[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo jakiśznajomy, który zupełnie przypadkowo odwiedził panią Morawską, zobaczył, cosię stało, i uciekł, nie chcąc, żeby go wplątywać w tę sprawę.Nikt się nie kwapido tego żeby świadczyć w sądach. Tak.To chyba najbardziej prawdopodobne zgodził się Pawelec.Trzeba się przejść po znajomych i sąsiadach pani Karoliny. - Zastanawiam się w tej chwili powiedział Makowiecki jakiwłaściwie mógł być motyw tej zbrodni? Dlaczego właśnie Maurycy.? Zaczekaj przerwał mu sierżant. Możemy sobie tę scenę wyobrazićw następujący sposób: Przychodzi Maurycy do wujaszka, wujaszek nasobaczyłmu od ostatnich, Maurycy się zdenerwował i rąbnął brata mamusi w ciemię.Niezapominaj, że Zelbert to choleryk i Maurycy także.Jak się takich dwóchzbierze, nietrudno o drakę.Makowiecki skrzywił się sceptycznie. Bo ja wiem.Nie brzmi mi to zbyt przekonywająco.Po pierwsze trzebatrochę czasu, żeby doszło do takiej piekielnej awantury, trzeba się rozkręcić,pokłócić się.Ostatecznie dawno się nie widzieli.Podczas takiego spotkaniaczłowiek zawsze jest początkowo nieco skrępowany.Jakoś trzeba nawiązaćrozmowę i dop;ero potem od słowa do słowa.Przecież tak ni z tego, ni z owegow łeb się nie wali.Chyba że ktoś przychodzi wyłącznie w tym celu.Poza tymmusisz wziąć pod uwagę fakt, że nie znalezliśmy nigdzie narzędzia zbrodni,absolutnie nic takiego, czym mogły być zadane tego typu obrażenia.To musiałbyć łom, jakiś żelazny pręt ewentualnie raszpla czy coś w tym rodzaju.Nictakiego nie znalezliśmy ani w domu, ani w najbliższej okolicy. Masz rację przyznał Pawelec. Wygląda na to, że mordercaprzyszedł z narzędziem zbrodni i że to nie były ciosy zadane pod wpływemchwilowego podniecenia, raptownej wściekłości, kiedy łapie się, co jest podręką, garnek, wazon, lampę, krzesło.Ale w danym wypadku.Z tego bywynikało, że zbrodnia została popełniona z premedytacją.Dlaczego jednakMaurycy Konorski miałby z premedytacją zabijać swojego wuja? Coś cizaproponuję, Jureczku.Przestańmy gubić się w domysłach, a zabierzmy się dokonkretnej roboty. Myśl przednia uśmiechnął się Makowiecki. Od czego zaczniemy? Od szczegółowych rewizji.Czasami para starych skarpetek albo damskikapelusik może nam więcej powiedzieć niż żywi ludzie, nie mówiąc już olistach, notatkach, pamiętnikach itp.*Karolina niechętnie pojechała do Radości.Tragiczne przeżycia były jeszczezbyt świeże.Musiała pokonać duże wewnętrzne opory, żeby przekroczyć prógdomu, który tak niedawno przygotowywała z radością na przyjęcie przyszłegomęża.Powiedziała nawet milicjantom, że mogą bez niej przeprowadzić rewizję.Prosili jednak, nalegali.Nie mogła odmówić.Postanowili nie zaniedbać niczego.Przeszukanie przeprowadzono bardzodokładnie.Makowiecki i Pawelec dobrali sobie do pomocy jeszcze dwóch ludzi,którzy mieli dużą wprawę w tego rodzaju czynnościach.To trwało długo, wiele godzin.Z drobiazgową skrupulatnością przejrzeliwszystkie rzeczy, znajdujące się w mieszkaniu, nie wyłączając nawet starychczasopism, rachunków i fotografii rodzinnych.Bardzo solidnie zajęli sięrównież pokojem, w którym zamieszkał Joachim Zelbert.Rezultaty tej żmudnej i niewdzięcznej pracy były raczej mizerne.Jedyniedwa listy, pisane na maszynie, mogły mieć jakieś znaczenie dla śledztwa.Pierwszy znaleziono w biurku Karoliny, pomiędzy różnymi innymi papierami.Tekst tego listu był następujący:Karolino, wiesz chyba, jak bardzo cię kocham.%7ładna inna kobieta dla mnienie istnieje.Nie wyobrażaj sobie, że tak łatwo z ciebie zrezygnuję.Nie do-puszczę do tego małżeństwa.Nie oddam cię innemu mężczyznie.Niedoprowadzaj mnie do ostateczności.Błagam cię.Jestem Twój, zawsze będęTwój i Ty zawsze będziesz moją! Robert.List nie miał koperty.W walizce Joachima Zelberta znalezli inny list, także pisany na maszynie.Był raczej zwięzły, ale bardzo wymowny:Szanowny Panie,Nie mogę znieść, żeby taki przyzwoity człowiek jak pan był w ordynarnysposób okłamywany i dlatego postanowiłam napisać do pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Albo jakiśznajomy, który zupełnie przypadkowo odwiedził panią Morawską, zobaczył, cosię stało, i uciekł, nie chcąc, żeby go wplątywać w tę sprawę.Nikt się nie kwapido tego żeby świadczyć w sądach. Tak.To chyba najbardziej prawdopodobne zgodził się Pawelec.Trzeba się przejść po znajomych i sąsiadach pani Karoliny. - Zastanawiam się w tej chwili powiedział Makowiecki jakiwłaściwie mógł być motyw tej zbrodni? Dlaczego właśnie Maurycy.? Zaczekaj przerwał mu sierżant. Możemy sobie tę scenę wyobrazićw następujący sposób: Przychodzi Maurycy do wujaszka, wujaszek nasobaczyłmu od ostatnich, Maurycy się zdenerwował i rąbnął brata mamusi w ciemię.Niezapominaj, że Zelbert to choleryk i Maurycy także.Jak się takich dwóchzbierze, nietrudno o drakę.Makowiecki skrzywił się sceptycznie. Bo ja wiem.Nie brzmi mi to zbyt przekonywająco.Po pierwsze trzebatrochę czasu, żeby doszło do takiej piekielnej awantury, trzeba się rozkręcić,pokłócić się.Ostatecznie dawno się nie widzieli.Podczas takiego spotkaniaczłowiek zawsze jest początkowo nieco skrępowany.Jakoś trzeba nawiązaćrozmowę i dop;ero potem od słowa do słowa.Przecież tak ni z tego, ni z owegow łeb się nie wali.Chyba że ktoś przychodzi wyłącznie w tym celu.Poza tymmusisz wziąć pod uwagę fakt, że nie znalezliśmy nigdzie narzędzia zbrodni,absolutnie nic takiego, czym mogły być zadane tego typu obrażenia.To musiałbyć łom, jakiś żelazny pręt ewentualnie raszpla czy coś w tym rodzaju.Nictakiego nie znalezliśmy ani w domu, ani w najbliższej okolicy. Masz rację przyznał Pawelec. Wygląda na to, że mordercaprzyszedł z narzędziem zbrodni i że to nie były ciosy zadane pod wpływemchwilowego podniecenia, raptownej wściekłości, kiedy łapie się, co jest podręką, garnek, wazon, lampę, krzesło.Ale w danym wypadku.Z tego bywynikało, że zbrodnia została popełniona z premedytacją.Dlaczego jednakMaurycy Konorski miałby z premedytacją zabijać swojego wuja? Coś cizaproponuję, Jureczku.Przestańmy gubić się w domysłach, a zabierzmy się dokonkretnej roboty. Myśl przednia uśmiechnął się Makowiecki. Od czego zaczniemy? Od szczegółowych rewizji.Czasami para starych skarpetek albo damskikapelusik może nam więcej powiedzieć niż żywi ludzie, nie mówiąc już olistach, notatkach, pamiętnikach itp.*Karolina niechętnie pojechała do Radości.Tragiczne przeżycia były jeszczezbyt świeże.Musiała pokonać duże wewnętrzne opory, żeby przekroczyć prógdomu, który tak niedawno przygotowywała z radością na przyjęcie przyszłegomęża.Powiedziała nawet milicjantom, że mogą bez niej przeprowadzić rewizję.Prosili jednak, nalegali.Nie mogła odmówić.Postanowili nie zaniedbać niczego.Przeszukanie przeprowadzono bardzodokładnie.Makowiecki i Pawelec dobrali sobie do pomocy jeszcze dwóch ludzi,którzy mieli dużą wprawę w tego rodzaju czynnościach.To trwało długo, wiele godzin.Z drobiazgową skrupulatnością przejrzeliwszystkie rzeczy, znajdujące się w mieszkaniu, nie wyłączając nawet starychczasopism, rachunków i fotografii rodzinnych.Bardzo solidnie zajęli sięrównież pokojem, w którym zamieszkał Joachim Zelbert.Rezultaty tej żmudnej i niewdzięcznej pracy były raczej mizerne.Jedyniedwa listy, pisane na maszynie, mogły mieć jakieś znaczenie dla śledztwa.Pierwszy znaleziono w biurku Karoliny, pomiędzy różnymi innymi papierami.Tekst tego listu był następujący:Karolino, wiesz chyba, jak bardzo cię kocham.%7ładna inna kobieta dla mnienie istnieje.Nie wyobrażaj sobie, że tak łatwo z ciebie zrezygnuję.Nie do-puszczę do tego małżeństwa.Nie oddam cię innemu mężczyznie.Niedoprowadzaj mnie do ostateczności.Błagam cię.Jestem Twój, zawsze będęTwój i Ty zawsze będziesz moją! Robert.List nie miał koperty.W walizce Joachima Zelberta znalezli inny list, także pisany na maszynie.Był raczej zwięzły, ale bardzo wymowny:Szanowny Panie,Nie mogę znieść, żeby taki przyzwoity człowiek jak pan był w ordynarnysposób okłamywany i dlatego postanowiłam napisać do pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]