[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brakowało mu wytrwałości i nie lubił czuć się za-leżny.Nie zamierzała wystawiać jego cierpliwości na próbę, więc przemogła się, wstała i zapukała.Bardzo cicho, w nadziei,że Piotr nie usłyszy.Usłyszał jednak.Drzwi natychmiast sięotworzyły i zamknęły, gdy tylko przekroczyła próg.Gdy zna-lazła się o krok od mężczyzny, który wywołał takie zamieszaniew jej życiu, przyszła jej do głowy dziwna myśl, że gdyby mogłabyć po obu stronach drzwi równocześnie, usłyszałaby dzwiękwłasnych kroków, znowu rozlegających się w dobrze znanymwnętrzu.Zaskoczyła ją jego wylewność.Powitanie mogło przybieraćróżne formy, jeśli jednak trwało zbyt długo, stawało sięmanifestacją uczuć.Ewa nie była pewna, czy Piotr zdawałsobie z tego sprawę, obejmując ją mocno i uniemożliwiającjakikolwiek ruch.Nie dotykał jej w taki sposób od dnia roz-stania prawie dziewięć lat temu.Zapomniała już, jakie touczucie.Pamiętała jednak, by panować nad sobą za nich dwo-je.Gdy chciał ją pocałować, uwolniła się zdecydowanym ru-chem i spojrzała Piotrowi w twarz.Dostrzegła na niej zakło-potanie, jakby do mężczyzny dotarło nagle, że zachował sięniewłaściwie. Gdzie byłaś tak długo?  powiedział. Nie mogłem siędoczekać. To przez tę śnieżycę. Nie  przerwał jej. Miałem na myśli tygodnie po naszejostatniej rozmowie.Dlaczego to mówisz, miała ochotę spytać, ale nie zrobiła te-go.Piotr wydawał się oszołomiony spotkaniem w tym samymstopniu, co ona.Pogubił się.Może tak jak Ewa, w ciszy panu-jącej w mieszkaniu, w którym kiedyś toczyło się ich wspólneżycie, usłyszał echa minionych dni, ale był mniej odporny nawspomnienia.Musieli sobie z nimi radzić oboje.Ona swojestarała się trzymać pod kluczem. Zrób mi herbaty  poprosiła, idąc do kuchni.Chcąc niechcąc poszedł za nią. Malowałeś  zauważyła, rozglądającsię wokół.Nic nie było już takie, jak dawniej.Inne ściany, innemeble.Tylko podłogi skrzypiały tak samo, a pod ścianą stałstół, który tak lubiła.Przejechała dłonią po ciemnym blacie,wyczuwając na powierzchni znajome zadrapania i mnóstwo nowych, które powstały, gdy jej tu nie było. Agata wybierała kolory.Ach, więc była i Agata.Nareszcie.Ewa już zaczynała sądzić,że rozpłynęła się w powietrzu.Znikła jak zły sen, który śnił jejsię co noc.W tej samej chwili dostrzegła jej zdjęcie,przyczepione magnesem do drzwi lodówki.Było piękne.Amoże to Agata była piękną kobietą.Poznały się trzy lata temu,ale Ewa słabo ją pamiętała.Patrząc na fotografię, zrozumiała,że czułość, którą usłyszała przez telefon w głosie Piotra, byławytworem jej wyobrazni. Tyle zrobiłeś? Tak  przyznał, zastanawiając się, do czego zmierza.Wiedział, że jest udane.Robiło wrażenie na wszystkich oso-bach odwiedzających kuchnię.A właściwie robiła je Agata.Je-go Agata.Gdyby tu była, nie doszłoby do tej rozmowy. Co się stało, że jesteś sam?  przerwała jego rozmyślaniaEwa. Agata wyjechała na krótkie stypendium do Berlina.Robidoktorat  wyjaśnił z miną winowajcy.Czuł wyrzuty sumieniai unikał jej wzroku, jakby bez reszty pochłaniało go parzenieherbaty. Krótkie stypendium?  uśmiechnęła się drwiąco. Todlatego witałeś się ze mną tak namiętnie? Co chciałeś w tensposób osiągnąć?Odpowiedziała jej cisza.Piotr szukał w głowie właściwychsłów.Nie tylko tych przeznaczonych dla Ewy.Także tych dlaAgaty, która nie żądała wyjaśnień i miała do niego bezgra-niczne zaufanie. Chyba mam do ciebie słabość.Przepraszam  odezwał sięw końcu. Zapomniałem się, kiedy cię zobaczyłem.Ty zawszepanujesz nad emocjami? Obawiam się, że gdybym nie panowała, bylibyśmy teraztam  wskazała mu drzwi sypialni. Aóżko też wymieniłeś nanowe?Pokręcił głową. %7łałowałabyś? A ty? Z nas dwojga masz chyba więcej do stracenia? Nic nie powiedział, więc zadała mu jeszcze jedno pytanie. Jesteś szczęśliwy, Piotrze? Z Agatą? Z tobą też byłem szczęśliwy. To nie jest odpowiedz. Jestem  przyznał niechętnie, wyciągając do niej rękę. Wybacz, nie chciałem tego mówić.Wolała, żeby jej nie dotykał.Udała, że nie widzi pojednaw-czego gestu i pochyliła głowę, zaglądając do kubka.Przyjemnieparzył dłonie.Skupiła się na tym doznaniu.Niewiele bra-kowało, by rozsypała się jak domek z kart. Nie zepsuj tego  odezwała się cicho. Jednorazowywyskok nie jest tyle wart. Przecież chodzi o ciebie  zaprotestował.I o mnie, miałochotę dodać, a słowo  wyskok nie oddaje istoty rzeczy.Gdziejest napisane, że nie można kochać dwóch kobiet jednocześ-nie? Milczał jednak, wiedząc, że Ewa ma rację.Podziwiał jejopanowanie.I wiedział, że nie musi mówić nic więcej, by zro-zumiała, co chciał powiedzieć.Siedzieli bez słowa.Stukały kubki stawiane na stole.Cichoszumiała lodówka.Stygła herbata, którą pili powoli, wcale nasiebie nie patrząc.Oboje oswajali się z myślą, że uczuciebliskości sprzed pół godziny już się nie powtórzy.Ewa, którasprawiała wrażenie wyczerpanej, nie mogła zdobyć się na to,by wstać i wyjść.Przypomniała sobie o obietnicy danejSobolewskiemu.Powinien być jej wdzięczny za ofiarność, bo wtym momencie śledztwo nie miało dla niej najmniejszegoznaczenia. XIICo u Ciebie?Dobrze sypiasz? Byłoby lepiej, gdybyś nie sypiał wcale.Czas, przebiegły sukinsyn, kurczy się.Minie, nimzdążysz się zorientować.Czy już liczysz minuty, któreupływając, przybliżają Cię do mojego telefonu? Czujesz,jak skraca się dzielący nas dystans? Nim znikniezupełnie, pozwól, że napiszę do Ciebie jeszcze kilka listów.To przyzwyczajenie, z którym nie zamierzam walczyć.Jedna z tych przyjemności, które nikomu nie czyniąkrzywdy.Lubię myśleć, że wysyłając je, coraz mocniej Cięze sobą wiążę.Czy tego chcesz, czy nie, jesteś mordercą,tak samo, jak ja.Powiedz mi, lubisz zabijać? Nawet jeśliczynisz to moimi rękami? Chciałbyś choć raz zabić sam?Wiesz, że mogę Ci to ułatwić.Współodpowiedzialność.By się ode mnie odciąć,musiałbyś mnie powstrzymać, a do tego przecież niejesteś zdolny.Mam nadzieję, że kiedyś zdradzisz mi, czyprzyjąłeś narzuconą rolę z ciekawości, ze strachu, czynadmiernej ambicji.Obiecuję, że będziemy mieć jeszczeczas tylko dla siebie.By wszystko sobie wyjaśnić.Odpowiem wtedy na każde Twoje pytanie, bo chcę, byśmnie dobrze poznał, nim uwolnię Cię od siebie i od Ciebiesamego.Czekam na ten dzień.Ty też?Do usłyszenia.Wkrótce.M.Piotr chciał ją odwiezć, ale odmówiła.Rozumiał, że woli byćsama, więc nie nalegał.Za to gdy czekała na windę, stał wdrzwiach, jakby jeszcze się zastanawiał, czy pozwolić jej odejść.Właściwie wcale się nie pożegnali.Słowa były zbędne, a gestyjuż raz ich zawiodły.Ewa nie wyobrażała sobie, że mogłabyprzejść przez to po raz drugi.  Trzymaj się  powiedziała z korytarza. Gdybym mógł ci pomóc. Już pomogłeś.Dziękuję  dotknęła dłonią kieszeni kurtki,do której wsunęła kartkę z dwoma nazwiskami i numeramitelefonów.Pretekst dzisiejszego spotkania.Dawny znajomy ze studiów nie wyjechał z kraju.Piotr, którywciąż się z nim przyjaznił, o nic nie pytając, wybrał numer i pokrótkiej rozmowie przekazał jej telefon.Rafał Wilk niepracował w zawodzie, miał swoją firmę i o archeologii dawnozapomniał.Zgodził się rozmawiać z policją, powiedział jednak,że minęło dużo czasu, a on wszystko, co wiedział, napisał wswojej pracy.Jeśli Ewa szukała informacji, powinna zwrócićsię do eksperta od wampirów, zasugerował [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl