[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę zrozumieć.nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę.Sądziłem, że scena rozgrywa się jedynie w mojej głowie.Nie jest halucynacją sensu stricte ani mirażem, ale czymś w rodzaju projekcji moich odruchówsamozachowawczych, mającej na celu pomóc mi zastanowić się bardziej racjonalnie nad tym,jak wydostać się z sytuacji, w której się znalazłem.Powiedziałem, że może wziąć wszystko, cojest moją własnością.Wszystko.Postać odpowiedziała jednak:  Po co mi tu, wśród lodów,rzeczy materialne? Potrzebuję ciepła.Chcę ciepła ludzkiej duszy".Odparłem, że nie rozumiem.Jakiej duszy? Wtedy postać powiedziała:  Chcę twego syna.Daruję ci życie w zamian za duszętwego syna". Oczy Henry'ego Hubbarda wypełniły się łzami. Wtedy ogarnęła mniepewność, że to nie dzieje się naprawdę.Skąd jakaś krążąca po Alasce postać miałaby wiedzieć,że mam syna? W tym momencie nabrałem pewności, że to mój umysł ze mną igra.więc sięzgodziłem.Powiedziałem, że może zabrać duszę mojego syna i wszystko, na co ma ochotę, aleniech pozwoli mi odejść żywemu. Oddałeś temu moją duszę?!  spytał z niewiarą Jack. Jesteś moim ojcem! Dałeśmu moją duszę?Henry Hubbard skinął głową.  Nie mam niczego na usprawiedliwienie, Jack, poza tym, że byłem przekonany, iżdoznaję halucynacji.Postać powiedziała:  Bądz pewien, że rozliczę cię z tej obietnicy.Niejedenpróbował wymigać się z umowy ze mną i wszyscy tego żałowali".Pomyślałem sobie: Boże, wśrodku burzy śnieżnej stoi wielka, tajemnicza postać i gada jak adwokat.musisz mieć halucynacje! Ale to nie były halucynacje  stwierdził Jim. Nie.Postać uklękła na śniegu i powiedziała:  Usiądz mi na plecy".Z początku nie chciałem,ale klęczała, czekając w bezruchu, więc w końcu objąłem ją za szyję i wspiąłem się na jej barki.Namacałem przez płaszcz ciało.kościste, jakby pozbawione mięśni.Istota podniosła mnie jednak,zablokowała moje uda rękami, bym się nie osuwał, tak jak robi się, nosząc dzieci na barana, i ruszyłaprzed siebie.Czułem się niepewnie, niezwykle zle, nie mogłem wytrzymać ucisku jej obojczyków, alebyłem zbyt wycieńczony, by mieć jakikolwiek wybór.Postać szła przez burzę i wkrótce bujaniezaczęło mnie usypiać.Próbowałem trzymać oczy otwarte, ale się nie dało.Słyszałem wycie wiatru,plaskanie uderzających w moją twarz płatków śniegu i chrzęst, chrzęst, chrzęst stóp idącej bez ustankupostaci.Musiałem przespać wiele godzin.Obudziłem się rano.w śniegu niedaleko niewielkiegoposterunku handlowego Eskimosów zwanego Anatuk.Wiatr ustał i świeciło słońce.Z baraku wyszłaEskimoska, dostrzegła mnie i zawołała męża.Pomogli mi wejść do posterunku, a resztę panzna. Nie widział pan postaci, jakiegoś śladu po niej? Do miejsca w śniegu, gdzie się obudziłem, dochodziły ślady stóp.Ponieważ tylkojedne, powiedziałem sobie, że muszą być moje. Niech pan nie zapomina, że postać pana niosła. Wiem.Zwłaszcza że odciski były znacznie większe od moich.Był jednak,przynajmniej jak na warunki w okolicy koła podbiegunowego, ciepły poranek i słońce zaczęło wy-tapiać zagłębienia po śladach, przez co mogły zdawać się większe.Roztopione ślady zawszewydają się większe.dlatego czasami ludzie, którzy natykają się na odciski króliczych łap, sądzą, że to tropyOdrażającego Człowieka Zniegu. Uznał pan więc, że był to jedynie sen, a postaci wcale nie było? A co pan by pomyślał, gdyby coś takiego się panu przydarzyło? Nie wiem.Może jestem mniej sceptyczny od pana. Ralpha i Charlesa znaleziono martwych tego samego dnia około trzeciej popołudniu  powiedział Henry Hubbard. Wiatr zwiał im w nocy namiot i nie mieli szansy.Byłem załamany.Obaj byli tak dobrymi ludzmi.Wtedy chyba zacząłem po raz pierwszypodejrzewać, że możejednak moja przygoda to nie halucynacja.Ich ciała znaleziono u podnóża Przełęczy GłodnegoKonia, ponad dwieście dwadzieścia kilometrów na południowy wschód od Anatuk.Nawetnajlepiej przygotowany fizycznie człowiek na świecie nie może przejść przez noc ponad dwustukilometrów w śnieżnej burzy, pędzącej z prędkością stu kilometrów na godzinę. Powiedział pan komuś o tym?Henry Hubbard pokręcił głową. Skłamałem z rozmysłem twierdząc, że zostawiłem ich dzień wcześniej.Mam w tymfachu dobrą opinię, panie Rook.Wszyscy zaczęliby pytać, jak udało mi się pokonać w ciągu nocytaki dystans.Jedynym logicznym wnioskiem byłoby, że natknął się na mnie traper i zabrał doAnatuk skuterem śnieżnym.Dlaczego jednak w takim wypadku nie zrobiłem nic, by wrócić potowarzyszy? Gdybym zaczął twierdzić, że uratowała mnie tajemnicza postać, wynosząc mnie z burzyna plecach, wszyscy uznaliby, że majaczę.Nic miałem wyboru i dlatego wszystko zachowałem dlasiebie Czy incydent w toalecie był dla pana pierwszym znakiem, że Demon Zimna szuka Jacka? Nie.Nie chciałem wyjeżdżać z Anchorage, ponieważ potrzebowałem czasu na otrząśnięciesię po wyprawie, fizyczne i psychiczne.Poza tym miałem jeszcze do zrobienia kilka dodatkowychwywiadów i reportaży.Mieszkaliśmy przy Nothern Lights Boulevard, z widokiem na zatokęWestchester.Wspaniałe miejsce, obu nam się bardzo podobało.Zacząłem mieć sny o postaci naśniegu.Noc po nocy i za każdym razem słyszałem, jak szepce do mnie głosem przypominającymkruszenie lodu:  Pamiętaj, co obiecałeś".Któregoś dnia wróciłem do domu po półgodzinnympobycie w studio, wpadłem po zapomniane notatki.Jack wyszedł do szkoły.pewnie z dziesięć minut wcześniej, bo toster jeszcze był ciepły.Zajrzałem do jego pokoju i z oburzeniem stwierdziłem, że nieposłał łóżka.Wtedy zauważyłem, że w pokoju jest lodowato, a łóżko migocze kryształkami lodu.Było zamarznięte.Wie pan, jak wygląda pościel, kiedy zostawi się ją na sznurze w zimowydzień? Kiedy się ją gniecie, trzaska jak pękająca muszla mątwy.Całe łóżko było twarde jakkamień, nawet piżama. Wtedy stało się dla pana jasne, że to nie były halucynacje. Wtedy poszedłem porozmawiać z ojcem mojej zmarłej żony.Powiedział mi, że oDemonie Zimna istnieją niezliczone opowieści.Aaknie ludzkiego towarzystwa, dlatego dołącza siędo maszerujących lądolodem ekip.Podobno był czymś w rodzaju anioła i miał przywilej siedzeniapo prawej ręce Wielkiej Nieśmiertelnej Istoty, która stworzyła świat.Kiedy jednak WielkaNieśmiertelna Istota stworzyła Eskimosów, anioł stał się niezwykle zazdrosny, bo obdarzyłaEskimosów duszami, a anioł, jak każdy anioł, nie miał duszy.Pewnego dnia jeden z ulubionych ludziWielkiej Nieśmiertelnej Istoty, myśliwy Ninavut, wpadł w burzę śnieżną.Anioł świadomie prowadziłgo coraz głębiej i głębiej w zamieć, sanie wpadły do wody przez cienki lód i myśliwy utonął [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl