[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poranne słońce świeciło jasno przez okna.Leżałam w półśnie i rozkoszowałam się miłym, chłodnym porannymwiaterkiem.Nagle usłyszałam za oknem, dokładnie za moim łóżkiem,ciężkie kroki.Potem dał się słyszeć czyjś głęboki oddech - tak mocny,że prześcieradła wciągały się i wydymały.Zamarłam.Czy to jeden zpotwornych bandytów, przed którymi ostrzegała mnie matka? Ciężkioddech przybliżał się coraz bardziej.Błyskawicznie przemyślałamwszystkie możliwości obrony.Nie ma wątpliwości - za chwilę ktośwbije mi sztylet prosto w serce.A może zgwałci mnie we własnymłóżku?Byłam tak sparaliżowana ze strachu, że nawet nie mogłam krzyknąć.Dlaczego nie ma Yerlana, żeby mnie obronić, dlaczego musi spać dziś uCharlotte? Nawet jeśli zacznę krzyczeć, i tak nie zdążą przybiec naczas.Kolejne ciężkie kroki.Jeszcze głośniejszy oddech.Czułam, że poprostu muszę coś zrobić - i tak zginę, więc muszę chociaż spróbować.Zebrałam się na odwagę, by odrzucić prześcieradło i stanąćtwarzą w twarz z napastnikiem za oknem.Stał tam.brudny, szaryosioł.Wsadził teraz głowę przez okno, wystawała tuż nad moimłóżkiem, i ryknął mi prosto w twarz. Zerwałam się z posłania, porwałam ze sobą zmięte prześcieradłoi z przerazliwym wrzaskiem wyskoczyłam z pokoju do kuchni.Sekundępotem z pokoju Charlotte wyłonił się Verlan gotów do walki.Kiedyjednak zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje, wybuchnął śmiechem.Czułam się jak idiotka.Bandytą okazał się stary osioł.A drugimosłem byłam ja sama.*Wyszłam do wychodka.Siedziałam tam i oganiałam się odmuch, kiedy się okazało, że to ta pora miesiąca.Zawsze nienawidziłamokresu, ale ten wywołał tylko uśmiech na mojej twarzy.Nie byłam wciąży - więc znowu mam szansę na seks.Nie chciałam zawracać Verlanowi głowy, lecz bezzwłoczniepotrzebowałam produktów higienicznych.Nie stać nas było nawet napapier toaletowy, więc jakże miałam prosić o podpaski? Był topierwszy raz, kiedy rozmawiałam z mężczyzną na równie intymnytemat.Kiedy zawstydzona wyjaśniłam, o co mi chodzi, próbowałobrócić to w żart:- No, jeśli moja matka potrafiła sama sobie zrobić podpaski, toty na pewno też potrafisz.Zarumieniona ze wstydu odparłam:- Dosyć żartów.- Zszyj po prostu parę miękkich gałganków i za chwilę będzieszmiała problem z głowy - odrzekł na to Verlan.Zatkało mnie.On mówił poważnie! - Może ci się wydaje, że wiesz, o czym mówisz, ale po comiałabym szyć coś, co za chwilę wyrzucę?- Gałganki to cenny towar, nie wyrzucaj ich  uświadamiał mniedalej.Oczy otwierały mi się coraz szerzej ze zdumienia.- Będzieszmusiała je prać i trzymać na następny raz.Usłyszawszy to, wbiegłam do mojego pokoju, zaryglowałamdrzwi i rzuciłam się na łóżko z płaczem.Potem zaczęłam się modlić: Boże, jestem gotowa na poświęcenie, ale tylko jeśli Ty tego ode mniewymagasz.Sama miesiączka to już przekleństwo, i do tego jeszczechcesz, żebym prała gałganki?".Leżałam w bezruchu.Miałam nadzieję,że Bóg zrozumie, że sytuacja jest pilna, i da mi natychmiastowąodpowiedz.W głowie przeszukiwałam Biblię, przekonana, że takonkretna forma poświęcenia nie była wymieniona w StarymTestamencie.Moje myśli przerwał stukający do drzwi Verlan.Próbowałstłumić śmiech, kiedy mówił:- Kochanie, czy nie mówiłaś mi, że chcesz być pionierką jaktwoja babka? Pomoże ci to pracować nad charakterem.- Do diabła z charakterem! - wrzasnęłam.Otworzyłam drzwitylko troszkę, żeby spojrzeć wprost na niego, i ściszonym głosem, żebynie słyszała mnie Charlotte, powiedziałam: - Nigdy, nigdy, przenigdyich nie wypiorę!- Skąd jesteś tego taka pewna? - Mój mąż się roześmiał.Wiedziałam, że mogę zawsze podeprzeć się Pismem, więctriumfalnie wygłosiłam: - Ponieważ Bóg nie żąda już krwawej ofiary!Na to nie znalazł odpowiedzi.Uśmiechnął się, wzruszyłramionami, odwrócił się i odszedł.*Charlotte zawsze zachowywała się w stosunku do mnieprzyzwoicie, ale nigdy nie zostałyśmy ani przyjaciółkami, ani powier-niczkami.Ciągle miałam wrażenie, że potępia całkowicie mój stylbycia.Do tego, szczerze mówiąc, nagromadziło się między nami takwiele niewyjaśnionych spraw, że trudno byłoby się przez nie przebić.W każdym razie nigdy nie próbowałyśmy.Trzymałyśmy się po prostuw rozsądnej odległości od siebie, choć myślę, że ja okazywałam jejnieco więcej szacunku niż ona mnie, a to z racji tego, że była i starsza, ipierwsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl