[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zaprzeczył, że coś ich łączy.Niewykluczone, że dzięki tej3 1 5 organizacji pozyskali studentów.Mogli posłużyć się DA, tak samo jakposłużyli się tymi dzieciakami.- A oni są.- Czy podejrzenie, że istnieją inni biznesmeni, którzy, podobnie jakHenry Lee, zaczęli od szlachetnych zamiarów, a potem zboczyli zdrogi, jest aż tak naciągane? Lee wspomniał o kontraktachbiznesowych.Po Oklahoma City podpisano ich całą masę naodbudowę budynków federalnych, a do tego sprzęt ochroniarski,personel.- Muszę panu powiedzieć, że nie jestem wyznawczynią teoriispiskowej.- Może była tylko wyczerpana, ale jakoś to wszystko, comówił Kunze, do niej nie przemawiało.- Proszę pamiętać, że przygotowywana jest właśnie ważna ustawadotycząca Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego.I nie chodzi wniej wyłącznie o dolary dla Phoenix.Myślę, że jeszcze przedwakacjami dwa potężne projekty ustaw zostaną poddane podglosowanie.Nie znam szczegółów, ale przywracają one pewnesztywne regulacje, jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa.Zanimbeneficjenci otrzymają z federalnej kasy choćby dolara w ramach tejustawy, muszą spełnić ściśle określone wymogi.- Powiem to wprost.- Maggie oparła łokcie na stole, a brodę narękach.- Uważa pan, że Kierownik Projektu, robiąc aluzję doOklahoma City, uchyla kapelusza? Pokazuje, że podobnie jak wOklahoma City, te eksplozje to rządowy spisek? - Chciał jej przerwać,ale uniosła rękę.- Już się poprawiam, nie rządowy, ale grupy biznes-3 1 6 menów, którzy mają koneksje wśród polityków.I wynajęliprofesjonalnego terrorystę, żeby przeprowadził dwa ataki bombowetylko po to, żeby ustawa przeszła przez Kongres?Kunze oparł się o krzesło i westchnął.- Ma pani rację.To jest naciągane.- Wstał i przeciągnął się, odchyliłna moment grubą szyję i zdecydowanie zakończył rozmowę,niezależnie od tego, czy powiedział już wszystko, co zamierzał.Potem, jakby po namyśle, wskazał na teczkę z dokumentami.- Proszęmi zrobić przysługę i jednak to przejrzeć.ROZDZIAA SIEDEMDZIESITY PIERWSZYNa pokładzie samolotu z MinneapolisPatrick nigdy dotąd nie leciał prywatnym odrzutowcem.Ogromneskórzane obrotowe fotele rozkładały się wygodnie.Zciany byływyłożone boazerią, a na podłodze leżała wykładzina.Podawano imnapoje w kryształowych szklankach.Na drewnianym stoliku widniałycynowe podkładki na szklanki z wygrawerowanymi inicjałami3 1 7 senatora AF.To wszystko było dla niego niezwykłe, a mimo toPatrick myślał wyłącznie o telefonicznej rozmowie z Rebecca.Rozmawiali krótko, o wiele za krótko.- Przepraszam - zaczęła.Po wszystkim, co przeszła, jeszcze goprzepraszała.- Dixon zasugerował, że miałeś z tym coś wspólnego.Był przerażony.Pomylił się.Ja też byłam przerażona.Wybaczysz mi?Czuł ulgę, słysząc jej głos, wiedząc, że w końcu jest bezpieczna.Nie mógł jednak wspomnieć jej o Phoenix.Nie mógł zdradzić, co siędzieje, poza tym, że zobaczą się za dwa dni.Spojrzał wokół siebie, zastanawiając się, w co tak naprawdę sięwpakował.Jeszcze dwa dni temu trzymałby się od tego z daleka,zadowolony, że nie bierze w tym udziału.Nadal nie był pewny,dlaczego się na to zdecydował, skąd ten wewnętrzny przymus.Zastępca dyrektora Wurth i Nick Morrelli siedzieli z tyłu.Na stolikuprzed nimi leżał plan Sky Harbor, a oni pochylali się nad nim.Zastępca dyrektora Kunze zajął jeden z foteli po drugiej stronieprzejścia i leżał wyciągnięty, mocno spał, a przynajmniej takiesprawiał wrażenie, sądząc po jego oddechu.Maggie siedziała naprzeciw brata i patrzyła przez okno na nocneniebo.Wcześniej czytała coś, co wyglądało na kiepskie fotokopiedokumentów z mnóstwem czarnych prostokątnych plam.Patrickgotów byłby się założyć, że to tajne dokumenty, ale chyba nie skupiłana nich całej uwagi.Była czymś zaabsorbowana, jej myśli krążyływokół czegoś innego.Ale skąd tak naprawdę mógłby to wiedzieć?3 1 8 Powtarzał sobie, że Maggie wcale go nie zna.A czy on starał się jąpoznać?Jedno nie ulegało żadnej wątpliwości - była niezadowolona, żePatrick z nimi leci.- Naprawdę chciałbym pomóc - rzekł ni stąd, ni zowąd, jakbydopiero teraz sam odpowiedział sobie na pytanie, co tu właściwierobi.Spojrzała na niego, jakby zapomniała o jego obecności.- A ja nie chciałabym, żeby coś ci się stało.Uśmiechnął się.Niemógł się powstrzymać.Przyłapałsię na tym, że próbował ukryć uśmiech, zasłaniając usta ręką.Gdyby wiedziała, co przeżył przez minione dwadzieścia czterygodziny, nie mówiłaby takich rzeczy.- Co? - spytała jakby niepewnie, jakby obronnie.- Nigdy nikt się o mnie nie martwił.- Twoja mama się o ciebie martwi.Tym razem się zaśmiał.Od razu widać, że Maggie nie zna jegomatki.- Martwiłem się o moją matkę więcej lat, niż ona martwiła się omnie.Ich spojrzenia się spotkały i zanim siostra odwróciła wzrok, zobaczyłw jej oczach coś znajomego.Maggie wyjrzała przez okno.- Mamy więcej wspólnego, niż nam się zdaje - oznajmiła.- Pewnie dlatego chcę z wami lecieć.- Teraz ona się uśmiechnęła.Niby nic, a sprawiło to Patrickowi przyjemność.- Potrafię się o siebie3 1 9 zatroszczyć.- Miał tylko nadzieję, że Maggie nigdy nie dowie się oprzygodzie z suszarką.Siedzieli w milczeniu.Trochę to było krępujące, ale Patrickrozumiał, że Maggie jemu zostawia decyzję, czym, jeśli w ogóle,chciałby się z nią podzielić.To on miał przerwać ciszę, jeśli czuł takąpotrzebę.Może już pora coś jej o sobie powiedzieć, skoro miała golepiej poznać.- Zmieniłem specjalizację na studiach - oznajmił.Zanim rozwinąłwątek, Maggie zaskoczyła go, gdypowiedziała:- Wiem, na pożarnictwo.I jak ci się podoba?ROZDZIAA SIEDEMDZIESITY DRUGIOd chwili opuszczenia Minneapolis coś nie dawało Maggie spokoju.I wciąż nie wiedziała, o co tak naprawdę chodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl