[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po co?Posłała mordercze spojrzenie żołnierzowi MacBainów, który wyrwał się z tympytaniem.- Jeśli wytrzymacie jeszcze chwilę, to się dowiecie.Nie można wypić tej wody życia-Jest za cenna.Przeznaczymy ją na wymianę za inne potrzebne nam towary.Oczekiwała sprzeciwu i nie zawiodła się.Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać.Tylkoojciec MacKechnie i Gabriel trwali w milczeniu.Obaj przyglądali się z uśmiechem wysiłkomJohanny, by uspokoić żołnierzy.- Kiedy pomyślicie nad tym, sami uznacie, że wymiana jest dla nas jedynąmożliwością.- Ale dlaczego, na miłość boską, mamy zmarnować te baryłki na wymianę? - spytałKeith, przekrzykując gwar.Johanna usłyszała i odwróciła się ku niemu, by odpowiedzieć.- Zrozum, kradzież jest grzechem, a jeśli przyzwyczaimy się.Przerwała wyjaśnienia, bo zorientowała się, że nikt jej nie słucha.Odwróciła się domęża.Jego mina dowodziła, że zachowanie żołnierzy bardzo go bawi.Johanna pochyliła sięku niemu, żeby cokolwiek usłyszał w rwetesie urządzanym przez MacBainów i Maclaurinów.Zażądała, by osobiście wyłożył przyczyny, dla których baryłki należy przeznaczyć nawymianę.Skinął głową, więc Johanna podziękowała mu i usiadła.- Cisza tam! - Ryk Gabriela z pewnością był przykładem niestosownego zachowaniaprzy stole, odniósł jednak skutek.Mężczyzni natychmiast przerwali spory.Gabriel zzadowoleniem skinął głową i zwrócił się do żony.- Możesz teraz wyjaśnić, co chcesz zrobić zwodą życia.- Chcę, żebyś ty wyjaśnił.Pokręcił głową. - Musisz spróbować sama im wytłumaczyć - odparł stanowczo.- A przy okazjiwytłumacz również mnie.Johanna zerwała się ponownie.- Czy chcesz powiedzieć, że się ze mną nie zgadzasz?- Owszem, nie zgadzam się z tobą.- Odczekał chwilę i dodał: - W przeszłościkradzieże okazały się skuteczne.Nie patrz na mnie w ten sposób.Przecież nie jestem wobecciebie nielojalny.- Nie wolno kraść, prawda, ojcze? Ksiądz skinął głową.- Ona ma rację, MacBain.Ledwie go usłyszała, bo rozległ się hurgot stołków żołnierzy, którzy ponownie wstali.- Czy pani mogłaby się na coś zdecydować? - zniecierpliwił się Keith.- Czy tym razem wychodzi? - spytał Niall tak donośnym szeptem, że wszyscy beztrudu go usłyszeli.- Wygląda na to, że nie - wycedził w odpowiedzi Calum.- Och, usiądzcie wreszcie - mruknęła Johanna.Nie usłuchali komendy, dopóki i ona nie usiadła.Zmierzyła męża karcącymspojrzeniem i powiedziała:- Sprawilibyście mi przyjemność, a dodam, że sprawilibyście również przyjemnośćBogu, gdybyście przestali kraść i przeznaczyli baryłki na handel za towary, które są potrzebneklanowi.- Bogu na pewno by się to podobało - potwierdził ojciec MacKechnie.- Proszęwybaczyć, że przerywam, ale mam propozycję.- Jaką, ojcze? - spytał Gabriel.- Przeznaczyć część baryłek na wymianę, a resztę zostawić dla klanu.Po propozycji księdza znów rozgorzała dyskusja.Większość Maclaurinów była  za ,natomiast jednomyślni w uporze MacBainowie domagali się zachowania całego skarbu dlaklanu, jak dzieci, które nie chcą dzielić się swoimi zabawkami.Gabriel, niestety, przystał dotej grupy.Johanna nie odrywała od męża spojrzenia pełnego głębokiej dezaprobaty.Usiłował sięnie śmiać.Sprawa zdawała się mieć dla Johanny olbrzymie znaczenie, w końcu uznał więc, żejest skłonny dogodzić jej upodobaniom i wyrzec się przyjemności kradzieży.- Zróbmy tak, jak proponuje ksiądz - zarządził.Johanna odetchnęła z ulgą.Gabriel mrugnął do niej znacząco.- Nie będziesz zawsze stawiać na swoim - ostrzegł. - Naturalnie, że nie - zgodziła się szybko.Mąż sprawił jej taką radość, że wyciągnęła ramię nad stołem i wzięła go za rękę.- Będziecie potrzebować niuchacza.To obwieszczenie padło z ust Anggiego.Wszyscy obrócili się w jego stronę.Młodsiżołnierze w ogóle nie wiedzieli, w czym rzecz.Lindsay pierwszy odważy! się głośno spytać.- Kto to taki ten niuchacz, Anggie?- Znawca - odparł stary, skinieniem podkreślając znaczenie tego stanowiska.- Będzieumiał nam powiedzieć, które baryłki zatrzymać.Chyba nie chcecie pozbyć się najlepszych,prawda?- Pewnie, że nie - zawołał Niall.- Czy niuchacz nie wypije wszystkiego, co będzie sprawdzał?- zaniepokoił się Bryan.- Ja mam dobry smak do trunków - pochwalił się Lindsay.- Chętnie będę waszym niuchaczem.Wszyscy roześmieli się z tej propozycji.Kiedy hałas ucichł, Anggie wyjaśnił:- Niuchacz nie próbuje smaku.On tylko wdycha aromat.Potrafi odróżnić po zapachudobry trunek od kwaśnego.- Wobec tego najlepiej zatrudnijmy Spencera - podsunął Calum.- Ma największy nosze wszystkich MacBainów i Maclaurinów.Anggie uśmiechnął się.- Nie chodzi o wielkość, tylko o doświadczenie, synu - oświadczył.- Liczy sięumiejętność.Niuchania można się nauczyć, ale najlepsi są niuchacze z wrodzonym talentem.Niedaleko jest taki jeden na wyspie Islay.Moglibyśmy po niego posłać, jeśli jeszcze żyje.Inny mieszka na południu, już prawie na nizinach, z czego wnoszę, że to chyba MacDonell.- Nie możemy tu sprowadzić nikogo z zewnątrz - zaprotestował Calum.- Jak tylko tenczłowiek zobaczy nasz skarb, to natychmiast wróci do siebie i powie starszemu klanu.Awtedy biegiem zjawią się tutaj wszyscy MacDonnellowie.Johanna przestała zwracać uwagę na bieg dyskusji.Pochłonęło ją rozważanieradosnego stanu, w jakim się znajdowała.Powie Gabrielowi o dziecku wieczorem, kiedy będąrazem leżeć w łożu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl