[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Około północy stanęła przed domem lektyka i wysiadł z niejadiutant Tutmozis.Gdy ciężko wszedł na taras ziewając, książęzerwał się z kanapy.- Jesteś?.I cóż?.- zawołał Ramzes.- Więc ty jeszcze nie śpisz?.- odparł Tutmozis.- O bogowie, po tyludniowej mordędze!.Myślałem, że będę sięmógł przedrzemać choćby do wschodu słońca.- Cóż Sara?.- Będzie tu pojutrze albo ty u niej na folwarku, z tamtej stronyrzeki.- Dopiero pojutrze!.- Dopiero?.Proszę cię, Ramzesie, ażebyś się wyspał.Bolesław PrusFaraon 61Zbyt wiele zebrało ci się w sercu czarnej krwi, skutkiem czego dogłowy uderza ci ogień.- Cóż jej ojciec?- To jakiś uczciwy człowiek i rozumny.Nazywa się Gedeon.Kiedymu powiedziałem, że chcesz wziąć jego córkę, upadł na ziemię izaczął wydzierać sobie włosy.Rozumie się, przeczekałem tenwylew ojcowskiej boleści, trochę zjadłem, wypiłem wina i -przystąpiliśmy nareszcie do układów.Zapłakany Gedeon najpierwprzysiągł, że woli widzieć córkę swoją trupem aniżeliczyjąkolwiek kochanką.Wówczas powiedziałem, że pod Memfis,nad Nilem, dostanie folwark, który przynosi dwa talenty rocznegodochodu i nie płaci podatków.Oburzył się.Wtedy oświadczyłem,że może jeszcze dostać co roku talent złotem i srebrem.Westchnąłi wspomniał, że jego córka przez trzy lata kształciła się w Pi-Bailos.Postąpiłem jeszcze talent.Teraz Gedeon, wciążniepocieszony, nadmienił, że traci bardzo dobre miejsce rządcy upana Sezofrisa.Powiedziałem, że tej posady rzucać niepotrzebuje, i dorzuciłem mu dziesięć krów dojnych z twoich obór.Czoło wyjaśniło mu się trochę, więc wyznał mi, pod największymsekretem, że na jego Sarę zwrócił już uwagę pewien straszniewielki pan, Chaires, który nosi wachlarz nad nomarehą Memfisu.Ja zaś obiecałem mu dodać byczka, mniejszy łańcuch złoty iwiększą bransoletę.Tym sposobem twoja Sara będzie ciękosztowała: folwark i dwa talenty rocznie gotowizną, a dziesięćkrów, byczka, łańcuch i bransoletę złotą jednorazowo.To dasz jejojcu, zacnemu Gedeonowi; jej zaś samej co ci się podoba.- Cóż na to Sara? - spytał książę.- Przez czas układów chodziła między drzewami.A gdyśmyBolesław PrusFaraon 62zakończyli sprawę i zapili dobrym winem żydowskim,powiedziała ojcu.- wiesz co?.%7łe gdyby jej nie oddał tobie,weszłaby na skałę i rzuciłaby się głową na dół.Teraz chybabędziesz spał spokojnie - zakończył Tutmozis.- Wątpię - rzekł następca opierając się o balustradę i patrząc wnajpustszą stronę parku.- Czy wiesz, że w drodze spotkaliśmypowieszonego chłopa.- O!.to gorsze od skarabeuszów - syknął Tutmozis.- Powiesił się sam z rozpaczy, że wojsko zasypało mu kanał, któryprzez dziesięć lat kopał w pustyni.- No, ten człowiek już śpi twardo.Więc chyba pora i nam.- Ten człowiek był skrzywdzony - mówił książę - trzeba znalezćjego dzieci, wykupić i dać im kawałek ziemi w dzierżawę.- Ale trzeba to zrobić w wielkiej tajemnicy - wtrącił Tutmozis -bo inaczej zaczną się wieszać wszyscy chłopi, a nam, ich panom,żaden Fenicjanin nie pożyczy miedzianego utena.- Nie żartuj.Gdybyś widział oblicze tego chłopa, nie zasnąłbyśjak i ja.Wtem z dołu, spomiędzy gęstwiny, odezwał się głos niezbyt silny,lecz wyrazny:- Niech błogosławi cię, Ramzesie, jedyny i wszechmocny Bóg,który nie ma imienia w ludzkim języku ani posągów wświątyniach!Bolesław PrusFaraon 63Obaj młodzi ludzie, zdumieni, wychylili się.- Kto jesteś?.- zawołał książę.- Jestem skrzywdzony lud egipski - powoli i spokojnieodpowiedział głos.Potem wszystko ucichło.%7ładen ruch, żaden szelest gałęzi niezdradził ludzkiej obecności w tym miejscu.Na rozkaz księciawybiegła służba z pochodniami, spuszczono psy i przeszukanowszystkie zarośla otaczające dom następcy.Ale nie było nikogo.- Kto to mógł być?.- pytał Tutmozisa wzruszony książę.- Możeduch tego chłopa?.- Duch?.powtórzył adiutant.- Nigdy nie słyszałem gadającychduchów, choć nieraz trzymałem straż przy świątyniach i grobach.Prędzej przypuszczałbym, że ten, który odezwał się do nas, jestjakimś twoim przyjacielem.- Dlaczegoż by się ukrywał?- A co ci to szkodzi? - rzekł Tutmozis.- Każdy z nas madziesiątki, jeżeli nie setki niewidzialnych wrogów.Dziękuj więcbogom, że masz choć jednego niewidzialnego przyjaciela.- Nie zasnę dziś.- szepnął wzburzony książę.- Dajże spokój!.Zamiast biegać po tarasie, usłuchaj mnie ilegnij.Widzisz, sen - to poważne bóstwo i nie wypada mu gonićza tymi, którzy biegają jelenim kro- kiem.Gdy się zaś położyszna wygodnej kanapie, sen, który lubi wygodę, siądzie przy tobiei okryje cię swoim wielkim płaszczem, który zasłania ludziom nieBolesław PrusFaraon 64tylko oczy, ale i pamięć.To mówiąc Tutmozis posadził Ramzesa na kanapie, potemprzyniósł podstawkę z kości słoniowej w formie księżyca nanowiu i położywszy księcia umieścił mu głowę na podporze.Następnie opuścił płócienne ściany namiotu, sam położył się napodłodze i - w kilka minut zasnęli obaj.ROZDZIAA SZSTYDo pałacu faraona pod Memfisem wchodziło się przez bramęosadzoną między dwoma pięciopiętrowymi wieżami, czyli -pylonami.Zewnętrzne ściany tych budowli, wzniesionych zszarego piaskowca, od dołu do góry były okryte płaskorzezbami.Na szczycie bramy wznosił się herb czy symbol państwa:skrzydlata kula, spoza której wychylały się dwa węże.Poniżejsiedział rząd bogów, którym faraonowie składali ofiary.Nabocznych słupach wyrzezbiono również wizerunki bogów, wpięciu kondygnacjach, jedna nad drugą, a u dołu - hieroglificznenapisy.Na ścianach każdego pylonu główne miejsce zajmowałapłaskorzezba Ramzesa Wielkiego, który w jednej ręce miałpodniesiony topór, a drugą trzymał za włosy gromadę ludzizwiązanych w pęk niby pietruszka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Około północy stanęła przed domem lektyka i wysiadł z niejadiutant Tutmozis.Gdy ciężko wszedł na taras ziewając, książęzerwał się z kanapy.- Jesteś?.I cóż?.- zawołał Ramzes.- Więc ty jeszcze nie śpisz?.- odparł Tutmozis.- O bogowie, po tyludniowej mordędze!.Myślałem, że będę sięmógł przedrzemać choćby do wschodu słońca.- Cóż Sara?.- Będzie tu pojutrze albo ty u niej na folwarku, z tamtej stronyrzeki.- Dopiero pojutrze!.- Dopiero?.Proszę cię, Ramzesie, ażebyś się wyspał.Bolesław PrusFaraon 61Zbyt wiele zebrało ci się w sercu czarnej krwi, skutkiem czego dogłowy uderza ci ogień.- Cóż jej ojciec?- To jakiś uczciwy człowiek i rozumny.Nazywa się Gedeon.Kiedymu powiedziałem, że chcesz wziąć jego córkę, upadł na ziemię izaczął wydzierać sobie włosy.Rozumie się, przeczekałem tenwylew ojcowskiej boleści, trochę zjadłem, wypiłem wina i -przystąpiliśmy nareszcie do układów.Zapłakany Gedeon najpierwprzysiągł, że woli widzieć córkę swoją trupem aniżeliczyjąkolwiek kochanką.Wówczas powiedziałem, że pod Memfis,nad Nilem, dostanie folwark, który przynosi dwa talenty rocznegodochodu i nie płaci podatków.Oburzył się.Wtedy oświadczyłem,że może jeszcze dostać co roku talent złotem i srebrem.Westchnąłi wspomniał, że jego córka przez trzy lata kształciła się w Pi-Bailos.Postąpiłem jeszcze talent.Teraz Gedeon, wciążniepocieszony, nadmienił, że traci bardzo dobre miejsce rządcy upana Sezofrisa.Powiedziałem, że tej posady rzucać niepotrzebuje, i dorzuciłem mu dziesięć krów dojnych z twoich obór.Czoło wyjaśniło mu się trochę, więc wyznał mi, pod największymsekretem, że na jego Sarę zwrócił już uwagę pewien straszniewielki pan, Chaires, który nosi wachlarz nad nomarehą Memfisu.Ja zaś obiecałem mu dodać byczka, mniejszy łańcuch złoty iwiększą bransoletę.Tym sposobem twoja Sara będzie ciękosztowała: folwark i dwa talenty rocznie gotowizną, a dziesięćkrów, byczka, łańcuch i bransoletę złotą jednorazowo.To dasz jejojcu, zacnemu Gedeonowi; jej zaś samej co ci się podoba.- Cóż na to Sara? - spytał książę.- Przez czas układów chodziła między drzewami.A gdyśmyBolesław PrusFaraon 62zakończyli sprawę i zapili dobrym winem żydowskim,powiedziała ojcu.- wiesz co?.%7łe gdyby jej nie oddał tobie,weszłaby na skałę i rzuciłaby się głową na dół.Teraz chybabędziesz spał spokojnie - zakończył Tutmozis.- Wątpię - rzekł następca opierając się o balustradę i patrząc wnajpustszą stronę parku.- Czy wiesz, że w drodze spotkaliśmypowieszonego chłopa.- O!.to gorsze od skarabeuszów - syknął Tutmozis.- Powiesił się sam z rozpaczy, że wojsko zasypało mu kanał, któryprzez dziesięć lat kopał w pustyni.- No, ten człowiek już śpi twardo.Więc chyba pora i nam.- Ten człowiek był skrzywdzony - mówił książę - trzeba znalezćjego dzieci, wykupić i dać im kawałek ziemi w dzierżawę.- Ale trzeba to zrobić w wielkiej tajemnicy - wtrącił Tutmozis -bo inaczej zaczną się wieszać wszyscy chłopi, a nam, ich panom,żaden Fenicjanin nie pożyczy miedzianego utena.- Nie żartuj.Gdybyś widział oblicze tego chłopa, nie zasnąłbyśjak i ja.Wtem z dołu, spomiędzy gęstwiny, odezwał się głos niezbyt silny,lecz wyrazny:- Niech błogosławi cię, Ramzesie, jedyny i wszechmocny Bóg,który nie ma imienia w ludzkim języku ani posągów wświątyniach!Bolesław PrusFaraon 63Obaj młodzi ludzie, zdumieni, wychylili się.- Kto jesteś?.- zawołał książę.- Jestem skrzywdzony lud egipski - powoli i spokojnieodpowiedział głos.Potem wszystko ucichło.%7ładen ruch, żaden szelest gałęzi niezdradził ludzkiej obecności w tym miejscu.Na rozkaz księciawybiegła służba z pochodniami, spuszczono psy i przeszukanowszystkie zarośla otaczające dom następcy.Ale nie było nikogo.- Kto to mógł być?.- pytał Tutmozisa wzruszony książę.- Możeduch tego chłopa?.- Duch?.powtórzył adiutant.- Nigdy nie słyszałem gadającychduchów, choć nieraz trzymałem straż przy świątyniach i grobach.Prędzej przypuszczałbym, że ten, który odezwał się do nas, jestjakimś twoim przyjacielem.- Dlaczegoż by się ukrywał?- A co ci to szkodzi? - rzekł Tutmozis.- Każdy z nas madziesiątki, jeżeli nie setki niewidzialnych wrogów.Dziękuj więcbogom, że masz choć jednego niewidzialnego przyjaciela.- Nie zasnę dziś.- szepnął wzburzony książę.- Dajże spokój!.Zamiast biegać po tarasie, usłuchaj mnie ilegnij.Widzisz, sen - to poważne bóstwo i nie wypada mu gonićza tymi, którzy biegają jelenim kro- kiem.Gdy się zaś położyszna wygodnej kanapie, sen, który lubi wygodę, siądzie przy tobiei okryje cię swoim wielkim płaszczem, który zasłania ludziom nieBolesław PrusFaraon 64tylko oczy, ale i pamięć.To mówiąc Tutmozis posadził Ramzesa na kanapie, potemprzyniósł podstawkę z kości słoniowej w formie księżyca nanowiu i położywszy księcia umieścił mu głowę na podporze.Następnie opuścił płócienne ściany namiotu, sam położył się napodłodze i - w kilka minut zasnęli obaj.ROZDZIAA SZSTYDo pałacu faraona pod Memfisem wchodziło się przez bramęosadzoną między dwoma pięciopiętrowymi wieżami, czyli -pylonami.Zewnętrzne ściany tych budowli, wzniesionych zszarego piaskowca, od dołu do góry były okryte płaskorzezbami.Na szczycie bramy wznosił się herb czy symbol państwa:skrzydlata kula, spoza której wychylały się dwa węże.Poniżejsiedział rząd bogów, którym faraonowie składali ofiary.Nabocznych słupach wyrzezbiono również wizerunki bogów, wpięciu kondygnacjach, jedna nad drugą, a u dołu - hieroglificznenapisy.Na ścianach każdego pylonu główne miejsce zajmowałapłaskorzezba Ramzesa Wielkiego, który w jednej ręce miałpodniesiony topór, a drugą trzymał za włosy gromadę ludzizwiązanych w pęk niby pietruszka [ Pobierz całość w formacie PDF ]