[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaczekaj na mnie - nakazał córce, zsiadając z konia.- Muszę sprawdzić, czy wdowa Holton jeszcze tu mieszka.Ellie zsunęła się z siodła, sztywna po dwóch dniach jazdy.Dotego męczyła ją comiesięczna przypadłość, a żołądek skręcał się zgłodu.Nie śmiała jednak pożalić się ojcu.Dla niego liczył siętylko jej umysł; o sprawy i potrzeby kobiecego ciała musiałatroszczyć się sama, bo jakakolwiek wzmianka o nich wpędzała sirArthura w niewyobrażalne zakłopotanie.Usiadła na długiej ławie stojącej w cieniu rozłożystegodrzewa, wspominając, jak po raz pierwszy, nim jeszczeskończyła czternaście lat, zobaczyła krew na swojej bieliznie.Pomimo ogromnej wiedzy ojciec nie nauczył jej niczego onaturalnych kobiecych przypadłościach i biedna Ellie przeżyłaparę koszmarnych dni w przekonaniu, że złapała jakąś strasznąchorobę.A kiedy wreszcie ośmieliła się szeptem zwierzyć ojcu,sir Arthur zaczerwienił się po uszy, a po- tem zapłacił jednej ze służących, aby objaśniła Ellie, o cochodzi, i pouczyła, jak radzić sobie z takim kłopotem.Na szczęście kobieta połapała się, że dziewczę nie manajmniejszego pojęcia także i o innych babskich sprawach, jakchoćby macierzyństwo, i zrobiła jej wyczerpujący wykład okobietach i mężczyznach.Ellie słuchała z szeroko otwartymioczami o rozkoszach i niedolach małżeńskiego życia, chłonącświatłe rady, jak zaspokoić męża.Teraz uśmiechnęła się, wspominając, jak płonęły jej uszy.Nadal nie bardzo sobie wyobrażała, że mogłaby kiedykolwiekrobić takie rzeczy z mężczyzną, choć z drugiej strony corazczęściej oddawała się fantazjom, zastanawiając się, jak by tomogło wyglądać.Przymknęła oczy, marząc, że całuje ją kochanek; czuła jegonamiętny uścisk i dotyk gorących ust na swoich wargach.Jakbyłoby cudownie, gdyby ktoś jej pragnął, gdyby otoczył jąopiekuńczym ramieniem i pomógł uporać się problemami.Ktośprzystojny - to jasne! - dobry, wyczulony na jej potrzeby, ktopotrafiłby jednym dotknięciem rozpalić jej zmysły.Słowem -ktoś taki jak hrabia Dorset.Ellie ocknęła się i wyprostowała. Ty głupia! - Ze złością palnęła się pięścią w kolano.Hrabia nie ma nawet części tych zalet, a poza tym on nie jest dlaciebie.Przeklinając zdradziecką wyobraznię, która podsunęła jejzdrożne myśli o Willu, wstała i zaczęła chodzić po podwórku.Zamiast głupio marzyć, powinna sobie przypomnieć, jakpotraktował ją parę dni temu w Windsorze i nie pomógł, kiedybyła w opałach.-Ellie! Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła ojca idącego pod rękę zkobietą o wyglądzie matrony.Dama Holton była tęgą niewiastą omocnej szczęce i przerzedzonych włosach schowanych podczepcem.%7ływe ruchy i rzeczowe spojrzenie świadczyły, żenależy do ludzi, którzy śmiało biorą się z życiem za bary i zwyklepotrafią nagiąć je do swojej woli.Ellie ukłoniła się dwornie.- Proszę, wyrosłaś na uroczą młodą damę! - wykrzyknęła paniHolton, przyjaznie poklepawszy dziewczynę po policzku.-Oczywiście, że możecie u mnie zostać.Będę kontenta, bo brakujemi towarzystwa.Moje córki wydały się za mąż i poszły na swoje.Zaraza zabrała mi ukochanego syna i męża, jak pewniepamiętasz, sir Arthurze.-Ach, tak, pani.Holton był dobrym człowiekiem.Kobietauśmiechnęła się, a łzy zalśniły w jej oczach.- Mój Gregory był pięknym chłopcem.Niezbadane są ścieżkiPana; wszystkim nam daje krzyże do dzwigania.-Zrobiła znakkrzyża na obfitej piersi.- Chodzcie i odświeżcie się po podróży.Twoja córka pomoże mi przygotować pokoje, a ty, panie, możeszzaraz zabrać się do pracy.Domostwo od razu spodobało się Ellie; nie przypominałożadnego z miejsc, które znała.Wnętrza były zatłoczoneposążkami świętych, religijnymi obrazami bądz ich fragmentamii krucyfiksami - do tego stopnia, że niewiele miejsca zostało naścianach i pod nimi.Dziewczyna przystanęła przed kamiennąfigurą Maryi Dziewicy i musnęła palcem jej chłodny, gładkipoliczek.- Zliczna, prawda? - zagadnęła dama Holton, stając przy niej znaręczem świeżej pościeli.- Ocaliłam ją z naszego parafialnegokościoła.Leżała w rynsztoku. -A inne rzeczy?-Wszystkie osierocone, porzucone przez ignorantów.Zaczęłam je zbierać i teraz wędrowny druciarz już wie, że ma miprzywozić wszystko, co trafi mu się w drodze.- Pokazała nahebanowy krzyż wiszący nad oknem.- Ten podobno pochodzi zklasztoru dominikanów.- Są piękne.I tyle ich macie, pani.Gospodyni skinęła głową.- Tak.Przechowuję te święte przedmioty, aż błędy zostanąnaprawione i właściciele upomną się o nie.Przyjdzie dzień, kiedypastor zapuka do moich drzwi, błagając, abym ją oddała.-Poklepała Maryję po ramieniu - jedna kobieta pocieszającadrugą*.-Błędy?Dama Holton cmoknęła wymownie.- Lepiej nie mówmy o tym, dziecko.Chodz, przygotujemytwój pokój.Dałam ci ten po Gregorym.Jest stamtąd pięknywidok na sad i będziesz miała dobre światło do szycia i czytania.-Gospodyni paplała nieprzerwanie o różnych domowychsprawach; o obowiązkach, przy których Ellie mogłaby jej pomóc,o sąsiadach.Ellie słuchała nieuważnie tego potoku słów.Miała dośćkłopotów z ojcem, aby jeszcze martwić się o religijne prze-konania pani Holton.Choć nie powiedziano tego głośno, miaławrażenie, że trafiła do domu, w którym wyznaje się zakazanąwiarę katolicką.* W anglikanizmie, angielskiej wersji wyznania protestanckiego, nie uznaje siędogmatu o Niepokalanym Poczęciu i Wniebowzięciu Maryi, choć się ją czci - przyp.tłum. Will wracał do rodzinnego Lacey Hall upojony sukcesemdebiutu na dworze.Zwyciężył w turnieju, zyskał sojuszników wBurghleyu i jego synu, a ponadto rozpoczął negocjacje z bratemlady Jane na temat ożenku.Następny krok już uzgodniono -wizytę Percevalów w jego domu.Teraz pozostało tylkoprzygotować rodową siedzibę na przyjęcie posażnej narzeczonej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl