[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Romily wyprostowała się i weszła do toalety.Claire została za drzwiami. Wszystko w porządku? zawołała. Nie panikuj odkrzyknęła Romily ale naprawdę odeszły mi wody.O rany& Musimy zmierzyć czas pomiędzy skurczami.W ten sposób dowiemy się, czy czas jużjechać do szpitala. Claire popatrzyła na nadgarstek, ale nie miała zegarka.Weszła do sypialni,łóżko było nieposłane, koszula nocna leżała na ziemi, i sięgnęła po budzik Romily.Kiedy byłostatni skurcz? Pół minuty temu? A może dwie? Zaczniemy mierzyć czas od kolejnego skurczu! zawołała.Romily nie odpowiedziała. Romily? Romily? Claire zaczęła walić do drzwi.Romily wreszcie je otworzyła.Miała na sobie spodnie od piżamy, które wyglądały nawyciągnięte z dna kosza na brudną bieliznę.Uśmiechnęła się do Claire i chwyciła ją za dłoń.Miała bardzo ciepłą rękę. Dziecku spieszy się na świat. Jak to, już? głos Claire zamienił się w pisk. Nie.Ale dziecko wkrótce się urodzi.To naprawdę niesamowite.Claire głęboko zaczerpnęła powietrza. OK, w porządku.To świetnie.Zachowajmy spokój, sprawdzmy, jak częste są skurcze,a kiedy będą się pojawiać co pięć minut&Romily mocno zacisnęła rękę na dłoni Claire.Tym razem jej oczy były szeroko otwarte,a twarz zastygła w grymasie bólu. Oddychaj poradziła jej Claire. Oddychaj głęboko, Romily.Romily głośno wypuściła powietrze przez usta i wzięła wdech nosem. Zwietnie.Dzielna dziewczyna. Po długiej chwili, która ciągnęła się jak wieczność,uścisk Romily się rozluznił. Od poprzedniego skurczu nie minęło pięć minut. Posie urodziła się dość szybko.Może zamiast dzwonić do szpitala, powinnyśmy tam odrazu pojechać. Dobry pomysł.Będę prowadzić.Masz torbę z potrzebnymi rzeczami? Nie, ale to nic.Myślę, że nie zostanę zbyt długo w szpitalu.Claire zdjęła z klamki drzwi do sypialni Posie sznurkową torbę z jej strojem na WFi wyrzuciła zawartość na podłogę. Spakuję trochę ubranek dla dziecka, coś na przebranie dla ciebie, a do tego szczoteczkędo zębów i szczotkę do włosów.Usiądz, za minutę tu wrócę. Nie tego się spodziewałaś, co? Romily weszła do salonu, podczas gdy Clairebuszowała w szufladach komody w sypialni w poszukiwaniu ubrań.Kiedy po kilku minutachwróciła, zastała Romily klęczącą na podłodze i podpartą na łokciach, z głową pod stolikiemkawowym. Romily!Kobieta uniosła głowę. Nic mi nie jest.Szukam kluczyków.Chociaż muszę przyznać, że w tej pozycji jest micałkiem wygodnie. Wyciągnęła rękę. Znalazłam.Telefon też. Możemy zadzwonić do szpitala, gdy już będziemy w drodze powiedziała Clairei ruszyła w stronę otwartych na oścież frontowych drzwi. I do Bena. Do Bena też. Claire przełknęła ślinę. I Posie dodała weselszym głosem.Ucieszy się, że maleństwo jest już w drodze, prawda?Romily wolno podniosła się z podłogi. Claire, musimy porozmawiać. Pózniej.Teraz musimy cię bezpiecznie zawiezć do szpitala.Chodzmy. Wyszłafrontowymi drzwiami i wyciągnęła rękę, żeby pomóc Romily wejść po schodach.Romily nie poszła za nią. Potrzebuję pomocy przy włożeniu butów. Miała na nogach skarpetki. Oczywiście odparła Claire i wróciła do środka.Romily wskazała parę leżących obokkanapy adidasów, a Claire pomogła jej je założyć. Nie chciałam cię zranić powiedziała Romily, gdy już wstała. Chodzmy.Kiedy jednak dotarły do samochodu i Claire otworzyła drzwiczki od strony pasażera,przypomniała sobie, że w środku nadal jest pełno mebli.W samochodzie ledwie starczyłomiejsca na sznurkową torbę, nie wspominając o kobiecie w trzydziestym siódmym tygodniuciąży, która właśnie zaczęła rodzić. Możemy pojechać moim samochodem zaproponowała Romily i chwyciła się dachu,pokonując kolejny skurcz.Krople deszczu przyklejały jej się do włosów. O ile silnik zapali.Przy takiej wilgoci bywa kapryśny. Korki przypomniała sobie Claire. Ulice są prawie nieprzejezdne, bo wszyscypróbują się dostać do centrum handlowego.Jazda samochodem nie jest najlepszym pomysłem. Szpital jest mniej niż półtora kilometra stąd. Myślę, że zamiast ryzykować poród w samochodzie, powinnyśmy pójść piechotą. To też nie jest dobry pomysł.Wolałabym nie rodzić na chodniku. W porządku.Wejdzmy do mieszkania, tam przynajmniej jest ciepło i sucho,i zadzwońmy do szpitala.Może przyślą karetkę.W mieszkaniu Claire pomogła Romily zdjąć buty, a ta wróciła do pozycji naczworakach.Kiedy Romily dzwoniła do szpitala, Claire nastawiła wodę w czajniku.Niewiedziała, czy picie herbaty pomoże w tej sytuacji, ale brakowało jej innych pomysłów.Pozatym, w czasie domowych porodów należało mieć pod ręką wrzątek, prawda?W którejś z książek, które podarowała Romily, musiał się znajdować poświęcony temurozdział.Claire przejrzała półki, przysłuchując się telefonicznej rozmowie Romily ze szpitalem. Co pięć minut, a nawet częściej.Tak, to mój drugi poród.Za pierwszym razem poszłobardzo szybko.Bez komplikacji.Pojechałybyśmy, ale są takie korki, że& OK, świetnie.Tak.Jestem z& przyjaciółką.W porządku, tak. Podała swój adres i odłożyła słuchawkę.Powiedzieli, że mogą przysłać karetkę, ale skoro to mój drugi poród i na dodatek nie obarczonyryzykiem, będzie szybciej, jeśli położna sama do nas przyjdzie.Ostatnie słowo wypowiedziała jako przyyyjdzie.Nadszedł kolejny skurcz. Oddychaj powiedziała Claire.Przestała szukać książki, położyła dłoń na plecachRomily i zaczęła ją delikatnie masować. Zadzwoń do Bena wysapała Romily. Powinien wiedzieć, że rodzę.Claire była tego doskonale świadoma.Wybrała numer Bena w swoim telefonie, czegonie robiła od bardzo dawna.W słuchawce rozległa się seria sygnałów. Nie odbiera powiedziała. Wiesz, gdzie może być?Romily pokręciła głową.Claire nagrała krótką wiadomość.Kiedy Romily dzwoniła doJarvisa, Claire parzyła herbatę.Starała się nie podsłuchiwać, zauważyła jednak, że Romilyrozmawia z Jarvisem skrótami, jakby bardzo dobrze się znali.Claire czasem komunikowała sięw podobny sposób z Benem, kiedy wspólnie pracowali w domu.W pewnym momencie dotelefonu podeszła Posie.Głos Romily stał się lekki i radosny.Szybko jednak zakończyłarozmowę, żeby zdążyć przed kolejnym skurczem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Romily wyprostowała się i weszła do toalety.Claire została za drzwiami. Wszystko w porządku? zawołała. Nie panikuj odkrzyknęła Romily ale naprawdę odeszły mi wody.O rany& Musimy zmierzyć czas pomiędzy skurczami.W ten sposób dowiemy się, czy czas jużjechać do szpitala. Claire popatrzyła na nadgarstek, ale nie miała zegarka.Weszła do sypialni,łóżko było nieposłane, koszula nocna leżała na ziemi, i sięgnęła po budzik Romily.Kiedy byłostatni skurcz? Pół minuty temu? A może dwie? Zaczniemy mierzyć czas od kolejnego skurczu! zawołała.Romily nie odpowiedziała. Romily? Romily? Claire zaczęła walić do drzwi.Romily wreszcie je otworzyła.Miała na sobie spodnie od piżamy, które wyglądały nawyciągnięte z dna kosza na brudną bieliznę.Uśmiechnęła się do Claire i chwyciła ją za dłoń.Miała bardzo ciepłą rękę. Dziecku spieszy się na świat. Jak to, już? głos Claire zamienił się w pisk. Nie.Ale dziecko wkrótce się urodzi.To naprawdę niesamowite.Claire głęboko zaczerpnęła powietrza. OK, w porządku.To świetnie.Zachowajmy spokój, sprawdzmy, jak częste są skurcze,a kiedy będą się pojawiać co pięć minut&Romily mocno zacisnęła rękę na dłoni Claire.Tym razem jej oczy były szeroko otwarte,a twarz zastygła w grymasie bólu. Oddychaj poradziła jej Claire. Oddychaj głęboko, Romily.Romily głośno wypuściła powietrze przez usta i wzięła wdech nosem. Zwietnie.Dzielna dziewczyna. Po długiej chwili, która ciągnęła się jak wieczność,uścisk Romily się rozluznił. Od poprzedniego skurczu nie minęło pięć minut. Posie urodziła się dość szybko.Może zamiast dzwonić do szpitala, powinnyśmy tam odrazu pojechać. Dobry pomysł.Będę prowadzić.Masz torbę z potrzebnymi rzeczami? Nie, ale to nic.Myślę, że nie zostanę zbyt długo w szpitalu.Claire zdjęła z klamki drzwi do sypialni Posie sznurkową torbę z jej strojem na WFi wyrzuciła zawartość na podłogę. Spakuję trochę ubranek dla dziecka, coś na przebranie dla ciebie, a do tego szczoteczkędo zębów i szczotkę do włosów.Usiądz, za minutę tu wrócę. Nie tego się spodziewałaś, co? Romily weszła do salonu, podczas gdy Clairebuszowała w szufladach komody w sypialni w poszukiwaniu ubrań.Kiedy po kilku minutachwróciła, zastała Romily klęczącą na podłodze i podpartą na łokciach, z głową pod stolikiemkawowym. Romily!Kobieta uniosła głowę. Nic mi nie jest.Szukam kluczyków.Chociaż muszę przyznać, że w tej pozycji jest micałkiem wygodnie. Wyciągnęła rękę. Znalazłam.Telefon też. Możemy zadzwonić do szpitala, gdy już będziemy w drodze powiedziała Clairei ruszyła w stronę otwartych na oścież frontowych drzwi. I do Bena. Do Bena też. Claire przełknęła ślinę. I Posie dodała weselszym głosem.Ucieszy się, że maleństwo jest już w drodze, prawda?Romily wolno podniosła się z podłogi. Claire, musimy porozmawiać. Pózniej.Teraz musimy cię bezpiecznie zawiezć do szpitala.Chodzmy. Wyszłafrontowymi drzwiami i wyciągnęła rękę, żeby pomóc Romily wejść po schodach.Romily nie poszła za nią. Potrzebuję pomocy przy włożeniu butów. Miała na nogach skarpetki. Oczywiście odparła Claire i wróciła do środka.Romily wskazała parę leżących obokkanapy adidasów, a Claire pomogła jej je założyć. Nie chciałam cię zranić powiedziała Romily, gdy już wstała. Chodzmy.Kiedy jednak dotarły do samochodu i Claire otworzyła drzwiczki od strony pasażera,przypomniała sobie, że w środku nadal jest pełno mebli.W samochodzie ledwie starczyłomiejsca na sznurkową torbę, nie wspominając o kobiecie w trzydziestym siódmym tygodniuciąży, która właśnie zaczęła rodzić. Możemy pojechać moim samochodem zaproponowała Romily i chwyciła się dachu,pokonując kolejny skurcz.Krople deszczu przyklejały jej się do włosów. O ile silnik zapali.Przy takiej wilgoci bywa kapryśny. Korki przypomniała sobie Claire. Ulice są prawie nieprzejezdne, bo wszyscypróbują się dostać do centrum handlowego.Jazda samochodem nie jest najlepszym pomysłem. Szpital jest mniej niż półtora kilometra stąd. Myślę, że zamiast ryzykować poród w samochodzie, powinnyśmy pójść piechotą. To też nie jest dobry pomysł.Wolałabym nie rodzić na chodniku. W porządku.Wejdzmy do mieszkania, tam przynajmniej jest ciepło i sucho,i zadzwońmy do szpitala.Może przyślą karetkę.W mieszkaniu Claire pomogła Romily zdjąć buty, a ta wróciła do pozycji naczworakach.Kiedy Romily dzwoniła do szpitala, Claire nastawiła wodę w czajniku.Niewiedziała, czy picie herbaty pomoże w tej sytuacji, ale brakowało jej innych pomysłów.Pozatym, w czasie domowych porodów należało mieć pod ręką wrzątek, prawda?W którejś z książek, które podarowała Romily, musiał się znajdować poświęcony temurozdział.Claire przejrzała półki, przysłuchując się telefonicznej rozmowie Romily ze szpitalem. Co pięć minut, a nawet częściej.Tak, to mój drugi poród.Za pierwszym razem poszłobardzo szybko.Bez komplikacji.Pojechałybyśmy, ale są takie korki, że& OK, świetnie.Tak.Jestem z& przyjaciółką.W porządku, tak. Podała swój adres i odłożyła słuchawkę.Powiedzieli, że mogą przysłać karetkę, ale skoro to mój drugi poród i na dodatek nie obarczonyryzykiem, będzie szybciej, jeśli położna sama do nas przyjdzie.Ostatnie słowo wypowiedziała jako przyyyjdzie.Nadszedł kolejny skurcz. Oddychaj powiedziała Claire.Przestała szukać książki, położyła dłoń na plecachRomily i zaczęła ją delikatnie masować. Zadzwoń do Bena wysapała Romily. Powinien wiedzieć, że rodzę.Claire była tego doskonale świadoma.Wybrała numer Bena w swoim telefonie, czegonie robiła od bardzo dawna.W słuchawce rozległa się seria sygnałów. Nie odbiera powiedziała. Wiesz, gdzie może być?Romily pokręciła głową.Claire nagrała krótką wiadomość.Kiedy Romily dzwoniła doJarvisa, Claire parzyła herbatę.Starała się nie podsłuchiwać, zauważyła jednak, że Romilyrozmawia z Jarvisem skrótami, jakby bardzo dobrze się znali.Claire czasem komunikowała sięw podobny sposób z Benem, kiedy wspólnie pracowali w domu.W pewnym momencie dotelefonu podeszła Posie.Głos Romily stał się lekki i radosny.Szybko jednak zakończyłarozmowę, żeby zdążyć przed kolejnym skurczem [ Pobierz całość w formacie PDF ]