[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może to uczucie ustąpiłoby wraz z przyzwyczajaniem się dobycia zaręczoną z Jemem.Ale to było wystarczająco wciąż nowe, i wydawało sięnieprawdopodobne.Jedna rzecz jednak zmieniła się.Kiedy patrzała teraz na Willa, nie czuła jużjakiegokolwiek bólu.Will zobaczył ją i uśmiechnął się przez włosy, które opadały na jego twarz.Wyciągnąłrękę, by je odsunąć.- To nowa sukienka, prawda?  powiedział, kiedy schodziła poschodach.- Nie jest jedną z tych od Jessamine.Kiwnęła głową, czekając, aż powie coś sarkastycznego o niej, Jessamine, sukience, albo owszystkim naraz.- Pasuje do ciebie.Dziwne, że szary powoduje, że twoje oczy wyglądają na niebieskie, aletak jest.Spojrzała na niego ze zdumieniem, ale zanim mogła otworzyć usta by spytać go, czy czujesię dobrze, powóz wyłonił się zza rogu Instytutu z Cyrilem przy lejcach.Zatrzymał sięprzed schodami, i drzwi powozu otworzyły się.Charlotte siedziała w środku, ubrana wsuknię z aksamitu w kolorze wina i kapeluszu z przyczepionym do niego zasuszonykwiatkiem.Spojrzała nerwowo na Tessę.- Wsiądzcie szybko, - zawołała, trzymająckapelusz, kiedy wychylała się przez drzwi.- Myślę, że zaraz zacznie padać.Ku zdziwienia Tessy, Cyril zawiózł ją, Charlotte i Willa nie pod dom w Chiswick, ale doeleganckiego domu w Pimlico, który był najwyrazniej rezydencją uczęszczaną w dnipowszednie przez Lightwoodów.Zaczęło padać, a ich mokre rzeczy - rękawiczki,kapelusze, płaszcze - zostały wzięte przez zdegustowanego lokaja, zanim zostalizaprowadzeni w dół korytarza, wyczyszczonego do połysku i do dużej biblioteki, gdziebuzujący ogień palił się na dużym ruszcie.Za masywnym dębowym biurkiem siedział Benedict Lightwood, jego ostry profil był228 jeszcze ostrzejszy przez padające światło i cienie w pomieszczeniu.Zasłony zasłaniałyokna, przy ścianach stały regały z ciężkimi tomami oprawionymi w ciemne skóry, naktórych były wygrawerowane złote napisy.Po jego obydwóch stronach stali jego synowie.Gideon z prawej, jego blond włosy opadały mu na czoło, ręce miał skrzyżowane naszerokiej piersi.Po drugiej stronie był Gabriel, jego zielone oczy błyszczały z rozbawienia,dłonie trzymał w kieszeniach spodni.Wyglądał, jakby miał zaraz zacząć gwizdać.- Charlotte.- powiedział Benedict.- Will.Panna Gray.Zawsze mile widziani.- Wskazał imsiedzenia, stojące przed jego biurkiem.Gabriel uśmiechnął się złośliwie do Willa, kiedysiadał.Will spojrzał na niego, ale jego twarz była pusta, a następnie odwrócił wzrok.Bezsarkazmu, pomyślała Tessa zbita z tropu.Nawet bez blasku zimna.Co się dzieje?- Dziękuje, Benedict.- Drobna Charlotte wyprostowała się i powiedziała spokojnie.-Widzieliśmy się niedawno.- Oczywiście.- uśmiechnął się.- Wiesz, że nie można nic zrobić, by zmienić zdanie.To niezależy ode mnie, w co Konsul gra.To jest ich decyzja.Charlotte przechyliła głowę do tyłu.- W rzeczy samej, Benedict.Ale to ty tospowodowałeś.Jeśli nie zmusiłbyś Konsula Waylanda do pokazu dyscyplinowania mnie,nie byłoby sprawy.Benedict wzruszył wąskimi ramionami.- Ach, Charlotte.Pamiętam cię, kiedy byłaśCharlotte Fairchild.Byłaś taką uroczą dziewczynką, i uwierz w to, lub nie, nadal cię lubię.Robię to wszystko w najlepszym interesie dla Instytutu i Clave.Kobieta nie możeprowadzić Instytutu.To nie w jej naturze.Będziesz mi dziękować, kiedy wrócisz do domuz Henrym, hodując nową generację Nocnych Aowców, tak jak powinno być.Pewnie tozabolało twoją dumę, ale w głębi serca wiesz, że tak powinno być.Klatka piersiowa Charlotte opadała i wznosiła się szybko.- Kiedy narzuciłeś miabdykację, by prowadzić Instytut przed decyzją, czy naprawdę sądziłeś, że będzie to takąkatastrofą? Ja, prowadząca Instytut?- Cóż, nigdy się nie dowiemy, prawda?- Och, nie wiem.- powiedziała Charlotte.- Myślę, że większość rady wybrałaby kobietę,niż rozwiązłego nikczemnika, który nie brata się tylko z podziemnymi, ale z demonamiteż.Nastąpiła chwila ciszy.Benedict nie drgnął.Tak samo jak Gideon.Wreszcie Benedictprzemówił, przez zęby, dziwnie aksamitnym głosem.- Plotki i insynuacje.- Prawda i obserwacje, - powiedziała Charlotte.- Will i Tessa byli na twoim ostatnimspotkaniu, w Chiswick.Zaobserwowali całkiem sporo.- Ta kobieta demon z którą wylegiwałeś się na sofie, - zaczął Will.- nazywasz jąprzyjaciółką, czy może wspólniczką?Ciemne oczy Benedicta zabłysły.- Bezczelny szczeniak.- Och, ja powiedziałabym, że była przyjaciółką.- Powiedziała Tessa.- Kto pozwoliłbyswojej wspólniczce lizać się po policzku.Chociaż, mogę się mylić.Co ja mogę o tymwidzieć? Jestem tylko głupią kobietą.Kąciki ust Willa uniosły się do góry.Gabriel wciąż się na nich patrzył.Gideon miał oczywbite w podłogę.Charlotte siedziała prosto, z rękami na kolanach.- Cała wasza trójka jest niemądra.- powiedział Benedict, wskazując pogardliwie na nich.Tessa dostrzegła coś na jego nadgarstku, cień, jakby bransoletkę kobiecą, zanim rękaw jązakrył.- Myślicie, że Rada uwierzy wam w wasze kłamstwa? Ty.- rzucił lekceważącopatrząc na Tessę.- Jesteś podziemną, twoje słowo jest bezwartościowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl