[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy etap wymianyzależał zaś od beczek, wytwarzanych głównie w północnych stanach, bo zasoby leśne Europybyły na wyczerpaniu.Throckmorton pokornie schylił głowę.- Zwięta prawda, panie Dalton.Nie mogę zaprzeczyć.Wobec tego lepiej będzie, jeśliod razu wyłożę karty.Do budowy nowych miast też potrzeba beczek, a istnieje pewne grono,które chce tego dokonać właśnie w Michigan.- Throckmorton urwał dla większego efektu, poczym podjął: - Formujemy konwój, który ma wyruszyć z Albany, gdy tylko z Wielkich Jeziorzejdzie lód.Potrzeba nam bednarza.Ręce Rye'a znieruchomiały.Zerknął na małego człowieczka, marszcząc brwi.- Chce pan, żebym jechał z wami do Michigan zakładać miasto?- Właśnie - gość wzniósł ręce w górę.- Nie damy sobie rady bez beczek na mąkę,ziarno, syrop klonowy, jabłecznik, peklowane szynki i.i.- westchnął ciężko.- Panie będązamawiać balie, skopki, cebrzyki, maselnice.W krótkim czasie stanie się pan bogatymczłowiekiem, panie Dalton, i do tego bardzo szanowanym.Rye znów pochylił się nad beczką.- Szanują mnie i tutaj, a przy tym nie muszę użerać się z Indianami.Gdybym zresztąza wszelką cenę chciał się przeprowadzić, czy doprawdy trzeba jechać aż na koniec świata?Mógłbym udać się na Południe i sprzedawać beczki na ryż, indygo, smołę, terpentynę,kalafonię, kauczuk i tak dalej.Tam jest już cywilizacja, panie Throckmorton.Nie musiałbymobchodzić się bez wygód.- Południe! - Agent złożył dłonie za plecami i w podnieceniu zaczął się przechadzaćpo warsztacie.- A czegóż można szukać w tych okropnych stronach? %7ładen człowiekprzyzwyczajony do.- gość stłumił kolejne kichnięcie - do zdrowych północnych zim nieczułby się dobrze w tamtejszym upale!Rye wykrzywił się kpiarsko, lecz gdy tylko Throckmorton zawrócił, natychmiastprzybrał uprzejmy wyraz twarzy.- Nie powiedziałem, że chciałbym tam mieszkać.Tłumaczę panu, że zarabiać na życiemogę wszędzie.Nie po to terminowałem przez siedem lat, żeby ryzykować życie i zdrowiezapuszczając się w dzicz z grupą obcych ludzi.Dobrze mi tu, gdzie jestem.- Och, ale życie niesie nam wyzwania, drogi chłopcze.Pomyśl, że aktywnietworzyłbyś przyszły kształt Ameryki!Facet nadaje się do tej roboty - myślał Rye, któremu ta zacięta wymiana zdańsprawiała większą przyjemność, niż miałby chęć przyznać.Throckmorton był bystry i wierzyłw to, co mówi; przy tym dysputa na temat wad i zalet pogranicza podniecała wrodzonąnamiętność Rye'a do dyskusji.Throckmorton przyjrzał mu się spod ściągniętych brwi.- Powiadają, panie Dalton, że pływał pan na statku.Czy to prawda?- Mam za sobą jeden rejs.- A! Więc jest pan człowiekiem, który nie stroni od przygód i w razie potrzeby umiestawić czoła przeciwnościom!- Pięć lat na wielorybniku wyczerpało moje zamiłowanie do stawiania czołaprzeciwnościom, panie Throckmorton.yle pan trafił.Okulary gościa śledziły dłoń bednarza, ciągnącą ostrze wzdłuż wewnętrznej krawędziklepek.Powstawała w nich głęboka bruzda, w której zostanie osadzone dno beczki.Do licha,ten człowiek znał swój fach zbyt dobrze, by można było pozwolić mu się wyśliznąć!- Jak z zaopatrzeniem w drewno?- Wie pan doskonale, że zamawiamy z grubsza ociosane klepki na lądzie.- No, właśnie! - Wskazujący palec agenta wzniósł się ku niebiosom dla podkreśleniawagi tego faktu.- Mieszka pan na wyspie smaganej wichrami, gdzie żadne drzewko niewychyli się ponad najbliższy pagórek.Proszę sobie łaskawie wyobrazić las tak gęsty iwysoki, że mógłby pan w nim robić beczki przez sto lat i nawet nie zauważyć, że cokolwiekubyło!Rye nie zdołał powstrzymać szerokiego uśmiechu, gdy gość zadarł głowę ku belkomstropu, jakby stał w środku kniei.Pokiwał głową.Trzeba było przyznać spryciarzowi rację.- Tu mnie pan zagiął, Throckmorton.To byłoby coś.Agent natychmiast postanowiłwyzyskać zdobyty punkt.- Kowal, który z nami pojedzie, nie będzie miał takich wygód, jeśli chodzi o surowiec.Każdą uncję żelaza będziemy musieli sprowadzić ze Wschodu.A jednak chętnie podejmieryzyko.Rye podniósł głowę zaskoczony.- Znalezliście kowala?- I to dobrego.- Na zadowolonym obliczu Throckmortona pojawił się nieznacznyuśmieszek.- Przydałby się - mruknął pod nosem Rye, po czym przepraszająco zerknął w stronęojca.Josiah twardo zachowywał milczenie, lecz widać było, że chłonie każde słowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Każdy etap wymianyzależał zaś od beczek, wytwarzanych głównie w północnych stanach, bo zasoby leśne Europybyły na wyczerpaniu.Throckmorton pokornie schylił głowę.- Zwięta prawda, panie Dalton.Nie mogę zaprzeczyć.Wobec tego lepiej będzie, jeśliod razu wyłożę karty.Do budowy nowych miast też potrzeba beczek, a istnieje pewne grono,które chce tego dokonać właśnie w Michigan.- Throckmorton urwał dla większego efektu, poczym podjął: - Formujemy konwój, który ma wyruszyć z Albany, gdy tylko z Wielkich Jeziorzejdzie lód.Potrzeba nam bednarza.Ręce Rye'a znieruchomiały.Zerknął na małego człowieczka, marszcząc brwi.- Chce pan, żebym jechał z wami do Michigan zakładać miasto?- Właśnie - gość wzniósł ręce w górę.- Nie damy sobie rady bez beczek na mąkę,ziarno, syrop klonowy, jabłecznik, peklowane szynki i.i.- westchnął ciężko.- Panie będązamawiać balie, skopki, cebrzyki, maselnice.W krótkim czasie stanie się pan bogatymczłowiekiem, panie Dalton, i do tego bardzo szanowanym.Rye znów pochylił się nad beczką.- Szanują mnie i tutaj, a przy tym nie muszę użerać się z Indianami.Gdybym zresztąza wszelką cenę chciał się przeprowadzić, czy doprawdy trzeba jechać aż na koniec świata?Mógłbym udać się na Południe i sprzedawać beczki na ryż, indygo, smołę, terpentynę,kalafonię, kauczuk i tak dalej.Tam jest już cywilizacja, panie Throckmorton.Nie musiałbymobchodzić się bez wygód.- Południe! - Agent złożył dłonie za plecami i w podnieceniu zaczął się przechadzaćpo warsztacie.- A czegóż można szukać w tych okropnych stronach? %7ładen człowiekprzyzwyczajony do.- gość stłumił kolejne kichnięcie - do zdrowych północnych zim nieczułby się dobrze w tamtejszym upale!Rye wykrzywił się kpiarsko, lecz gdy tylko Throckmorton zawrócił, natychmiastprzybrał uprzejmy wyraz twarzy.- Nie powiedziałem, że chciałbym tam mieszkać.Tłumaczę panu, że zarabiać na życiemogę wszędzie.Nie po to terminowałem przez siedem lat, żeby ryzykować życie i zdrowiezapuszczając się w dzicz z grupą obcych ludzi.Dobrze mi tu, gdzie jestem.- Och, ale życie niesie nam wyzwania, drogi chłopcze.Pomyśl, że aktywnietworzyłbyś przyszły kształt Ameryki!Facet nadaje się do tej roboty - myślał Rye, któremu ta zacięta wymiana zdańsprawiała większą przyjemność, niż miałby chęć przyznać.Throckmorton był bystry i wierzyłw to, co mówi; przy tym dysputa na temat wad i zalet pogranicza podniecała wrodzonąnamiętność Rye'a do dyskusji.Throckmorton przyjrzał mu się spod ściągniętych brwi.- Powiadają, panie Dalton, że pływał pan na statku.Czy to prawda?- Mam za sobą jeden rejs.- A! Więc jest pan człowiekiem, który nie stroni od przygód i w razie potrzeby umiestawić czoła przeciwnościom!- Pięć lat na wielorybniku wyczerpało moje zamiłowanie do stawiania czołaprzeciwnościom, panie Throckmorton.yle pan trafił.Okulary gościa śledziły dłoń bednarza, ciągnącą ostrze wzdłuż wewnętrznej krawędziklepek.Powstawała w nich głęboka bruzda, w której zostanie osadzone dno beczki.Do licha,ten człowiek znał swój fach zbyt dobrze, by można było pozwolić mu się wyśliznąć!- Jak z zaopatrzeniem w drewno?- Wie pan doskonale, że zamawiamy z grubsza ociosane klepki na lądzie.- No, właśnie! - Wskazujący palec agenta wzniósł się ku niebiosom dla podkreśleniawagi tego faktu.- Mieszka pan na wyspie smaganej wichrami, gdzie żadne drzewko niewychyli się ponad najbliższy pagórek.Proszę sobie łaskawie wyobrazić las tak gęsty iwysoki, że mógłby pan w nim robić beczki przez sto lat i nawet nie zauważyć, że cokolwiekubyło!Rye nie zdołał powstrzymać szerokiego uśmiechu, gdy gość zadarł głowę ku belkomstropu, jakby stał w środku kniei.Pokiwał głową.Trzeba było przyznać spryciarzowi rację.- Tu mnie pan zagiął, Throckmorton.To byłoby coś.Agent natychmiast postanowiłwyzyskać zdobyty punkt.- Kowal, który z nami pojedzie, nie będzie miał takich wygód, jeśli chodzi o surowiec.Każdą uncję żelaza będziemy musieli sprowadzić ze Wschodu.A jednak chętnie podejmieryzyko.Rye podniósł głowę zaskoczony.- Znalezliście kowala?- I to dobrego.- Na zadowolonym obliczu Throckmortona pojawił się nieznacznyuśmieszek.- Przydałby się - mruknął pod nosem Rye, po czym przepraszająco zerknął w stronęojca.Josiah twardo zachowywał milczenie, lecz widać było, że chłonie każde słowo [ Pobierz całość w formacie PDF ]