowo należy do ciebie.Charlie, mogę ciobiecać, że jeśli za mnie wyjdziesz i urodzisz moje dzieci, będęzmieniał im pieluszki.Jego słowa przeniosły ją do miejsca, gdzie nie chciała znówsię znalezć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl