[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógłjej znalezć.Musiała tam być! Czy na pewno? To był stary, oryginalny mo-del Mercedesa, nie spotykany w Stanach.Czy stacyjka mogła się znajdo-wać na tablicy rozdzielczej?Przesunął palcami, wyczuwając najróżniejsze zegary i przełączniki, aleani śladu stacyjki.Musiała gdzieś być! Ponownie sięgnął do kolumny kie-rownicy.Czego by nie dał za latarkę! Nagle jego palce coś wyczuły.Eure-ka! Była to stacyjka, znacznie niżej, niż się spodziewał.Wyjął z rękawa nóż i umieścił jego tępe ostrze między tulejką zamka aruchomą obwódką.Zręczny ruch noża powinien poluzować zamek, wydo-bywając na wierzch przewody, przez połączenie których można było uru-chomić silnik.Swego starego Forda zapalał właśnie w ten sposób śrubokrę-tem.Jednak stary Mercedes okazał się twardszym orzechem do zgryzienianiż Ford, a nóż kuchenny mniej skuteczny niż śrubokręt.Bez względu nato, jak kręcił czy napierał, obwódka zamka ani drgnęła; ostrze noża wyśli-zgiwało się z wąskiej szpary, zanim zdążył pchnąć z dostateczną siłą.CzołoDawida pokryło się kroplami potu.Próbował posłużyć się zaokrąglonąstroną ostrza - bez rezultatu.Nie da rady! Jedynym wyjściem było znalezienie przewodów zapłonu wmiejscu, gdzie wchodziły do kolumny kierownicy, odarcie ich z izolacji ipołączenie.Położył się na podłodze, przekręcając się na plecy, z głową pod kierow-nicą.Była to niewygodna pozycja, nie dająca mu swobody ruchów; wy-brzuszenie skrzyni biegów w podłodze wbijało mu się boleśnie w żebra.Jego palce szybko znalazły miejsce, gdzie wiązka przewodów wchodziłado przegrody komory silnika.Namacał punkt, gdzie przewody łączyły się ztabliczką zaciskową z tyłu tablicy rozdzielczej.Które z nich szły do ko-lumny kierownicy? Jego dalszym poszukiwaniom przeszkodziła plastikowaosłona pod tablicą rozdzielczą.Zdarł ją nożem.Macając palcami poszedł za przewodami wychodzącymi z tabliczki za-ciskowej, wybierając te, które biegły przez plastikową rurkę wzdłuż ko-lumny kierownicy.Było ich osiem.Za dużo! Szukał tylko dwóch, przewo-dów zapłonu.Pozostałe musiały uruchamiać światła, migacze i wycieracz-ki.Gdyby połączył niewłaściwe przewody, mógłby spowodować zwarciecałego systemu elektrycznego.Wiedział, że muszą być oznaczone kolora-mi, ale ciemność uniemożliwiała mu ich rozpoznanie.Boże! Co za męka!Czuł się jak ślepiec!Do diabła z ryzykiem; musi zapalić światło.Sięgnął do klamki, nacisnąłlekko, aż zamek ustąpił.Uchylił nieco drzwi.%7ładnego światła.Cholera!Zapalenie krótkich świateł przednich oświetliłoby tablicę rozdzielczą, aleogłosiłoby też ich obecność całemu światu.Mimo to może nie miał innegowyjścia.Nie! Mógłby najpierw spróbować czegoś innego.Schowek nadokumenty - w takim luksusowym modelu na pewno było tam światło.Namacał rączkę schowka.Przy jego szczęściu okaże się pewnie za-mknięty i będzie musiał wyważyć zamek.Schowek był otwarty; drzwiczkiuchyliły się natychmiast, kiedy przycisnął zaczep.Jednak w środku niezapaliło się żadne światło.Jęk zawodu dotarł do uszu Danieli.- Co się stało, Dawidzie? - Ton niepokoju w jej głosie zdradzał napięciewywołane koniecznością bezczynnego czekania.- Czemu to tak długotrwa?- To te piekielne ciemności - mruknął.- Czuję się jak ślepiec, który poraz pierwszy w życiu próbuje odczytać alfabet Braille'a.Myślałem, że wschowku na dokumenty znajdę światło, ale go tam nie ma.Muszę zaryzy-kować i włączyć przednie światła.Schyl lepiej znowu głowę.Nie wiedząc dokładnie, czemu to robi, Daniela sięgnęła do otwartegoschowka.Jej dłoń zbadała ciemne wnętrze, po czym wysunęła się, trzyma-jąc jakiś przedmiot.- Czy to do czegoś się przyda? - Upuściła dzwoniący przedmiot naprzednie siedzenie.- Kluczyki! Leżały tam przez cały czas! Co za idiota ze mnie!Pierwszy kluczyk, który wypróbował, wsunął się gładko do stacyjki.Rozległ się ryk włączonego silnika, dzwięk tak kontrastujący z ciszą, doktórej ich uszy zdążyły się przyzwyczaić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Nie mógłjej znalezć.Musiała tam być! Czy na pewno? To był stary, oryginalny mo-del Mercedesa, nie spotykany w Stanach.Czy stacyjka mogła się znajdo-wać na tablicy rozdzielczej?Przesunął palcami, wyczuwając najróżniejsze zegary i przełączniki, aleani śladu stacyjki.Musiała gdzieś być! Ponownie sięgnął do kolumny kie-rownicy.Czego by nie dał za latarkę! Nagle jego palce coś wyczuły.Eure-ka! Była to stacyjka, znacznie niżej, niż się spodziewał.Wyjął z rękawa nóż i umieścił jego tępe ostrze między tulejką zamka aruchomą obwódką.Zręczny ruch noża powinien poluzować zamek, wydo-bywając na wierzch przewody, przez połączenie których można było uru-chomić silnik.Swego starego Forda zapalał właśnie w ten sposób śrubokrę-tem.Jednak stary Mercedes okazał się twardszym orzechem do zgryzienianiż Ford, a nóż kuchenny mniej skuteczny niż śrubokręt.Bez względu nato, jak kręcił czy napierał, obwódka zamka ani drgnęła; ostrze noża wyśli-zgiwało się z wąskiej szpary, zanim zdążył pchnąć z dostateczną siłą.CzołoDawida pokryło się kroplami potu.Próbował posłużyć się zaokrąglonąstroną ostrza - bez rezultatu.Nie da rady! Jedynym wyjściem było znalezienie przewodów zapłonu wmiejscu, gdzie wchodziły do kolumny kierownicy, odarcie ich z izolacji ipołączenie.Położył się na podłodze, przekręcając się na plecy, z głową pod kierow-nicą.Była to niewygodna pozycja, nie dająca mu swobody ruchów; wy-brzuszenie skrzyni biegów w podłodze wbijało mu się boleśnie w żebra.Jego palce szybko znalazły miejsce, gdzie wiązka przewodów wchodziłado przegrody komory silnika.Namacał punkt, gdzie przewody łączyły się ztabliczką zaciskową z tyłu tablicy rozdzielczej.Które z nich szły do ko-lumny kierownicy? Jego dalszym poszukiwaniom przeszkodziła plastikowaosłona pod tablicą rozdzielczą.Zdarł ją nożem.Macając palcami poszedł za przewodami wychodzącymi z tabliczki za-ciskowej, wybierając te, które biegły przez plastikową rurkę wzdłuż ko-lumny kierownicy.Było ich osiem.Za dużo! Szukał tylko dwóch, przewo-dów zapłonu.Pozostałe musiały uruchamiać światła, migacze i wycieracz-ki.Gdyby połączył niewłaściwe przewody, mógłby spowodować zwarciecałego systemu elektrycznego.Wiedział, że muszą być oznaczone kolora-mi, ale ciemność uniemożliwiała mu ich rozpoznanie.Boże! Co za męka!Czuł się jak ślepiec!Do diabła z ryzykiem; musi zapalić światło.Sięgnął do klamki, nacisnąłlekko, aż zamek ustąpił.Uchylił nieco drzwi.%7ładnego światła.Cholera!Zapalenie krótkich świateł przednich oświetliłoby tablicę rozdzielczą, aleogłosiłoby też ich obecność całemu światu.Mimo to może nie miał innegowyjścia.Nie! Mógłby najpierw spróbować czegoś innego.Schowek nadokumenty - w takim luksusowym modelu na pewno było tam światło.Namacał rączkę schowka.Przy jego szczęściu okaże się pewnie za-mknięty i będzie musiał wyważyć zamek.Schowek był otwarty; drzwiczkiuchyliły się natychmiast, kiedy przycisnął zaczep.Jednak w środku niezapaliło się żadne światło.Jęk zawodu dotarł do uszu Danieli.- Co się stało, Dawidzie? - Ton niepokoju w jej głosie zdradzał napięciewywołane koniecznością bezczynnego czekania.- Czemu to tak długotrwa?- To te piekielne ciemności - mruknął.- Czuję się jak ślepiec, który poraz pierwszy w życiu próbuje odczytać alfabet Braille'a.Myślałem, że wschowku na dokumenty znajdę światło, ale go tam nie ma.Muszę zaryzy-kować i włączyć przednie światła.Schyl lepiej znowu głowę.Nie wiedząc dokładnie, czemu to robi, Daniela sięgnęła do otwartegoschowka.Jej dłoń zbadała ciemne wnętrze, po czym wysunęła się, trzyma-jąc jakiś przedmiot.- Czy to do czegoś się przyda? - Upuściła dzwoniący przedmiot naprzednie siedzenie.- Kluczyki! Leżały tam przez cały czas! Co za idiota ze mnie!Pierwszy kluczyk, który wypróbował, wsunął się gładko do stacyjki.Rozległ się ryk włączonego silnika, dzwięk tak kontrastujący z ciszą, doktórej ich uszy zdążyły się przyzwyczaić [ Pobierz całość w formacie PDF ]