[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odważęsię na żadne dalsze domysły. Okropnie grubiańsko jest o to pytać, wiem  odezwał się Tedric, zdając sięnieco mniej zaniepokojony, gdy magiczne zjawisko zostało wyjaśnione w oparciuo zdrowy rozsądek  lecz.moc nie opuści jej teraz, gdy już wróciły do niejzmysły, prawda? Pozbądz się obaw.Myślę, że i ty, i mieszkańcy Jagodowego Zakątka może-cie mimo wszystko liczyć na jej pogodowe gusła  odparła Talia. Opierając sięna zdobytym doświadczeniu, powiem ci, że tego rodzaju Dar, gdy raz się zbudzi,rzadko ulega ponownemu uśpieniu.Przypomnij sobie, co ona mnie powiedziała!  Miłość rzuci śmierci wyzwanie do walki o ciebie  powtórzył Kris.Dziwne.i raczej mgliste Jak mi się wydaje. Jak to w zwyczaju mają przepowiednie  rzekł Tedric z przekąsem.Jakie to szczęście, że jej ostrzeżenia pogodowe są ściślejsze.Idziemy, i ty, i Rolanjesteście znużeni i głodni.Zasłużyłaś na godziwy posiłek i solidny wypoczynekw nocy, zanim ponownie staniecie na gościńcu. I wbrew przepowiedniom w tej chwili moje serce tęskni do pasztetu z dzi-189 czyzny twojej roboty i do tego, by po spędzeniu wieczoru na spokojnej biesiadzie,zasnąć twardym snem w twym miękkim, puchowym łożu.Nie przyszłoby mi namyśl przedtem odwiedzać Niebiosa!  roześmiała się zmęczona Talia, biorącKrisa i Tedrika za ręce, zostawiając za sobą, idącego za nią trop w trop Rolana.No cóż, z tej próby wyszła zwycięsko.Musiała jedynie dalej jakoś unikaćkatastrofy. JEDENASTY Ha, ptaszyno  leniwie odezwał się Kris. Patrzeć tylko, a nastanie NocZwiętojańska.Masz za sobą połowę praktyki.Ocena, proszę.Talia bezmyślnie skubała trawę obok siebie. Mówisz poważnie, czy żarty sobie stroisz? Całkowicie poważnie.Słońce wspięło się do zenitu.Biało-złote promienie, znalazłszy lukę w listo-wiu nad ich głowami, rozszczepiły się i zlały ciepłem na prawą łopatkę Talii.W wysokiej trawie brzęczały owady, od czasu do czasu sennie zaśpiewał ptak.Znajdowali się w Stanicy na południu swojego Obwodu, tam gdzie minionej je-sieni po raz pierwszy przekroczyli jego granicę.Dziś lub jutro miał się z nimitu spotkać Herold-kurier, by przekazać najświeższe wieści i nowe prawa.Terazjednak mieli czas wolny.Poświęcili go na odpoczynek, do czego tak bardzo nienawykli.Talia długo i głęboko myślała, a w tym czasie Kris żuł zdzbło trawy, ułożyw-szy się na plecach w cieniu, mrużąc powieki tak, że zamieniły się w szparki. To było straszne  powiedziała w końcu, kładąc się z głową na ramieniu. Chciałabym, by minionych dziewięciu miesięcy w ogóle nie było.To byłookropne, gdy po raz pierwszy wjechaliśmy do miasta, a tam już dotarły plotkio mnie, ale. Hmm?  przynaglił ją, gdy cisza zbytnio zaczęła się przedłużać. Ale.gdyby to.gdyby mój Dar zaczął płatać mi psikusy.na Dworze?Wtedy mogłoby być jeszcze gorzej. Otoczono by cię tam opieką  zwrócił jej uwagę  lepszą niż mnie byłostać. Ale dopiero po tym, jak obróciłabym coś w perzynę.O bogowie, boję sięo tym nawet myśleć.Gdyby tak moje zmysły rozpętały burzę na Dworze wy-pełnionym ludzmi. zadrżała. Przynajmniej teraz uczucia, które próbująmi się wymknąć, ulegają mej świadomości a nie intuicji, nawet jeśli moje osłonynie są jeszcze tak mocne i szczelne jak dawniej. Wciąż sprawiają ci kłopoty? Wiesz, że tak, widujesz mnie w otoczeniu tłumu.Czasami nienawidzę cię191 za to, że przez ciebie muszę tutaj być, lecz natychmiast uświadamiam sobie, że niemogę wrócić, póki szczelnie nie osłonię mego umysłu.Nie możemy przed nikimsię z tym zdradzić, póki się z tym nie uporam  nawet przed Heroldami. Widzę, że zrozumiałaś problem. Nie potrzeba wiele, by ludzie, stwierdziwszy, że w plotkach tkwi ziarenkoprawdy, uwierzyli w nie całkowicie.Obserwowałam ciebie, jak ochraniałeś mnieza każdym razem, gdy spotykaliśmy się z jakimś Heroldem.Jest jeszcze coś in-nego.Nie mogę wrócić, póki się jeszcze czegoś nie dowiem. Czego? Nie tylko tego, jak działa mój Dar, ale dlaczego i kiedy.Te pytania nie dająmi spokoju, ponieważ plotki, że obchodzę się z ludzmi jak z marionetkami takbliskie stały się prawdy.Używałam mego Daru do oceny zasiadających w Radziei w oparciu o to działałam.Kiedy coś takiego staje się manipulacją? Nie wiem. Teraz boję się korzystać z Daru. A, niech to!  przetoczył się z pleców na bok, aż włosy zasłoniły mu oczy. To właśnie jest dla mnie udręką.Na ognie piekielne! Nie doszłoby do czegośtakiego, gdybym po prostu trzymał język za zębami. I stałoby się to, kiedy chwila byłaby jeszcze mniej odpowiednia. Lub wcale  niebieskie oczy przewierciły ją na wylot. Za to, że coś sięzłego wydarzyło, ja jestem odpowiedzialny w takiej samej mierze.Na to nie udało się jej znalezć odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl