[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pachniało morzem.Morską trawą.Wodorostami.Solą.I chybatrochę& rybą.Odwróciła głowę i zaspana zaczęła pociągać nosem, żeby ustalić zródło tej woni.Czy podjej pokojem jest jakiś sklep rybny? A może ona sama tak cuchnie? Czy kac może śmierdzieć rybą?W tym momencie nadziała się na coś.I nie tylko poczuła, że zapach stał się jeszczewyrazniejszy, ale na dodatek jej nos dotknął czegoś zimnego i& oślizłego.Otworzyła oczy istwierdziła, że leży obok jakiegoś zwierzaka.A może to była ryba?Isa jak wystrzelona z procy wypadła z mikroskopijnego pokoju hotelowego.Popędziła poschodach na dół, chociaż liczyły dziesiątki stopni, jednak nie sposób było stać i czekać na powolnąwindę, kiedy przed chwilą dzieliło się łóżko z martwym pingwinem.W tym stanie ducha sformułowanie paru zdań w języku mandaryńskim stanowiło niemałewyzwanie.W końcu jednak dała radę.Ale pracownik recepcji nie mógł opuścić stanowiska nawet zpowodu zdechłego pingwina, więc musiała zabrać na górę pokojówkę, której obowiązki polegały napodawaniu chińskiego śniadania, składającego się z ryżu i grzybów, oraz europejskiego, złożonegoz opakowania herbatników i soku pomarańczowego.Kiedy już dotarły na górę, razem odważyły się zajrzeć do pokoju.W którym nadal leżałpingwin.Z poczuciem ulgi, że teraz obie widzą to samo, czyli że ona wcześniej nie znajdowała się wdelirium, Isa zdołała zapanować nad swoim chińskim zasobem słów i była w stanie odpowiedziećkobiecie od śniadań na pytania. Jak ta ryba tu weszła? To jest pingwin.  Nie zamknęła pani drzwi? Zamknęłam, ale może ona miała klucz. Czy to pani zabiła tę rybę? Nie.Pingwin chyba już nie żył, kiedy przyszedł.Mniej więcej w tej chwili Isa dostrzegła komórkę, która dzwoniła już dosyć długo, a którejona nie słyszała, bo była zajęta nieżywym pingwinem, poza tym sygnał jej telefonu teraz brzmiałinaczej.Sygnał, który rozbrzmiewał w pokoju, to fragment melancholijnej melodii Someday I ll findyou.Pingwin leżał jak martwy człowiek, na plecach, z głową lekką przekręconą na bok, w swoimfraku, gotowy do włożenia do trumny.Ale jeden szczegół nie do końca się zgadzał.Biała klatkapiersiowa nie była czysto biała, tylko w lekko różowawym odcieniu.A to dlatego, że na całej jejszerokości widniały wycięte litery: No police.Nie zastanawiając się wiele, Isa sięgnęła po komórkę i uruchomiła aplikację wideo.Sfilmowała łóżko z pingwinem i siebie.To głos Vigga przerwał śpiew Doris Day.Isa zdążyła jeszcze pomyśleć, że tych parę wierszyrefrenu rzeczywiście brzmi trochę złowieszczo.Say you love me tooSomeday I ll find you again To jest po prostu chore  powiedział Viggo.Isa też tak uważała. Wisiało na drzwiach.Razem z  China Daily.Kobieta od śniadań nadal była w pokoju.Sprawiała wrażenie, jakby myślała, że skoro Isatak po prostu sobie teraz stoi i rozmawia przez telefon, a jej głos brzmi całkiem normalnie, to chybamusi tak być.Normalnie.Martwy pingwin w łóżku  to normalne.Isa dała jej ręką znak, że może odejść. Co wisiało na drzwiach? W torebce  wyjaśnił. W takiej ładnej torebce z materiału, myślałem, że to jakiś prezent. Ale co to było?Odgłos, jaki rozległ się w słuchawce, wskazywał na spłukiwanie wody.Jakby Viggo siedziałw łazience.Słyszała, jak mamrocze pod nosem przekleństwa. Zalatywało rybą.Isa osunęła się na plastikowe krzesełko. I? Kiedy to wyjąłem, wyglądało jak jakaś długa& girlanda.No wiesz, taka złożona wharmonijkę, a jak ją rozwiniesz, to układa się w napis Wesołych Zwiąt. I tu też był taki napis: Wesołych Zwiąt?Znowu spuścił wodę. Bez przerwy się myję, bo smród jest jak cholera. Co tak śmierdzi? Chyba mięso rekina albo coś takiego.Mięso wycięte w formie połączonych liter.Ułożonych w napis No police.Kompletnie chore. 6.Moller HouseSo very Scandinavian.Dom wyglądał tak, jakby został przeniesiony z Liseberg25.Pytanie tylko, z której części?Tej baśniowej? Czy tej, gdzie straszy? Moller House przypominał baśniowy zamek, alejednocześnie kojarzył się z domkiem czarownicy z bajki o Jasiu i Małgosi.Niczym cząsteczka składająca się z określonej liczby atomów  a każdy z nich w innymstylu: skandynawskim, orientalnym, marynistycznym  potężny brązowy gmach pysznił się wporannym słońcu.Viggo nie przypuszczał, że słońce nad miastem do tego stopnia zasnutym spalinami jakSzanghaj, może być tak jaskrawe.Okazuje się jednak, że to możliwe.Oślepiające światłopotęgowało koszmarnego kaca, a zarazem uwydatniało niezbyt szczęśliwą zbitkęarchitektonicznych stylów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl