[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zciskam Cię czule,JulianJak sroka złodziejka Amalia chwyta kopertę, a potem następną; jestzaintrygowana i niespokojna, nie miała pojęcia, że można pisać takierzeczy.7/06/1936, SoetrichDopinam walizki do Paryża.Właśnie dostałem Twój list.Radość czytania i widzenia Twoimi oczami nieznanego pejzażu, radośćczucia Twoich myśli blisko moich, radość z tego, że w sposób żwawy iniestrudzony przemierzasz drogi, przebiegasz wsie i lasy.Czemuż niejestem z Tobą, spalibyśmy na łożu z mchu.zamiast tego będę musiał siępochylić z kilkoma innymi inżynierami ze stolicy nad nudną kwestiąwytrzymałości materiałów.Wyjeżdżam, ale wciąż tulę Cię w ramionach.Paryż, 6 godzin pózniej Dworzec Wschodni, para, hałas, ogólne poruszenie, upał i w gwarzejedna jedyna myśl: Ty! Kiedy wracasz? Tak bardzo chcę Cię zobaczyć!Całuję Cię, zanim żarłoczna paszcza wielkiego miasta zdąży mniepochłonąć.JulianMetz, 15/07/1932Czy przyjrzałaś się kiedyś uważnie geranium? To roślina zupełniepozbawiona wdzięku, aksamit liści, którymi się ze skąpstwem-275-otacza, jest pospolity, jej odrośle są toporne i niekształtne, a w jej cienkich,cherlawych i sztywnych łodyżkach, całkowicie prostych, które wieńczy pięćczy sześć zakrawających na kpiny pączków, tkwi jakaś pycha.I naglerozwija się pierwszy kwiat, potem kolejne dwa, trzy, i z daleka widzimy jużtylko przepych kwiatu, jego płomienną i zaciekłą purpurę, która zakwitapod koniec wiosny i ustępuje dopiero przy pierwszych chłodach.Tego wieczoru tak właśnie widzę świat, piękno, radość, narzucające się,uparte, jeśli popatrzeć na nie z dystansu.Melancholia? Tak, bo jestem daleko od Ciebie!JulianMediolan, listopad '33Wczoraj napisałem do Ciebie dwa tysiące stron z Duomo.Czemuż niejesteśmy tutaj razem? Pamiętasz? Mały hotelik na via dei Fortuni.WidzęCię na każdym rogu ulicy, ale mimo wszystko brakuje mi Ciebie, brakujemi Ciebie straszliwie.Muszę się chyba porządnie upić w Sangue di Giuda!Całuję Cię i kocham!JulianAmalia czyta i czyta ponownie, klęczy na stosie listów, z ręki wysuwająjej się trzy i natychmiast podnosi dziesięć kolejnych.Czasami się śmieje,to znów wzrusza do łez.Nie rozumie, co się z nią dzieje.Słowa, setki,tysiące słów leżących wokół niej.czyta, jej oczy są nienasycone, pożerająlinijkę po linijce, czyta, wciąż czyta i wypływa na obce wody.Ach, Boże!Jakże jej się podoba ta fala, ten miłosny szmer, wieńczący każdy list,powracający, niezmienny, nieskończony.kocham Cię, mieć Cię w ramionach.tak bardzo chciałbym, żebyś tutaj była.ślę Ci całą moją czułość.myślę o Tobie, czy mnie kochasz.kiedy się zobaczymy, spieszno mi, tak mi spieszno.chciał--276-i mu mnimMibym.dbaj o siebie, nie przemęczaj się.pozwól, by mojewargi złożyły pocałunek na Twojej szyi.ach, gdybyświedziała, jak bardzo się niecierpliwię.przyjmij wszystkiewyrazy czułości od Twojego.niebo się śmieje, wiatr, drzewamówią mi o Tobie.moje serce szaleje na myśl.kiedyż,kiedyż będzie jutro, kiedyż wreszcie będę mógł poczuć Cięprzy sobie.wspomnienie Ciebie jest jak zapach, który mnienie opuszcza.wielka i można Pani, składam Ci pokłony.dostałaś mój list z szóstego.moje piękne dziecko, osusz łzy,obejmę Cię wpół i pójdziemy drogami.czy pamiętaszjeszcze o mnie.dołączam trzy płatki róż, ukradłem je zparku miejskiego dla Ciebie.moje łóżko jest puste i zimne,przybądz.pamiętaj, że przyjeżdżam pociągiem o dwunastejtrzydzieści, przyjeżdżam, przyjeżdżam.czy istnieje ktośczulszy, ktoś cieplejszy od Ciebie.winorośl już poczer-wieniała, nie opuszczam Cię myślami.nie wsiadaj dopociągu o siódmej dziewięć, to bez sensu, zatrzymuje się nakażdej stacji, wyjdę po Ciebie.zapadła noc, ale wiem, żepatrzysz w moją stronę.zostały jeszcze dwa dni, tylko dwadni czekania, mówię to, a przede mną otwiera się pustynia.całuję Cię, kocham Cię.ściskam Cię mocno.moje policzkiocierają się o Twoje wargi.żegnaj.z jakąż czułością.niebój się niczego, jestem przy Tobie.żegnaj.do jutra.dozobaczenia.po prostu do jutra.do widzenia mojekochanie.moje piękne dziecko, opuszczam Cię.Powtarzające się pożegnania, odradzająca się wnieskończoność fala, dni, miesiące, lata, ta sama wytrwałośćw miłości i w mówieniu, że to możliwe, że to naprawdęistnieje! Amalia zagłębia ręce w masie listów, wyrzuca jegarściami w powietrze, tak że opadają na nią deszczem czułych słów.A potem czyta znowu, niestrudzona, ażwreszcie zaskakuje ją świt.Ranek rozświetla powoli okna, w zdewastowanymgabinecie słychać świergot ptaków.Amalia wstaje, jestwyczerpana, chwiejnym krokiem podchodzi do kanapy ipowoli siada.Tommaso leży kilka metrów od niej, uśmiechasię, zapomniała o nim.Głęboko wzdychając, obrócił siędwa, trzy razy, jakby dawał jej znać przez-277-sen, gniotąc przy tym papierowy materac.To zadziwiające, jak bardzowydaje się spokojny.Amalia także chciałaby zasnąć, przedłużyć noc wsnach, ale jej serce bije zbyt mocno, to wszystko jest takie nowe. Panna wdowa. Znowu się uśmiecha; przezwisko cokolwiek okrutne, zbyt często szeptane przez chorych, by miała o nimnie wiedzieć, wymawia je teraz cichutko, wzruszona:  Dwadzieścia cztery lata, mam dwadzieścia cztery lata  szepcze. Czymam jeszcze czas, by pokochać życie?W ten sposób Amalia, mała dziewczynka, posępna i oschła, zupełnieniedojrzała mimo swojego wieku, zaczyna popadać w obcą jej zadumę. Człowiek taki jak on nie powinien umrzeć  myśli.Amalia wstaje, kieruje się w stronę Tommasa, pochyla się nad nim iwoła cichutko:  Tommaso, Tommaso.!Tommaso odwraca się ku niej, otwiera oczy, uśmiecha się łagodny jakbaranek.Amalia pomaga mu się podnieść.Tommaso wstaje bez słów,ściska w dłoni list, nad którym zasnął.Amalia widzi zmięty papier, myślisobie, że to nieładnie kraść listy, ale nie ośmiela się tego powiedzieć.Tommaso zatrzymuje się na chwilę, rozgląda po gabinecie, widzi szkody,które spowodowała jego wściekłość.- Ach, znowu narobiłem głupstw!. mówi po prostu.- Tak, to nie było mądre  odpowiada Amalia. Chodzmy, jest jużdzień, trzeba wracać.- Trzeba wracać. powtarza Tommaso.Wyciąga do niej jedną rękę, drugą wkłada do kieszeni kurtki.Ruszają.Wyszli z domu, podążają alejką, która prowadzi do garażu iprzybudówek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl