[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałbym cofnąć kalendarz i zapomnieć o tym, co obce i tajemnicze, co tworzydystans między nami.W twoim spojrzeniu była wrogość, a teraz mi znikasz.* Po prostu mnie w to nie wciągaj * poprosiła Inger Johanne.* Rób to, co musisz, alemnie nie wciągaj.Okej?Kiwnął głową.Jack zaczął wierzgać, chciał zejść na ziemię.* On nie lubi siedzieć na rękach * powiedział Yngvar.* Czy Mats Bohus został wykluczony?* Słucham?* Czy jest na sto procent pewne, że Mats Bohus nie stoi za wszystkimi trzemazabójstwami?* Tak.Król Ameryki wierzgnął jeszcze raz i z hukiem spadł na podłogę.Pisnął cicho, zpodkulonym ogonem schował się do kąta.* Więc co to może być? * Inger Johanne zamyślona usiadła na drugiej kanapie.* Masz chyba na myśli kto" * stwierdził Yngvar bezbarwnym głosem.* Hm.I co, i kto.* Nie mogę tego znieść.* Czego?* Tego twojego chłodu.* Nie jestem chłodna.* Właśnie że tak.* A ty jesteś beznadziejny Chcesz, żebym była pogodna, ciepła i we wszystkimuczestniczyła.To niemożliwe.Grow up.Jesteśmy dorosłymi ludzmi i mamyproblemy dorosłych ludzi.To wcale nie musi być grozne.Powiedziała To wcale nie musi być grozne".Yngvar wolałby usłyszeć: nie jestgrozne".Złożył dłonie i przyglądał się bielejącymkostkom.Za czternaście miesięcy skończy pięćdziesiąt lat.Wiek coraz bardziej dawato sobie znać.Skóra na wierzchu dłoni była luzna i sucha, nawet gdy napinał palce.* Czy ktoś może tym sterować? * spytała z powątpiewaniem.Spojrzała na Jacka,który wciąż kręcił się w kółko po swojej poduszce, nie mogąc się ułożyć.* Czy ktośmoże stać z boku i manipulować innymi, zmuszać ich do zabijania? * mówiłagłównie do siebie, jak gdyby głośno myślała.* Ktoś, kto zna te stare historie i zjakiegoś powodu próbuje odtworzyć.Pies w końcu się położył.* Chyba zwariuję * powiedziała.* Kładziemy się * zdecydował Yngvar.* Dobrze.* Mówiłaś o pięciu.* O jakich pięciu?* O pięciu zabójstwach.Ten wykład omawiał pięć zabójstw.Wszystkie te przykłady,które Warren nazwał.Proportional revenge?* Retribution.* Czego dotyczyły dwie ostatnie sprawy? * spytał, nie odrywając wzroku od dłoni.Inger Johanne zdjęła okulary.Pokój stracił ostrość.Z półprzymkniętymi oczamizaczęła powoli przecierać szkła.* Kto został zabity? * nie odpuszczał Yngvar.* I jak?* Sportowiec.* Co mu się przydarzyło?* Został trafiony oszczepem w serce.* Oszczepem? Takim do rzucania? * Tak.* Dlaczego?* Sprawca z nim rywalizował.Uważał, że został pominięty przy rozdzielaniustypendiów sportowych w jednym z uniwersytetów należących do Ivy League.Coś wtym rodzaju.Nie pamiętam.Jestem zmęczona.* Więc możemy teraz tak sobie siedzieć, kompletnie bezradni.i czekać, aż któraś zgwiazd sportu zostanie wyekspediowana na tamten świat w brutalny sposób.Inger Johanne wciąż przecierała okulary rąbkiem koszuli.Bez celu i zdecydowania.* A ostatnie morderstwo? * spytał ledwie słyszalnie.Podniosła okulary do światłastojącej lampy i zmrużyła jednooko.Patrzyła najpierw przez jedno szkło, potem przez drugie.Kilka razy.W końcu jewłożyła, wzruszyła ramionami.* Wiesz, chyba naprawdę spróbuję się położyć.Jest już.* Inger Johanne * przerwał jej Yngvar i z głośnym trzaskiem odstawił kubek na stół.Sufit omiotło mocne światło.Jasny snop przewędrował po suficie od kuchni aż dodrzwi na balkon w południowej ścianie.Od warkotu silnika ciężarówki zadrżałyszyby w oknach.* Zmieciarka * zirytował się Yngvar.* O tej porze?Gdyby nie był taki zmęczony, zauważyłby pewnie, że Inger Johanne wstrzymałaoddech.Gdyby spojrzał na nią, zamiast podchodzić do okna, żeby sprawdzić, kto wśrodku nocy zatrzymał ciężki samochód na jałowym biegu w willowej dzielnicy,zapewne by dostrzegł, że żona ma usta otwarte, a wargi białe.Zobaczyłby, że siedzinapięta, ze wzrokiem skierowanym ku drzwiom wejściowym, ku sypialniom dzieci.Ale stał przy oknie, odwrócony do niej plecami.* Bus maturzystów * stwierdził wreszcie z rezygnacją, gdy auto z rykiem zjechało wdół Hauges vei.* W lutym.Coraz wcześniej zaczynają.Znów usiadł na kanapie naprzeciwko żony.* Ostatnie morderstwo.Co się stało w tej ostatniej sprawie?* Nie powiodło się.Warren podał ten przykład, ponieważ.* Kogo on próbował zabić, Inger Johanne?Wzięła oba kubki, ale Yngvar złapał ją za rękę, gdy go mijała.* To bez znaczenia.* Wyrwała mu się z przesadną gwałtownością.* I tak mordercysię nie udało.* Inger Johanne * powiedział Yngvar, nie idąc za nią.Słyszał, że wstawia kubki dozmywarki.* Okropnie trudno się z tobą dogadać.* Na pewno.* Kogo próbował zabić? * powtórzył Yngvar.Zdumiony usłyszał chlupot zmywarki.Podciągnął rękaw i spojrzał na zegarek.Dochodziło pół do drugiej.Inger Johanne grzebała w szafkach i szufladach.* Co ty robisz? * mruknął i podszedł do niej.* Sprzątam * odparła krótko.* O tej porze? * spytał.* Widzę, że zaczynasz się przyzwyczajać do mieszkania wwilli.* To jest blizniak * odparła.* Nie zasługuje na określenie willa".Szuflada z hukiem uderzyła o podłogę.Inger Johanne padła na kolana, próbującpozbierać rozsypane sztućce.* To był ojciec rodziny * wyszlochała.* W jego sprawę prowadzono śledztwodotyczące oszustwa ubezpieczeniowego po pożarze domu.On.on podpalił dompolicjanta.Dom śledczego.W czasie gdy cała rodzina spała.* Chodz tutaj.* Yngvar złapał ją za ramię zdecydowanie i przyjaznie, próbowałpodciągnąć do góry.Opierała się.* Tego domu nikt nie podpali * oświadczył.* Niktnigdy nie podpali naszego domu.12Od stuleci ludzie wydeptywali te wąskie uliczki między niskimi krzywymi domkamitulącymi się jeden do drugiego.Schody wiły się w wąskich zaułkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Chciałbym cofnąć kalendarz i zapomnieć o tym, co obce i tajemnicze, co tworzydystans między nami.W twoim spojrzeniu była wrogość, a teraz mi znikasz.* Po prostu mnie w to nie wciągaj * poprosiła Inger Johanne.* Rób to, co musisz, alemnie nie wciągaj.Okej?Kiwnął głową.Jack zaczął wierzgać, chciał zejść na ziemię.* On nie lubi siedzieć na rękach * powiedział Yngvar.* Czy Mats Bohus został wykluczony?* Słucham?* Czy jest na sto procent pewne, że Mats Bohus nie stoi za wszystkimi trzemazabójstwami?* Tak.Król Ameryki wierzgnął jeszcze raz i z hukiem spadł na podłogę.Pisnął cicho, zpodkulonym ogonem schował się do kąta.* Więc co to może być? * Inger Johanne zamyślona usiadła na drugiej kanapie.* Masz chyba na myśli kto" * stwierdził Yngvar bezbarwnym głosem.* Hm.I co, i kto.* Nie mogę tego znieść.* Czego?* Tego twojego chłodu.* Nie jestem chłodna.* Właśnie że tak.* A ty jesteś beznadziejny Chcesz, żebym była pogodna, ciepła i we wszystkimuczestniczyła.To niemożliwe.Grow up.Jesteśmy dorosłymi ludzmi i mamyproblemy dorosłych ludzi.To wcale nie musi być grozne.Powiedziała To wcale nie musi być grozne".Yngvar wolałby usłyszeć: nie jestgrozne".Złożył dłonie i przyglądał się bielejącymkostkom.Za czternaście miesięcy skończy pięćdziesiąt lat.Wiek coraz bardziej dawato sobie znać.Skóra na wierzchu dłoni była luzna i sucha, nawet gdy napinał palce.* Czy ktoś może tym sterować? * spytała z powątpiewaniem.Spojrzała na Jacka,który wciąż kręcił się w kółko po swojej poduszce, nie mogąc się ułożyć.* Czy ktośmoże stać z boku i manipulować innymi, zmuszać ich do zabijania? * mówiłagłównie do siebie, jak gdyby głośno myślała.* Ktoś, kto zna te stare historie i zjakiegoś powodu próbuje odtworzyć.Pies w końcu się położył.* Chyba zwariuję * powiedziała.* Kładziemy się * zdecydował Yngvar.* Dobrze.* Mówiłaś o pięciu.* O jakich pięciu?* O pięciu zabójstwach.Ten wykład omawiał pięć zabójstw.Wszystkie te przykłady,które Warren nazwał.Proportional revenge?* Retribution.* Czego dotyczyły dwie ostatnie sprawy? * spytał, nie odrywając wzroku od dłoni.Inger Johanne zdjęła okulary.Pokój stracił ostrość.Z półprzymkniętymi oczamizaczęła powoli przecierać szkła.* Kto został zabity? * nie odpuszczał Yngvar.* I jak?* Sportowiec.* Co mu się przydarzyło?* Został trafiony oszczepem w serce.* Oszczepem? Takim do rzucania? * Tak.* Dlaczego?* Sprawca z nim rywalizował.Uważał, że został pominięty przy rozdzielaniustypendiów sportowych w jednym z uniwersytetów należących do Ivy League.Coś wtym rodzaju.Nie pamiętam.Jestem zmęczona.* Więc możemy teraz tak sobie siedzieć, kompletnie bezradni.i czekać, aż któraś zgwiazd sportu zostanie wyekspediowana na tamten świat w brutalny sposób.Inger Johanne wciąż przecierała okulary rąbkiem koszuli.Bez celu i zdecydowania.* A ostatnie morderstwo? * spytał ledwie słyszalnie.Podniosła okulary do światłastojącej lampy i zmrużyła jednooko.Patrzyła najpierw przez jedno szkło, potem przez drugie.Kilka razy.W końcu jewłożyła, wzruszyła ramionami.* Wiesz, chyba naprawdę spróbuję się położyć.Jest już.* Inger Johanne * przerwał jej Yngvar i z głośnym trzaskiem odstawił kubek na stół.Sufit omiotło mocne światło.Jasny snop przewędrował po suficie od kuchni aż dodrzwi na balkon w południowej ścianie.Od warkotu silnika ciężarówki zadrżałyszyby w oknach.* Zmieciarka * zirytował się Yngvar.* O tej porze?Gdyby nie był taki zmęczony, zauważyłby pewnie, że Inger Johanne wstrzymałaoddech.Gdyby spojrzał na nią, zamiast podchodzić do okna, żeby sprawdzić, kto wśrodku nocy zatrzymał ciężki samochód na jałowym biegu w willowej dzielnicy,zapewne by dostrzegł, że żona ma usta otwarte, a wargi białe.Zobaczyłby, że siedzinapięta, ze wzrokiem skierowanym ku drzwiom wejściowym, ku sypialniom dzieci.Ale stał przy oknie, odwrócony do niej plecami.* Bus maturzystów * stwierdził wreszcie z rezygnacją, gdy auto z rykiem zjechało wdół Hauges vei.* W lutym.Coraz wcześniej zaczynają.Znów usiadł na kanapie naprzeciwko żony.* Ostatnie morderstwo.Co się stało w tej ostatniej sprawie?* Nie powiodło się.Warren podał ten przykład, ponieważ.* Kogo on próbował zabić, Inger Johanne?Wzięła oba kubki, ale Yngvar złapał ją za rękę, gdy go mijała.* To bez znaczenia.* Wyrwała mu się z przesadną gwałtownością.* I tak mordercysię nie udało.* Inger Johanne * powiedział Yngvar, nie idąc za nią.Słyszał, że wstawia kubki dozmywarki.* Okropnie trudno się z tobą dogadać.* Na pewno.* Kogo próbował zabić? * powtórzył Yngvar.Zdumiony usłyszał chlupot zmywarki.Podciągnął rękaw i spojrzał na zegarek.Dochodziło pół do drugiej.Inger Johanne grzebała w szafkach i szufladach.* Co ty robisz? * mruknął i podszedł do niej.* Sprzątam * odparła krótko.* O tej porze? * spytał.* Widzę, że zaczynasz się przyzwyczajać do mieszkania wwilli.* To jest blizniak * odparła.* Nie zasługuje na określenie willa".Szuflada z hukiem uderzyła o podłogę.Inger Johanne padła na kolana, próbującpozbierać rozsypane sztućce.* To był ojciec rodziny * wyszlochała.* W jego sprawę prowadzono śledztwodotyczące oszustwa ubezpieczeniowego po pożarze domu.On.on podpalił dompolicjanta.Dom śledczego.W czasie gdy cała rodzina spała.* Chodz tutaj.* Yngvar złapał ją za ramię zdecydowanie i przyjaznie, próbowałpodciągnąć do góry.Opierała się.* Tego domu nikt nie podpali * oświadczył.* Niktnigdy nie podpali naszego domu.12Od stuleci ludzie wydeptywali te wąskie uliczki między niskimi krzywymi domkamitulącymi się jeden do drugiego.Schody wiły się w wąskich zaułkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]