[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Henryk spacerował po pokoju.Ręka, której nie pokazałdoktorowi, ciągle go bolała.Spoglądał na Stefanię z litością,zniecierpliwieniem, władczością i zwykłym poczuciem odpowiedzialności,które składały się na jego miłość do tej dziwnej, nieporządnej kobiety.Tak,nieporządnej zarówno w sensie fizycznym, jak duchowym.Duża ciężkabroda połyskiwała od tłuszczu, prawie okrągłe oczy, wilgotne i błyszczące,płonęły jakimś tajemniczym uczuciem.Temat dla Bonnarda, Vuillarda, anajlepszy dla Degas.Ustawiła na brzuchu dużą czubatą popielniczkę, a jejręka trzymająca zapalonego papierosa pląsała po kołdrze jak jakieśniezależne spłoszone zwierzę.Mimo ogarniającej go rozpaczy Henryk dalejodczuwał, że choć nieznośna, jest pociągająca.Tyle że środek jego mózgu,rozsadzony przez wybuch, zajęty był Colette. Ciągle myślisz o tej dziewczynie, Colette. Nieprawda.Lepiej zażyj proszki. Wzięłabym choćby sto.Nie chcę jechać do Ameryki.Kochanie,proszę cię, spróbuj zrozumieć.Wiem, że musisz być sobą.Ale ja też muszębyć sobą. Wydaje mi się, że to tautologia. I jest tyle rzeczy, które muszę ci powiedzieć. Myślisz o przeszłości, o Sandym i tym wszystkim.  Tak. Nie chcę o tym wiedzieć.Sandy nie ma znaczenia.Przestał istnieć. Mówisz tak brutalnie, że to aż boli.Wiem, że nie myślisz taknaprawdę.Uważasz, że jestem po prostu słaba, jak jakiś tchórz.Ale wśrodku jestem taka nieszczęśliwa i nie mogę zrobić nic, żeby to przerwać. Uważaj, wypalisz dziurę w prześcieradle. Twoja matka myśli, że jestem po prostu. Uważaj. To nieważne, i dla ciebie też nie, skoro chcesz wszystkiego siępozbyć.Stefania szarpnęła się i rozsypała zawartość popielniczki wraz zpalącym się papierosem na pstrą kołdrę z początków dziewiętnastegowieku.Henryk podniósł popielniczkę i zaczął strzepywać popiół i płonąceiskierki na ziemię, rozdeptując je w szarą masę na perskim dywanie.Spojrzał z irytacją na pochylone ramię Stefanii i na prześcieradło, wktórym pojawiła się wielka okrągła dziura z czarną obwódką.Chwyciłjedno z falbaniastych ramiączek i pociągnął za nie obiema rękami.Czerwona twarz Stefanii nagle się wygładziła i uspokoiła, a ona samaodprężyła się, wsparta na poduszkach, wpatrując się w niego rożarzonymioczyma.Henryk dotknął jej policzka.Potem ostrożnie położył popielniczkę naszklanym blacie toaletki i wyszedł z sypialni, cicho zamykając drzwi.Zszedł na dół. Co to takiego?  zapytała Gerda.Henryk stał w drzwiach biblioteki.Program telewizyjny pokazywałporwany samolot stojący na polu startowym afrykańskiego lotniska.Gerda, ubrana w ciemnopąsowy szlafrok, siedziała w fotelu.Paliła siętylko jedna lampa.Na ruszcie kominka pełgał ostatni żółty płomyk.Henryk stał nic nie mówiąc.Wyłączył dzwięk w telewizorze, potempodszedł do kominka i usiadł okrakiem na jego osłonie.Jedną nogą zacząłgrzebać w popiele, a drugą odpychał czerwonobrunatny dywan kazachski,w którym wyskakujące węgle powypalały drobne dziurki. Gerda wpatrywała się w syna, który blady, z małą głową i kręconymiwłosami, siedział kołysząc długimi nogami i z uporem grzebiąc stopą wpopiele. Więc postanowiłeś nie sprzedawać domu? Nie  odparł Henryk, wzbijając nogą chmurę popiołu. Jak twoja ręka? %7łebyś chociaż pozwolił mi. Już dobrze  odparł po chwili, nie patrząc na nią, tylko na swój butpokryty popiołem. Dlaczego powiedziałaś, że nie chcesz mieszkać wDimmerstone? Czy nie byłoby ci tam dobrze? Nie. Dlaczego nie? Człowiek może rozporządzać swobodnie tym, co posiada wyjaśniała Gerda  i nie mogę narzekać, skoro jestem, jak wspomniałeś,stara i mam już za sobą najpiękniejsze chwile, ale nie chcę być tutaj ipatrzeć na to, co się dzieje z miejscem, które kocham.Kiedy dom zostaniesprzedany, skończy się również moje życie tutaj.Wyjadę i nie wrócę. Zgoda  powiedział Henryk po chwili. Więc gdzie zamierzaszmieszkać? W mieszkaniu w Londynie. W porządku.Ale wiesz, jakie to wysokie koszta.Lepiej wezmieszkanie po Sandym.Mnie nie będzie potrzebne.Z widokiem naHarrodsa.Gerda wpatrywała się w niego w milczeniu.Pod czerwonymszlafrokiem miała białą flanelową koszulę z postawionym kołnierzem.Wprzyćmionym świetle jej duża władcza twarz wydawała się gładka, bezśladu zmarszczek.Ciemne włosy, nie szczotkowane i trochę potargane,wepchnęła pod biały kołnierz.Jeszcze raz powtórzyła: Co to takiego?Henryk wyjął z kieszeni list Katona.Był odrobinę pognieciony, więcgo rozprostował.Wręczył list Gerdzie.Gerda czytała go, marszcząc brwi. Cóż to takiego?Henryk przerzucił nogę nad osłoną kominka i siadł naprzeciw niej. Cóż, zadawaj pytania. Co to znaczy?  Słuchaj  powiedział Henryk. Stało się coś zupełnie okropnego.Muszę się tym z kimś podzielić, zwłaszcza teraz.Jacyś gangsterzy porwaliKatona.To był chyba pomysł młodocianego przestępcy, jednego z jegotrzódki.Ten chłopiec zwąchał, że mam kupę pieniędzy, a teraz ten gangma Katona w swoim ręku i szantażuje mnie.Dałem im dwadzieścia tysięcyi spodziewają się, że dam jeszcze więcej.Ale teraz przyszło to.Nie wiem, corobić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl