X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odszukał wzrokiem ten sam stolik i usiadłrozglądając się za kelnerem.Zaskoczony, że nikt nie podchodzi, podniósł się i za bufetemdostrzegł tęgawą kobietę w białym fartuchu.Odsunął krzesło i podszedł do niej, by złożyćzamówienie.Ku swojemu zdziwieniu zauważył, że za szybą witryny znajduje się więcej dańniż w dniu swojego przyjazdu.To dopiero zagadka: w Rzeszy wszystkiego brakuje, a tu taki wybór.- Czym mogę służyć, herr leutnant? - dopiero teraz zauważył, że bufetowa wycierafartuchem łzy i stara się opanować wzruszenie.- Poproszę wasz pyszny gulasz i kufel piwa.Czy coś się stało? - nie mógł powstrzymaćsię, żeby nie zapytać.Kobieta chlipnęła potężnie, po czym wytarła oczy rozmazując makijaż.- Pamięta pan tego kelnera, co to kiedyś zbeształ go pan za to nasze piwo? - chlipnęła.- No taak, a coś się stało?- W dom, w którym mieszkał, uderzyła bomba.Biedak zginął wraz z całą rodziną.***Sapiąc z wysiłku, obsługa pchała w śniegu, pod górę swoją  puszkę , klnąc komandirapod nosem.- Dawaj, dawaj, bystrieje! - starszy sierżant Zamarajew dawał wycisk swojemudziałonowi.Poza celowniczym Pawlenką pozostali to młodzi chłopcy ze świeżego poboru.Jego 1062 pułk z 281 Dywizji Strzeleckiej poniósł bardzo ciężkie starty podczas poprzedniejofensywy. Bagration i część jego artylerzystów, albo leżała jeszcze po szpitalach, alborodzinom wysłano zawiadomienia o chwalebnej śmierci.Nowi bojcy mieli tylko podstawoweprzeszkolenie piechocińskie i żadnego artyleryjskiego.Po pułku chodziły corazintensywniejsze pogłoski o zbliżającej się zimowej ofensywie, potwierdzane nowym sprzętemi uzupełnieniami.Niestety, ich dywizja - jak mówili - była  zapomniana przez Boga i partię -przy czym Boga lub partię stawiano na pierwszym miejscu w zależności od wieku i aktualnejwiary.Koło działa ugrzęzło w koleinie i mdlejące dłonie nie były w stanie go poruszyć.Czterech artylerzystów, ślizgając się na śniegu, szarpało się starając się opanować muchobijkę 59.- Stój! Siadać! - Aleksandr rzucił komendę a skonani ludzie opadli na ziemię, jakbalony bez powietrza.Byli beznadziejni, tak samo jak ci w innych działonach, copotwierdzali sierżanci z całej baterii przeciwpancernej.Działo wsparte o ziemię lewymlemieszem nie stoczy się, więc można ich było trochę poduczyć.Aleksandr wyjął woreczek z machorką i zaczął skręcać papierosa.Pawlenko widział jużsierżanta w takim nastroju i zrezygnowany, ze złością splunął za siebie.Młodzi zaskoczenitym, że komandir uśmiecha się i daje im odpocząć rozluznili się.Zamarajew spokojnie zapalił5945mm armata przeciwpancerna wzór od 32 do 42. papierosa i zaciągnął się.Ostry dym przyjemnie rozgrzewał płuca. Tak jak w domu, w Astrachaniu..Lecz natychmiast odgonił myśli o żonie i dzieciach- miał do wykonania pracę.- No tak, wy już jesteście martwi - rzekł w twarz zaskoczonym żołnierzom.Ci wzdumieniu podnieśli się ze śniegu, patrząc na starszego sierżanta.Aysiejący, z posiwiałymiwąsami Zamarajew bardziej przypominał kołchozowego agronoma niż dowódcę najlepszegodziałonu w baterii.- Po pierwsze sukinkoty, to rozjechałyby was niemieckie czołgi lub suki60.Po drugie, zastrzeliłby was nasz politruk za opieszałość.Po trzecie, po walce piechota, za to,że nie wsparliście ich ogniem wycięłaby wam jaja i rzuciła sobakom na pożarcie.Alenajgorsze jest to, co ja bym z wami zrobił - Aleksandr nadal uśmiechając się zawiesił głos.%7łołnierzyki zaczęli się także uśmiechać, gdy pięść sierżanta wylądowała na brzuchunajbliższego, wysokiego, rudego chudzielca.Jego ciało wykonało w powietrzu półobrót igłucho upadło na podniesionym ogonie działa.Dwaj pozostali, zaskoczeni, niezdarnieodskoczyli, zasłaniając się trwożliwie rękoma.Rudzielec, pojękując powoli podniósł sięstarając się nabrać powietrza.- Ostatni raz: wam powtarzam - tylko praca całego działonuoznacza wasze przeżycie w walce.A teraz z powrotem - w dół.I od nowa - uśmiech nieschodził z twarzy starszego sierżanta.%7łołnierze uchwycili po dwóch za ogony armaty i działo powoli zaczęło staczać się zgóry.Po chwili ruszyło ponownie w górę, tym razem bez większych problemów.Aleksandrraz jeszcze uśmiechnął się pod wąsem i powoli ruszył za pełznącym pod górę działem,delektując się resztką papierosa.Dobry przykład jest podstawą sukcesu, jak przekazywali muto jeszcze w organizacji pionierskiej.I mieli rację.*- No i jak ćwiczenia z nowym działonem?Aleksandr zeskoczył ze stopnia GAZ-a i stanął na baczność przed dowódcą baterii.- Zielone te chłopaki, ale i gorszych się szkoliło.Jeszcze z miesiąc i będą umielizapolować! - uśmiechnął się szeroko do dowódcy.Obaj wybuchli śmiechem, choć był to raczej sarkazm niż prawdziwa radość.Ich działazaprojektowano kilkanaście lat temu i były dobre na początku wojny w strzelaniu do lekkichczołgów.Pózniej, kiedy niemieckie wozy bojowe dostały grubsze pancerze, nawet wydłużonalufa niewiele pomagała.Chyba, że umiało się dobrze ustawić działo w zasadzce, aby trafićczołg z boku z niewielkiej odległości, lub mistrzowskim strzałem uderzyć pod wieżę i60Potocznie: samobieżne działa szturmowe. zaklinować ją albo rozbić właz kierowcy.Inne dywizje dostały już silniejsze ZIS-y 2, które ztrzystu metrów mogły nawet rozbić czołowy pancerz Tygrysa, nie mówiąc o mniejszychczołgach.Ale przy czterdziestkach piątkach takie szanse były minimalne.Całe szczęście, żeTygrysów i Panter było niewiele, a z pozostałymi sam da sobie radę.***Jurgen Malke niedługo zazdrościł  kariery wojskowej starszemu bratu.Gdy na ulicachmiasta pojawiły się plakaty wzywające członków Hitlerjugend do zaciągu do oddziałówgrenadierów ludowych, nie pytając o zgodę rodziców wraz z większością kolegów z klasyzgłosił się do punktu werbunkowego.Problemem był wiek - żaden z chłopców nie miałukończonych szesnastu lat.Przed wejściem do budynku na Hindenburg Stra�e61 natrafili nakilku pechowców, odrzuconych przez komisję werbunkową.Gdy tak stali, naradzając się corobić, wpadł na nich zdyszany Erich Schmidt, trzymając w ręku stary numer V�lkischerBeobachter.Informacja z gazety przynosiła rozwiązanie problemu.Na pierwszej stronie widniałartykuł opatrzony zdjęciem żołnierzy dywizji SS z podpisem, który musiał zamknąć ustakomisji.Przepychając się w drzwiach, weszli do holu i stanęli przed stołem dyżurnegopodoficera.- Dokąd to dzieciaki? - warknął żołnierz, osadzając napierający tłumek.- Nie za młodzijesteście na wojaczkę?- A czytał pan ten artykuł? - Schmidt pomachał gazetą przed oczyma żołnierza.Tentylko kiwnął ręką i wskazał na schody.- Na piętrze w lewo, pokój numer dwanaście.Jak będziecie mi hałasować to wywalęwas.- pogroził i wrócił do swoich zajęć.Po półgodzinie było już po wszystkim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzylatki.xlx.pl