[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Jim obrócił się na stopie i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.W porządalu.- Myśli, że jesteśmy parą.- Curran poruszył się do przodu, zbyt lekko na swoichstopach jak na mężczyznę jego rozmiaru i jego wzrok zatrzymał się na mnie - drapieżnik czyhający na swoją ofiarę.- W Gromadzie nikt nie stoi pomiędzy partnerami.Stara się być miły.Nie zdał sobie sprawy jednak, że przerwałaś to.- O nie.Nie, ja tego nie przerwałam.To ty miałeś szansę i ją zmarnowałeś.Maska Curran a pękła.- Taa, ja to zrobiłem do diabła.Cały ból i złość z poprzednich miesięcy uderzyły we mnie.Mieć go blisko siebie byłojak zrywanie strupa ze świeżej rany.Słowa przeze mnie przelatywały i nie mogłam ichpowstrzymać.- Więc to moja wina? Zrobiłam ci ten cholerny obiad.Nie pojawiłeś się.Nie mogłeśominąć okazji by mnie poniżyć, prawda?Curran ugryzł powietrze tak jakby miał kły.- Zostałem wyzwany przez dwa niedzwiedzie.Złamali mi dwa żebra i przestawili miudo.Kiedy Doolittle w końcu skończył ustawiać moje kości, byłem cztery godziny spózniony.Spytałem się, czy dzwoniłaś i odpowiedzieli, że nie.Włożył wystarczająco dużo mocy w to  nie by zburzyć ten budynek.- Jeśli byłabyś spózniona, przetrzepałbym całe miasto by cię znalezć.Dzwoniłem dociebie.Nie odpowiedziałaś.Byłem tak pewny, że coś ci się stało, że rzuciłem wszystko izawlekłem się do twojego domu.Poszedłem sprawdzić ze złamanymi kośćmi i nie było cię tam.- Kłamiesz.Curran warknął.- Zostawiłem ci notkę na drzwiach.- Więcej kłamstw.Czekałam na ciebie trzy godziny.Zadzwoniłam do Twierdzy,myśląc, że coś ci się stało, a twoje sługusy powiedziały mi, że Władca Bestii jest zbyt zajęty byrozmawiać ze mną.- Trzęsłam się z wściekłości.- Powiedzieli, że jakiekolwiek problemypowinnam kierować do Jim a, bo Jego Wysokość zadeklarował, że nie chce rozmawiać zosobnikami mojego pokroju.- Ten telefon wydarzył się w Twojej głowie.Masz urojenia.Coś syknęło za matowym szkłem w głównej Sali. Curran natarł na mnie.Powinnam była przebić się przez niego.A zamiast tego, stałamtam jak idiotka.Złapał mnie i obrócił się plecami w stronę szkła.Szklana ściana eksplodowała.Odłamki zasypały jadalnię za nami, pękając na plecach Curran a.Czarno-złoty jaguarodbił się o przeciwległą ścianę.Woda trysnęła blizniaczymi strumieniami z głównego piętra.Pierwszy uderzył w ścianę, przybijając Jim a.Drugi uderzył w kręgosłup Curran a.Chrząknął izacisnął ramiona wokół mnie.Byliśmy schwytani na otwartej przestrzeni.%7ładnego miejsca by się schować.Oh,głupi, głupi idiota.Osłaniał mnie.Jim warknął, próbując podnieść się na swoje stopy, ale woda zbijała go z nóg i takutrzymywała.Złoto przepłynęło przez oczy Curran a.Jego duże ciało wstrząsnęło się.Przesunęłam się w lewo, próbując spojrzeć nad ramieniem Curran a.Mężczyzna stałpo środku głównej Sali z rękoma podniesionymi.Za nim zniszczona rura wystawała z muru,wypluwając wodę spod jego nóg.Dwa strumienie pod ciśnieniem wystrzeliły z wody w tymsamym kierunku co jego ramiona.Mag wody.Cholera.Przycisnęłam się do Curran a by powiedzieć mu do ucha.- Jeden człowiek-strażak, martwy środek pokoju.Rozerwał główną rurę i opróżniawodę z wierzy ciśnieniowej Gildii do lobby.Puść mnie.- Nie.- Curran ścisnął jeszcze bardziej.- Zbyt ryzykowne.- Usuwa ci skórę z pleców.- Uleczę się, ty nie.Póki mnie trzymał, nie mógł manewrować.Jeśli by puścił, mag by mnie ściął.Strumień, który nas przycisnął miał tylko stopę szerokości.Wyciągnęłam nóż dorzucania.Zabójca był zbyt długi do walki w zwarciu.- Rzuć mną.Złote oczy spojrzały w moje.- Rzuć mnie w niego.Warknął, pokazując zęby. - Nad czy pod?- Pod.- Poproś.Strumień czerwieni uderzył moje usta.Magia musnęła mnie - poczułam krewzmiennokształtnego.Woda wyrywała skórę z jego pleców, ale nie poruszył się nawet o cal.Kiedy to się skończy, urwę mu głowę.- Rzuć mnie, proszę!- Już myślałem, że nie poprosisz.Obrócił się, wykręcił i cisnął mną jak kulą do kręgli.Prześliznęłam się po mokrejpodłodze i skruszonym szkle, blizniacze strumienie głowy wystrzeliwały ponad moją głową,dokładnie w maga stojącego w dziesięcio-calowym wirze wodnym.Woda zmoczyła mi twarz.Nagie stopy maga pojawiły się przed moimi oczami.Złapałam jego lewą kostkę.Rozmachwyrzucił mnie za niego i przecięłam ścięgno Achillesa w jego prawej nodze.Mag upadł ma prawe kolano, plecami w moją stronę; jego brudna peleryna rozłożyłasię wokół niego.Wybiłam jego lewe kolano spod niego i zatopiłam nóż do rzucania między jegożebra.Przekręcił się w moją stronę.Zobaczyłam pięść zbliżającą się do mnie, ale nie byłamwstanie jej uniknąć.Cios uderzył w moją szczękę z siłą młota [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl