[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natomiast telefon z restauracji leżącej obok szosy, na której znaleziono zwłoki, wydał mi siębardzo interesujący. Tu mówi kelnerka  przedstawił mi się kobiecy głos  w tym dniu, co napisali wgazecie, jadła u nas obiad babka ubrana w takie futro& na pewno znam się na norkach, mam znich czapkę i szalik  powiedziała tonem wyższości, gdy wyraziłem niedowierzanie.Wypożyczyłem z depozytu ten kosztowny płaszcz i pomknęliśmy z oficeremdochodzeniowym do owej knajpy.Tak wiele innych, i ten ślad okazał sie niewypałem.Informacja, na którą czekaliśmy, nadeszła z najmniej oczekiwanej strony i nie wiązała się aniz futrem, ani z torebka, ani z asem pik.Odezwał się hotel  Saski w Warszawie. Może to nie ma znaczenia  zastrzegł szef recepcji  ale czytaliśmy w prasie apelprokuratury& Dzień by się zgadzał.Mieszkała u nas taka i ulotniła się, zapomniawszyuregulować rachunek.Zdarza się, i nie zawsze jest to wyłudzenie.W takich wypadkachprzysyłamy pocztą, na adres figurujący w karcie meldunkowej, wezwanie do zapłacenianależności& Wczoraj przyszedł zwrot i ktoś napisał, że owszem mieszkała tam taka osoba, alesię wyprowadziła i on nie wie dokąd&Maryla Kulik, urodzona w Poświątnem, rok 1920, zamieszkała: Zwinoujście, ulica& przeczytałem w odcinku meldunkowym, wypełnionym przez nią w hotelu.Jeszcze tego samego dnia poleciał samolotem do Zwinoujścia oficer dochodzeniowy milicji,zaopatrzony we wszystkie fotografie, mogące dopomóc w zidentyfikowaniu ciała, znalezionegopiętnaście metrów od granicy miasta Warszawy.Wieczorem miałem telefon ze Zwinoujścia, a następnego dnia i ja znalazłem się w tymmieście. Maryla Kulik była właścicielką willi  Rusałka i prowadziła w niej pensjonat, na który kilkalat temu otrzymała koncesję, wydawała także obiady domowe.Willa gwarantowała swoim gościom pełny komfort, była ładnie położona, w zacisznymmiejscu, ale mimo regularnie płaconych podatków i wytwornego stylu bycia właścicielkipensjonatu od pewnego czasu miejscowa milicja, a ściślej biorąc brygada obyczajowaszczecińskiej komendy, miała poważne zastrzeżenia do przedsiębiorstwa pani Kulik.Były pewne powody, aby przypuszczać, że pensjonat  Rusałka zapewnia swoim gościomtakże usługi niewiele mające wspólnego z hotelarstwem, a jego właścicielka trudni się po prostustręczycielstwem. Rusałką zainteresowano się bliżej po tym, jak pewien Szwed, Olaf Petersen, w pijackimataku szału zdemolował zajmowany przez siebie pokój.Portier  Rusałki , chociaż nie ułomek, nie potrafił zapanować nad sytuacją i kiedy poddanykróla Gustawa Adolfa przeniósł się do hallu jadalni zabierając się do stylowych mebli, przedwillą zebrała się już gromadka gapiów, jako że facet wcale dobrze wyrykiwał przekleństwa popolsku; natomiast ktoś z sąsiadów zrobił madame Kulik niedzwiedzią przysługę wzywającpogotowie milicji.Szwed stwierdził, że został okradziony i  łamie meble z rozgoryczenia, ponieważ nie jestprzyzwyczajony do takich obyczajów we własnym kraju.Otóż okradła go pokojówka pensjonatu, która nocą dotrzymywała mu towarzystwa zaobopólnie uzgodnione honorarium, które on jako dżentelmen wypłacił jej z góry w koronachszwedzkich, zaraz na początku wieczoru.Właścicielka na żądanie funkcjonariuszy natychmiast zaprezentowała wszystkie pensjonatowepokojówki, a było ich trzy, ale Szwed nie rozpoznał wśród nich tej, z którą spędził noc.Pani Kulik domagała się satysfakcji, odwołania kalumni, zapłacenia za szkody materialne ikrzywdy moralne, ale Szwed upierał się, że okradła go dziewczyna podająca się za pokojówkępensjonatu.Na tym skończyła się awantura, lecz milicjant z patrolu przekazał notatkę do brygadyobyczajowej, a tam przeprowadzono dyskretne wyjaśnienie i okazało się, że mieszkała w Rusałce , a ulotniła się w dniu awantury ze Szwedem pewna pani ze Szczecina, dobrze znanatamtejszej milicji prostytutka.Po tym wydarzeniu zaczęto obserwować  Rusałkę i stwierdzono, że pensjonat upodobałysobie młode, piękne dziewczyny między osiemnastym a dwudziestym piątym rokiem życia.Natomiast mężczyzni to przeważnie cudzoziemcy.Dziewczyny zjeżdżały z różnych stron Polski i w ośmiu przypadkach na dziesięć były toosoby znane milicji na terenie, z którego przybywały, jako adeptki najstarszej profesji świata.Dlaobyczajówki sprawa stała się jasna, ale te informacje nie wystarczyły aby oskarżyć ostręczycielstwo lub kuplerstwo właścicielkę.I nagle z dnia na dzień Kulikowa sprzedała dom i zlikwidowała swoje interesy. Rusałkęobjął nowy właściciel, nadal prowadził pensjonat, załatwił bowiem w Radzie Narodowejprzepisanie koncesji na swoje nazwisko.Czy  Rusałka pod nowym zarządem pozostanie nadal azylem dla dziewczyn spod lekkiegoznaku, okaże dopiero przyszłość; na razie nabywca odprawił pok o jó w k i , zatrzymał tylkostarego portiera.Zciągnęliśmy z warszawskiego depozytu rzeczy zabitej, portier rozpoznał futro i torebkę swejbyłej patronki.Czy wie, dokąd wyjechała?  nie wie.Na jak długo?  nie wie.Jakie miała plany naprzyszłość?  nie wie.Czy widział rachunek przysłany przez hotel  Saski w Warszawie?  nie widział.Czy zapamiętał gości, przyjeżdżających do  Rusałki samochodami markiwarszawa?  nie zapamiętał.Wieloletni wykidajło i prawdopodobnie zaufany pomocnik stręczycielki miał szalenie kiepskąpamięć.Nowy właściciel willi, Emil Lisaczek, bardzo się denerwował; owszem, rozpoznaje płaszcz znorek, należał do Maryli Kulik, ale to wszystko. Ile pan zapłacił za willę? Tyle, co stoi w umowie: milion sto tysięcy  podetknął mi papier rejentalnej umowykupna sprzedaży; z pewnością podali zaniżoną cenę, ze względu na wysokość podatku, ale i on, ija wiemy, że fakt jest nie do udowodnienia, tym bardziej że jedyna osoba, która mogłaby coś otym powiedzieć, nie żyje.Więc czego on się tak trzęsie? Całą sumę zapłacił pan w gotówce? A jak?& teraz nikt weksli nie bierze. Od jak dawna znał pan panią Kulik? Od dnia, w którym przeczytałem anons w prasie o sprzedaży willi.Czy wiedział, dokąd wyjechała była właścicielka  Rusałki ?  nie.Nie opowiadała się.W umowie Kulikowa zastrzegła sobie prawo korzystania ze swego pokoju jeszcze przez sześćmiesięcy od daty sprzedaży domu.Nie zaniepokoiła go tak długa nieobecność?  nie.Dlaczego odsyłając rachunek hotelu  Saskiego w Warszawie napisał, że taka osoba niemieszka, skoro Maryla Kulik była tu jeszcze zameldowana i miała umową zagwarantowaneprawo do pokoju?Po prostu nie miał zamiaru regulować jej długów, więc taka odpowiedz wydała mu sięnajprostsza; ta cholerna hiena i tak wyciągnęła z niego masę pieniędzy.Zwyczajnie go nacięła,bo on sądził, że  Rusałkę kupuje z całym wyposażeniem, a tymczasem ona tak chytrzesformułowała umowę, że aby zatrzymać sprzęty, meble I resztę niezbędnych przedmiotów,musiał oddzielnie za to zapłacić; płacił jej więc niemal za każdy talerzyk, za każdą popielniczkę Lisaczek pluł jak lama na dawną szefową pensjonatu.Czy ostatnio czytał gazety?  zawsze czytuje prasę.Czy komunikat prokuratury nie nasunąłmu żadnych skojarzeń? Komunikatu nie czytał, w telewizji także go nie widział.Przegląd pokoju i rzeczy Maryli Kulik nie pomógł w żadnej mierze odpowiedzieć na pytanie,w jakim celu pojechała do Warszawy i przez dwa dni mieszkała w hotelu  Saskim ani teżdlaczego wyjechała stamtąd nie regulując rachunku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl