[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, że tak.Nie było takiej sprawy,której nie mogłaby mu powiedzieć.- Coś dzisiaj zaczęłam i wiem, że się nie cofnę.Wszyscy mi mówią, żebym dała temuspokój, ale nie mogę.Nie chcę.- Wzięła głęboki oddech i powoli odsunęła się od niego.- Czywierzysz, że moja matka zamordowała Aleca Bradleya?- Nie.Zmrużyła oczy, potrząsnęła głową.Tak zwyczajnie, nie ? Bez chwili zastanowienia, bez komentarza i oceny?- Zapytałaś, więc odpowiedziałem.- Przechylił się, zerwał gałązkę frezji i podał jej.-Ważniejsze jest chyba, w co ty sama wierzysz?Znowu potrząsnęła głową, po czym ukryła ją w dłoniach.- Aatwo ci powiedzieć nie , po prostu nie , bo jej nie znałeś.- Niezupełnie.- Niezupełnie? - Znów uniosła głowę.- Co to znaczy?- Słyszałem o niej.Widywałem ją.- Z przechyloną głową bawił się jej włosami.-Przez długi czas włóczyłem się po różnych torach wyścigowych.Pamiętam ją z CharlesTown, Laurel i innych jeszcze miejsc.- Byłeś przecież dzieckiem.- Nie w takim sensie, jak myślisz.To prawda, nie znałem jej na tyle, żeby wyrobićsobie o niej trwałe wyobrażenie.Ale znam ją teraz.- I?Potrzebne są jej szczegóły, pomyślał.Zawsze są jej potrzebne.Nie był pewien, czysprosta oczekiwaniom Kelsey.Utrzymywałem się z czytania w ludziach.Z ich twarzy, intonacji głosu, gestykulacji.Hazardziści, media i spirytyści, gliny, psychiatrzy - wszyscy mamy tę wspólną zdolność; ktojej nie ma, jego żywot w branży jest krótki.Naomi pociągnęła za spust, ale nie popełniłamorderstwa.Kelsey zamknęła oczy i ponownie oparła się o niego.W powietrzu unosił się delikatnyzapach kwiatów.- Wierzę w to, Gabe.Zapewne częściowo dlatego że nie chcę pogodzić się z myślą, iżmoja matka mogła zrobić to, za co ją skazano.Ale to nie osłabia mojego przekonania o jejniewinności.Widziałam się dzisiaj z detektywem.Tym, który zeznawał przeciwko niej.Gabe nie zmienił intonacji głosu.Jak to jest, zdziwiła się Kelsey, że tak często niewychwytywała ukrytej za tą lekkością żelaznej stanowczości?- I nie przyszło ci do głowy, żeby mnie poprosić, byśmy razem pojechali?Przyszło.Ale chciałam zrobić to sama.- wzruszyła ramionami.- Niestety, niewielezdziałałam.Nie powiedział mi niczego, czego bym już nie wiedziała.Nie zgodził się też, bymgo zatrudniła, a liczyłam, że mi pomoże dotrzeć do czegoś więcej na temat Aleca Bradleya.- A co chcesz wiedzieć?- Nic.Wszystko.Mama jest tylko częścią tego.- Odsunęła się.- Jaki to był człowiek?Skąd się wziął? Czego pragnął? Naomi mówi, że stał się obelżywy, że próbował ją zgwałcić.Co go tak rozjątrzyło?- Nie pytałaś jej o to?- Wolę trochę poczekać.Jeżeli zrobię to teraz, ona się zamknie w sobie, Gabe.Powiemi, co wie, ale nie posunie sprawy ani o krok.Nie chcę jeszcze ryzykować.- Nie tylko ona go znała.Kelsey już o tym myślała.Nie mogę zacząć od zadawania pytań na wyścigach, przesłuchiwać innych właścicielii ich ludzi.Czegokolwiek się dowiem, nie będzie warte domysłów, jakie to wywoła.- Co więc postanowiłaś?Mam nazwisko oficera, który prowadził dochodzenie w sprawie mamy.Jest już naemeryturze, mieszka w Reston.- Odrabiasz zadanie domowe.Zawsze byłam dobrą studentką.Zamierzam się z nim zobaczyć.Gabe pociągnął ją zarękę i postawił na nogi.- Zamierzamy się z nim zobaczyć.- Zgoda - uśmiechnęła się.ROZDZIAA DWUDZIESTYKopę lat, Roscoe.- Tipton i Rossi podali sobie ręce.- Jak to się dzieje, że jeszcze niezająłeś mojego stanowiska? - Pracuję nad tym, kapitanie.- To dobrze, siadaj, zajmiemy siępiwkiem.- Tipton rozsiadł się w ustawionym na werandzie fotelu na biegunach.W stojącejobok niego przenośnej torbie chłodził się karton z sześcioma puszkami piwa Budweiser.- Cou twojej żony?Rossi przyjął od Tiptona puszkę i zerwał z niej zawleczkę.- U której?- Prawda, zapomniałem.Jesteś podwójnym rozwodnikiem.- Chichocząc Tipton trąciłsię z Rossim puszką i wypił ją duszkiem do dna.- Rozwód stanowi nieomal elementskładowy naszej pracy, no nie? Ja miałem szczęście.- Co u pani Tipton?- Zuchwała jak zawsze.- W zachrypniętym głosie Tiptona pobrzmiewała nutkaszczerego, niekłamanego uczucia.- Dwa tygodnie po moim przejściu na emeryturę podjęłapracę.- Rozbawiony tym faktem kapitan potrząsnął głową.- Mówi, że odkąd dzieci dorosły,musi się czymś zajmować dla zachowania równowagi.Ale, do licha, oboje wiemy, że todlatego, żeby mi nie wbiła w brzuch jakiegoś tępego narzędzia.No więc ja urządziłem sobiena tyłach domu kącik hobbistyczny, a ona sprzedaje pantofle w mieście, w pawiloniehandlowym.- Uśmiechnął się, znowu łyknął piwka.- Miałem szczęście, Roscoe.Nie każdakobieta może żyć z czynnym czy emerytowanym gliną.- Wiem coś o tym! - Dwie żony i dwa rozwody w ciągu dwunastu lat były dlaRossiego szczególną lekcją, która wiele go nauczyła.- Dobrze wyglądasz, kapitanie.To była prawda.Podczas tych trzech lat na emeryturze Tipton przybrał na wadze, alesię z tym pogodził.Dodatkowy kilogram wypełnił bruzdy, które praca wyżłobiła na jegotwarzy.Był zrelaksowany i miał święty spokój.Czuł się wygodnie w roboczych spodniach ibluzie.Czapeczka z daszkiem przykrywała to, co zostało po jego twardych ciemnorudychwłosach.- Wiele osób zle znosi przejście na emeryturę - podsumował Tipton.- Starzeją się.Aja jestem szczęśliwy.Mam swój warsztat.Zrobiłem ten fotel, wiesz?- Naprawdę? - Rossi wypchnął językiem policzek, podziwiając koślawy fotel nabiegunach.Choć Tipton pomalował go na jaskrawy błękit, nie zdołał ukryć feleru, którypowodował, że fotel przechylał się na lewo.- To z pewnością sprawia radość.- Jasne.Poza tym mam już trójkę wnucząt i czas, żeby się nimi nacieszyć.Tej jesieniplanujemy z żoną wycieczkę statkiem.W górę Zwiętego Wawrzyńca.Cudowna roślinność.- Masz więc wszystko, czego potrzeba do szczęścia.- Zwięta racja.- Tipton był pewien, że gdyby miał jeszcze więcej, biegałby jakoszalały, wrzeszcząc w nocy.- Długa, spokojna emerytura to nagroda dla mężczyzny zadobrze spełniony obowiązek.- Nikt nie może kwestionować wartości dobrze spełnionego obowiązku.- Rossiprzełknął piwo.Wolał importowane, ale przecież nie zamierzał o tym mówić.- Nie sądzę,żebyś śledził to, co się u nas dzieje.A może czytałeś o sprawie, którą się zajmuję.- Och, rzuciłem okiem na tytuły.Tu i ówdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Oczywiście, że tak.Nie było takiej sprawy,której nie mogłaby mu powiedzieć.- Coś dzisiaj zaczęłam i wiem, że się nie cofnę.Wszyscy mi mówią, żebym dała temuspokój, ale nie mogę.Nie chcę.- Wzięła głęboki oddech i powoli odsunęła się od niego.- Czywierzysz, że moja matka zamordowała Aleca Bradleya?- Nie.Zmrużyła oczy, potrząsnęła głową.Tak zwyczajnie, nie ? Bez chwili zastanowienia, bez komentarza i oceny?- Zapytałaś, więc odpowiedziałem.- Przechylił się, zerwał gałązkę frezji i podał jej.-Ważniejsze jest chyba, w co ty sama wierzysz?Znowu potrząsnęła głową, po czym ukryła ją w dłoniach.- Aatwo ci powiedzieć nie , po prostu nie , bo jej nie znałeś.- Niezupełnie.- Niezupełnie? - Znów uniosła głowę.- Co to znaczy?- Słyszałem o niej.Widywałem ją.- Z przechyloną głową bawił się jej włosami.-Przez długi czas włóczyłem się po różnych torach wyścigowych.Pamiętam ją z CharlesTown, Laurel i innych jeszcze miejsc.- Byłeś przecież dzieckiem.- Nie w takim sensie, jak myślisz.To prawda, nie znałem jej na tyle, żeby wyrobićsobie o niej trwałe wyobrażenie.Ale znam ją teraz.- I?Potrzebne są jej szczegóły, pomyślał.Zawsze są jej potrzebne.Nie był pewien, czysprosta oczekiwaniom Kelsey.Utrzymywałem się z czytania w ludziach.Z ich twarzy, intonacji głosu, gestykulacji.Hazardziści, media i spirytyści, gliny, psychiatrzy - wszyscy mamy tę wspólną zdolność; ktojej nie ma, jego żywot w branży jest krótki.Naomi pociągnęła za spust, ale nie popełniłamorderstwa.Kelsey zamknęła oczy i ponownie oparła się o niego.W powietrzu unosił się delikatnyzapach kwiatów.- Wierzę w to, Gabe.Zapewne częściowo dlatego że nie chcę pogodzić się z myślą, iżmoja matka mogła zrobić to, za co ją skazano.Ale to nie osłabia mojego przekonania o jejniewinności.Widziałam się dzisiaj z detektywem.Tym, który zeznawał przeciwko niej.Gabe nie zmienił intonacji głosu.Jak to jest, zdziwiła się Kelsey, że tak często niewychwytywała ukrytej za tą lekkością żelaznej stanowczości?- I nie przyszło ci do głowy, żeby mnie poprosić, byśmy razem pojechali?Przyszło.Ale chciałam zrobić to sama.- wzruszyła ramionami.- Niestety, niewielezdziałałam.Nie powiedział mi niczego, czego bym już nie wiedziała.Nie zgodził się też, bymgo zatrudniła, a liczyłam, że mi pomoże dotrzeć do czegoś więcej na temat Aleca Bradleya.- A co chcesz wiedzieć?- Nic.Wszystko.Mama jest tylko częścią tego.- Odsunęła się.- Jaki to był człowiek?Skąd się wziął? Czego pragnął? Naomi mówi, że stał się obelżywy, że próbował ją zgwałcić.Co go tak rozjątrzyło?- Nie pytałaś jej o to?- Wolę trochę poczekać.Jeżeli zrobię to teraz, ona się zamknie w sobie, Gabe.Powiemi, co wie, ale nie posunie sprawy ani o krok.Nie chcę jeszcze ryzykować.- Nie tylko ona go znała.Kelsey już o tym myślała.Nie mogę zacząć od zadawania pytań na wyścigach, przesłuchiwać innych właścicielii ich ludzi.Czegokolwiek się dowiem, nie będzie warte domysłów, jakie to wywoła.- Co więc postanowiłaś?Mam nazwisko oficera, który prowadził dochodzenie w sprawie mamy.Jest już naemeryturze, mieszka w Reston.- Odrabiasz zadanie domowe.Zawsze byłam dobrą studentką.Zamierzam się z nim zobaczyć.Gabe pociągnął ją zarękę i postawił na nogi.- Zamierzamy się z nim zobaczyć.- Zgoda - uśmiechnęła się.ROZDZIAA DWUDZIESTYKopę lat, Roscoe.- Tipton i Rossi podali sobie ręce.- Jak to się dzieje, że jeszcze niezająłeś mojego stanowiska? - Pracuję nad tym, kapitanie.- To dobrze, siadaj, zajmiemy siępiwkiem.- Tipton rozsiadł się w ustawionym na werandzie fotelu na biegunach.W stojącejobok niego przenośnej torbie chłodził się karton z sześcioma puszkami piwa Budweiser.- Cou twojej żony?Rossi przyjął od Tiptona puszkę i zerwał z niej zawleczkę.- U której?- Prawda, zapomniałem.Jesteś podwójnym rozwodnikiem.- Chichocząc Tipton trąciłsię z Rossim puszką i wypił ją duszkiem do dna.- Rozwód stanowi nieomal elementskładowy naszej pracy, no nie? Ja miałem szczęście.- Co u pani Tipton?- Zuchwała jak zawsze.- W zachrypniętym głosie Tiptona pobrzmiewała nutkaszczerego, niekłamanego uczucia.- Dwa tygodnie po moim przejściu na emeryturę podjęłapracę.- Rozbawiony tym faktem kapitan potrząsnął głową.- Mówi, że odkąd dzieci dorosły,musi się czymś zajmować dla zachowania równowagi.Ale, do licha, oboje wiemy, że todlatego, żeby mi nie wbiła w brzuch jakiegoś tępego narzędzia.No więc ja urządziłem sobiena tyłach domu kącik hobbistyczny, a ona sprzedaje pantofle w mieście, w pawiloniehandlowym.- Uśmiechnął się, znowu łyknął piwka.- Miałem szczęście, Roscoe.Nie każdakobieta może żyć z czynnym czy emerytowanym gliną.- Wiem coś o tym! - Dwie żony i dwa rozwody w ciągu dwunastu lat były dlaRossiego szczególną lekcją, która wiele go nauczyła.- Dobrze wyglądasz, kapitanie.To była prawda.Podczas tych trzech lat na emeryturze Tipton przybrał na wadze, alesię z tym pogodził.Dodatkowy kilogram wypełnił bruzdy, które praca wyżłobiła na jegotwarzy.Był zrelaksowany i miał święty spokój.Czuł się wygodnie w roboczych spodniach ibluzie.Czapeczka z daszkiem przykrywała to, co zostało po jego twardych ciemnorudychwłosach.- Wiele osób zle znosi przejście na emeryturę - podsumował Tipton.- Starzeją się.Aja jestem szczęśliwy.Mam swój warsztat.Zrobiłem ten fotel, wiesz?- Naprawdę? - Rossi wypchnął językiem policzek, podziwiając koślawy fotel nabiegunach.Choć Tipton pomalował go na jaskrawy błękit, nie zdołał ukryć feleru, którypowodował, że fotel przechylał się na lewo.- To z pewnością sprawia radość.- Jasne.Poza tym mam już trójkę wnucząt i czas, żeby się nimi nacieszyć.Tej jesieniplanujemy z żoną wycieczkę statkiem.W górę Zwiętego Wawrzyńca.Cudowna roślinność.- Masz więc wszystko, czego potrzeba do szczęścia.- Zwięta racja.- Tipton był pewien, że gdyby miał jeszcze więcej, biegałby jakoszalały, wrzeszcząc w nocy.- Długa, spokojna emerytura to nagroda dla mężczyzny zadobrze spełniony obowiązek.- Nikt nie może kwestionować wartości dobrze spełnionego obowiązku.- Rossiprzełknął piwo.Wolał importowane, ale przecież nie zamierzał o tym mówić.- Nie sądzę,żebyś śledził to, co się u nas dzieje.A może czytałeś o sprawie, którą się zajmuję.- Och, rzuciłem okiem na tytuły.Tu i ówdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]