[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bronek się zachwiał, jakby dostał cios między oczy.Nigdy nie zrobili sobie żadnegowspólnego zdjęcia.Widzieli się przecież raptem kilka razy w życiu.Jeśli Wanda miała jegozdjęcie, musiała zadać sobie trud, żeby je zdobyć.Po co miałaby to zrobić?! Moje.zdjęcie? wykrztusił. Nie stójmy na widoku powiedziała Helena.Przeszli pod kolumnadę tomu towarowego i stanęli przed witryną, udając, że oglądająmodnie ubranego męskiego manekina.Bronek drżał z podniecenia. Wanda jest na Pawiaku powiedziała spokojnie Helena. Wiem.Dlatego chciałem z panią porozmawiać.Helena spojrzała na niego, z nadzieją. Chcecie ją odbić? To niemożliwe. Bronek pokręcił głową. Ale możemy pomóc jej w ucieczce. Z Pawiaka? Za dobrze znam to więzienie.Byłam tam strażniczką. Właśnie dlatego może się to udać.Helena zamilkła na chwilę.Mogłaby przysiąc, że manekin na wystawie poruszył głową. Co mam zrobić? Najpierw trzeba nawiązać z nią kontakt.Zna pani kogoś pewnego?Helena skinęła głową. Już wysłałam do niej jeden gryps.Czekam na odpowiedz. Zwietnie.Proszę też narysować dokładny plan więzienia. Już panu powiedziałam. Z każdego więzienia da się uciec, panie Heleno powiedział Bronek, ściskając jąmocno za ramię.Cywia zmarła po kilku godzinach.Ciało trzeba było usunąć ze schronu, lecz Romek niechciał o tym słyszeć.Zagroził, że każdego, kto ośmieli się choćby tknąć martwą dziewczynę,zastrzeli na miejscu. Synku, jej już nie pomożesz szepnęła Sabina, chwyciwszy go za ramię. Nie możemyjej tu trzymać. Nie dotykaj mnie! wrzasnął Romek, wyrywając zza pasa pistolet. Co ty wyprawiasz? To twoja matka! powiedziała Lena. Zostawcie mnie wszyscy w spokoju, słyszycie?!W schronie zaległo ponure milczenie.Nikt nie odważył się sprzeciwić człowiekowiz pistoletem, ale dla wszystkich stało się jasne, że bez wody i kanalizacji, z rozkładającym siętrupem w środku ich dni w schronie są już policzone.Trwali jednak dalej.Wydawało się, że z każdą godziną przybywa w środku coraz więcejmuch, które brzęczały nieznośnie w ciszy.Romek nie odezwał się więcej ani do rodziców, anido Leny.Siedział przy martwej Cywii, przeczesując co jakiś czas jej włosy lub przecierając jejtwarz poślinioną chusteczką.Sabina łkała bezgłośnie w haftowaną poduszkę, którą udało się jejzabrać z domu.Lena próbowała ją pocieszać, że przecież żyli, byli razem, odnalezli się, a więcBóg na pewno nad nimi czuwał, bo wyraznie zakrawało to na cud.Matka załamała się jednakzupełnie.Jej mąż oszalał, syn mierzył do niej z pistoletu, a córka z własnej woli wróciłado piekła, żeby zginąć razem z nimi.Lena podeszła ostrożnie do brata i stanęła za nim. Kochałeś ją? szepnęła.Romek milczał przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedział. Ledwo ją znałem. Pytam, czy ją kochałeś powtórzyła Lena.Romek odwrócił do niej nieruchomą maskę z zaschłego błota, w której tylko oczyporuszały się żywo. Lena, coś ty zrobiła?!Przywarli do siebie mocno. Prostytutka, która dała Lenie pastylki nasenne dla ojca, poruszyła się niespokojnie. Czujecie dym? powiedziała, pociągając nosem.Przez szpary w klapie rzeczywiście sączył się do środka dym, a w powietrzu czuć byłowyrazny swąd spalenizny.Lena podeszła ostrożnie do okna, żeby wyjrzeć na zewnątrz. Co pani robi, zobaczą nas! zawołała matka z dwojgiem dzieci.W oknie po przeciwnej stronie odbijał się wyrazny blask ognia.Ich kamienica się paliła.Lena już chciała krzyknąć, ale zdała sobie sprawę, że panika może ich zabić tak samo jak kuleczekających na dole esesmanów. Musimy uciekać powiedziała drżącym głosem. Nie możemy tu dłużej zostać. Dokąd chcesz uciekać, dziewczyno? Tu jest dobrze, trzeba tylko znalezć wodę zaprotestował zlany potem starszy pan, który gorączkował od kilku dni.Ale Lena już dopadła do matki. Trzeba obudzić tatę.Musimy uciekać. Co się tam dzieje? spytała Sabina. Budz go, mamo, nie ma czasu!Sabina potrząsnęła mocno mężem, który otworzył półprzytomne oczy. Tato, słyszysz mnie? powiedziała Lena. Idziemy stąd. Idziemy? Bardzo dobrze wymamrotał profesor Sajkowski, próbując wstać. Co wy wyprawiacie? Ciszej, do jasnej cholery zawołał prostytutka w halce. Nasza kamienica się pali powiedziała Lena ściszonym głosem. Gdzie?! Prostytutka dopadła do klapy, żeby ją otworzyć.Z otworu do środka buchnąłkłąb dymu. S brent![60] wrzasnął ktoś rozpaczliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Bronek się zachwiał, jakby dostał cios między oczy.Nigdy nie zrobili sobie żadnegowspólnego zdjęcia.Widzieli się przecież raptem kilka razy w życiu.Jeśli Wanda miała jegozdjęcie, musiała zadać sobie trud, żeby je zdobyć.Po co miałaby to zrobić?! Moje.zdjęcie? wykrztusił. Nie stójmy na widoku powiedziała Helena.Przeszli pod kolumnadę tomu towarowego i stanęli przed witryną, udając, że oglądająmodnie ubranego męskiego manekina.Bronek drżał z podniecenia. Wanda jest na Pawiaku powiedziała spokojnie Helena. Wiem.Dlatego chciałem z panią porozmawiać.Helena spojrzała na niego, z nadzieją. Chcecie ją odbić? To niemożliwe. Bronek pokręcił głową. Ale możemy pomóc jej w ucieczce. Z Pawiaka? Za dobrze znam to więzienie.Byłam tam strażniczką. Właśnie dlatego może się to udać.Helena zamilkła na chwilę.Mogłaby przysiąc, że manekin na wystawie poruszył głową. Co mam zrobić? Najpierw trzeba nawiązać z nią kontakt.Zna pani kogoś pewnego?Helena skinęła głową. Już wysłałam do niej jeden gryps.Czekam na odpowiedz. Zwietnie.Proszę też narysować dokładny plan więzienia. Już panu powiedziałam. Z każdego więzienia da się uciec, panie Heleno powiedział Bronek, ściskając jąmocno za ramię.Cywia zmarła po kilku godzinach.Ciało trzeba było usunąć ze schronu, lecz Romek niechciał o tym słyszeć.Zagroził, że każdego, kto ośmieli się choćby tknąć martwą dziewczynę,zastrzeli na miejscu. Synku, jej już nie pomożesz szepnęła Sabina, chwyciwszy go za ramię. Nie możemyjej tu trzymać. Nie dotykaj mnie! wrzasnął Romek, wyrywając zza pasa pistolet. Co ty wyprawiasz? To twoja matka! powiedziała Lena. Zostawcie mnie wszyscy w spokoju, słyszycie?!W schronie zaległo ponure milczenie.Nikt nie odważył się sprzeciwić człowiekowiz pistoletem, ale dla wszystkich stało się jasne, że bez wody i kanalizacji, z rozkładającym siętrupem w środku ich dni w schronie są już policzone.Trwali jednak dalej.Wydawało się, że z każdą godziną przybywa w środku coraz więcejmuch, które brzęczały nieznośnie w ciszy.Romek nie odezwał się więcej ani do rodziców, anido Leny.Siedział przy martwej Cywii, przeczesując co jakiś czas jej włosy lub przecierając jejtwarz poślinioną chusteczką.Sabina łkała bezgłośnie w haftowaną poduszkę, którą udało się jejzabrać z domu.Lena próbowała ją pocieszać, że przecież żyli, byli razem, odnalezli się, a więcBóg na pewno nad nimi czuwał, bo wyraznie zakrawało to na cud.Matka załamała się jednakzupełnie.Jej mąż oszalał, syn mierzył do niej z pistoletu, a córka z własnej woli wróciłado piekła, żeby zginąć razem z nimi.Lena podeszła ostrożnie do brata i stanęła za nim. Kochałeś ją? szepnęła.Romek milczał przez dłuższą chwilę, zanim odpowiedział. Ledwo ją znałem. Pytam, czy ją kochałeś powtórzyła Lena.Romek odwrócił do niej nieruchomą maskę z zaschłego błota, w której tylko oczyporuszały się żywo. Lena, coś ty zrobiła?!Przywarli do siebie mocno. Prostytutka, która dała Lenie pastylki nasenne dla ojca, poruszyła się niespokojnie. Czujecie dym? powiedziała, pociągając nosem.Przez szpary w klapie rzeczywiście sączył się do środka dym, a w powietrzu czuć byłowyrazny swąd spalenizny.Lena podeszła ostrożnie do okna, żeby wyjrzeć na zewnątrz. Co pani robi, zobaczą nas! zawołała matka z dwojgiem dzieci.W oknie po przeciwnej stronie odbijał się wyrazny blask ognia.Ich kamienica się paliła.Lena już chciała krzyknąć, ale zdała sobie sprawę, że panika może ich zabić tak samo jak kuleczekających na dole esesmanów. Musimy uciekać powiedziała drżącym głosem. Nie możemy tu dłużej zostać. Dokąd chcesz uciekać, dziewczyno? Tu jest dobrze, trzeba tylko znalezć wodę zaprotestował zlany potem starszy pan, który gorączkował od kilku dni.Ale Lena już dopadła do matki. Trzeba obudzić tatę.Musimy uciekać. Co się tam dzieje? spytała Sabina. Budz go, mamo, nie ma czasu!Sabina potrząsnęła mocno mężem, który otworzył półprzytomne oczy. Tato, słyszysz mnie? powiedziała Lena. Idziemy stąd. Idziemy? Bardzo dobrze wymamrotał profesor Sajkowski, próbując wstać. Co wy wyprawiacie? Ciszej, do jasnej cholery zawołał prostytutka w halce. Nasza kamienica się pali powiedziała Lena ściszonym głosem. Gdzie?! Prostytutka dopadła do klapy, żeby ją otworzyć.Z otworu do środka buchnąłkłąb dymu. S brent![60] wrzasnął ktoś rozpaczliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]