[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ta dłoń z nim igrała, dręczyła go.Jakiż był silny, jaki jedwabisty, jaki męski.Jak cudownie inny niż ona.Gdy muskała zagłębienie jego szyi, on palcami przesuwał po jej obojczyku, apotem ruszył ku guzikom z przodu stanika.Brakło jej tchu.Dłoń Teodora łagodnie ujęła jej pierś.Zamknęła oczy i stała nieruchomo wsłuchana w swoje uczucia.Gęsiaskórka pokryła jej ręce, brzuch, a nawet rozfalowaną pierś, która pod jegodalousdelikatną pieszczotą stwardniała.Język Teodora pieścił jej dolną wargę,znacząc sobie wilgotną, okrężną ścieżkę przywodzącą go z powrotem doanowego miejsca, które gryzł i ssał, masując je jedynie czubkiem języka, ażLinneę przebiegł dreszcz.scUniosła ręce ku piersi, szyi i włosom Teodora, pieszczotliwie zanurzyław nie palce, potem przyciągnęła ku sobie jego głowę.Jej język tańczył pożądliwie w jego ustach, ciało sprężyło się, pulsującku niemu.Sunął dłońmi po jej plecach, aż dotarł do pośladków i mocno jechwyciwszy, uniósł ją.Powoli narastający rytm kołysał ich słodko.Teodor sprawił, iż w jej ciele wytrysnęła rzeka, występując z brzegów.Doznanie było tak nagłe, że ugięły się pod nią nogi.Kiedy się osunęła,podłożył jej pomocne kolano, aż napięcie zelżało i znów mogła stanąć owłasnych siłach.Anula & ponaDłonie Teodora tańczyły na jej plecach.Ich usta i języki były połączone, gdy pierwszy raz musnął nagą skórę na jej pośladku.Nagle szarpnął głową.— A to co takiego?Linnea, nie wypuszczając go z objęć, odchyliła głowę, nieco zaskoczona.Doprawdy sądziła, że wie.— Gorsecik do pończoch.Zaśmiał się cicho i jeszcze raz spojrzał na tę część bielizny.— Mmmm.gorsecik.Całując ją znowu, wsunął rękę w rozcięcie gorseciku, które wydawało sięciągnąć z tyłu od pasa do wieczności.Pieścił krągłe ciało Linnei zastanawiającsię, jak daleko biegnie rozcięcie, nabrawszy zaś pewności, sięgnął dłonią dobrzucha.Gdy Teodor wędrował dłońmi po ciele Linnei, konstrukcja jejbielizny przestała mieć znaczenie.Palce znalazły drogę i po ciepłym brzuchuprzesunęły się niżej, aż zaczęły ją pieścić intymnie.Drgnęła wtedy, zarazjednak rozluźniła się w obejmujących ją silnych ramionach.Otworzył się przeddalousnią świat cudów, świat, który przygotowała dla niej bezkresna imaginacja.Podzamkniętymi powiekami tańczyły niezliczone barwy — od pastelowych doangorących.Wtulała się w Teodora i kołysała, płynąc w pierwotnym rytmie.Jego pieszczota szła coraz głębiej, przepełniając ją zachwytem nadscwłasnym ciałem.— Och, Teddy.Teddy.— szeptała, owładnięta pożądaniem.Zostawił ją na chwilę i ruszył ku lampie, lecz zawołała łagodnie:— Nie! Proszę.Ja nigdy.To znaczy.— zaczerwieniła się i spuściławzrok, potem odważnie spojrzała na niego.— Chcę cię widzieć.Serce zabiło mu jak szalone na tę prośbę.Nigdy nie sądził, żebykobieta.Oto nowa lekcja dla Teodora Westgaarda.W przytłumionym świetle lampy pociągnął Linneę na brzeg łóżka iAnula & ponapochylił się, by rozwiązać sobie sznurowadła.Idąc w jego ślady, zsunęła satynowe pantofelki i ustawiła je starannie.Teodor, sięgnąwszy pod nogawkispodni, zdjął skarpetki, ona zaś zwinęła elastyczne podwiązki i zdjęłapończochy.Kiedy wstał i zdjął spodnie, siedziała ze spuszczonym wzrokiem,aż uświadomiła sobie, że stoi przed nią nagi.— Linneo.Nie od razu zdołała mu spojrzeć w oczy.W pokoju rozlegało się jedynietykanie zegara, choć oni mieli też w uszach bicie własnych serc.Wyciągnął doniej rękę, a gdy podała mu swoją, pomógł jej wstać i bez dalszej zwłokirozebrał ją z resztek bielizny.Zanim zdążyła się zawstydzić, zagarnął ją do łóżka, mocno tuląc.Wdługim pocałunku obróciwszy Linneę na plecy, znalazł jej pierś najpierw ręką,potem językiem, i zamruczał gardłowo, gdy nabrzmiała w naturalnympragnieniu dalszej pieszczoty.Linnea wiła się namiętnie, szepcząc imięTeodora, i prężyła zapraszająco, przeczesując palcami jego włosy.Jegodalouswilgotny język był jedwabisty i nieugięcie silny.Krzyknęła w ekstazie, gdydelikatnie chwycił jej pierś zębami.Napięła się owładnięta rozkoszą,anwyciągając ramiona nad głową, aż brzuch jej się zapadł.Teodor przesunął ponim dłonią i tkliwie pocałował, po czym pociągnął Linneę na siebie.Teraz byłascna wierzchu, wciąż spragniona jego ust.Miał w nich jej włosy, więc odrzucił jena bok i całował ją niemal brutalnie.Wreszcie podniosła głowę.Obiema dłońmi odgarnął jej włosy ze skroni ibłyszczącymi oczami wpatrywał się w nią z mroczną namiętnością.— Linneo, kocham cię.Ileż razy, leżąc tu samotnie, myślałem o tobie.Ileż nocy, gdy byłaś tam nade mną.— Kocham cię.— Kocham cię.— Kocham cię.Anula & ponaSzeptali te wyznania usta w usta, jednym głosem.Słowa nie dawały się rozdzielić, przerywały je pocałunki, aż i tego było za mało.Wtedy obrócił ją naplecy i nachylony nad nią wpatrzył się w jej oczy.W końcu raz jeszcze jąpocałował i położywszy rękę na brzuchu, sunął nią niżej i niżej.Dotykał ostrożnie, ucząc Linneę, by rozsuwała nogi pod jego pieszczotą,by otwierała ciało dla niego.Kiedy zaś wygięła się ogarnięta namiętnością,ujął jej dłoń i zwinął we wnętrzu własnej, a potem umieścił na nabrzmiałymczłonku i nauczył tego, co kobieta powinna umieć.Zamknął oczy i jęczałcicho, czując, jak prześlizguje się w jej dłoni.Głowa opadła mu do tyłu, aLinnea zdumiewała się swą mocą, która doprowadziła do takiej uległościmężczyznę tak silnego i nieposkromionego.Kiedy zadrżał, oddychającurywanie, nastawiła się na największą ze wszystkich rozkoszy.Pochylił się nadnią i drżącym głosem wyszeptał do ucha:— Jeśli cię zaboli, powiedz, to przestanę.A teraz spokojnie.spokojnie.dalousWszedł w nią wolno, uważnie, i czekał z łokciami dygoczącymi tuż obokjej ramion.Wciągnęła go głęboko.an— Lin.ach.Lin.— dobiegł ją jęk, gdy podała biodra, by poczuć gogłębiej.scNatura niczego nie zaplanowała bezcelowo: miecz do pochwy, klucz dozamka.wszystko pasowało z niepojętą doskonałością.Teodor nie znalazł wniej dziewczyny, lecz kobietę, jakiej zawsze pragnął.Nauczyła go nowejmłodości: bezgranicznej młodości serca, a nie kalendarza.Poddając sięfalującemu rytmowi jego bioder, podążała za niemymi poleceniami i unosiła wcałkowitej zgodzie.Poznała tchnienie jego oddechu poruszającego jej włosy igrzejącego szyję, on — łagodne muśnięcia owych pasm, gdy wiły się na jegowilgotnym czole.Wspólnie odkryli odwieczny język kochanków złożony zpomruków, szeptów i westchnień.Ona dowiedziała się, iż jest zdolny doAnula & ponadelikatności, on zaś poznał jej moc.Razem nauczyli się, kiedy dokonywać zamiany ról.Teodor znalazł radość w wyginaniu jej w łuk i pozbawianiu tchu,Linnea zaś rozkoszowała się jego dreszczem i drżącym wołaniem o wy-zwolenie.Ona odkryła, iż mężczyzna może zaspokoić kobietę dwa razy, on zaśdowiedział się, że i trzy nie wystarczy niektórym kobietom.Głęboką, z wolna sączącą się rozkosz odnaleźć też mieli w minutachpóźniejszych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Ta dłoń z nim igrała, dręczyła go.Jakiż był silny, jaki jedwabisty, jaki męski.Jak cudownie inny niż ona.Gdy muskała zagłębienie jego szyi, on palcami przesuwał po jej obojczyku, apotem ruszył ku guzikom z przodu stanika.Brakło jej tchu.Dłoń Teodora łagodnie ujęła jej pierś.Zamknęła oczy i stała nieruchomo wsłuchana w swoje uczucia.Gęsiaskórka pokryła jej ręce, brzuch, a nawet rozfalowaną pierś, która pod jegodalousdelikatną pieszczotą stwardniała.Język Teodora pieścił jej dolną wargę,znacząc sobie wilgotną, okrężną ścieżkę przywodzącą go z powrotem doanowego miejsca, które gryzł i ssał, masując je jedynie czubkiem języka, ażLinneę przebiegł dreszcz.scUniosła ręce ku piersi, szyi i włosom Teodora, pieszczotliwie zanurzyław nie palce, potem przyciągnęła ku sobie jego głowę.Jej język tańczył pożądliwie w jego ustach, ciało sprężyło się, pulsującku niemu.Sunął dłońmi po jej plecach, aż dotarł do pośladków i mocno jechwyciwszy, uniósł ją.Powoli narastający rytm kołysał ich słodko.Teodor sprawił, iż w jej ciele wytrysnęła rzeka, występując z brzegów.Doznanie było tak nagłe, że ugięły się pod nią nogi.Kiedy się osunęła,podłożył jej pomocne kolano, aż napięcie zelżało i znów mogła stanąć owłasnych siłach.Anula & ponaDłonie Teodora tańczyły na jej plecach.Ich usta i języki były połączone, gdy pierwszy raz musnął nagą skórę na jej pośladku.Nagle szarpnął głową.— A to co takiego?Linnea, nie wypuszczając go z objęć, odchyliła głowę, nieco zaskoczona.Doprawdy sądziła, że wie.— Gorsecik do pończoch.Zaśmiał się cicho i jeszcze raz spojrzał na tę część bielizny.— Mmmm.gorsecik.Całując ją znowu, wsunął rękę w rozcięcie gorseciku, które wydawało sięciągnąć z tyłu od pasa do wieczności.Pieścił krągłe ciało Linnei zastanawiającsię, jak daleko biegnie rozcięcie, nabrawszy zaś pewności, sięgnął dłonią dobrzucha.Gdy Teodor wędrował dłońmi po ciele Linnei, konstrukcja jejbielizny przestała mieć znaczenie.Palce znalazły drogę i po ciepłym brzuchuprzesunęły się niżej, aż zaczęły ją pieścić intymnie.Drgnęła wtedy, zarazjednak rozluźniła się w obejmujących ją silnych ramionach.Otworzył się przeddalousnią świat cudów, świat, który przygotowała dla niej bezkresna imaginacja.Podzamkniętymi powiekami tańczyły niezliczone barwy — od pastelowych doangorących.Wtulała się w Teodora i kołysała, płynąc w pierwotnym rytmie.Jego pieszczota szła coraz głębiej, przepełniając ją zachwytem nadscwłasnym ciałem.— Och, Teddy.Teddy.— szeptała, owładnięta pożądaniem.Zostawił ją na chwilę i ruszył ku lampie, lecz zawołała łagodnie:— Nie! Proszę.Ja nigdy.To znaczy.— zaczerwieniła się i spuściławzrok, potem odważnie spojrzała na niego.— Chcę cię widzieć.Serce zabiło mu jak szalone na tę prośbę.Nigdy nie sądził, żebykobieta.Oto nowa lekcja dla Teodora Westgaarda.W przytłumionym świetle lampy pociągnął Linneę na brzeg łóżka iAnula & ponapochylił się, by rozwiązać sobie sznurowadła.Idąc w jego ślady, zsunęła satynowe pantofelki i ustawiła je starannie.Teodor, sięgnąwszy pod nogawkispodni, zdjął skarpetki, ona zaś zwinęła elastyczne podwiązki i zdjęłapończochy.Kiedy wstał i zdjął spodnie, siedziała ze spuszczonym wzrokiem,aż uświadomiła sobie, że stoi przed nią nagi.— Linneo.Nie od razu zdołała mu spojrzeć w oczy.W pokoju rozlegało się jedynietykanie zegara, choć oni mieli też w uszach bicie własnych serc.Wyciągnął doniej rękę, a gdy podała mu swoją, pomógł jej wstać i bez dalszej zwłokirozebrał ją z resztek bielizny.Zanim zdążyła się zawstydzić, zagarnął ją do łóżka, mocno tuląc.Wdługim pocałunku obróciwszy Linneę na plecy, znalazł jej pierś najpierw ręką,potem językiem, i zamruczał gardłowo, gdy nabrzmiała w naturalnympragnieniu dalszej pieszczoty.Linnea wiła się namiętnie, szepcząc imięTeodora, i prężyła zapraszająco, przeczesując palcami jego włosy.Jegodalouswilgotny język był jedwabisty i nieugięcie silny.Krzyknęła w ekstazie, gdydelikatnie chwycił jej pierś zębami.Napięła się owładnięta rozkoszą,anwyciągając ramiona nad głową, aż brzuch jej się zapadł.Teodor przesunął ponim dłonią i tkliwie pocałował, po czym pociągnął Linneę na siebie.Teraz byłascna wierzchu, wciąż spragniona jego ust.Miał w nich jej włosy, więc odrzucił jena bok i całował ją niemal brutalnie.Wreszcie podniosła głowę.Obiema dłońmi odgarnął jej włosy ze skroni ibłyszczącymi oczami wpatrywał się w nią z mroczną namiętnością.— Linneo, kocham cię.Ileż razy, leżąc tu samotnie, myślałem o tobie.Ileż nocy, gdy byłaś tam nade mną.— Kocham cię.— Kocham cię.— Kocham cię.Anula & ponaSzeptali te wyznania usta w usta, jednym głosem.Słowa nie dawały się rozdzielić, przerywały je pocałunki, aż i tego było za mało.Wtedy obrócił ją naplecy i nachylony nad nią wpatrzył się w jej oczy.W końcu raz jeszcze jąpocałował i położywszy rękę na brzuchu, sunął nią niżej i niżej.Dotykał ostrożnie, ucząc Linneę, by rozsuwała nogi pod jego pieszczotą,by otwierała ciało dla niego.Kiedy zaś wygięła się ogarnięta namiętnością,ujął jej dłoń i zwinął we wnętrzu własnej, a potem umieścił na nabrzmiałymczłonku i nauczył tego, co kobieta powinna umieć.Zamknął oczy i jęczałcicho, czując, jak prześlizguje się w jej dłoni.Głowa opadła mu do tyłu, aLinnea zdumiewała się swą mocą, która doprowadziła do takiej uległościmężczyznę tak silnego i nieposkromionego.Kiedy zadrżał, oddychającurywanie, nastawiła się na największą ze wszystkich rozkoszy.Pochylił się nadnią i drżącym głosem wyszeptał do ucha:— Jeśli cię zaboli, powiedz, to przestanę.A teraz spokojnie.spokojnie.dalousWszedł w nią wolno, uważnie, i czekał z łokciami dygoczącymi tuż obokjej ramion.Wciągnęła go głęboko.an— Lin.ach.Lin.— dobiegł ją jęk, gdy podała biodra, by poczuć gogłębiej.scNatura niczego nie zaplanowała bezcelowo: miecz do pochwy, klucz dozamka.wszystko pasowało z niepojętą doskonałością.Teodor nie znalazł wniej dziewczyny, lecz kobietę, jakiej zawsze pragnął.Nauczyła go nowejmłodości: bezgranicznej młodości serca, a nie kalendarza.Poddając sięfalującemu rytmowi jego bioder, podążała za niemymi poleceniami i unosiła wcałkowitej zgodzie.Poznała tchnienie jego oddechu poruszającego jej włosy igrzejącego szyję, on — łagodne muśnięcia owych pasm, gdy wiły się na jegowilgotnym czole.Wspólnie odkryli odwieczny język kochanków złożony zpomruków, szeptów i westchnień.Ona dowiedziała się, iż jest zdolny doAnula & ponadelikatności, on zaś poznał jej moc.Razem nauczyli się, kiedy dokonywać zamiany ról.Teodor znalazł radość w wyginaniu jej w łuk i pozbawianiu tchu,Linnea zaś rozkoszowała się jego dreszczem i drżącym wołaniem o wy-zwolenie.Ona odkryła, iż mężczyzna może zaspokoić kobietę dwa razy, on zaśdowiedział się, że i trzy nie wystarczy niektórym kobietom.Głęboką, z wolna sączącą się rozkosz odnaleźć też mieli w minutachpóźniejszych [ Pobierz całość w formacie PDF ]