[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to urocza melodia itaniec był również uroczy.Następnie puściła Younger Than Springtime.Jej ciałofalowało się i gięło w takt muzyki.Jonas patrzył zafascynowany.Po skończonym występie podeszła do kanapy, usiadła i wypiła kolejny łykirlandzkiej whisky.Jej skóra błyszczała od potu.Nie sięgnęła jednak po ubranie.- Margit, jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem - powiedział Jonas zprzekonaniem.- Wygląda na to, że będzie tak, jak Sam mi mówił - odpowiedziała cicho.2- Dobra, opowiadaj, Eddie.Angie siedziała w kawiarni hotelu Flamingo w towarzystwie mężczyzny,który był kiedyś jej szwagrem.Eddie Latham.Młodszy o siedem lat brat Jer-ry'ego.Miał teraz trzydzieści jeden i wyglądał jak Jerry.Jerry miał zaledwieLRT dwadzieścia pięć, kiedy zginął w Normandii.Ostatni raz widziała Eddiego nakrótko przed aresztowaniem.Miał wówczas czternaście lat.- Mama umarła kilka lat temu - powiedział Eddie.- Zawsze uważała, że po-winnaś utrzymywać z nią kontakt.- Może powinnam - przyznała Angie.- Ale ona też o mnie zapomniała.-Spędziłam trzy miesiące w więzieniu.Odwiedziła mnie tylko raz.Kiedy byłam wzakładzie dla kobiet przez trzydzieści dziewięć miesięcy, dostałam od niej dwalisty.Jednak przykro mi, że nie żyje.Ile miała lat?- Sześćdziesiąt cztery.Przez ostatnich kilka lat chorowała na serce.- Czemu chciałeś się ze mną zobaczyć? - zapytała.- Już dawno próbowałem cię odnalezć - powiedział.- Zawsze uważałem, żeJerry ożenił się z najpiękniejszą dziewczyną w mieście.Kiedy zginął, wpadłemna wariacki pomysł, żeby pojechać do Zachodniej Wirginii i spotkać cię, kiedybędziesz wychodzić z pudła.Ale wiesz, gdzie wtedy byłem? W Fort Dix na szko-leniu.Wysłali mnie na Pacyfik, ale wojna skończyła się, zanim zdążyłem wy-strzelić pierwszy nabój.Po powrocie do domu próbowałem cię odnalezć.Nieuwierzysz, ale wynająłem nawet prywatnego detektywa.Federalne Biuro Wię-ziennictwa miało tylko adres w White Plains.Nie wiedzieli, gdzie pojechałaś powyjściu z więzienia.Dałem za wygraną.Nagle, kilka miesięcy temu, zobaczyłemtwoje zdjęcie w gazecie.Dyrektor wielkiego koncernu.Hej, to przecież Angie,powiedziałem sobie.Przy pierwszej okazji przyjechałem do Las Vegas.Angie uśmiechnęła się i pokręciła głową.- Prosta historia - powiedział Eddie.Rozejrzał się po sali i zmarszczył czoło,jakby denerwowała go krzątanina w kawiarni.Najwidoczniej uważał to miejsceza nieodpowiednie do poważnej rozmowy.- No to dokąd pojechałaś w czter-dziestym piątym roku, jeśli mogę spytać?- Ponownie wyszłam za mąż - wyjaśniła.- Za Wyatta.Pojechaliśmy do Kali-fornii, a potem tu.I tu zostałam.- Ty i Jonas Cord musicie być w przyjacielskich stosunkach - zauważył.Uśmiechnęła się i skinęła głową.- W bardzo przyjacielskich - przyznała.LRT Wyjął z kieszeni marynarki paczkę Cameli i zapalniczkę.Poczęstował An-gie, lecz odmówiła.Jonas nigdy dużo nie palił, a po ataku serca w ogóle przestał.Starała się nie palić w jego obecności i w końcu w ogóle rzuciła papierosy.Eddiezapalił Camela bez filtra, zaciągnął się dymem i wydmuchnął go przez nos.- Tak myślałem - powiedział.Uśmiechnął się.- Przyszedłem zbyt wcześnie,a potem zbyt pózno.- Jesteś żonaty? - zapytała.- Byłem przez sześć lat.Mam dwoje dzieci.Są z nią.- Nie wierzę, że przyjechałeś do Vegas, by powspominać stare czasy - po-wiedziała Angie.- O co chodzi, Eddie?Utkwił wzrok w filiżance i ponownie zaciągnął się papierosem.- W tym sęk, Angie - powiedział.- Ktoś mnie prosił, bym z tobą pogadał.3Kapitan Frank to restauracja w Cleveland na molo przy Dziewiątej Alei ser-wująca ryby.Był początek wiosny i z szerokich okien roztaczał się widok nawściekle zielone jezioro Erie z białymi grzywaczami, rozpryskującymi pył wod-ny, który wyglądał jak śnieżne płatki na tle szarego nieba.Lokal cieszył się wiel-ką popularnością.Okrągły stół na sześć osób codziennie czekał na Carla Vulcano i rzadko sięzdarzało, by stał pusty.W dni, kiedy Vulcano nie przychodził, nikt nie ośmielałsię przy nim siadać, obawiając się, że Carlo może przyjść i zastać przy nim ko-goś, z kim nie chce rozmawiać.Siadano przy nim tylko na jego specjalne zapro-szenie.Zwykle były to cztery, pięć osób.Dziś - tylko jedna.Był nią Eddie Latham.- Nie możesz więc przekazać mi dobrej nowiny.Eddie pokręcił głową.- Niestety, don Carlo.Zrobiłem, co mogłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl