[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krępowała się dać ją sekretarce doprzepisywania na maszynie.Wiedziała, że jej osoba jest obiektem ciekawości.Dziennikarze z prasy bulwarowejporównywali ją do Garbo, ponieważ rok wcześniej przestała udzielać wywiadów.Teraz, kiedy, aby sprzedaćpowieść, wystarczyło jej nazwisko, nie musiała przechodzić przez koszmar upokarzających wywiadów z JohnnymCarsonem ani spędzać bezsennych nocy przed występem w programie Oprah Winfrey.Potrzebowała pracy, by nie myśleć o Santim.Podejmowała się tylu zajęć, ile mogła, żeby tylko zabić czas.Jednakdopóki Mark był we Włoszech, czuła się bardzo samotnie.Początkowo sądziła, że pomagając innym, uda jej się przestać rozmyślać o tym, co w życiu straciła.Dwa wieczorytygodniowo w jednej ze szkół w centrum udzielała korepetycji ośmioletniemu chłopcu z Dominikany, który miałtrudności z czytaniem.Potem odprowadzała go do domu przez Hell's Kitchen, a Donald jechał za nimi Rollsem.Ponadto pracowała regularnie w schronisku dla bezdomnych, wydawała posiłki i rozmawiała z przebywającymi tamludzmi. Wykonywała tę pracę społeczną, a poza tym ofiarowywała hojne datki, zawsze anonimowo.Wszystko to pomagało,ale nie dawało takiej satysfakcji, jaką dał jej Santi, gdy zwyczajnie spacerował z Marcellą po wiosce Valldemossa.Wmiarę jak samochód sunął wolno po Piątej alei, zatłoczonej samochodami i pełnej spalin, myśl o zaczarowanejwioseczce, wysoko w górach Majorki, wydała się jej snem, wizją z innego wieku.Czternaście miesięcy idwadzieścia trzy dni bez wiadomości od niego! Włożywszy całe serce w miłosne listy do Santiego, przestała pisać,nie nakręcała numeru w Barcelonie, bojąc się, że usłyszy jego głos, brzmiący szorstko i ostatecznie.Był zbyt dumny,by zaakceptować decyzję Marcelli.Nie kochał jej na tyle, by czekać.Nie, to nieuczciwe - beształa się.Właśniedlatego, że tak bardzo ją kochał, nie pisał.Wybrał dramatyczny, ostry sposób, by pokazać jej, jak błędne było życie,które sobie stworzyła.Teraz, patrząc na wystawę księgarni reklamującą jej nową powieść, pragnęła przez całą noc jezdzić po mieście.Nowy Jork był podzielonym terytorium: ulice, którymi spacerowała z Santim oraz te, których nie widzieli razem.Ceniła, rzecz jasna, tylko  ich ulice".Cieszyła się, że nie próbowała do niego więcej dzwonić.W ten sposób mogła wierzyć, że pewnego dnia podniesiewzrok - gdy będzie rozdawać autografy albo podczas lunchu - i ujrzy wpatrzone w siebie oczy Santiego, takprzepełnione miłością, że zapomni się uśmiechnąć.Jechali dalej, obok Barnes and Noble, Waldenbooks, Rizzoli, a wszystkie księgarnie reklamowały jej książkę; nadwejściem do każdej, na dwóch niewidocznych żyłkach wisiało czarno-białe zdjęcie Marcelli, jak ikona.Autorkaprezentowała się korzystnie.Pewna siebie, a przy tym bezbronna; piękna, ale nie onieśmielająca.Ból w spojrzeniuMarcelli przyciągał uwagę widza, tak jak jej pisarstwo przyciągało czytelnika.Wyglądała na kobietę, która ma cośdo opowiedzenia, bo zapłaciła życiu daninę.Dzięki Bogu, Donald nie miał nic przeciwko pracy w nocy; w tensposób rozwiązywała problem tych smutnych godzin zmierzchu, kiedy cały Manhattan przygotowuje się do pójściana randkę.W tym czasie nie potrafiła przestać myśleć o Santim: świadomość, że Donald czeka na dole, pomagała Marcelli wziąć się wgarść i wyjść.Podczas tych nocnych przejażdżek po mieście Donald zatrzymywał się w różnych miejscach, by mogła przysiąść tui ówdzie jak motyl, obejrzeć wystawę z ubraniami lub książkami albo pozostać bezpiecznie zamknięta na tylnymsiedzeniu, podczas gdy on przynosił jej kawę w styropianowym kubku albo jutrzejszą gazetę.Kazała mu stawać narogu Czterdziestej Drugiej ulicy i smej alei, by obejrzeć nowojorskie ruiny oświetlane barwnymi neonami pałacówporno.Mówiło się, że to najlepsza strona Nowego Jorku - fakt, że przykłady luksusu oddziela od skrajnej nędzy kilkaminut, kilka metrów.Dzięki tym widokom mogła przestać myśleć o Santim i o tym, co będzie robić pod koniecwieczoru, kiedy Donald wysadzi ją w pobliżu Członków [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl