[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głośno, choćchaotycznie, wyraził swój smutek i odegrał lament za utraconymi korzeniami,co nabrało już charakteru rytu-alnego.Dzięki Rousseau, który ujawnił, co siękryje za tym dąże-136137niem, wiemy, że odwoływanie się do korzeni to czysty unik.Gdy obserwujęmoich studentów, stale mi się przypomina fragment Emila, jego powieściedukacyjnej.Wychowawca układa się z ro-dzicami ucznia, któremu mazapewnić całościowe wykształcenie, w sytuacji gdy wszelkie organiczne więzipomiędzy mężami i żo-nami oraz rodzicami i dziećmi uległy trawiącemudziałaniu nowo-żytnej teorii i praktyki:[W]ychowanek i wychowawca powinni nawet uważać się do tego stopnia zanierozłącznych, żeby losy ich życia stanowiły dla nich zawsze sprawę wspólną.Skoro tylko zastanawiają się nad przyszłą swą rozłąką, skoro tylko przewidująchwilę, która uczyni ich obcymi sobie, już tym samym są sobie obcy; każdytworzy sobie swoje odrębne życie i obydwaj zajęci myślą o czasie, kiedy jużwięcej nie będą razem, pozostają ze sobą z niechęcią*.Nic dodać, nic ująć.Każdy tworzy sobie swoje odrębne życie.Stan duchadzisiejszych studentów najtrafniej, moim zdaniem, oddaje psychologiaodrębności.Kiedy możliwość odrębnego losu jest uświadomiona, odręb-ność staje sięfaktem człowiek wie, że musi być zupełny i samowystarczalny, nie możeryzykować współzależności.Wy-obraznia każe wybiec w przyszłość do dniarozstania, abyśmy mogli się przekonać, czy poradzimy sobie w pojedynkę.Energia, którą ludzie powinni poświęcać wspólnym przedsięwzięciom, trwonisię w przygotowaniach do niezależności.Kamień węgielny potencjalnegozwiązku staje się przeszkodą na drodze do secesji.To, z czym trzeba żyć, możnazaakceptować, a cele tych, którzy są razem, w sposób naturalny i koniecznystają się dobrem wspól-nym.Dla żyjących osobno dobro wspólne nie istnieje.Już sama mo-żliwość wyboru zmienia charakter więzi międzyludzkich.Osob-ność narasta w postępie geometrycznym.Zmierć rodzica, dziecka, męża,żony lub przyjaciela jest zawsze możliwością, a czasem fak-tem, lecz osobnośćświadomie i z góry odrzuca żądanie wzajemne-* J.J.Rousseau, Emil, przet.W.Husarski, Wroctaw 1955, s.32.go przywiązania, bez którego stosunki te są czymś pustym.Można nadal byćprzywiązanym do zmarłego ukochanego; nie można być przywiązanym dożyjącego ukochanego, który już nie kocha lub nie chce być kochany.Tonieustanne przesuwanie się piasków na naszej pustyni rozstania z miejscami,osobami, poglądami wytwarza psychiczny stan natury, w którym dominująpowściągli-wość i lękliwość.Jesteśmy zbiorowością samotników.RozwodyNajbardziej widocznym znakiem naszej pogłębiającej się osob-ności, jakrównież przyczyną jej narastania, są rozwody.Rozwody wywierają ogromnywpływ na życie uniwersytetów, ponieważ coraz większa liczba studentówpochodzi z rozbitych rodzin, nie tylko przynosząc ze sobą osobiste problemy,lecz także oddziału-jąc na kolegów i ogólną atmosferę campusu.Liczbarozwodów w Ameryce jest najbardziej konkretnym świadectwem, że ludzie niezostali stworzeni do życia razem; że chociaż pragną i potrze-bują się połączyć,wspólnota woli nie jest możliwa, ponieważ każda poszczególna wolajednostkowa wiecznie domaga się swe-go.Istnieje dążenie, coraz mniejskuteczne, by wynegocjować jakiś układ i na powrót posklejać rozbite okruchy.Zadanie przy-pomina kwadraturę koła, ponieważ każdy najbardziej kochasie-bie, lecz od innych wymaga, by ukochali go ponad siebie samych.Szczególnie dzieci wysuwają takie żądanie, przeciwko któremu buntują się dziśrodzice.Jak mówi Rousseau, pod nieobecność wspólnego celu rozpadspołeczeństwa na poszczególne wole jest nieunikniony.Przy braku dobrawspólnego egoizm nie jest moral-ną przywarą czy grzechem, lecz naturalnąkoniecznością.Kiedy ktoś mówi o pokoleniu samolubów" czy o narcyzmie",opisuje tylko zjawisko, lecz nie podaje jego przyczyn.Samotny dziki w stanienatury musi myśleć przede wszystkim o sobie; analogi-cznie nie możnakrytykować za sobkowstwo człowieka, który żyje w świecie, gdzienajważniejsze instytucje społeczne dają przykład wyłącznego skupienia nasobie, gdzie utrzymuje się prapierwotny egoizm stanu natury, gdzie wyraz troskio dobro138139wspólne świadczy o hipokryzji, gdzie moralność jednoznacznie opowiada się postronie egoizmu.Mówiąc łagodniej, hasła osobi-stego rozwoju, samorealizacjiczy bycia sobą, które zrodziły się z optymistycznej wiary w to, że istniejeprzedustawna harmonia pomiędzy dbałością o siebie a dobrem społeczeństwa ostatecz-nie okazały się wrogie wspólnocie.Jeżeli młody człowiek jest tylkoczęściowo i warunkowo przywiązany do swych rozwie-dzionych rodziców, todlatego, że odwzajemnia ich warunkowe przywiązanie do siebie; zjawisko toróżni się zasadniczo od klasy-cznego problemu lojalności wobec rodziny czyinnych instytucji, które były szczerze oddane swym członkom.Dawniej tegorodzaju zerwanie było niekiedy konieczne, lecz zawsze moralnie wątpli-we [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.Głośno, choćchaotycznie, wyraził swój smutek i odegrał lament za utraconymi korzeniami,co nabrało już charakteru rytu-alnego.Dzięki Rousseau, który ujawnił, co siękryje za tym dąże-136137niem, wiemy, że odwoływanie się do korzeni to czysty unik.Gdy obserwujęmoich studentów, stale mi się przypomina fragment Emila, jego powieściedukacyjnej.Wychowawca układa się z ro-dzicami ucznia, któremu mazapewnić całościowe wykształcenie, w sytuacji gdy wszelkie organiczne więzipomiędzy mężami i żo-nami oraz rodzicami i dziećmi uległy trawiącemudziałaniu nowo-żytnej teorii i praktyki:[W]ychowanek i wychowawca powinni nawet uważać się do tego stopnia zanierozłącznych, żeby losy ich życia stanowiły dla nich zawsze sprawę wspólną.Skoro tylko zastanawiają się nad przyszłą swą rozłąką, skoro tylko przewidująchwilę, która uczyni ich obcymi sobie, już tym samym są sobie obcy; każdytworzy sobie swoje odrębne życie i obydwaj zajęci myślą o czasie, kiedy jużwięcej nie będą razem, pozostają ze sobą z niechęcią*.Nic dodać, nic ująć.Każdy tworzy sobie swoje odrębne życie.Stan duchadzisiejszych studentów najtrafniej, moim zdaniem, oddaje psychologiaodrębności.Kiedy możliwość odrębnego losu jest uświadomiona, odręb-ność staje sięfaktem człowiek wie, że musi być zupełny i samowystarczalny, nie możeryzykować współzależności.Wy-obraznia każe wybiec w przyszłość do dniarozstania, abyśmy mogli się przekonać, czy poradzimy sobie w pojedynkę.Energia, którą ludzie powinni poświęcać wspólnym przedsięwzięciom, trwonisię w przygotowaniach do niezależności.Kamień węgielny potencjalnegozwiązku staje się przeszkodą na drodze do secesji.To, z czym trzeba żyć, możnazaakceptować, a cele tych, którzy są razem, w sposób naturalny i koniecznystają się dobrem wspól-nym.Dla żyjących osobno dobro wspólne nie istnieje.Już sama mo-żliwość wyboru zmienia charakter więzi międzyludzkich.Osob-ność narasta w postępie geometrycznym.Zmierć rodzica, dziecka, męża,żony lub przyjaciela jest zawsze możliwością, a czasem fak-tem, lecz osobnośćświadomie i z góry odrzuca żądanie wzajemne-* J.J.Rousseau, Emil, przet.W.Husarski, Wroctaw 1955, s.32.go przywiązania, bez którego stosunki te są czymś pustym.Można nadal byćprzywiązanym do zmarłego ukochanego; nie można być przywiązanym dożyjącego ukochanego, który już nie kocha lub nie chce być kochany.Tonieustanne przesuwanie się piasków na naszej pustyni rozstania z miejscami,osobami, poglądami wytwarza psychiczny stan natury, w którym dominująpowściągli-wość i lękliwość.Jesteśmy zbiorowością samotników.RozwodyNajbardziej widocznym znakiem naszej pogłębiającej się osob-ności, jakrównież przyczyną jej narastania, są rozwody.Rozwody wywierają ogromnywpływ na życie uniwersytetów, ponieważ coraz większa liczba studentówpochodzi z rozbitych rodzin, nie tylko przynosząc ze sobą osobiste problemy,lecz także oddziału-jąc na kolegów i ogólną atmosferę campusu.Liczbarozwodów w Ameryce jest najbardziej konkretnym świadectwem, że ludzie niezostali stworzeni do życia razem; że chociaż pragną i potrze-bują się połączyć,wspólnota woli nie jest możliwa, ponieważ każda poszczególna wolajednostkowa wiecznie domaga się swe-go.Istnieje dążenie, coraz mniejskuteczne, by wynegocjować jakiś układ i na powrót posklejać rozbite okruchy.Zadanie przy-pomina kwadraturę koła, ponieważ każdy najbardziej kochasie-bie, lecz od innych wymaga, by ukochali go ponad siebie samych.Szczególnie dzieci wysuwają takie żądanie, przeciwko któremu buntują się dziśrodzice.Jak mówi Rousseau, pod nieobecność wspólnego celu rozpadspołeczeństwa na poszczególne wole jest nieunikniony.Przy braku dobrawspólnego egoizm nie jest moral-ną przywarą czy grzechem, lecz naturalnąkoniecznością.Kiedy ktoś mówi o pokoleniu samolubów" czy o narcyzmie",opisuje tylko zjawisko, lecz nie podaje jego przyczyn.Samotny dziki w stanienatury musi myśleć przede wszystkim o sobie; analogi-cznie nie możnakrytykować za sobkowstwo człowieka, który żyje w świecie, gdzienajważniejsze instytucje społeczne dają przykład wyłącznego skupienia nasobie, gdzie utrzymuje się prapierwotny egoizm stanu natury, gdzie wyraz troskio dobro138139wspólne świadczy o hipokryzji, gdzie moralność jednoznacznie opowiada się postronie egoizmu.Mówiąc łagodniej, hasła osobi-stego rozwoju, samorealizacjiczy bycia sobą, które zrodziły się z optymistycznej wiary w to, że istniejeprzedustawna harmonia pomiędzy dbałością o siebie a dobrem społeczeństwa ostatecz-nie okazały się wrogie wspólnocie.Jeżeli młody człowiek jest tylkoczęściowo i warunkowo przywiązany do swych rozwie-dzionych rodziców, todlatego, że odwzajemnia ich warunkowe przywiązanie do siebie; zjawisko toróżni się zasadniczo od klasy-cznego problemu lojalności wobec rodziny czyinnych instytucji, które były szczerze oddane swym członkom.Dawniej tegorodzaju zerwanie było niekiedy konieczne, lecz zawsze moralnie wątpli-we [ Pobierz całość w formacie PDF ]