[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł, że musi istnieć jakiś powód,dla którego małżeństwo siostry nagle wydało im się korzystne, lecz nie potrafił się godomyślić.Cole siedział najbliżej.Harrison zwrócił się najpierw do niego.- Co teraz myślicie, już po ślubie?- To jest tak, jak powiedział Douglas - odparł Cole, wolno cedząc słowa.- Nie ma sensu zamykać stajni po tym, jak uciekł z niej koń.Ona cię kocha, a tykochasz ją.- I co z tego wynika?- To, że przywieziesz ją do domu, tu, gdzie jej miejsce.- Masz na myśli to ranczo?- W każdym razie przynajmniej tutejsze okolice.Jej dom jest w Montanie.Ta ziemia jest częścią jej duszy.Nie możesz jej stąd zabrać.- Wybór miejsca, gdzie będziemy mieszkać, należy do niej - powiedział Harrison.-Może zmienić zdanie po tym, jak pozna Elliotta.Cole i Douglas wymienili spojrzenia, z których Harrison nie potrafił niczegowyczytać.- Co teraz myślicie? - zapytał, zdecydowany położyć kres domysłom i dowiedzieć się,co knują.- Przecież nie może jej zatrzymać przy sobie siłą, prawda? - odpowiedział cicho Cole,kierując swe słowa w przestrzeń.Harrison gwałtownie wyprostował się w fotelu.- Co to ma znaczyć, Cole?!Zamiast brata odezwał się Douglas.- Elliott nie może jej już wydać za mąż za jakiegoś bogatego starego lorda, zmuszającją tym samym do pozostania w Anglii do końca życia.Jest przecież twoją żoną.W pewiensposób jesteśmy ci wdzięczni za to zabezpieczenie.- Poznałeś ją tutaj - przypomniał mu Cole.- I czy to ci się podoba, czy nie, też jesteśczęścią jej życia.Wiesz o nas wszystko, ale Elliott nie wie.Mary Roses będzie zdanawyłącznie na twoją siłę ducha i twój honor, i mamy nadzieję, że w końcu przywieziesz ją dodomu.Tak sobie właśnie myślimy.- Elliott nie jest waszym wrogiem.Gdybyście znali go równie dobrze jak ja,wiedzielibyście, że nigdy podstępnie nie zatrzymywałby jej tam, gdzie nie chciałabymieszkać.- To ty tak uważasz - odparł Douglas.- A my chcemy uzyskać dla naszej siostrygwarancję bezpieczeństwa.- Więc pozwoliliście jej mnie poślubić.Swoją drogą, waszemu rozumowaniu trochębrak logiki.Czy nie przyszło wam do głowy, że mogę chcieć zatrzymać Mary Roses wSzkocji?Cole uśmiechnął się.- Wiesz, jaki jest twój problem, Hamsonie? Jesteś zbyt szlachetny, by postępowaćegoistycznie.Jeżeli ona będzie chciała wrócić do Montany, nie będziesz się temu sprzeciwiał.Nie mógłbyś żyć ze świadomością, że uczyniłeś ją nieszczęśliwą.Cóż, czeka cię niełatwezadanie.Miłość ma swoją cenę.Niełatwo będzie ci zadowolić Mary Roses, ale będziesz się o to starał ze wszystkichsił.- Po prostu opiekuj się nią - polecił Douglas.- Nie zmuszaj nas do tego, żebyśmymusieli tam przyjechać i zrobić porządek.Wiemy, że twoim zdaniem Elliott jest dobrymczłowiekiem, ale my go przecież nie znamy.Ich rozmowę przerwało nadejście Mary Roses.Gdy tylko pojawiła się na ganku,Harrison wstał.Była ubrana inaczej niż w czasie ceremonii.Rano miała na sobie suknię w delikatnymkolorze kości słoniowej, potem przebrała się w różową sukienkę z białymi ozdobami.Upięławłosy w klasyczny węzeł z tyłu głowy.Patrząc na ten skromny strój i porządne uczesanie,miał wielką ochotę zedrzeć z niej ubranie, wyjąć szpilki z włosów i złączyć się z nią wmiłosnym uścisku.Tymczasem ona myślała o czymś zupełnie innym.Trzymała biały fartuch i kiedyHarrison z upodobaniem obejmował wzrokiem jej zgrabną sylwetkę, szybko zawiązałafartuszek w pasie.- Coś mi się wydaje, że Harrison ma ochotę zwiedzić wreszcie pierwsze piętro tegodomu - powiedział Cole.- Nic podobnego! - wybuchnęła Mary Roses.- Oczywiście, jeśli naprawdę ma takieżyczenie, może to zrobić w każdej chwili, ale myślałam, że byłoby miło spędzić tę noc wbaraku.Czy masz coś przeciwko temu, Hamsonie?- Nie, skądże - odpowiedział, zastanawiając się, czemu zaczerwieniła się takgwałtownie.Nie znajdował powodu, dla którego miałaby odczuwać zakłopotanie, alepostanowił zaczekać z wyjaśnieniem tej sprawy.- Czemu wkładasz fartuch? - zapytał.- Miałam zamiar zająć się kolacją.Wtedy zauważył, że ręce jej drżą.Bracia również musieli to zauważyć.Douglas z zatroskaniem zmarszczył czoło.- Dobrze się czujesz, Mary Roses? Chyba nie zaraziłaś się od Eleanor?- Nie, nie, czuję się doskonale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Czuł, że musi istnieć jakiś powód,dla którego małżeństwo siostry nagle wydało im się korzystne, lecz nie potrafił się godomyślić.Cole siedział najbliżej.Harrison zwrócił się najpierw do niego.- Co teraz myślicie, już po ślubie?- To jest tak, jak powiedział Douglas - odparł Cole, wolno cedząc słowa.- Nie ma sensu zamykać stajni po tym, jak uciekł z niej koń.Ona cię kocha, a tykochasz ją.- I co z tego wynika?- To, że przywieziesz ją do domu, tu, gdzie jej miejsce.- Masz na myśli to ranczo?- W każdym razie przynajmniej tutejsze okolice.Jej dom jest w Montanie.Ta ziemia jest częścią jej duszy.Nie możesz jej stąd zabrać.- Wybór miejsca, gdzie będziemy mieszkać, należy do niej - powiedział Harrison.-Może zmienić zdanie po tym, jak pozna Elliotta.Cole i Douglas wymienili spojrzenia, z których Harrison nie potrafił niczegowyczytać.- Co teraz myślicie? - zapytał, zdecydowany położyć kres domysłom i dowiedzieć się,co knują.- Przecież nie może jej zatrzymać przy sobie siłą, prawda? - odpowiedział cicho Cole,kierując swe słowa w przestrzeń.Harrison gwałtownie wyprostował się w fotelu.- Co to ma znaczyć, Cole?!Zamiast brata odezwał się Douglas.- Elliott nie może jej już wydać za mąż za jakiegoś bogatego starego lorda, zmuszającją tym samym do pozostania w Anglii do końca życia.Jest przecież twoją żoną.W pewiensposób jesteśmy ci wdzięczni za to zabezpieczenie.- Poznałeś ją tutaj - przypomniał mu Cole.- I czy to ci się podoba, czy nie, też jesteśczęścią jej życia.Wiesz o nas wszystko, ale Elliott nie wie.Mary Roses będzie zdanawyłącznie na twoją siłę ducha i twój honor, i mamy nadzieję, że w końcu przywieziesz ją dodomu.Tak sobie właśnie myślimy.- Elliott nie jest waszym wrogiem.Gdybyście znali go równie dobrze jak ja,wiedzielibyście, że nigdy podstępnie nie zatrzymywałby jej tam, gdzie nie chciałabymieszkać.- To ty tak uważasz - odparł Douglas.- A my chcemy uzyskać dla naszej siostrygwarancję bezpieczeństwa.- Więc pozwoliliście jej mnie poślubić.Swoją drogą, waszemu rozumowaniu trochębrak logiki.Czy nie przyszło wam do głowy, że mogę chcieć zatrzymać Mary Roses wSzkocji?Cole uśmiechnął się.- Wiesz, jaki jest twój problem, Hamsonie? Jesteś zbyt szlachetny, by postępowaćegoistycznie.Jeżeli ona będzie chciała wrócić do Montany, nie będziesz się temu sprzeciwiał.Nie mógłbyś żyć ze świadomością, że uczyniłeś ją nieszczęśliwą.Cóż, czeka cię niełatwezadanie.Miłość ma swoją cenę.Niełatwo będzie ci zadowolić Mary Roses, ale będziesz się o to starał ze wszystkichsił.- Po prostu opiekuj się nią - polecił Douglas.- Nie zmuszaj nas do tego, żebyśmymusieli tam przyjechać i zrobić porządek.Wiemy, że twoim zdaniem Elliott jest dobrymczłowiekiem, ale my go przecież nie znamy.Ich rozmowę przerwało nadejście Mary Roses.Gdy tylko pojawiła się na ganku,Harrison wstał.Była ubrana inaczej niż w czasie ceremonii.Rano miała na sobie suknię w delikatnymkolorze kości słoniowej, potem przebrała się w różową sukienkę z białymi ozdobami.Upięławłosy w klasyczny węzeł z tyłu głowy.Patrząc na ten skromny strój i porządne uczesanie,miał wielką ochotę zedrzeć z niej ubranie, wyjąć szpilki z włosów i złączyć się z nią wmiłosnym uścisku.Tymczasem ona myślała o czymś zupełnie innym.Trzymała biały fartuch i kiedyHarrison z upodobaniem obejmował wzrokiem jej zgrabną sylwetkę, szybko zawiązałafartuszek w pasie.- Coś mi się wydaje, że Harrison ma ochotę zwiedzić wreszcie pierwsze piętro tegodomu - powiedział Cole.- Nic podobnego! - wybuchnęła Mary Roses.- Oczywiście, jeśli naprawdę ma takieżyczenie, może to zrobić w każdej chwili, ale myślałam, że byłoby miło spędzić tę noc wbaraku.Czy masz coś przeciwko temu, Hamsonie?- Nie, skądże - odpowiedział, zastanawiając się, czemu zaczerwieniła się takgwałtownie.Nie znajdował powodu, dla którego miałaby odczuwać zakłopotanie, alepostanowił zaczekać z wyjaśnieniem tej sprawy.- Czemu wkładasz fartuch? - zapytał.- Miałam zamiar zająć się kolacją.Wtedy zauważył, że ręce jej drżą.Bracia również musieli to zauważyć.Douglas z zatroskaniem zmarszczył czoło.- Dobrze się czujesz, Mary Roses? Chyba nie zaraziłaś się od Eleanor?- Nie, nie, czuję się doskonale [ Pobierz całość w formacie PDF ]