[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dzień dobry! - powiedział po chwili zniezbyt wyrazną miną.- Dobrze, przejdz do głównegowejścia, zaraz po ciebie ktoś zejdzie.Cieślik, kryj się! -zawołał odkładając słuchawkę.- Zaraz będzie tu Magda.- A cóż ona może chcieć od majora? - zaniepokoił sięwywiadowca.- Zjeżdżaj! - inspektor wskazał na drzwi sąsiedniego pokojui spojrzał wymownie na pułkownika.- Zostanę z tobą - Lis poprawił się w fotelu i udał, że nie ro-zumie intencji Korosza.Tak naprawdę był ciekaw dziewczynyporucznika i w tej chwili żadna siła nie ruszyłaby go zpokoju, a cóż dopiero niema prośba inspektora.Ta sama i nie ta sama - pomyślał major, gdy Magda weszła dogabinetu i niezdecydowanie przystanęła przy drzwiach widząc,że major nie jest sam.Dziewczyna była starannie uczesana, ubrana w modnąsukienkę z jedwabiu w poprzeczne pasy, w ręku trzymała dużątorbę z podobnego materiału jak sukienka; obuta w lekkie,białe sandałki.- Chciałam z panem pomówić - zwróciła się do majora, askośne, bursztynowe oczy pozezowały w stronę Lisa.- Siadaj, Magda, możesz mówić, to jest mój szef - posłał Li-sowi spojrzenie bazyliszka, ale pułkownik tylko lekko skłoniłgłowę i zupełnie nie przyjął do wiadomości, że jest osobąniepożądaną.- O Brożku to gips! - rzekła, z westchnieniem, swymdawnym tonem Magda.- Wstawiłam im na dole kometę, bomusiałam się do pana dostać.- znów pozezowała w stronęLisa, jego osoba wyraznie ją peszyła.- Dlaczego chciałaś się tak koniecznie do mnie dostać, że ażgips i kometa?Nie odpowiedziała.Pochyliła się nad swoją torbą, wyciągnęłaz niej paczkę związaną sznurkiem.- Panie majorze! - powiedziała błagalnie.- Proszę pana jakczłowiek człowieka, niech pan to poda Staśkowi - położyła naskraju biurka pakunek i stuzłotowy banknot.- I.proszępowiedzieć, gdzie go trzymacie?- O co chodzi, Magda? - w pierwszej chwili major niezorientował się, o kim ona mówi.- Mam życie! - po dziecinnemu drgnęły jej usta.- Co się zjakiej kałabai człowiek wykarapućka, to od nowa.-machnęła dłonią ze zniechęceniem.- Brożka panzapudełkował, tak? Niech pan nic nie mówi, cały Mokotów iSiekierki o tym wiedzą.Tej samej nocy zginął Stasiek, a onu doktora zaczął robić zaraz po śmierci jego żony.Póznymwieczorem na plantację poszedł, bo go doktor na noczamówił, tak mi chłopak powiedział, a musi pan wiedzieć, że onnie kłamie.Od tej pory kamień w wodę.Kostnice i szpitaleobleciałam, w pogotowiu glinowym, przepraszam, milicyjnymbyłam.No to gdzie chłopak może być? Razem z doktorem, nie?A od doktora to jest pan, panie majorze, więc.- Magda, ja go nie zamknąłem - szczerze zapewnił major ispojrzeniem poszukał pomocy u Lisa.Nie uszło to uwagidziewczyny.- Mnie pan to mówi? - odparła z wyrzutem.- Panie, byłamu dzielnicowego.Proszę: - panie sierżancie, kuzyna miprzymknęli, niech pan pomoże.A sierżant Staśka znał, samgo zameldować u nas kazał.Wiedział, że Stasiek wyrokodsiedział, ale przyzwoity był i nigdy żadnych kłopotów munie sprawiał.Więc mówię: - panie dzielnicowy, lubił panStaśka, pomóż pan, poświadcz pan, że chłopak jak złoto,przyzwoity.A mój dzielnicowy tylko rękami zamachał ipowiada: - Magda, nie pójdę, świadczył nic nie będę i w ogólew tę sprawę nie będę się mieszał.Panie majorze, mójdzielnicowy cyko- ryjny nie jest i jak o kimś dobre czy złezdanie ma, to sprawiedliwie nawet przed sądem powie.Jakprzyszłam szukać Mańka, to on mi pomógł, a teraz.To co toznaczy, panie majorze?! - podniosła trójkątną twarz nainspektora.Bursztynowe, nakrapiane jak u kota oczy byłysamym błaganiem.- To twój kuzyn? - zagadnął Lis, chcąc dać czas do namysłuKoroszowi.- No.- skinęła głową i cętkowane zrenice, teraz pełneniepokoju, spoczęły czujnie na pułkowniku.Magdagorączkowo sondowała, czy ci dwaj już wiedzą o nieistniejącym pokrewieństwie -.daleki, bardzo daleki krewny -dodała na wszelki wypadek - a poza tym.- pośpiesznie szukałaargumentu, który dałby jej większe prawo do interesowania sięlosem Staśka niż dalekie pokrewieństwo - jestem w ciąży! -skromnie spuściła oczy, uszczęśliwiona, że znalazła napoczekaniu tak przekonywujące kłamstwo.- Panowie rozu-miecie - potrząsnęła czarnymi kędziorami - że muszęwiedzieć, gdzie jest ojciec mojego dziecka, co muzarzucacie.Może najmi- mordę, przepraszam, mecenasatrzeba będzie mu wziąć?Obaj mężczyzni stracili na chwilę kontenans; mimo wszystkotrochę zatkała ich ta wiadomość.Magda mylnie oceniła ich reakcję, sądząc, że wrażenie jestzbyt małe; odchyliła głowę na oparcie fotela, kocie ślepkiprzysłoniła rzęsami, głośno przełknęła ślinę i gwałtownymruchem przyłożyła chusteczkę do ust.Lis był przekonany, że dziewczyna zaraz zemdleje.- Wody! - poderwał się zaniepokojony major.- Może być - zgodziła się łaskawie.- Przepraszam! - powie-działa biorąc szklankę od majora - ale miewam mdłości,szczególnie gdy się zdenerwuję.Proszę się nie martwić, tonormalne podczas pierwszych tygodni ciąży.Byle dopierwszych ruchów dziecka, tak powiedział lekarz - wsparłasię autorytetem nie istniejącego lekarza.- Słuchaj, Magda! - zmobilizował się Lis, ocierając pot zczoła - major Korosz rzeczywiście nie wie nic o Staśku.Natomiast ja wiem i daję ci słowo, że niedługo do ciebiewróci.- Pan go sam zamknął? - prześliznęła się wzrokiem ponaramiennikach Lisa.- Rany boskie!!! co mu pasujecie, żetaki ważny gość jak pan go zakluczył? - rozpłakała sięogromnym, szczerym płaczem.- Uspokój się.to niezupełnie ja i Stasiek niezupełnie jestzamknięty.- plątał się bezradnie Lis.Dobra godzina minęła, zanim pułkownik spocony jak myszprzekonał dziewczynę, że może zaufać jego słowu honoru.Przyjął od niej paczkę, przyjął sto złotych - zapewnił, że Stasiekto otrzyma, że będzie opływał we wszystko, z ptasim mlekiemwłącznie, i w przeciągu dziesięciu dni, licząc z dzisiejszym,wróci do niej.Obiecał, że Magda może po tym terminie przyjśćdo niego i wiele innych rzeczy.Wreszcie własną służbowąWołgą, pod opieką sekretarki, wyprawił Magdę na Szkarłatną.Nie udawał złości, gdy szarpnął obite skórą drzwi dosąsiedniego pokoju i rozwarł je na oścież [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- Dzień dobry! - powiedział po chwili zniezbyt wyrazną miną.- Dobrze, przejdz do głównegowejścia, zaraz po ciebie ktoś zejdzie.Cieślik, kryj się! -zawołał odkładając słuchawkę.- Zaraz będzie tu Magda.- A cóż ona może chcieć od majora? - zaniepokoił sięwywiadowca.- Zjeżdżaj! - inspektor wskazał na drzwi sąsiedniego pokojui spojrzał wymownie na pułkownika.- Zostanę z tobą - Lis poprawił się w fotelu i udał, że nie ro-zumie intencji Korosza.Tak naprawdę był ciekaw dziewczynyporucznika i w tej chwili żadna siła nie ruszyłaby go zpokoju, a cóż dopiero niema prośba inspektora.Ta sama i nie ta sama - pomyślał major, gdy Magda weszła dogabinetu i niezdecydowanie przystanęła przy drzwiach widząc,że major nie jest sam.Dziewczyna była starannie uczesana, ubrana w modnąsukienkę z jedwabiu w poprzeczne pasy, w ręku trzymała dużątorbę z podobnego materiału jak sukienka; obuta w lekkie,białe sandałki.- Chciałam z panem pomówić - zwróciła się do majora, askośne, bursztynowe oczy pozezowały w stronę Lisa.- Siadaj, Magda, możesz mówić, to jest mój szef - posłał Li-sowi spojrzenie bazyliszka, ale pułkownik tylko lekko skłoniłgłowę i zupełnie nie przyjął do wiadomości, że jest osobąniepożądaną.- O Brożku to gips! - rzekła, z westchnieniem, swymdawnym tonem Magda.- Wstawiłam im na dole kometę, bomusiałam się do pana dostać.- znów pozezowała w stronęLisa, jego osoba wyraznie ją peszyła.- Dlaczego chciałaś się tak koniecznie do mnie dostać, że ażgips i kometa?Nie odpowiedziała.Pochyliła się nad swoją torbą, wyciągnęłaz niej paczkę związaną sznurkiem.- Panie majorze! - powiedziała błagalnie.- Proszę pana jakczłowiek człowieka, niech pan to poda Staśkowi - położyła naskraju biurka pakunek i stuzłotowy banknot.- I.proszępowiedzieć, gdzie go trzymacie?- O co chodzi, Magda? - w pierwszej chwili major niezorientował się, o kim ona mówi.- Mam życie! - po dziecinnemu drgnęły jej usta.- Co się zjakiej kałabai człowiek wykarapućka, to od nowa.-machnęła dłonią ze zniechęceniem.- Brożka panzapudełkował, tak? Niech pan nic nie mówi, cały Mokotów iSiekierki o tym wiedzą.Tej samej nocy zginął Stasiek, a onu doktora zaczął robić zaraz po śmierci jego żony.Póznymwieczorem na plantację poszedł, bo go doktor na noczamówił, tak mi chłopak powiedział, a musi pan wiedzieć, że onnie kłamie.Od tej pory kamień w wodę.Kostnice i szpitaleobleciałam, w pogotowiu glinowym, przepraszam, milicyjnymbyłam.No to gdzie chłopak może być? Razem z doktorem, nie?A od doktora to jest pan, panie majorze, więc.- Magda, ja go nie zamknąłem - szczerze zapewnił major ispojrzeniem poszukał pomocy u Lisa.Nie uszło to uwagidziewczyny.- Mnie pan to mówi? - odparła z wyrzutem.- Panie, byłamu dzielnicowego.Proszę: - panie sierżancie, kuzyna miprzymknęli, niech pan pomoże.A sierżant Staśka znał, samgo zameldować u nas kazał.Wiedział, że Stasiek wyrokodsiedział, ale przyzwoity był i nigdy żadnych kłopotów munie sprawiał.Więc mówię: - panie dzielnicowy, lubił panStaśka, pomóż pan, poświadcz pan, że chłopak jak złoto,przyzwoity.A mój dzielnicowy tylko rękami zamachał ipowiada: - Magda, nie pójdę, świadczył nic nie będę i w ogólew tę sprawę nie będę się mieszał.Panie majorze, mójdzielnicowy cyko- ryjny nie jest i jak o kimś dobre czy złezdanie ma, to sprawiedliwie nawet przed sądem powie.Jakprzyszłam szukać Mańka, to on mi pomógł, a teraz.To co toznaczy, panie majorze?! - podniosła trójkątną twarz nainspektora.Bursztynowe, nakrapiane jak u kota oczy byłysamym błaganiem.- To twój kuzyn? - zagadnął Lis, chcąc dać czas do namysłuKoroszowi.- No.- skinęła głową i cętkowane zrenice, teraz pełneniepokoju, spoczęły czujnie na pułkowniku.Magdagorączkowo sondowała, czy ci dwaj już wiedzą o nieistniejącym pokrewieństwie -.daleki, bardzo daleki krewny -dodała na wszelki wypadek - a poza tym.- pośpiesznie szukałaargumentu, który dałby jej większe prawo do interesowania sięlosem Staśka niż dalekie pokrewieństwo - jestem w ciąży! -skromnie spuściła oczy, uszczęśliwiona, że znalazła napoczekaniu tak przekonywujące kłamstwo.- Panowie rozu-miecie - potrząsnęła czarnymi kędziorami - że muszęwiedzieć, gdzie jest ojciec mojego dziecka, co muzarzucacie.Może najmi- mordę, przepraszam, mecenasatrzeba będzie mu wziąć?Obaj mężczyzni stracili na chwilę kontenans; mimo wszystkotrochę zatkała ich ta wiadomość.Magda mylnie oceniła ich reakcję, sądząc, że wrażenie jestzbyt małe; odchyliła głowę na oparcie fotela, kocie ślepkiprzysłoniła rzęsami, głośno przełknęła ślinę i gwałtownymruchem przyłożyła chusteczkę do ust.Lis był przekonany, że dziewczyna zaraz zemdleje.- Wody! - poderwał się zaniepokojony major.- Może być - zgodziła się łaskawie.- Przepraszam! - powie-działa biorąc szklankę od majora - ale miewam mdłości,szczególnie gdy się zdenerwuję.Proszę się nie martwić, tonormalne podczas pierwszych tygodni ciąży.Byle dopierwszych ruchów dziecka, tak powiedział lekarz - wsparłasię autorytetem nie istniejącego lekarza.- Słuchaj, Magda! - zmobilizował się Lis, ocierając pot zczoła - major Korosz rzeczywiście nie wie nic o Staśku.Natomiast ja wiem i daję ci słowo, że niedługo do ciebiewróci.- Pan go sam zamknął? - prześliznęła się wzrokiem ponaramiennikach Lisa.- Rany boskie!!! co mu pasujecie, żetaki ważny gość jak pan go zakluczył? - rozpłakała sięogromnym, szczerym płaczem.- Uspokój się.to niezupełnie ja i Stasiek niezupełnie jestzamknięty.- plątał się bezradnie Lis.Dobra godzina minęła, zanim pułkownik spocony jak myszprzekonał dziewczynę, że może zaufać jego słowu honoru.Przyjął od niej paczkę, przyjął sto złotych - zapewnił, że Stasiekto otrzyma, że będzie opływał we wszystko, z ptasim mlekiemwłącznie, i w przeciągu dziesięciu dni, licząc z dzisiejszym,wróci do niej.Obiecał, że Magda może po tym terminie przyjśćdo niego i wiele innych rzeczy.Wreszcie własną służbowąWołgą, pod opieką sekretarki, wyprawił Magdę na Szkarłatną.Nie udawał złości, gdy szarpnął obite skórą drzwi dosąsiedniego pokoju i rozwarł je na oścież [ Pobierz całość w formacie PDF ]