[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aadnie się zaczyna, nie ma co mówić, pomyślała Susantłumiąc rozczarowanie.Przecież ta kobieta mnie w ogóle niezna, jakże więc może mnie tak traktować? Mimo żewewnętrznie cała dygotała ze złości, zdobyła się nauśmiech. Przykro mi, że wydaję się pani za młoda.Taknaprawdę mam już dwadzieścia trzy lata.Pani dziecipoznałam całkiem przypadkowo.Są słodkie.Te słowa nie zrobiły jednak najmniejszego wrażenia naSofii.Susan gorączkowo myślała, co mogłoby wzruszyć tęzimną kobietę.Może była czuła na pochlebstwa.Susan coprawda gardziła takimi metodami, cóż jednak miała robić.Należało spróbować. Szczególnie Emilia jest wyjątkowo ładną dziewczynką.Będzie kiedyś tak piękna jak pani powiedziałaz przypochlebnym uśmiechem.Udało jej się tym razem trącić właściwą strunę.DońaSofia była zarozumiała i zapatrzona w siebie.Teraz wy-glądała na udobruchaną.Jej oczy zabłysły dumą.Zastanowiło to Susan.Czyżby dońa Sofia upatrywała wniej rywalkę? Jej samej trudno było sobie wyobrazić, żemężczyzna mógłby ją w ogóle zauważyć obok tak atrak-cyjnej, rzucającej się w oczy kobiety.Zdawało jej się, żeona sama musi pozostać w cieniu: polny kwiat obokrozkwitłej przepysznie róży. Senorita Adams zawołał nagle dziecięcy głosi Susan zobaczyła Roberta wybiegającego z domu na jejpowitanie.Gdy zobaczył matkę, stanął niezdecydowany,a z jego twarzy znikł uśmiech.Skłonił się poważnie przedRSSusan i podał jej rękę, tylko błyszczące oczy zdradzały, jakię cieszy z tego spotkania.sW chwilę potem w drzwiach pojawiła się Emilia.DonaSofia zobaczywszy małą na powrót wpadła w złość. Emilio! wycedziła. Jak ty wyglądasz! Znowupotargałaś sukienkę! Tobie to w ogóle nie opłaci sięsprawiać nic ładnego.Tak się staram, a ty i tak wyglądaszjak dziecko z ulicy! W przekonaniu Doni Sofii była tonajwiększa hańba.Zawstydzona Emilia spuściła głowę, starając się zasłonićdrżącymi rękami naderwany obrąbek sukienki.Dopieroteraz Susan zauważyła, że dziecko ma nogę unieruchomionąszyną.Jej brzeg musiał być wyjątkowo ostry, stąd całenieszczęście.Zrobiło jej się serdecznie żal małej.Twarz Roberta skamieniała.Jego uparte spojrzeniemówiło wyraznie, że najchętniej by powiedział matce paręsłów.Spojrzał ukradkiem na Susan, a gdy zobaczył współ-czujący uśmiech na jej twarzy, natychmiast się rozjaśnił. Emilio, senorita Adams jest tutaj.Teraz już zawszebędziemy się mieć z kim bawić.Emilia nieśmiało podniosła oczy na Susan. To wcale jeszcze nie jest pewne, czy ona tu zostanie rzuciła bez ogródek dona Sofia.W jej oczach migotałyzłe błyski.Naraz coś jej widocznie musiało przyjść dogłowy, gdyż patrząc przenikliwie na Susan rzekła wyniośle: To prawda, pilnie potrzebuję kogoś do dzieci, tymbardziej że właśnie wyjeżdżam na dłużej.Ostatecznie więcniech już pani zostanie.Na razie na miesiąc, kiedy mnie tunie będzie, a pózniej się zobaczy.Co za łaskawość, pomyślała zaciskając wargi Susan.Najchętniej by się odwróciła na pięcie i odeszła, lecz donaSofia nie dała jej na to czasu, oświadczając rozkazującymtonem:RS Będzie pani jadała razem z dziećmi.Tylko wtedygdy mój mąż i ja będziemy sobie tego życzyć, zasiądziepani z dziećmi przy naszym stole.Zaraz przyślę tu Cons-tanzę; pokaże pani pokój.Odwróciła się i bez jednego życzliwego słowa skierowa-nego do Susan wróciła do domu.Susan patrzyła za niązgrzytając zębami. Nawet w czasach naszych prababek nie mogło byćgorzej mruknęła do siebie z ironią. Teraz jeszczew tej rodzinie brakuje zmanierowanego młodego człowie-ka, który za wszelką cenę będzie mnie chciał zaciągnąć dołóżka, a pózniej porzucić.Oto są nobliwi państwo, którzypomiatają pracownikami i służbą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Aadnie się zaczyna, nie ma co mówić, pomyślała Susantłumiąc rozczarowanie.Przecież ta kobieta mnie w ogóle niezna, jakże więc może mnie tak traktować? Mimo żewewnętrznie cała dygotała ze złości, zdobyła się nauśmiech. Przykro mi, że wydaję się pani za młoda.Taknaprawdę mam już dwadzieścia trzy lata.Pani dziecipoznałam całkiem przypadkowo.Są słodkie.Te słowa nie zrobiły jednak najmniejszego wrażenia naSofii.Susan gorączkowo myślała, co mogłoby wzruszyć tęzimną kobietę.Może była czuła na pochlebstwa.Susan coprawda gardziła takimi metodami, cóż jednak miała robić.Należało spróbować. Szczególnie Emilia jest wyjątkowo ładną dziewczynką.Będzie kiedyś tak piękna jak pani powiedziałaz przypochlebnym uśmiechem.Udało jej się tym razem trącić właściwą strunę.DońaSofia była zarozumiała i zapatrzona w siebie.Teraz wy-glądała na udobruchaną.Jej oczy zabłysły dumą.Zastanowiło to Susan.Czyżby dońa Sofia upatrywała wniej rywalkę? Jej samej trudno było sobie wyobrazić, żemężczyzna mógłby ją w ogóle zauważyć obok tak atrak-cyjnej, rzucającej się w oczy kobiety.Zdawało jej się, żeona sama musi pozostać w cieniu: polny kwiat obokrozkwitłej przepysznie róży. Senorita Adams zawołał nagle dziecięcy głosi Susan zobaczyła Roberta wybiegającego z domu na jejpowitanie.Gdy zobaczył matkę, stanął niezdecydowany,a z jego twarzy znikł uśmiech.Skłonił się poważnie przedRSSusan i podał jej rękę, tylko błyszczące oczy zdradzały, jakię cieszy z tego spotkania.sW chwilę potem w drzwiach pojawiła się Emilia.DonaSofia zobaczywszy małą na powrót wpadła w złość. Emilio! wycedziła. Jak ty wyglądasz! Znowupotargałaś sukienkę! Tobie to w ogóle nie opłaci sięsprawiać nic ładnego.Tak się staram, a ty i tak wyglądaszjak dziecko z ulicy! W przekonaniu Doni Sofii była tonajwiększa hańba.Zawstydzona Emilia spuściła głowę, starając się zasłonićdrżącymi rękami naderwany obrąbek sukienki.Dopieroteraz Susan zauważyła, że dziecko ma nogę unieruchomionąszyną.Jej brzeg musiał być wyjątkowo ostry, stąd całenieszczęście.Zrobiło jej się serdecznie żal małej.Twarz Roberta skamieniała.Jego uparte spojrzeniemówiło wyraznie, że najchętniej by powiedział matce paręsłów.Spojrzał ukradkiem na Susan, a gdy zobaczył współ-czujący uśmiech na jej twarzy, natychmiast się rozjaśnił. Emilio, senorita Adams jest tutaj.Teraz już zawszebędziemy się mieć z kim bawić.Emilia nieśmiało podniosła oczy na Susan. To wcale jeszcze nie jest pewne, czy ona tu zostanie rzuciła bez ogródek dona Sofia.W jej oczach migotałyzłe błyski.Naraz coś jej widocznie musiało przyjść dogłowy, gdyż patrząc przenikliwie na Susan rzekła wyniośle: To prawda, pilnie potrzebuję kogoś do dzieci, tymbardziej że właśnie wyjeżdżam na dłużej.Ostatecznie więcniech już pani zostanie.Na razie na miesiąc, kiedy mnie tunie będzie, a pózniej się zobaczy.Co za łaskawość, pomyślała zaciskając wargi Susan.Najchętniej by się odwróciła na pięcie i odeszła, lecz donaSofia nie dała jej na to czasu, oświadczając rozkazującymtonem:RS Będzie pani jadała razem z dziećmi.Tylko wtedygdy mój mąż i ja będziemy sobie tego życzyć, zasiądziepani z dziećmi przy naszym stole.Zaraz przyślę tu Cons-tanzę; pokaże pani pokój.Odwróciła się i bez jednego życzliwego słowa skierowa-nego do Susan wróciła do domu.Susan patrzyła za niązgrzytając zębami. Nawet w czasach naszych prababek nie mogło byćgorzej mruknęła do siebie z ironią. Teraz jeszczew tej rodzinie brakuje zmanierowanego młodego człowie-ka, który za wszelką cenę będzie mnie chciał zaciągnąć dołóżka, a pózniej porzucić.Oto są nobliwi państwo, którzypomiatają pracownikami i służbą [ Pobierz całość w formacie PDF ]