[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy sprawdzić,czy sobie czegoś nie złamał.Obie z Glenną zbadały dłońmi jego ciało, ale Blair wyczuła ranę nakarku i odgarnęła włosy Larkina, żeby się jej przyjrzeć.-Został ukąszony.- Zabierzmy go do domu.- On musi coś zjeść.-Moira pobiegła przodem, a Hoyt i Blair podnie-śli Larkina.-To tak, jakby ktoś z nas nie jadł przez tydzień.Potrzebuje je-dzenia i picia.Przyniosę coś.Sofa w salonie- rozkazała Glenna-Przyniosę to, co mi potrzebne.Położyli go na kanapie, a Blair ukucnęła przy nim.Larkin był biały jak-śmierć, na jego twarzy rozkwitły już pierwsze siniaki.- Zbalansowanie energii chi.Moiro, wez go za drugąrękę i prześlij mu trochę swojej siły.Wiesz w jaki sposób.Blair, mów doniego, tak samo jak wtedy, gdy leciał.On cię usłyszy.Hoyt?- Tak.- Hoyt oparł dłonie po obu stronach głowy Blair.- Każ mu wrócić.- No dalej, Larkin, musisz się obudzić.Nie możesz tak się lenić przezcały dzień.Poza tym śniadanie już gotowe.Proszę cię, obudz się.Czekałamna ciebie.- Przycisnęła jego dłoń do swojego policzka.- Nie spuszczałamz ciebie wzroku.Jego palce się poruszyły! No już, Larkin, wystarczy tychcholernych dramatów jak na jeden dzień.Powieki Larkina zadrżały.- Dlaczego kobiety zawsze tak zrzędzą?- Inaczej nigdy byście nas nie słuchali - odrzekła z wysiłkiem Blair.- Masz tutaj, pij.- Moira obeszła kanapę, uniosła głowę kuzyna i przysunęła mu szklankę do ust.Pił jak wielbłąd, a potem uśmiechnął się z trudem.- Moje kochanie.Popatrzcie tylko, co za obrazek.Trzy piękne kobiety.Ofiarowałbym wam wszystkie skarby świata i moją dozgonną wdzięczność,gdybyście przyniosły mi coś do jedzenia.Ale to Cian podszedł do sofy z małym talerzykiem, na którym leżałydwa cienkie tosty.- Musisz zacząć od czegoś małego.- Wymienił spojrzenie z Blair, a onazacisnęła mocno powieki i skinęła głową.- Nie połknij tego w całości - ostrzegła.- Sam chleb? Nie mógłbym dostać mięsa? Przysięgam, mógłbym zjeśćkonia z kopytami.Albo to pyszne danie, które robi Glenna, z kulkami mięsa i kluseczkami.- Zrobię je wieczorem.- Wolno ci zjeść tylko tyle, żeby nie zemdleć z głodu - zaczęła Blair.-Gdybyś dostał większy posiłek, natychmiast byś wszystko zwymiotował,jak będziemy opatrywać ugryzienie.- To ten chłopak, jej syn.Mały sukinsyn.Byłem wtedy w postaci wilka,więc nie ugryzł mnie tak głęboko, jak by mógł.- Glenna ma balsam.Kurowała nim mnie, kiedy zostałam ukąszona.-Moira pogłaskała Larkina po włosach.- Wiem, że rana okropnie cię pali,ale balsam ją ochłodzi.- Ty nie zostałaś ukąszona - powiedział Cian spokojnie.- To było tylkozadrapanie, a nie ugryzienie zębami.- A co to za różnica?- Całkiem spora.- Blair wstała.- Przy ukąszeniu następuje infekcjai pojawia się spore ryzyko, że ten, kto cię ugryzł, zyskał nad tobą pewnąkontrolę.- Tak.- Larkin zmarszczył czoło i zamknął oczy.- Czułem, że coś się zemną dzieje.Ale.- Zajmiemy się tym.Rana musi zostać oczyszczona święconą wodą.- Nie ma sprawy.Potem zaaplikujecie ten balsam, o którym mówiłaMoira, zjem dobre śniadanie i będę jak nowy.Poza tym, że wszystkie kościbolą mnie tak, jakby ktoś walił w nie młotkiem.Szczera prawda, pomyślała Blair, żadnych krętactw.- To palenie, które poczułeś, gdy wampir zatopił w tobie kły, które czujesz teraz.- Oj, czuję!- To będzie dużo gorsze.Przykro mi.- Wyszła i pobiegła schodami doswojego pokoju, Moira za nią.- Musi być inny sposób.Jak możemy znowu sprawiać mu ból? On jesttaki słaby i okropnie cierpi.Widzę to w jego oczach.- Myślisz, że ja nie? - Blair wpadła do swojego pokoju.- Nie ma innego sposobu.- Wiem, tak piszą w książkach, czytałam je.Ale z Glenną i Hoy-tem.Blair wyjęła butelkę święconej wody i ze stanowczym wyrazem twarzyodwróciła się do Moiry.- Nie ma innego sposobu.On został zainfekowany, naraża na niebezpieczeństwo i siebie, i nas.- Wyciągnęła rękę i obróciła ją nadgarstkiem dogóry, żeby pokazać bliznę.- Wiem, jak to boli.Myślisz, że gdyby była innamożliwość, tobym go tak dręczyła?Moira westchnęła ciężko.- Co mogę zrobić?- Możesz pomóc go trzymać.Zabrała ręczniki i bandaże i zmusiła się, żeby podejść do Larkina i popatrzeć mu w oczy.- To będzie bolało.- To będzie bolało - powtórzył Cian - jak kurwa mać.- No cóż.- Larkin oblizał wargi.- Dodajecie mi odwagi.- Może uda mi się trochę złagodzić ból - zaczęła Glenna.- Nie sądzę, żeby ci się udało, i chyba nie powinnaś próbować.- Blairpotrząsnęła głową.- Ból jest częścią rytuału, tak to się dzieje.No dobrze,połóżmy go na podłodze, twarzą do dołu.Ręczniki pod nim.Cian, lepiejtrzymaj go za stopy, żeby woda nie prysnęła na ciebie.Larkin skrzywił się, gdy go unieśli.- A po co on ma mnie trzymać za stopy?- Wszyscy będziemy cię trzymać.- Nie potrzeba.- Owszem, potrzeba.Zobaczył wyraz jej oczu i skinął głową.- No dobrze.Ufam wam, że to przeżyję.Cian ukląkł u jego stóp, Hoyt po jednej, a obie kobiety po drugiej stronie i Blair otworzyła butelkę.Odsunęła Larkinowi włosy, odsłaniając świeży ślad po ugryzieniu.- W tych okolicznościach nie zostaniesz uznany za mało męskiego, jeślibędziesz wrzeszczał.Trzymaj się - ostrzegła go i polała zranione miejsceświęconą wodą.Mm.Larkin wrzasnął, a jego ciało wygięło się w łuk.Rana wydawała się gotować, wypływała z niej ohydna ciecz, mieszająca się z wodą, którą Blairbezlitośnie polewała ukąszenie.Przed oczami stanęła jej noc, kiedy musiała pójść do ciotki, w niecałytydzień po wyjezdzie ojca, i łzy, które płynęły po policzkach kobiety, gdypolewała ugryzione miejsce na nadgarstku Blair.Bolało tak, jakby ktoś przecinał jej ciało i kości płonącym nożem.Gdy rana była już czysta, a Larkin łapał powietrze niczym wyrzuconana brzeg ryba, Blair wytarła i osuszyła mu kark ręcznikami.- Teraz pewnie przydałby się balsam.Biała jak ściana Glenna zaczęła nerwowo szukać słoiczka, a jej łzy kapały na leżącego.- Tak strasznie mi przykro, Larkin, tak strasznie.Czy mogę teraz pomócmu zasnąć? Choćby na godzinę?Blair przesunęła grzbietem dłoni po ustach.- Oczywiście, już po wszystkim.Teraz przyda mu się sen.Znowu pobiegła na górę, wpadła do swojego pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi.Opadła na podłogę przy łóżku, zasłoniła głowę rękami i zaczęłaszlochać.Ktoś ją objął i Blair chciała się odsunąć, ale uścisk tylko się wzmocnił.- Byłaś taka dzielna - zanuciła Moira jak matka usypiająca dziecko.-Taka silna i dzielna.Ja też próbuję, ale to bardzo trudne.Chciałabym wierzyć, że ja także potrafiłabym zrobić to co ty.- Jest mi niedobrze.- Wiem, mnie też.Myślisz, że możemy przez chwilę tak posiedzieć?- Nie wolno mi tak się czuć, to nie pomaga.- Myślę, że pomaga.Troszczysz się o kogoś, cierpisz.Cian przygotowałdla niego sok i tosty, nigdy bym nie przypuszczała, że też się o niego martwił.Trudno byłoby nie martwić się o Larkina.A jeśli go kochasz.Blair uniosła głowę i otarła łzy.- Nie chcę znowu tego przeżywać.- Cóż, jeślibyś go pokochała, wiedlibyście szczęśliwe i niezwykłe życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Musimy sprawdzić,czy sobie czegoś nie złamał.Obie z Glenną zbadały dłońmi jego ciało, ale Blair wyczuła ranę nakarku i odgarnęła włosy Larkina, żeby się jej przyjrzeć.-Został ukąszony.- Zabierzmy go do domu.- On musi coś zjeść.-Moira pobiegła przodem, a Hoyt i Blair podnie-śli Larkina.-To tak, jakby ktoś z nas nie jadł przez tydzień.Potrzebuje je-dzenia i picia.Przyniosę coś.Sofa w salonie- rozkazała Glenna-Przyniosę to, co mi potrzebne.Położyli go na kanapie, a Blair ukucnęła przy nim.Larkin był biały jak-śmierć, na jego twarzy rozkwitły już pierwsze siniaki.- Zbalansowanie energii chi.Moiro, wez go za drugąrękę i prześlij mu trochę swojej siły.Wiesz w jaki sposób.Blair, mów doniego, tak samo jak wtedy, gdy leciał.On cię usłyszy.Hoyt?- Tak.- Hoyt oparł dłonie po obu stronach głowy Blair.- Każ mu wrócić.- No dalej, Larkin, musisz się obudzić.Nie możesz tak się lenić przezcały dzień.Poza tym śniadanie już gotowe.Proszę cię, obudz się.Czekałamna ciebie.- Przycisnęła jego dłoń do swojego policzka.- Nie spuszczałamz ciebie wzroku.Jego palce się poruszyły! No już, Larkin, wystarczy tychcholernych dramatów jak na jeden dzień.Powieki Larkina zadrżały.- Dlaczego kobiety zawsze tak zrzędzą?- Inaczej nigdy byście nas nie słuchali - odrzekła z wysiłkiem Blair.- Masz tutaj, pij.- Moira obeszła kanapę, uniosła głowę kuzyna i przysunęła mu szklankę do ust.Pił jak wielbłąd, a potem uśmiechnął się z trudem.- Moje kochanie.Popatrzcie tylko, co za obrazek.Trzy piękne kobiety.Ofiarowałbym wam wszystkie skarby świata i moją dozgonną wdzięczność,gdybyście przyniosły mi coś do jedzenia.Ale to Cian podszedł do sofy z małym talerzykiem, na którym leżałydwa cienkie tosty.- Musisz zacząć od czegoś małego.- Wymienił spojrzenie z Blair, a onazacisnęła mocno powieki i skinęła głową.- Nie połknij tego w całości - ostrzegła.- Sam chleb? Nie mógłbym dostać mięsa? Przysięgam, mógłbym zjeśćkonia z kopytami.Albo to pyszne danie, które robi Glenna, z kulkami mięsa i kluseczkami.- Zrobię je wieczorem.- Wolno ci zjeść tylko tyle, żeby nie zemdleć z głodu - zaczęła Blair.-Gdybyś dostał większy posiłek, natychmiast byś wszystko zwymiotował,jak będziemy opatrywać ugryzienie.- To ten chłopak, jej syn.Mały sukinsyn.Byłem wtedy w postaci wilka,więc nie ugryzł mnie tak głęboko, jak by mógł.- Glenna ma balsam.Kurowała nim mnie, kiedy zostałam ukąszona.-Moira pogłaskała Larkina po włosach.- Wiem, że rana okropnie cię pali,ale balsam ją ochłodzi.- Ty nie zostałaś ukąszona - powiedział Cian spokojnie.- To było tylkozadrapanie, a nie ugryzienie zębami.- A co to za różnica?- Całkiem spora.- Blair wstała.- Przy ukąszeniu następuje infekcjai pojawia się spore ryzyko, że ten, kto cię ugryzł, zyskał nad tobą pewnąkontrolę.- Tak.- Larkin zmarszczył czoło i zamknął oczy.- Czułem, że coś się zemną dzieje.Ale.- Zajmiemy się tym.Rana musi zostać oczyszczona święconą wodą.- Nie ma sprawy.Potem zaaplikujecie ten balsam, o którym mówiłaMoira, zjem dobre śniadanie i będę jak nowy.Poza tym, że wszystkie kościbolą mnie tak, jakby ktoś walił w nie młotkiem.Szczera prawda, pomyślała Blair, żadnych krętactw.- To palenie, które poczułeś, gdy wampir zatopił w tobie kły, które czujesz teraz.- Oj, czuję!- To będzie dużo gorsze.Przykro mi.- Wyszła i pobiegła schodami doswojego pokoju, Moira za nią.- Musi być inny sposób.Jak możemy znowu sprawiać mu ból? On jesttaki słaby i okropnie cierpi.Widzę to w jego oczach.- Myślisz, że ja nie? - Blair wpadła do swojego pokoju.- Nie ma innego sposobu.- Wiem, tak piszą w książkach, czytałam je.Ale z Glenną i Hoy-tem.Blair wyjęła butelkę święconej wody i ze stanowczym wyrazem twarzyodwróciła się do Moiry.- Nie ma innego sposobu.On został zainfekowany, naraża na niebezpieczeństwo i siebie, i nas.- Wyciągnęła rękę i obróciła ją nadgarstkiem dogóry, żeby pokazać bliznę.- Wiem, jak to boli.Myślisz, że gdyby była innamożliwość, tobym go tak dręczyła?Moira westchnęła ciężko.- Co mogę zrobić?- Możesz pomóc go trzymać.Zabrała ręczniki i bandaże i zmusiła się, żeby podejść do Larkina i popatrzeć mu w oczy.- To będzie bolało.- To będzie bolało - powtórzył Cian - jak kurwa mać.- No cóż.- Larkin oblizał wargi.- Dodajecie mi odwagi.- Może uda mi się trochę złagodzić ból - zaczęła Glenna.- Nie sądzę, żeby ci się udało, i chyba nie powinnaś próbować.- Blairpotrząsnęła głową.- Ból jest częścią rytuału, tak to się dzieje.No dobrze,połóżmy go na podłodze, twarzą do dołu.Ręczniki pod nim.Cian, lepiejtrzymaj go za stopy, żeby woda nie prysnęła na ciebie.Larkin skrzywił się, gdy go unieśli.- A po co on ma mnie trzymać za stopy?- Wszyscy będziemy cię trzymać.- Nie potrzeba.- Owszem, potrzeba.Zobaczył wyraz jej oczu i skinął głową.- No dobrze.Ufam wam, że to przeżyję.Cian ukląkł u jego stóp, Hoyt po jednej, a obie kobiety po drugiej stronie i Blair otworzyła butelkę.Odsunęła Larkinowi włosy, odsłaniając świeży ślad po ugryzieniu.- W tych okolicznościach nie zostaniesz uznany za mało męskiego, jeślibędziesz wrzeszczał.Trzymaj się - ostrzegła go i polała zranione miejsceświęconą wodą.Mm.Larkin wrzasnął, a jego ciało wygięło się w łuk.Rana wydawała się gotować, wypływała z niej ohydna ciecz, mieszająca się z wodą, którą Blairbezlitośnie polewała ukąszenie.Przed oczami stanęła jej noc, kiedy musiała pójść do ciotki, w niecałytydzień po wyjezdzie ojca, i łzy, które płynęły po policzkach kobiety, gdypolewała ugryzione miejsce na nadgarstku Blair.Bolało tak, jakby ktoś przecinał jej ciało i kości płonącym nożem.Gdy rana była już czysta, a Larkin łapał powietrze niczym wyrzuconana brzeg ryba, Blair wytarła i osuszyła mu kark ręcznikami.- Teraz pewnie przydałby się balsam.Biała jak ściana Glenna zaczęła nerwowo szukać słoiczka, a jej łzy kapały na leżącego.- Tak strasznie mi przykro, Larkin, tak strasznie.Czy mogę teraz pomócmu zasnąć? Choćby na godzinę?Blair przesunęła grzbietem dłoni po ustach.- Oczywiście, już po wszystkim.Teraz przyda mu się sen.Znowu pobiegła na górę, wpadła do swojego pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi.Opadła na podłogę przy łóżku, zasłoniła głowę rękami i zaczęłaszlochać.Ktoś ją objął i Blair chciała się odsunąć, ale uścisk tylko się wzmocnił.- Byłaś taka dzielna - zanuciła Moira jak matka usypiająca dziecko.-Taka silna i dzielna.Ja też próbuję, ale to bardzo trudne.Chciałabym wierzyć, że ja także potrafiłabym zrobić to co ty.- Jest mi niedobrze.- Wiem, mnie też.Myślisz, że możemy przez chwilę tak posiedzieć?- Nie wolno mi tak się czuć, to nie pomaga.- Myślę, że pomaga.Troszczysz się o kogoś, cierpisz.Cian przygotowałdla niego sok i tosty, nigdy bym nie przypuszczała, że też się o niego martwił.Trudno byłoby nie martwić się o Larkina.A jeśli go kochasz.Blair uniosła głowę i otarła łzy.- Nie chcę znowu tego przeżywać.- Cóż, jeślibyś go pokochała, wiedlibyście szczęśliwe i niezwykłe życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]