[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było to szczęście innego typu, intymnarozkosz pozwalająca jej zagłębić się w raju wrażeń, które mogła przedłużać w zależności odswojego kaprysu.Jacqueline istniała zaledwie od dwudziestu dwóch lat.Była energiczną, szczupłądziewczyną o krótkich włosach i piwnych oczach.Urodziła się w Paryżu, była bogata,mieszkała sama, nie miała rodziny ani przyjaciół, wydawała się szczęśliwa.I była bardzomiła.Za taką uważały ją hordy imigrantów, których przyjmowała w swojej rezydencji.Mademoiselle, zawsze uśmiechnięta, zawsze wesoła.Urocza.Jeśli zaś chodzi o t a m t o, to, co tkwiło w niej, t ę d r u g ą, która mieszkała wjej spojrzeniu i nigdy nie mrugała oczami, to była ona starsza niż niejedno, na co patrzyła wowej chwili Jacqueline.Bawiło ją czasami zastanawianie się, co by powiedziały jejpokojówki, służący, wszyscy ci obcy, którzy troszczyli się codziennie o dom i jej osobę (tę natej d r u g i e j), co by powiedzieli, gdyby ją zobaczyli, o ile mogliby jeszcze potemmyślećlub oddychać.Jej usta wykrzywiły się w słodkim uśmiechu.W jedności z nim horyzont rozświetliłsię błyskawicą.Uciechy Jacqueline były, prawdę mówiąc, dość dziwne, ponieważ były uciechami tejdrugiej.Na przykład deklamowanie wierszy z Madoo.Albo tatuowanie filakterii na ciałachobcych i obserwowanie ich efektów.Albo rozkoszowanie się poniżeniem dawnej królowej.Ale, naturalnie, to wszystko nie było ważne.Tak naprawdę ważne było tylko to, czy potrafiłosię ujarzmić rzeczywistość.Rzeczywistość okazała się słaba.Jak płód w macicy: taka właśnie się okazała.Żadna zsióstr nie spostrzegła, do jakiego stopnia potrafiła wykorzystać ten fakt.Jakże bezbronna,jakże krucha była ta uśpiona rzeczywistość; jak bardzo przypominała nieuchwytny, drżącywelon.W jej ustach tkwił fragment Rimbauda mogący rozszarpać ten welon na kawałki.Wjej ustach uwiły sobie gniazdko frazy Horacego, których świat nigdy jeszcze nie słyszał, iwersy Szekspira, których żadna z sióstr nie recytowała do tej pory w sposób, w który jedynieona potrafiła to robić.Któregoś dnia wyrecytuje je, tylko po to, żeby im udowodnić, jak wątłajest ta zasłona, z jaką łatwością można ją zedrzeć.Któregoś dnia otworzy Rimbauda,Horacego i Szekspira, i świat zmieni swe oblicze.Zrobi to.Jest Sagą.Teraz może robićwszystko.Znała też wiersz Eliota.Miała go na końcu języka.Był króciutki i nie pochodził zJałowej ziemi, tylko z Czterech kwartetów.Był jednak d e c y d u j ą c y.Służył douzyskiwania informacji.Wiedza była jej specjalnością, jej mocną stroną.Przejęcie funkcjiSagi to proces bardzo, bardzo wolny, ale rezultaty rekompensowały z nawiązką długieoczekiwanie.Teraz nadchodził jej czas.Kolejna błyskawica oślepiła horyzont.Jej oczy zamrugały.Oczy, które patrzyły z jejwnętrza - nie.Pozostała do załatwienia jedna sprawa.I zostanie rozwiązana w taki sam skuteczny inatychmiastowy sposób jak ta błyskawica.Nie miała znaczenia wobec ogromu sprawzapełniających jej świat.A jednak pragnęła mieć to już za sobą.Ostateczna Koniunkcja.Odzyskały wreszcie imago Akelos.Teraz należało zwołaćgrupę, żeby je zniszczyć.I będzie po wszystkim.Tak po prostu.Siostry zapomniały już naweto tym zadaniu.Ona nie.Problem był błahy, ale musiała się z nim zmierzyć.Nie mogła doczekać się chwili,kiedy uwolni się na zawsze od starej Akelos.Niepokoiło ją, że nadal i s t n i e j e, chociażjej ciało było martwe, a ona sama Anulowana.Była jej głównym adwersarzem, groźniejszymniż pokonana Raquel.I znała doskonale coś, co dla niej pozostało nieodgadnione:przeznaczenie.Jego ścieżki były niewidzialne, lecz prawdziwe, i kiedy Jacqueline wkraczałana jedną z nich, odkrywała, że Akelos przeszła nią już dawno temu.Jej następczyni nie mogłana razie dorównać, w żaden sposób, nieograniczonej władzy i doświadczeniunagromadzonemu przez starą damę.A co gorsze, Akelos była panią niezgłębionychciemności, których część nie przynależała do Sagi.I to ją przerażało, ponieważ to onapowinna dysponować całymi ciemnościami.Mimo to dni dawnej Akelos były policzone.Pozostało sprawdzić, czy ktoś z nią współpracuje.Pozostało spenetrować tę dziwnąciszę, którą krył umysł Raquel.Ale to będzie łatwiejsze: kiedy już zniszczy tego staregopająka, zacznie pracować nad dziewczyną.Udało jej się zrobić z niej uległą i drżącą obcą, atortury i śmierć jej dziecka jedynie uwypukliły te cechy, tak jak się tego spodziewała.Kiedynadejdzie czas, ostatni bastion legnie w gruzach, a ona spenetruje jak taran jej najskrytszemyśli i doprowadzi jej c i s z ę do eksplozji.Jeśli zdradził ją ktoś jeszcze, dowie się tegobez wątpienia.A na razie ograniczy się do nacisków.Na nią i na tych obcych, których Akeloszdołała zwerbować za pomocą filakterii.W końcu zdradzą, kto im pomagał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Było to szczęście innego typu, intymnarozkosz pozwalająca jej zagłębić się w raju wrażeń, które mogła przedłużać w zależności odswojego kaprysu.Jacqueline istniała zaledwie od dwudziestu dwóch lat.Była energiczną, szczupłądziewczyną o krótkich włosach i piwnych oczach.Urodziła się w Paryżu, była bogata,mieszkała sama, nie miała rodziny ani przyjaciół, wydawała się szczęśliwa.I była bardzomiła.Za taką uważały ją hordy imigrantów, których przyjmowała w swojej rezydencji.Mademoiselle, zawsze uśmiechnięta, zawsze wesoła.Urocza.Jeśli zaś chodzi o t a m t o, to, co tkwiło w niej, t ę d r u g ą, która mieszkała wjej spojrzeniu i nigdy nie mrugała oczami, to była ona starsza niż niejedno, na co patrzyła wowej chwili Jacqueline.Bawiło ją czasami zastanawianie się, co by powiedziały jejpokojówki, służący, wszyscy ci obcy, którzy troszczyli się codziennie o dom i jej osobę (tę natej d r u g i e j), co by powiedzieli, gdyby ją zobaczyli, o ile mogliby jeszcze potemmyślećlub oddychać.Jej usta wykrzywiły się w słodkim uśmiechu.W jedności z nim horyzont rozświetliłsię błyskawicą.Uciechy Jacqueline były, prawdę mówiąc, dość dziwne, ponieważ były uciechami tejdrugiej.Na przykład deklamowanie wierszy z Madoo.Albo tatuowanie filakterii na ciałachobcych i obserwowanie ich efektów.Albo rozkoszowanie się poniżeniem dawnej królowej.Ale, naturalnie, to wszystko nie było ważne.Tak naprawdę ważne było tylko to, czy potrafiłosię ujarzmić rzeczywistość.Rzeczywistość okazała się słaba.Jak płód w macicy: taka właśnie się okazała.Żadna zsióstr nie spostrzegła, do jakiego stopnia potrafiła wykorzystać ten fakt.Jakże bezbronna,jakże krucha była ta uśpiona rzeczywistość; jak bardzo przypominała nieuchwytny, drżącywelon.W jej ustach tkwił fragment Rimbauda mogący rozszarpać ten welon na kawałki.Wjej ustach uwiły sobie gniazdko frazy Horacego, których świat nigdy jeszcze nie słyszał, iwersy Szekspira, których żadna z sióstr nie recytowała do tej pory w sposób, w który jedynieona potrafiła to robić.Któregoś dnia wyrecytuje je, tylko po to, żeby im udowodnić, jak wątłajest ta zasłona, z jaką łatwością można ją zedrzeć.Któregoś dnia otworzy Rimbauda,Horacego i Szekspira, i świat zmieni swe oblicze.Zrobi to.Jest Sagą.Teraz może robićwszystko.Znała też wiersz Eliota.Miała go na końcu języka.Był króciutki i nie pochodził zJałowej ziemi, tylko z Czterech kwartetów.Był jednak d e c y d u j ą c y.Służył douzyskiwania informacji.Wiedza była jej specjalnością, jej mocną stroną.Przejęcie funkcjiSagi to proces bardzo, bardzo wolny, ale rezultaty rekompensowały z nawiązką długieoczekiwanie.Teraz nadchodził jej czas.Kolejna błyskawica oślepiła horyzont.Jej oczy zamrugały.Oczy, które patrzyły z jejwnętrza - nie.Pozostała do załatwienia jedna sprawa.I zostanie rozwiązana w taki sam skuteczny inatychmiastowy sposób jak ta błyskawica.Nie miała znaczenia wobec ogromu sprawzapełniających jej świat.A jednak pragnęła mieć to już za sobą.Ostateczna Koniunkcja.Odzyskały wreszcie imago Akelos.Teraz należało zwołaćgrupę, żeby je zniszczyć.I będzie po wszystkim.Tak po prostu.Siostry zapomniały już naweto tym zadaniu.Ona nie.Problem był błahy, ale musiała się z nim zmierzyć.Nie mogła doczekać się chwili,kiedy uwolni się na zawsze od starej Akelos.Niepokoiło ją, że nadal i s t n i e j e, chociażjej ciało było martwe, a ona sama Anulowana.Była jej głównym adwersarzem, groźniejszymniż pokonana Raquel.I znała doskonale coś, co dla niej pozostało nieodgadnione:przeznaczenie.Jego ścieżki były niewidzialne, lecz prawdziwe, i kiedy Jacqueline wkraczałana jedną z nich, odkrywała, że Akelos przeszła nią już dawno temu.Jej następczyni nie mogłana razie dorównać, w żaden sposób, nieograniczonej władzy i doświadczeniunagromadzonemu przez starą damę.A co gorsze, Akelos była panią niezgłębionychciemności, których część nie przynależała do Sagi.I to ją przerażało, ponieważ to onapowinna dysponować całymi ciemnościami.Mimo to dni dawnej Akelos były policzone.Pozostało sprawdzić, czy ktoś z nią współpracuje.Pozostało spenetrować tę dziwnąciszę, którą krył umysł Raquel.Ale to będzie łatwiejsze: kiedy już zniszczy tego staregopająka, zacznie pracować nad dziewczyną.Udało jej się zrobić z niej uległą i drżącą obcą, atortury i śmierć jej dziecka jedynie uwypukliły te cechy, tak jak się tego spodziewała.Kiedynadejdzie czas, ostatni bastion legnie w gruzach, a ona spenetruje jak taran jej najskrytszemyśli i doprowadzi jej c i s z ę do eksplozji.Jeśli zdradził ją ktoś jeszcze, dowie się tegobez wątpienia.A na razie ograniczy się do nacisków.Na nią i na tych obcych, których Akeloszdołała zwerbować za pomocą filakterii.W końcu zdradzą, kto im pomagał [ Pobierz całość w formacie PDF ]