X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mara prosić Regan, żeby pozwoliła mi z sobą zamieszkać?- Z sobą, z Cassie i dzieciakami.Pomysł bardzo przypadł mu do gustu.Codziennie budzić się ujej boku, wypijać razem poranną kawę.- Dobra, pogadam z nią.A potem dam ci znać.143RS ROZDZIAA �SMY- Wykluczone! - Skrzyżowała ręce na piersiach.- Nie będziesz spał w moim łóżku, kiedy w sąsiednim pokoju śpidwójka małych dzieci.- Nie chodzi o seks - tłumaczył cierpliwie Rafe.- Seks to miły dodatek.Przedstawiam ci prośbę szeryfa.- Który jest twoim bratem.Nic z tego.- Wróciła do odkurzaniaszafek, na których stały szklane naczynia.- Cassie czułaby się skrępowana, a dzieciom dawalibyśmy złyprzykład.Chciał spytać, co byłoby, gdyby dzieci tu nie mieszkały, ale wostatniej chwili ugryzł się w język.- Sprawa dotyczy ich bezpieczeństwa - rzekł.- Myślisz, że Dolin zostawi żonę w spokoju tylko dlatego, żeCassie podpisze papierek zakazujący mu zbliżania się do niej?- Nie wiem, ale żeby dosięgnąć Cassie, najpierw będzie musiałminąć mnie.Tego się właśnie najbardziej obawiał.Na samą myśl zrobiło musię niedobrze.- Posłuchaj.Strzepnęła jego rękę ze swojego ramienia.- To ty posłuchaj.Facet jest pijakiem i łobuzem, a ja się pijanychłobuzów nie boję.Cassie może u mnie mieszkać, jak długo zechce.144RS Mam w drzwiach porządne zamki, w razie potrzeby zadzwonię doszeryfa.- Tu nie ma zamka.- Rafe wskazał drzwi do sklepu.- Dolinmoże wejść w każdej chwili, może zacząć was nękać, może.Kto gopowstrzyma?- Ja.- Akurat.- Korciło go, żeby nią potrząsnąć.- Jak to zrobisz?Poprosisz go? Pogrozisz mu paluszkiem? Nie zapominaj, że drań lubibić kobiety.- A ty nie zapominaj, że w przeciwieństwie do ciebie spędziłamtu ostatnie trzy lata.Nieraz widywałam posiniaczoną Cassie.- Uważasz, że ciebie nie tknie, bo nie jesteś jego żoną? - Niewytrzymał: chwycił ją za ramiona.- Naprawdę w to wierzysz?- Wierzę we własną siłę i rozsądek.Nie potrzebuję ciebie w roliochroniarza.Oczy mu pociemniały.Zacisnął mocniej ręce na jej ramionach,opuścił je.- Innymi słowy, nie chcesz i nie potrzebujesz mojej pomocy?Westchnęła ciężko.Dlaczego facetów tak łatwo zranić?Dlaczego mają tak wybujałe ego?- Biuro szeryfa jest pięć minut stąd - powiedziała łagodnie,próbując go udobruchać.- Rafe, naprawdę doceniam twoją troskę.Słowo honoru.Ale umiem sobie radzić sama.- Nie wątpię.145RS - Przez kilka lat pracowałam w sklepie w Waszyngtonie.Któregoś wieczoru wpadli złodzieje; trzymając mnie na muszce,okradli sklep.Nie straciłam głowy.Wiem, jak się zachowywać i co robić, żeby nie prowokowaćnapastnika.Widzę, że się martwisz, a ja naprawdę różnię się odCassie.Mnie Dolin nie przestraszy.- Regan.- Poczekaj, daj mi skończyć.Cassie jeszcze się nie pozbierała,dzieci są zestresowane.Nie wiem, jak by zareagowały na obecnośćmężczyzny.Nie znają cię.Wsunął ręce do kieszeni.- Przecież nie wyrządzę im krzywdy.- One tego nie wiedzą.Mała Emma godzinami siedzi koło matkii w milczeniu bawi się lalką.A chłopiec.Boże, jak na niego patrzę,to serce mi się kraje.One potrzebują czasu, żeby znów poczuć siębezpiecznie.Ty, Rafe, jesteś wielki, silny.- A ty uparta.- Wydaje mi się, że postępuję słusznie.Tak, żeby dla nich byłonajlepiej.Dokładnie sobie wszystko przemyślałam.Bardzo miprzykro, ale nie możesz się do nas wprowadzić.- Zaproś mnie na kolację.- Co?- Zaproś mnie na kolację.%7łeby dzieciaki mnie poznały i żebyzaczęły się do mnie przyzwyczajać.146RS - No i kto jest uparty? - Regan westchnęła, ale po chwili skinęłagłową: na taki kompromis może pójść.- Dobrze.O wpół do ósmej.Ale o dziesiątej znikasz.- Poprzytulamy się na kanapie, kiedy dzieci pójdą spać?- Może.A teraz do widzenia.- Nie dasz mi buzi na pożegnanie? Pocałowała go cnotliwie wpoliczek.- Jestem w pracy.Rafe! - zawołała ze śmiechem, kiedy porwałją w ramiona.- Stoimy przed oknem.Nie dokończyła.Zmiażdżył jej usta swoimi.- A niech sobie ludzie gadają.Przynajmniej teraz mają o czym -rzekł, kierując się ku drzwiom.Przecznicę dalej Cassie siedziała w gabinecie Devina,wykręcając nerwowo ręce.Teoretycznie powinno być łatwiejrozmawiać o sprawach osobistych z człowiekiem, którego zna się całeżycie, ale tak nie było.Obcego chyba mniej by się krępowała.- Przepraszam, nie mogłam wcześniej wyjść.Miałyśmy wieluklientów.- Nie szkodzi, Cassie.- Rozmawiając z nią, zawsze mówił cicho,jak do rannego ptaszka.- Wszystkie dokumenty mam przygotowane.Wystarczy je tylko podpisać.- Nie wsadzą go do więzienia.? - spytała bezbarwnym głosem.- Obawiam się, że nie.- Bo się nie broniłam?147RS - Nie, Cassie.- Miał ochotę uścisnąć jej drżące dłonie, ale niemógł.Był szeryfem.- Joe przyznał się do rękoczynów, ale sąd wziąłpod uwagę inne okoliczności: jego problemy z alkoholem i to, żestracił pracę.Zobowiązał Joego do podjęcia leczenia, do spotkań zkuratorem, do przestrzegania prawa.- To mu dobrze zrobi.- Popatrzyła Devinowi w oczy, po czymszybko opuściła spojrzenie.- Miałam na myśli leczenie.Jak przestaniepić, może nie będzie tak agresywny.- No właśnie - mruknął Devin, który nie wierzył w żadnącudowną przemianę Joego Dolina.- Ale na razie musisz sięzabezpieczyć.Temu służy ten zakaz.Ponownie wbiła w Devina wzrok.- Czyli ten papierek nie pozwoli Joemu wrócić do domu?Devin wyciągnął papierosa, schował go z powrotem do paczki.- Jeżeli złożysz swój podpis - rzekł chłodnym, urzędowymtonem - Joe dostanie zakaz zbliżania się do ciebie.Nie wolno mubędzie wejść do kawiarni, kiedy jesteś w pracy, podejść do ciebie naulicy, odwiedzić cię w domu Regan.Złamanie któregokolwiek z tychpostanowień jest tożsame z unieważnieniem zwolnienia warunkowegoi osiemnastomiesięczną odsiadką.- On o tym wie?- Został powiadomiony.Cassie zwilżyła wargi.Joe nie będzie mógł się do niej zbliżyć.Zwrażenia zakręciło się jej w głowie.Skoro nie będzie mógł sięzbliżyć, nie będzie mógł również uderzyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl