[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osobiście czekałam na dzień, gdy bohaterowie komiksu pojawią się wnaszym pokoju w trójwymiarze, gotowi uprawiać magię na rozkaz Scout.Głupie, jasne, ale to wciąż byłoby niesamowite.Scout miała swój fałszywy komiks, a ja miałam swój szkicownik.Kochałam rysować i wkrótce powinnam zacząć zajęcia artystyczne.Mogłammalować martwą naturę  prawdziwe obiekty  ale wolałam zatracać się wliniach i pozwalać mojej wyobrazni przejąć kontrolę.Trzymałam zapasoweołówki w torbie, a odkąd moi rodzice najwyrazniej czuli się winni z powoduwysłania mnie do Chicago, podczas gdy oni realizowali swoje plany wNiemczech, miałam także komplety świetnych niemieckich notatników, którewysłali mi w zeszłym tygodniu.Gdy rozwiązałam problemy z trygonometrią,wyjęłam jeden z mojej torby, chwyciłam ołówek i przygotowałam się do pracy.Byłam w pokoju pełnym postaci  bogate dziewczyny w mundurkach,dziwne dziewczyny w mundurkach i smoczyce, które patrolowały pokój iupewniały się, że odrabiamy prace domowe, a nie przeglądamy Cosmo.Byłamtakże w pokoju ze wspaniałą architekturą, poczynając od tuzinów okien zbarwionego szkła po ogromne, mosiężne żyrandole, które wisiały nad nami. Każdy z nich był wykonany ze smukłych figur kobiet  być może starożytnychbogiń  trzymających pochodnie.Otworzyłam jeden notatnik  cienki, z jasno niebieską okładką  iprzyłożyłam czubek ołówka do papieru.Wybrałam boginię z najbliższegożyrandola i zaczęłam rysować.Rozpoczęłam od jasnej linii by utworzyćwłaściwy kształt jej ciała, po prostu by się upewnić, że miałam odpowiednieproporcje.Gdy pracowałam nad rysunkiem, przyciemniałam końcową linię idodawałam szczegóły.To nie była magia.To nie była trygonometria.A najlepsze z tego było to,że smoczyca nie mogła się do niczego przyczepić.W końcu się uczyłam.Właśnie skończyłam rysunek, gdy w Wielkiej Sali zapadła cisza.Zazwyczaj było całkiem cicho, ale zawsze było słychać jakieś dzwięki  szelestkartek lub ciche szepty, gdy dziewczyny starały się rozerwać.Ale to była cisza absolutna.Scout i ja jednocześnie podniosłyśmy wzrok.Moją pierwszą myślą było to,że potwór o patykowatych nogach wszedł do pokoju.Ale to była tylkodyrektorka.Marcelina Foley szła pewnie wzdłuż przejścia między stołami w zadbanymstroju i butach na obcasach, które dorośli nazwali by  rozsądnymi.Jej oczyskanowały pomieszczenie, gdy szła, prawdopodobnie oceniając każdy szczegółotoczenia.Foley wciąż była dla mnie zagadką.Była pierwszą osobą, którą poznałam,gdy przyjechałam do Zw.Sophie kilka tygodni temu i bardzo chłodnoprzywitała mnie w Chicago.Była także osobą, która zasugerowała mi, że moirodzice nie są tymi, którymi wydają się być.Zmieniła zdanie, ale gdypróbowałam z nią porozmawiać o tym, co się dzieje, zapewniła mnie, że takpowinno zostać.Foley znała moich rodziców i była pewna, że mieli powód bynie mówić mi prawdy.Powód, który zagrażał ich bezpieczeństwu.Co innego miałam zrobić, jeśli jej nie uwierzyć?Dzisiejszego wieczora trzymała stertę małych kart  podobnych doindeksów  w rękach.Gdy mijała stoły, co jakiś czas zatrzymywała się iwręczała kartę jednemu z uczniów.Potem ruszyła do przodu i jedną podała mi. Instrukcje odnośnie twoich zajęć artystycznych  powiedziała.Nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymałam oddech, dopóki go niezaczerpnęłam.Walczyłam z potworami w tunelach, ale to dyrektorka potrafiłamnie naprawdę przestraszyć.Nie jestem pewna, jak to o mnie świadczyło.Wzięłam od niej kartę.To była rozpiska na zajęcia artystyczne, które miałyrozpocząć się jutro.Miały się odbyć w dodatkowym budynku.Czyż to niebrzmiało fantastycznie? Ponownie spojrzałam w górę.Foley stałą przez chwilę przy krawędzi stołu,z resztą kart w ręku, patrząc na mnie.Czekałam aż przemówi, ale pozostałacicho.Po tym jak kiwnęła, ruszyła do kolejnego stolika. To było dziwne  powiedziała Scout. Co ci dała?Wyciągnęłam kartę w jej stronę, by mogła ją zobaczyć. Huh.Wygląda na to, że znalazłaś ujście dla swojej kreatywności.Zdążyłam włożyć kartę do notatnika, kiedy w Sali wybuchł hałas.Wszyscyrozejrzeliśmy się, by zobaczyć jak Veronica stoi przy stoliku, jej krzesło byłoteraz na podłodze, a jej policzki były czerwone, podobnie jak jej oczy.M.K.miała ręce skrzyżowane na piersi i podniesioną brew. Szykuje się bomba atomowa  mruknęła Colette. Jesteś wiedzmą  syknęła Veronica, po czym minęła krzesło i wybiegła zpokoju.W Wielkiej Sali można było usłyszeć, jaka spada szpilka.M.K.wywróciła oczami i nachyliła się do dziewczyny siedzącej obok niej,plotkując razem, podczas gdy jedna z jej najlepszych przyjaciółek właśniewybiegła z sali.Smoczyca podeszła do stolika i podniosła krzesełko, któreVictoria przewróciła.W pomieszczeniu zaczął się gwar szeptów. Przynajmniej to mamy z głowy  powiedziała Colette. Możemy terazwrócić do nauki?Scout i ja wymieniłyśmy spojrzenia i z jej twarzy wyczytałam te samemyśli, które ja miałam: czy to naprawdę było takie proste?Kilka godzin pózniej byłyśmy z powrotem w tunelach.Scout i jakierowałyśmy się do łukowych drzwi do Enklawy Trzeciej, jej status, jakoAdepta HQ oznaczony  3 nad drzwiami i symbol na nich  litera  Y wokręgu, symbol, który jak mi powiedziała Scout, można było zobaczyć w wielumiejscach w Chicago.Był to znak Adepta.Jasne, umieszczanie znaków na budynkach i mostach w różnych miejscachmiasta nie było do końca zgodne z pragnieniem Adeptów do pozostania wukryciu.Z drugiej strony, miałam wrażenie, że symbole przypominały, że onitam byli.%7łe walczyli w dobrej wierze, nawet jeśli nikt inny nie wiedział owojnie.Scout otworzyła drzwi i Młodsi Adepci Enklawy Trzeciej spojrzeli wnaszym kierunku: Michael Garcia, Jason Shepherd, Jill i Jamie, Riley i PaulTruman.Każde z nich miało swój unikalny talent magiczny.Michael potrafiłczytać, co znaczy, że potrafił  czytać historię budynku po prostu dotykając go.Jamie i Jill były czarodziejkami żywiołów.Jamie mogła manipulować ogniem, aJill lodem.Paul był wojownikiem.Jego magia dawała mu zdolnośćprzystosowania stylu walki do jakiegokolwiek rodzaju przeciwnika, człowiekaczy potwora.Paul był wysoki, o skórze koloru bogatej kawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl