[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Półtorej godziny pózniej był już w okręgu Harney.O wpół dopiątej nad ranem dotarł do chaty Skinka.Na jeziorze pływało kilka łodzi.Warkotpotężnych silników mącił ciszę nocną.Słysząc zajeżdżający samochód, Skink wyszedł ciężkim krokiem na werandę.Miałna sobie buty, okulary przeciwsłoneczne i pomarańczowy kombinezon.Ciekawe, czysypia w tym rynsztunku? To się nazywa jazda rzekł Skink na powitanie. Wez klamoty i właz.Decker chwycił torbę i ruszył do chaty.Po raz pierwszy miał przestąpić jej próg i niebardzo wiedział, czego się spodziewać.Może są tu wypchane zwierzęta? Tapety zeskór króliczych?Pchnąwszy drzwi, wszedł do środka i osłupiał.Poczuł się jak w bibliotece.Nawszystkich ścianach, aż po sufit, wisiały sosnowe półki i każda i nich zapełniona byłaksiążkami.Zcianą wschodnią zawładnęła literatura piękna: Poe, Hemingway,Dostojewski, Mark Twain, Jack London, Faulkner, Fitzgerald i Borys Pasternak.Zachodnią biografie polityków: Churchilla, Lincolna, Hitlera, Eisenhowera,Josepha McCarthy'ego, Johna F.Kennedy'ego i Lyndona Johnsona.Na ścianiepołudniowej stały wyłącznie wydawnictwa encyklopedyczne.Teraz Deckerprzekonał się, dlaczego ściana była tak niebezpiecznie pochylona obciążały jąopasłe tomy.Zciana północna podzielona była na dwa działy tematyczne.Na górnych półkachspoczywały dzieła z zakresu filozofii i nauk humanistycznych.Poniżej była literaturadziecięca: bracia Grimm, Tom Swift, doktor Seuss. Co się tak gapisz? spytał Skink. Wspaniałe książki. Nie pieprz.83Na środku podłogi leżał goły materac i wojskowy koc bez poduszki.W kącie stałremington.Zwieszona pod sufitem latarnia gazowa rzucała blade światło.Deckeruznał, że Skink musi czytać za dnia, bo inaczej już dawno byłby ślepy.Nagle pod chatę zajechał jakiś samochód.Decker zerknął na Skinka.Ten dziwaknajwyrazniej kogoś oczekiwał.Otworzył drzwi.W progu stanął policjant ze służbypatrolowej ubrany w sztywny kowbojski kapelusz, dobrze dopasowany szarymundur (z długimi rękawami, rzecz jasna).Na jednym naramienniku pyszniła sięwyszyta florydzka pomarańcza.Facet był niemal tak rosły jak Skink, tyle że miałznacznie mniej lat.Decker zauważył, że nieznajomy różni się od innych stróżów prawa.Większość znich to młode, szczupłe, białe dryblasy.On był Murzynem.Trudno wyobrazić sobiegorsze miejsce dla czarnego policjanta niż okręg Harney. To Jim Tile rzekł Skink. Jim, to ten facet, o którym ci mówiłem. A, pan Miami! powiedział Tile i podał Deckerowi dłoń.Skink wciągnął dochaty fotel bujany i składane krzesełko.Tile zdjął kapelusz i usiadł w bujaku, Deckerna krzesełku, a Skink na gołej podłodze. Co się stało z Ottem? spytał Decker. Nie żyje odparł Skink. Ale co się, cholera, stało?Skink westchnął i wskazał głową na Tile'a. Wczoraj o świcie zaczął Murzyn głosem tak niskim, że od wibracji zatrzęsłasię latarnia u sufitu patrolowałem autostradę na Gilchirst, tuż przy TrzęsawiskuMorgana. Niektórzy tam łowią, gdy woda się podnosi wtrącił Skink. Trzeba miećpłaskodenną łódz bez silnika.Dziesięć minut drogi od autostrady i jesteś wkrólestwie okoni. No i zobaczyłem reflektory samochodu w zagajniku ciągnął Tile.Zjechałem z drogi i zatrzymałem się.Mija dziesięć minut, a ten samochód ani drgnie.Reflektory wciąż włączone.Myślę sobie, że jeśli to dzieciaki się pieprzą,wyłączyłyby światła.Trzeba sprawdzić. Byłeś sam?Tile się roześmiał.84 Najbliższe wsparcie jest w Orlando. Tak, byłem sam jak alec.Wziąłemspluwkę i latarkę i zacząłem się skradać między yprysami, żeby mnie nie zauważyli.Nagle słyszę, że trzaskajądrzwi i samochód wyjeżdża z hałasem z zarośli.Przykucnąłem, odbezpieczyłembroń, ale nawet nie zwolnili, skierowali się prosto na autostradę. Trzech facetów wtrącił Skink. W ciemnozielonym pikapie dodał Tile. Jestem pewien, ze to był ford, alenietutejszy.Nie dostrzegłem numerów. Czy oni cię widzieli? spytał Decker. Ten obok kierowcy na pewno. Rozpoznałeś go? Daj mu skończyć, Miami powiedział Skink. No więc polazłem tam, gdzie był zaparkowany ten pikap, nad samotrzęsawisko.Po śladach opon widać było, że podjechali tyłem do samej wody.Pomyślałem sobie, że może kłusowali na aligatory albo zaczaili się u wodopoju najelenie.To miało sens, tylko że ziemia była sucha i czysta.%7ładnych śladów krwi,skóry, łusek, nic. Poza tym rzekł Skink.Sięgnął ręką pod kombinezon wyjął notes, typowymały kołonotatnik.Podał go Deckerowi.Napierwszej stronie napisane było niebieskim atramentem: Pick-ney/Clinch nekrol."Najwyrazniej część kartek wyrwano z notesu, a pozostałe były nie zapisane. Znalazłem to pod palmą powiedział Jim Tile. Jakieś dziesięć metrów odmiejsca, gdzie stał pikap. Masz coś jeszcze? spytał Decker. Nie, proszę pana. Sporządziłeś raport? O czym? O samochodzie w lesie? Jeżdżenie do lasu nie jest zabronione. Ale znalazłeś notes, który należy do osoby zaginionej.Skink pokręcił głową. To koszykarze twierdzą, że Pickney zaginął, ale jak dotąd nikt tego nie zgłosiłna policję rzekł. Szeryf wcale nie musi się tym zająć. Co chcesz przez to powiedzieć? %7łe nazywa się Eddie Lockhart.Tak jak Dickie.Jest jego85wujem.A poza tym na ścianie w jego biurze wisi sześciokilogramowy okoń.Jim,opowiedz mu o twoich wspaniałych stosunkach z tutejszą policją. Nie ma żadnych stosunków odrzekł Murzyn. Ja dla nich nie istnieję.Nieodpowieni kolor skóry.I nieodpowiedni mundur. Jim i ja znamy się od dawna wyjaśnił Skink. Pomagamy sobie,zwłaszcza gdy są kłopoty.Dlatego właśnie przywiózł mi notes Pancernika. Ale skąd wiecie, że on nie żyje? spytał Decker.Skink wstał i zgasił latarnię.Przyniósł z dworu wędkę spin-ningową. Przejedziesz się? spytał Murzyna. Jasne, przewiozę pana Deckera prawdziwym radiowozem. Miałem już kiedyś tę przyjemność rzekł Decker. Kim był ten facet w pikapie, który cię rozpoznał? odezwał się Decker.Siedział w tyle radiowozu, za stalową siatką.Jim Tile zerknął na Skinka, którykiwnął głową. To Ozzie Rundell odparł Tile. Półgłówek mruknął Skink. Czy on nie ma brata? spytał Decker.Słyszał coś o Culverze Rundellu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Półtorej godziny pózniej był już w okręgu Harney.O wpół dopiątej nad ranem dotarł do chaty Skinka.Na jeziorze pływało kilka łodzi.Warkotpotężnych silników mącił ciszę nocną.Słysząc zajeżdżający samochód, Skink wyszedł ciężkim krokiem na werandę.Miałna sobie buty, okulary przeciwsłoneczne i pomarańczowy kombinezon.Ciekawe, czysypia w tym rynsztunku? To się nazywa jazda rzekł Skink na powitanie. Wez klamoty i właz.Decker chwycił torbę i ruszył do chaty.Po raz pierwszy miał przestąpić jej próg i niebardzo wiedział, czego się spodziewać.Może są tu wypchane zwierzęta? Tapety zeskór króliczych?Pchnąwszy drzwi, wszedł do środka i osłupiał.Poczuł się jak w bibliotece.Nawszystkich ścianach, aż po sufit, wisiały sosnowe półki i każda i nich zapełniona byłaksiążkami.Zcianą wschodnią zawładnęła literatura piękna: Poe, Hemingway,Dostojewski, Mark Twain, Jack London, Faulkner, Fitzgerald i Borys Pasternak.Zachodnią biografie polityków: Churchilla, Lincolna, Hitlera, Eisenhowera,Josepha McCarthy'ego, Johna F.Kennedy'ego i Lyndona Johnsona.Na ścianiepołudniowej stały wyłącznie wydawnictwa encyklopedyczne.Teraz Deckerprzekonał się, dlaczego ściana była tak niebezpiecznie pochylona obciążały jąopasłe tomy.Zciana północna podzielona była na dwa działy tematyczne.Na górnych półkachspoczywały dzieła z zakresu filozofii i nauk humanistycznych.Poniżej była literaturadziecięca: bracia Grimm, Tom Swift, doktor Seuss. Co się tak gapisz? spytał Skink. Wspaniałe książki. Nie pieprz.83Na środku podłogi leżał goły materac i wojskowy koc bez poduszki.W kącie stałremington.Zwieszona pod sufitem latarnia gazowa rzucała blade światło.Deckeruznał, że Skink musi czytać za dnia, bo inaczej już dawno byłby ślepy.Nagle pod chatę zajechał jakiś samochód.Decker zerknął na Skinka.Ten dziwaknajwyrazniej kogoś oczekiwał.Otworzył drzwi.W progu stanął policjant ze służbypatrolowej ubrany w sztywny kowbojski kapelusz, dobrze dopasowany szarymundur (z długimi rękawami, rzecz jasna).Na jednym naramienniku pyszniła sięwyszyta florydzka pomarańcza.Facet był niemal tak rosły jak Skink, tyle że miałznacznie mniej lat.Decker zauważył, że nieznajomy różni się od innych stróżów prawa.Większość znich to młode, szczupłe, białe dryblasy.On był Murzynem.Trudno wyobrazić sobiegorsze miejsce dla czarnego policjanta niż okręg Harney. To Jim Tile rzekł Skink. Jim, to ten facet, o którym ci mówiłem. A, pan Miami! powiedział Tile i podał Deckerowi dłoń.Skink wciągnął dochaty fotel bujany i składane krzesełko.Tile zdjął kapelusz i usiadł w bujaku, Deckerna krzesełku, a Skink na gołej podłodze. Co się stało z Ottem? spytał Decker. Nie żyje odparł Skink. Ale co się, cholera, stało?Skink westchnął i wskazał głową na Tile'a. Wczoraj o świcie zaczął Murzyn głosem tak niskim, że od wibracji zatrzęsłasię latarnia u sufitu patrolowałem autostradę na Gilchirst, tuż przy TrzęsawiskuMorgana. Niektórzy tam łowią, gdy woda się podnosi wtrącił Skink. Trzeba miećpłaskodenną łódz bez silnika.Dziesięć minut drogi od autostrady i jesteś wkrólestwie okoni. No i zobaczyłem reflektory samochodu w zagajniku ciągnął Tile.Zjechałem z drogi i zatrzymałem się.Mija dziesięć minut, a ten samochód ani drgnie.Reflektory wciąż włączone.Myślę sobie, że jeśli to dzieciaki się pieprzą,wyłączyłyby światła.Trzeba sprawdzić. Byłeś sam?Tile się roześmiał.84 Najbliższe wsparcie jest w Orlando. Tak, byłem sam jak alec.Wziąłemspluwkę i latarkę i zacząłem się skradać między yprysami, żeby mnie nie zauważyli.Nagle słyszę, że trzaskajądrzwi i samochód wyjeżdża z hałasem z zarośli.Przykucnąłem, odbezpieczyłembroń, ale nawet nie zwolnili, skierowali się prosto na autostradę. Trzech facetów wtrącił Skink. W ciemnozielonym pikapie dodał Tile. Jestem pewien, ze to był ford, alenietutejszy.Nie dostrzegłem numerów. Czy oni cię widzieli? spytał Decker. Ten obok kierowcy na pewno. Rozpoznałeś go? Daj mu skończyć, Miami powiedział Skink. No więc polazłem tam, gdzie był zaparkowany ten pikap, nad samotrzęsawisko.Po śladach opon widać było, że podjechali tyłem do samej wody.Pomyślałem sobie, że może kłusowali na aligatory albo zaczaili się u wodopoju najelenie.To miało sens, tylko że ziemia była sucha i czysta.%7ładnych śladów krwi,skóry, łusek, nic. Poza tym rzekł Skink.Sięgnął ręką pod kombinezon wyjął notes, typowymały kołonotatnik.Podał go Deckerowi.Napierwszej stronie napisane było niebieskim atramentem: Pick-ney/Clinch nekrol."Najwyrazniej część kartek wyrwano z notesu, a pozostałe były nie zapisane. Znalazłem to pod palmą powiedział Jim Tile. Jakieś dziesięć metrów odmiejsca, gdzie stał pikap. Masz coś jeszcze? spytał Decker. Nie, proszę pana. Sporządziłeś raport? O czym? O samochodzie w lesie? Jeżdżenie do lasu nie jest zabronione. Ale znalazłeś notes, który należy do osoby zaginionej.Skink pokręcił głową. To koszykarze twierdzą, że Pickney zaginął, ale jak dotąd nikt tego nie zgłosiłna policję rzekł. Szeryf wcale nie musi się tym zająć. Co chcesz przez to powiedzieć? %7łe nazywa się Eddie Lockhart.Tak jak Dickie.Jest jego85wujem.A poza tym na ścianie w jego biurze wisi sześciokilogramowy okoń.Jim,opowiedz mu o twoich wspaniałych stosunkach z tutejszą policją. Nie ma żadnych stosunków odrzekł Murzyn. Ja dla nich nie istnieję.Nieodpowieni kolor skóry.I nieodpowiedni mundur. Jim i ja znamy się od dawna wyjaśnił Skink. Pomagamy sobie,zwłaszcza gdy są kłopoty.Dlatego właśnie przywiózł mi notes Pancernika. Ale skąd wiecie, że on nie żyje? spytał Decker.Skink wstał i zgasił latarnię.Przyniósł z dworu wędkę spin-ningową. Przejedziesz się? spytał Murzyna. Jasne, przewiozę pana Deckera prawdziwym radiowozem. Miałem już kiedyś tę przyjemność rzekł Decker. Kim był ten facet w pikapie, który cię rozpoznał? odezwał się Decker.Siedział w tyle radiowozu, za stalową siatką.Jim Tile zerknął na Skinka, którykiwnął głową. To Ozzie Rundell odparł Tile. Półgłówek mruknął Skink. Czy on nie ma brata? spytał Decker.Słyszał coś o Culverze Rundellu [ Pobierz całość w formacie PDF ]