[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kate zaczerwieniła się mocno.- Tak, wiem - mówił dalej nie speszony - nie chcesz też czuć na sobie mo-ich rąk.Nie mam ci tego za złe.Ale kiedyś uda mi się być może sprawić, żezmienisz zdanie.A teraz pozwól, że ci powiem, jak załatwiłem z Winthropemtwój urlop.Usiadł i opowiedział jej wygodną bajeczkę, a ona była zbyt oszołomionajego postawą w stosunku do Rogera, żeby podawać cokolwiek w wątpliwość.Zanim rozjaśniło się jej głowie, pojawił się Tom.Mężczyzni rozmawiali dalej,gdy ona - znużona - zasnęła. ROZDZIAA SIDMYNa wspólny powrót do Południowej Dakoty Jacob chciał wynająć prywat-ny samolot, duży, dwusilnikowy, z mnóstwem miejsca dla Kate - żeby mogławypocząć w nim bez skrępowania i bez tłoku.Lekarz stwierdził jednak, że zewzględu na zakłóconą pracę płuca nie będzie mogła latać przynajmniej przezdwa miesiące.- Ależ ty przecież nie znosisz latania - wyrwało jej się, gdy wspomniał otym w szpitalu.- Wytrzymałbym.- Jacob wzruszył ramionami.- Ale lekarz powiedział,że nie możesz latać.- To tylko żebro.- I część płuca - dodał.- Dlatego wynająłem autokar.Duży.Ojciec zabie-rze nas z Pierre swoim lincolnem, a ja wyślę kogoś do Chicago po mercedesa.- Zadajesz sobie dużo trudu.Jacob uniósł głowę i przyjrzał się jej twarzy.- Nie zaszkodzi, jeśli cię trochę rozpieszczę.- A jednak to ironia losu, że miałabym się przyzwyczaić do rozpieszcza-nia przez ciebie - stwierdziła Kate.Jacob zawahał się i wpatrzył w jej złączone ręce.- Odwieczni wrogowie, czy o to chodzi? Ale nie zawsze byliśmy wroga-mi, Kate - przypomniał jej.- Był taki czas, kiedy się przyjazniliśmy.Uśmiechnęła się na to wspomnienie.- Wówczas byłeś dla mnie miły.- Byłaś jedyną przyjaciółką Margo - powiedział.- Wciąż jesteś.To utrud-niało pewne sprawy, w większym stopniu niż ci się wydaje.- Tak.Póki ona znajdowała się w pobliżu, nie śmiałeś mnie uwodzić.Mu-siałeś dawać jej dobry przykład, prawda?Ledwo wyrzekła te słowa, pożałowała ich. - Przedstawiasz to jako chłodną kalkulację - stwierdził.Mówił ciepłym tonem i kiedy Kate uniosła wzrok, dostrzegła w jegooczach łagodność.- Pragnąłem cię.Ale nawet wtedy wycofałbym się, gdybyś powiedziała nie.Widzisz, nie przewidziałem, że tak mało będę panował nad sobą, kiedyzbliżymy się do siebie.Straciłem głowę, gdy zacząłem cię całować w samocho-dzie.Nie przypuszczała, by Jacob mógł kiedykolwiek stracić panowanie nadsobą, choć pamiętała, jak szybko je stracił tamtego wieczoru.- Domyślam się, że od czasu do czasu to się zdarza - stwierdziła wymija-jąco.- Mnie to się nie zdarza.Jego brwi ściągnęły się, gdy się jej przyglądał.- Czy nikt ci nigdy nie mówił, że mężczyzni bardzo szybko przestają nadsobą panować, kiedy kobieta reaguje bez zahamowań?- Nie.Czytałam jednak dużo książek.- Będziemy musieli kiedyś porozmawiać trochę o ptakach i pszczołach -powiedział półgłosem, z poważną miną.- To właściwie nie będzie konieczne.Nie mam ochoty na budowaniegniazd ani na wyrabianie miodu.- Potrafię to zrozumieć.Ale z czasem przekonasz się, że seks daje kobie-tom tyle samo przyjemności co mężczyznom.- Ależ nie! - odparowała przypomniawszy sobie uczucie pustki i niedosy-tu, niepokój i rozczarowanie tamtej nocy.- Oczywiście nie za pierwszym razem - powiedział niespeszony tym Ja-cob.- Nie wtedy, gdy mężczyzna wszystko bierze dla siebie i nie daje nic w za-mian.Jeśli cię to interesuje, dla mnie był to pierwszy taki przypadek.Nie jestemegoistą.Ta rozmowa wymykała im się spod kontroli.Było dla niej za wcześnie na tak intymną wymianę zdań.Zmięła w zdenerwowaniu pościel.- Kiedy mnie stąd wypuszczą? Czy Tom to sprawdził?Jacob zacisnął usta.- Widzę, że robisz uniki - stwierdził.- Zgoda, tym razem ci podaruję.Twój lekarz mówi, że wyjdziesz w piątek rano, jeśli będziesz nadal czuła się takdobrze jak teraz.Tylko nie spodziewaj się, że będziesz mogła chodzić po drze-wach, ledwo cię stąd wypuszczą.Nie wolno się dużo ruszać, dopóki nie zrośniesię żebro, a to potrwa jeszcze jakieś pięć tygodni.- Którą akademię medyczną ukończyłeś? - spytała półgłosem, z nieznacz-nym uśmiechem.- Kiedyś wdałem się w bójkę i złamano mi dwa żebra - powiedział.- Pa-miętam swój ból, kiedy choćby tańczyłem z dziewczynami, nie mówiąc już oczymś wymagającym większego wysiłku.Kate chciała ma zadać tyle pytań, ale nie byłby z tego zadowolony.Bu-dziła w nim współczucie, czuł się winny, bo ją uwiódł.Jej głód uczuć nie byłmu na nic potrzebny.Musiała o tym pamiętać, żeby nie wypaść głupio.- Bez komentarza? - zapytał.Kate wzruszyła ramionami i skrzywiła się.- Nie mam prawa wnikać w twoje życie prywatne, Jacobie - odpowiedzia-ła spokojnie.- Nie masz prawa, czy nie jesteś zainteresowana? - spytał niskim, cichymgłosem.- Czy nie napiłbyś się kawy? - W zakłopotaniu wbiła wzrok w podłogę.- Myślę, że tak - westchnął.Wstał i wpatrzył się w nią uważnie.- Czymogę ci coś przynieść?Kate pokręciła głową.Nikt nie mógł jej przynieść tego, czego chciała.Nieoczekiwanie położył rękę na jej włosach, dotknął ich delikatnie, czującw sobie nagły instynkt opiekuńczy.- Wiem, że proszę o bardzo wiele, ale czy postarasz się przestać patrzeć wstecz? %7ładne z nas nie może odmienić tego, co się stało.- Wiem o tym - powiedziała wyciszonym głosem.- Nie mam do ciebieżalu, Jacobie.- Nie masz?Zabrzmiało to gorzko i gdy na niego spojrzała, zobaczyła na jego twarzyzawziętość i szyderstwo.- Mój ojciec był.fanatykiem - powiedziała cicho.- Nie wyobrażasz so-bie, co przeżywałam.- Ależ wyobrażam sobie - odrzekł.- Gdybym choć trochę domyślał się,jak cię wychowano, nigdy bym cię nie tknął.- Czy sądzisz, że tego nie wiedziałam? - spytała z urazą w głosie, obser-wując go.- Czy tak bardzo mnie pragnęłaś, mała? - zapytał czule.Jej dolna warga zadrżała, zbierało jej się na łzy.- Pragnęłam.- Zagryzła wargę. Miłości - mogłaby dodać.Tylko trochęmiłości, trochę wytchnienia od samotnego życia, wytchnienia po latach tęskno-ty.Zamknęła oczy.- Teraz to nie ma znaczenia.Jestem bardzo zmęczona.Zamykała się jak kwiat nocy, izolując się od niego.Nie chciała, by wie-dział, co czuła naprawdę.Uniósł jej dłoń do swoich ciepłych ust.- Zpij mocno.Z troską w oczach patrzyła, jak odchodzi.%7łycie stawało się z każdą chwi-lą bardziej skomplikowane.Tom postanowił jechać z nimi na rancho, żeby zobaczyć, jak Kate się za-domowiła.Wydawało się, że Jacob był zadowolony z tego towarzystwa.Jazdaautostradą nie odpowiadała mu ani trochę bardziej niż latanie, a z Chicago doPierre jechało się cały dzień.Zabijał czas rozmową z Tomem, a Kate leżała nafotelach z usuniętymi oparciami. Uparła się, żeby samodzielnie wsiąść do autokaru, ale gdy dojeżdżali dodworca autobusowego w Pierre, była już obolała i słaba.Jacob uniósł ją z łatwo-ścią i zaniósł do czekającego już lincolna jego ojca.- Serwus, Kate - uśmiechnął się Hank Cade, którego srebrzyste włosy roz-wiewał wiatr.- Witaj, Tom.Jak przeszła podróż, synu? - spytał Jacoba.- Wręcz wspaniale - wycedził przez zęby Jacob, układając Kate na tylnymsiedzeniu tak, żeby mogła się wyciągnąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl