[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Twoja matka nie żyje  powiedziała cicho. Twój ojciec nie żyje.Twojesiostry nie żyją, a także twój brat.Twoja rodzina pomarła i nie potrafisz już tegozmienić.Z pewnością nie przez śmierć swoją.Pozwól sobie na żałość.Nie duś jejw swym wnętrzu, gdzie zacznie się jątrzyć.Wziął ją za ramiona, mając zamiar odsunąć od siebie, ale z jakiegoś powodutylko zacisnął dłonie, jakby ten uścisk był jedyną rzeczą, która go podtrzymywała.Dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że płacze, że łka w jej suknię niczym dziec-ko.Co ona musi sobie o nim pomyśleć? Otworzył już usta, żeby powiedzieć jej,że wszystko jest w porządku, przeprosić za swoje załamanie, ale zdobył się tylkona tyle: Nie mogłem przyjechać wcześniej.Nie mogłem.Nie.Zacisnął zęby, żeby powstrzymać potok skarg. Wiem  wyszeptała, strosząc mu włosy w obecności całego świata, jakbybył małym chłopcem. Wiem.Chciał przestać, ale im dłużej zapewniała go, że rozumie, tym bardziej płakał,jakby jej delikatne ręce spoczywające na jego głowie wyciskały zeń łzy. ZA DBEMWtulony w Faile, Perrin zupełnie zatracił poczucie czasu.Nie miał pojęcia,jak długo płakał.Przed oczyma przelatywały mu wizerunki najbliższych  roze-śmiany ojciec pokazujący mu, jak trzymać łuk, matka śpiewająca podczas przę-dzenia wełny, Adora i Deselle dokuczające mu, gdy ogolił się pierwszy raz, Paetwpatrzony w barda wytrzeszczonymi oczyma, dawno temu, podczas Niedzieli.Obrazy grobów, zimnych i samotnych obok siebie.Płakał, dopóki starczyło mułez.Kiedy na koniec przestał, zorientował się, że zostali sami w izbie, nie liczącPazura, który mył się, siedząc na szczycie baryłki.Czuł się lepiej wiedząc, żepozostali wyszli z pomieszczenia i nie oglądali go w takim stanie.Już obecnośćFaile wystarczająco zawstydzała.A jednak w pewnym sensie zadowolony był, żez nim została; żałował tylko, że widziała i słyszała wszystko.Trzymając jego dłonie w swoich, Faile zasiadła na sąsiednim krześle.Była takpiękna z tymi wielkimi, ciemnymi oczyma o lekko nakrapianych tęczówkach orazz wystającymi kośćmi policzkowymi.Nie miał pojęcia, w jaki sposób mógłby jąprzeprosić za to, jak ją traktował przez kilka ostatnich dni.Ona zapewne wymyśli,jak zmusić go, by za wszystko odpowiednio zapłacił. Czy zrezygnowałeś już z pomysłu poddania się Białym Płaszczom? zapytała.W jej głosie nie pozostał nawet ślad, który wskazywałby, że jeszczeprzed chwilą obserwowała go płaczącego jak dziecko. Wychodzi na to, że nie przyniosłoby to niczego dobrego.Niezależnie odtego, co zrobię, będą dalej ścigać ojca Randa i ojca Mata.Moja rodzina.Szybko puścił jej dłonie, ale ona nawet nie mrugnęła, tylko uśmiechnęła się lekko. Muszę uwolnić pana Luhhana i jego żonę, jeśli tylko będę w stanie, oraz matkęi siostry Mata; obiecałem mu, że będę się nimi opiekował.I trzeba zrobić cośz tymi trollokami.Być może ten lord Luc będzie miał jakieś pomysły.Przynajmniej Brama zo-stała zablokowana, nic już nie wydostanie się z Dróg.Szczególnie chciał zrobićcoś z tymi trollokami. Nie uda mi się niczego dokonać, jeśli pozwolę na to, by mnie powiesili. Bardzo się cieszę, że wreszcie dotarło to do ciebie  powiedziała sucho. Jakieś jeszcze głupie pomysły na temat odsyłania mnie?441  Nie.On zbierał siły przed burzą, ona jednak zwyczajnie pokiwała głową, jakby tojedno słowo stanowiło wszystko, na co czekała i czego pragnęła.Drobna rzecz,nic, o co warto było się kłócić.Zamierzała sprawić, że zapłaci najwyższą cenę. Jest nas pięcioro, Perrin, sześcioro, jeżeli Loial się zgodzi.A jeśli uda namsię znalezć Tama al Thora i Abella Cauthona.Czy oni równie dobrze sobieradzą z łukiem jak ty? Lepiej  odrzekł z przekonaniem. Są dużo lepsi.Krótkie, nie dowierzające skinienie głowy. Wobec tego będzie nas ośmioro.Na początek.Być może pózniej dołączą donas pozostali.No i jest ten lord Luc.On przypuszczalnie będzie chciał dowodzić,ale jeżeli nie jest niespełna rozumu, nie będzie to miało znaczenia.Chociaż trudnosię spodziewać po kimś, kto złożył Przysięgę Myśliwego, że jest człowiekiemrozsądnym.Spotykałam już takich, którym się zdawało, że połknęli wszystkierozumy, a na dodatek uparci byli jak muły. Wiem. Spojrzała na niego ostro, a jemu udało się stłumić wykwitającyna twarzy uśmiech. To znaczy, że spotykałaś takich.Sam kiedyś widziałemdwóch, stąd wiem. Och, tamci.Cóż, możemy mieć tylko nadzieję, że lord Luc nie jest próżnymkłamcą i samochwałem. W jej oczach rozbłysło nagle światło, ścisnęła mocniejjego dłonie, jakby chciała dodać swoją siłę do jego. Będziesz zapewne chciałodwiedzić swoją rodzinną farmę.Pojadę z tobą, jeśli mi pozwolisz. Kiedy będę mógł, pojadę, Faile.Nie teraz jednak.Jeszcze nie.Gdyby w tej chwili miał oglądać ten rząd gro-bów pod jabłoniami.To było zupełnie niezwykłe.Zawsze traktował swoją siłęjako coś zupełnie oczywistego, a teraz okazało się, że w ogóle nie jest silny.Cóż,rozpłakał się jak małe dziecko.Najwyższy czas zrobić coś po męsku. Najpierw rzeczy najważniejsze.Myślę, że powinniśmy zacząć od znalezie-nia Tama i Abella.W drzwiach wiodących do wspólnej sali ukazała się głowa pana al Vere, kiedyzobaczył, że spokojnie siedzą przy stole, śmiało wszedł do środka. W kuchni jest ogir  zwrócił się do Perrina, wpatrując w niego ogłupiałymspojrzeniem. Ogir.Pije herbatę.Największa filiżanka w jego dłoniach wyglą-da.Złożył dwa palce, jakby chciał schwytać naparstek. Być może Marin potrafi udawać, że codziennie właściwie gościmy Aielóww naszej gospodzie, ale na widok Loiala omal nie zemdlała.Nalałem jej podwój-ną porcję brandy, a ona wypiła ją jak wodę.Omal nie wypluła płuc, tak kaszlała,zwykle nie pija nic mocniejszego niż wino.Myślę jednak, że gdybym nalał jejponownie, to też by wypiła. Nagle zacisnął usta i wbił wzrok w jakąś nie ist-niejącą plamkę na nieskazitelnie białym fartuchu. Czy już czujesz się lepiej,442 mój chłopcze? Czuję się dobrze, panie al Vere  pośpiesznie odrzekł Perrin. Panieal Vere, nie możemy tu dłużej zostać.Ktoś może donieść Białym Płaszczom, żemnie ukrywacie. Och, nie ma aż tak wielu, którzy by się na to zdobyli.Nie wszyscy Copli-nowie i również nie każdy Congar. Nie zaproponował im jednak, by zostali. Czy wiesz, gdzie mogę znalezć pana al Thora i pana Cauthona? Zazwyczaj przebywają w Zachodnim Lesie. Powiedział powoli Bran. To wiem na pewno.Nie pozostają długo w jednym miejscu. Zaplótł pal-ce na wydatnym brzuchu i przekrzywił głowę na bok. Nie masz zamiaru stądodjechać, nieprawdaż? No cóż.Powiedziałem Marin, że tego nie zrobisz, ale niechciała mi wierzyć.Ona sądzi, że lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś opuścił te stro-ny.lepiej dla ciebie.i jak większość kobiet pewna jest, że jeśli dostateczniedługo będzie cię namawiać, to wreszcie zaczniesz patrzeć na wszystko jej oczami. Cóż, panie al Vere  powiedziała słodko Faile  ja natomiast zawszeuważałam mężczyzn za rozumne stworzenia, które wybiorą właściwą drogę, jeśliim się ją najpierw wskaże [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl