[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to już skończone.Zdławiłem tę po-trzebę, chłopcze.Mogę spędzić w samotności nawet sto lat, nie tęskniąc za żywą duszą.Przeszkoliłem się, żeby widzieć ludzkość tak, jak ludzkość widzi mnie.to już dla mniejest coś, co przyprawia o mdłości i przygnębia, jakieś pełzające okaleczone stworzenie,które lepiej omijać.Niech piekło was wszystkich pochłonie! Nikomu z was nic winiennie jestem, łącznie z miłością.Nie mam żadnych zobowiązań.Mógłbym ciebie zostawićtu, żebyś zgnił w tej klatce, Ned, i nigdy by mnie nie nękały wyrzuty sumienia z tegopowodu.Mógłbym przechodzić tędy dwa razy na dzień i tylko uśmiechać się do two-jej czaszki.Nie dlatego, żebym nienawidził czy to ciebie osobiście, czy tej całej galakty-ki pełnej takich jak ty.Po prostu dlatego, że gardzę tobą.Jesteś dla mnie niczym.Mniejniż niczym.Jesteś garstką kurzu.Już znam ciebie i ty znasz mnie. Mówisz, jakbyś należał do obcej rasy  zauważył Rawlins zdumiony.98  Nie.Ja należę do rasy ludzi.Jestem najbardziej ludzki z was wszystkich, ponieważja jedyny nie mogę ukrywać swojego człowieczeństwa.Czujesz to? Odbierasz tę szpeto-tę? To, co jest we mnie, jest także i w tobie.Leć do Hydranów, a oni pomogą ci to z siebiewyzwolić.Pózniej ludzie będą od ciebie uciekać, tak samo jak ode mnie.Bo ja przema-wiam w imieniu ludzkości.Mówię prawdę.Jestem tym mózgiem wyjątkowo nie ukry-tym pod mięśniami i skórą, chłopcze.Jestem wnętrznościami, odchodami, do którychistnienia się nie przyznajemy.Ja to wszelkie plugastwo, żądze, małe nienawiści, choroby,zawiść.Ja, który pozowałem na boga Hybris.Przypomnieli mi, czym jestem naprawdę. Dlaczego  zapytał Rawlins spokojnie  zdecydowałeś się przylecieć naLemnos? Podsunął mi tę myśl niejaki Charles Boardman.Rawlins aż drgnął zaskoczony, gdy padło to nazwisko. Znasz go?  zapytał Muller. No, znam.Oczywiście.On.on.jest wielką figurą w naszym rządzie. Można by tak powiedzieć.Więc właśnie ten Charles Boardman wyprawił mniena Beta Hydri IV.Och, nie namówił mnie podstępnie, nie musiał stosować żadnego zeswoich nieuczciwych sposobów.Zbyt dobrze wiedział, jaki jestem.Po prostu zagrał namojej ambicji.Jest planeta, przypomniał mi, gdzie żyją obce istoty inteligentne i trze-ba, żeby tam zjawił się człowiek.Prawdopodobnie to misja samobójcza, ale zarazempierwszy kontakt ludzkości z innym inteligentnym gatunkiem, więc czy chciałbyś pod-jąć się tego? Oczywiście podjąłem się.On przewidział, że nie oparłbym się takiej pro-pozycji.Potem, kiedy wróciłem w tym stanie, próbował mnie przez jakiś czas unikać.może dlatego, że nie mógł wytrzymać mojej emanacji czy też własnego poczucia winy.Aż w końcu dopadłem go i powiedziałem:  Patrz na mnie, Charles, oto jaki jestem te-raz.Mów, dokąd mogę się udać i co mam robić.Podszedłem do niego blisko.Tak wła-śnie.Twarz mu zsiniała.Musiał zażyć tabletki.Widziałem w jego oczach obrzydzenie.I wtedy przypomniał mi o tym labiryncie na Lemnos. Dlaczego? Uważał, że to odpowiednia dla mnie kryjówka.Nie wiem, czy z dobrego serca,czy przez okrucieństwo.Może myślał, że labirynt mnie zabije.przyzwoita śmierć dlatakich facetów jak ja, w każdym razie lepsza niż łyk jakiegoś rozpuszczalnika i spłynię-cie do ścieku.Ale ja oczywiście mu powiedziałem, że ani mi się śni lecieć na Lemnos.Chciałem zatrzeć ślady za sobą.Udałem gniew, zacząłem dowodzić, że to ostatniarzecz, jaką bym zrobił.Potem spędziłem miesiąc łajdacząc się w Podziemiach NowegoOrleanu, a gdy się z powrotem wynurzyłem na powierzchnię, wynająłem statek i przy-leciałem tutaj.Kluczyłem, jak tylko mogłem, żeby na pewno nikt nie zorientował się,dokąd lecę.Boardman miał rację.To rzeczywiście odpowiednie miejsce. Ale jak  zapytał Rawlins  dostałeś się do środka labiryntu?99  Po prostu miałem pecha. Pecha? Pragnąłem umrzeć w blasku chwały  powiedział Muller. Było mi wszystkojedno, czy przeżyję drogę przez labirynt, czy nie.Po prostu dałem nura i chcąc nie chcącdotarłem do centrum. Trudno mi w to uwierzyć! No, mniej więcej tak było.Sęk w tym, że ja jestem typem, który może przetrwaćwszystko.To jakiś dar natury, jeśli nie coś paranormalnego.Mam niezwykle szybki re-fleks.Szósty zmysł, jak powiadają.I jest we mnie silna wola życia.Poza tym przywio-złem wykrywacze masy i sporo innego przydatnego sprzętu.Więc po wkroczeniu do la-biryntu ilekroć gdzieś zobaczyłem leżące zwłoki, patrzyłem wokół siebie trochę uważ-niej niż zwykle i kiedy tylko czułem, że oczy odmawiają mi posłuszeństwa, zatrzymy-wałem się i odpoczywałem.W Strefie H byłem pewny, że spotka mnie śmierć.Chciałemtego.Ale los zrządził inaczej: zdołałem przejść tam, gdzie nikomu innemu to się nieudało.chyba dlatego, że szedłem bez lęku, obojętnie, nie było więc pierwiastka napię-cia.Sunąłem jak kot, mięśnie mi świetnie pracowały i tak ku mojemu sporemu rozcza-rowaniu przedostałem się jakoś przez najbardziej niebezpieczne części labiryntu i otojestem tutaj. Wychodziłeś kiedy na zewnątrz? Nie.Czasem chodzę do Strefy E, w której są teraz twoi koledzy.Dwa razy byłemw Strefie A.Ale przeważnie pozostaję w trzech strefach środkowych.Urządziłem się zu-pełnie wygodnie.Zapasy mięsa przechowuję w chłodni radiacyjnej, mam cały budynekna bibliotekę i odpowiednie miejsce na moje kobietony.W innym budynku preparujęzwierzęta.Często też poluję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl