[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mnie się też tak wydaje.Bonetti wyjął z szuflady biurka cygaro i zaczął szukać pokieszeniach zapałek. A o tym lokaju dowiedziałeś się czegoś? Jeszcze nie.Furon zachowuje się bardzo ostrożnie.Nigdzie nie wychodził i z nikim nie nawiązał kontaktu, aniosobistego ani telefonicznego. To wskazywałoby na to, że metody działania policji nie sąmu zupełnie obce.A co z pokojówką? Znalazłem dziewczynę.Bardzo przystojna.Taka wie pankomisarzu ognista brunetka.Piękne oczy.A co za nogi.Fantazja. Co ty mi tu opowiadasz? żachnął się Bonetti. Co mnieobchodzą nogi pokojówki? Nogi ważne, panie komisarzu.No.bo jakby to była jakaśstara jędza z krzywymi nogami, to taki dobry pomysł nieprzyszedłby mi do głowy. Już ja znam te twoje pomysły, szczególnie jeśli chodzi omłode, ładne dziewczyny. Ja, panie komisarzu, na służbie o takich rzeczach niemyślę.A pomysł rzeczywiście dobry.Zapoznałem się z tądziewczyną.Ot tak sobie przypadkowo przy budce z lodami.Wcale jej nie powiedziałem, że pracuję w policji.Przedstawiłemsię, jako mechanik samochodowy.Umówiliśmy się na randkę.Pospacerujemy sobie po Willa Borghese, albo w parku WillaGlori.Pogadam z nią o tym i o owym i bez trudu dowiem siętego co mi trzeba. Toś sprytnie wykombinował pochwalił go Bonetti.Widzę, że zaczynasz posługiwać się inteligencją.Franco wyszczerzył zęby w uśmiechu pełnym zadowolenia.Staram się, panie komisarzu. Kiedy masz spotkanie z tą dziewczyną? Dzisiaj wieczorem. W takim razie możesz ze mną pojechać na miasto. Tak jest, szefie.Sono pronto.Zeszli na dół i wsiedli do służbowego forda.Bywały momentykiedy Bonetti wolał nie korzystać ze swojego wysłużonego imocno już rozklekotanego fiacika 600. Jedziemy na Paolo Frisi? spytał Franco.Komisarz skinął głową. Tak.Mam ochotę zamienić paręsłów z kucharką pani Manganello.Ty zaczekasz w wozie.Lepiej, żeby nie przyzwyczajała się za bardzo do twojej twarzy.Flora Cavalli była niemile zdziwiona niespodziewaną wizytą.Wyobrażała sobie, że wczorajsza rozmowa całkowiciewyczerpała temat. Pan do mnie, panie komisarzu? Tak.Do pani.Proszę siadać.Porozmawiamy sobie chwilę. Kiedy się boję, że mi się zuchini rozgotują na marmeladę. To niech pani zgasi gaz.Kucharka, widząc, że żadne wykręty nie pomogą, usiadła nakrześle i otarła fartuchem spocone czoło. Słucham, panie komisarzu? Powiedziała mi pani wczoraj, że otrzymywała pani od paniManganello pięćdziesiąt tysięcy lirów i że syn pani nigdzie niepracuje. To prawda. Pięćdziesiąt tysięcy lirów, to nie tak dużo.Syna trzebautrzymać, kupić mu ubranie.Pani też przecież musi coś nasiebie włożyć.Westchnęła głęboko. Ciężko, panie komisarzu, bardzociężko.Ledwie człowiek koniec z końcem może związać.Bonetti wyjął cygaro i postukiwał nim o brzeg stołu. Jak tosię w takim razie dzieje, że pani syn kupił sobie samochód.Fiat500 kosztuje jednak około pół miliona lirów.To jest panidziesięciomiesięczna pensja.Skąd Roberto wziął tylepieniędzy?Potężny biust kucharki począł się poruszać w przy-śpieszonym tempie.Milczała. Skąd Roberto wziął tyle pieniędzy? powtórzył pytaniekomisarz. To bardzo oszczędny chłopiec.Bonetti uśmiechnął się. Chętnie wierzę, ale żebyoszczędzać to trzeba mieć z czego.Przecież syn pani nie pracujei nie zarabia.Z czego więc ma oszczędzać?Kucharka znowu zaczęła się pocić. Długo zbierałpieniądze.Miał jakieś swoje oszczędności.Coś tam kiedyśzarabiał dorywczo. Na czym zarabiał? Dokładnie nie wiem, panie komisarzu.Od czasu do czasuzłapał jakąś robotę.Roberto nie opowiada mi wszystkiego.Tobardzo skryte dziecko. A czy to skryte dziecko czasami nie kradnie? spytałBonetti. Ależ, panie komisarzu, jak pan może podejrzewać cośtakiego? Roberto jest chłopcem ubogim, ale nadzwyczajuczciwym.On by w żadne niepewne sprawy się nie wdawał.Pan sobie nawet nie wyobraża, jaki on jest uczciwy.Nigdy minawet sto lirów nie wziął z torebki.Jak mu potrzeba, to grzecz-nie poprosi.Ale żeby sam wziął.Nigdy w świecie, już taką manaturę.A poza tym ja go także i wychowałam jak należy. No, jeżeli pani jest taka pewna jego uczciwości, to ja jużnie będę z nim rozmawiał powiedział z dobroduszną minąBonetti. Ale, oczywiście.Szkoda cennego czasu pana komisarza. Do widzenia, pani Cavalli. Do widzenia, panie komisarzu.Bonetti wrócił do samochodu. Posłuchaj, Franco powiedział sadowiąc się na tylnym siedzeniu.Mam dla ciebiebojowe zadanie.Jak najprędzej musisz mi zdobyć odciskipalców syna kucharki.Musisz to jednak zrobić tak, żeby się niespostrzegł.To lepszy numer, a mamusia także niczego sobie.Czy ktoś pilnuje tego domu? Oczywiście, szefie.W tej chwili urzęduje tu sierżantBitossi.Gdzie teraz jedziemy? Objedziemy dookoła, tak, żeby się wydawało, żelikwidujemy się z tego terenu.Ty z czekasz na mnie z wozem naPiazza Euclide, a ja wrócę tu i rzucę okiem na ten domnaprzeciwko, z którego ewentualnie mógł paść strzał.Z tego, comi powiedzieli nasi fachowcy, po pobieżnym zbadaniu sprawy,wynika, że ktoś strzelał z góry, z trzeciego albo z czwartegopiętra.Mają mi jeszcze podać dokładny tor pocisku, ale już wtej chwili można przeprowadzić wstępne rozpoznanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
. Mnie się też tak wydaje.Bonetti wyjął z szuflady biurka cygaro i zaczął szukać pokieszeniach zapałek. A o tym lokaju dowiedziałeś się czegoś? Jeszcze nie.Furon zachowuje się bardzo ostrożnie.Nigdzie nie wychodził i z nikim nie nawiązał kontaktu, aniosobistego ani telefonicznego. To wskazywałoby na to, że metody działania policji nie sąmu zupełnie obce.A co z pokojówką? Znalazłem dziewczynę.Bardzo przystojna.Taka wie pankomisarzu ognista brunetka.Piękne oczy.A co za nogi.Fantazja. Co ty mi tu opowiadasz? żachnął się Bonetti. Co mnieobchodzą nogi pokojówki? Nogi ważne, panie komisarzu.No.bo jakby to była jakaśstara jędza z krzywymi nogami, to taki dobry pomysł nieprzyszedłby mi do głowy. Już ja znam te twoje pomysły, szczególnie jeśli chodzi omłode, ładne dziewczyny. Ja, panie komisarzu, na służbie o takich rzeczach niemyślę.A pomysł rzeczywiście dobry.Zapoznałem się z tądziewczyną.Ot tak sobie przypadkowo przy budce z lodami.Wcale jej nie powiedziałem, że pracuję w policji.Przedstawiłemsię, jako mechanik samochodowy.Umówiliśmy się na randkę.Pospacerujemy sobie po Willa Borghese, albo w parku WillaGlori.Pogadam z nią o tym i o owym i bez trudu dowiem siętego co mi trzeba. Toś sprytnie wykombinował pochwalił go Bonetti.Widzę, że zaczynasz posługiwać się inteligencją.Franco wyszczerzył zęby w uśmiechu pełnym zadowolenia.Staram się, panie komisarzu. Kiedy masz spotkanie z tą dziewczyną? Dzisiaj wieczorem. W takim razie możesz ze mną pojechać na miasto. Tak jest, szefie.Sono pronto.Zeszli na dół i wsiedli do służbowego forda.Bywały momentykiedy Bonetti wolał nie korzystać ze swojego wysłużonego imocno już rozklekotanego fiacika 600. Jedziemy na Paolo Frisi? spytał Franco.Komisarz skinął głową. Tak.Mam ochotę zamienić paręsłów z kucharką pani Manganello.Ty zaczekasz w wozie.Lepiej, żeby nie przyzwyczajała się za bardzo do twojej twarzy.Flora Cavalli była niemile zdziwiona niespodziewaną wizytą.Wyobrażała sobie, że wczorajsza rozmowa całkowiciewyczerpała temat. Pan do mnie, panie komisarzu? Tak.Do pani.Proszę siadać.Porozmawiamy sobie chwilę. Kiedy się boję, że mi się zuchini rozgotują na marmeladę. To niech pani zgasi gaz.Kucharka, widząc, że żadne wykręty nie pomogą, usiadła nakrześle i otarła fartuchem spocone czoło. Słucham, panie komisarzu? Powiedziała mi pani wczoraj, że otrzymywała pani od paniManganello pięćdziesiąt tysięcy lirów i że syn pani nigdzie niepracuje. To prawda. Pięćdziesiąt tysięcy lirów, to nie tak dużo.Syna trzebautrzymać, kupić mu ubranie.Pani też przecież musi coś nasiebie włożyć.Westchnęła głęboko. Ciężko, panie komisarzu, bardzociężko.Ledwie człowiek koniec z końcem może związać.Bonetti wyjął cygaro i postukiwał nim o brzeg stołu. Jak tosię w takim razie dzieje, że pani syn kupił sobie samochód.Fiat500 kosztuje jednak około pół miliona lirów.To jest panidziesięciomiesięczna pensja.Skąd Roberto wziął tylepieniędzy?Potężny biust kucharki począł się poruszać w przy-śpieszonym tempie.Milczała. Skąd Roberto wziął tyle pieniędzy? powtórzył pytaniekomisarz. To bardzo oszczędny chłopiec.Bonetti uśmiechnął się. Chętnie wierzę, ale żebyoszczędzać to trzeba mieć z czego.Przecież syn pani nie pracujei nie zarabia.Z czego więc ma oszczędzać?Kucharka znowu zaczęła się pocić. Długo zbierałpieniądze.Miał jakieś swoje oszczędności.Coś tam kiedyśzarabiał dorywczo. Na czym zarabiał? Dokładnie nie wiem, panie komisarzu.Od czasu do czasuzłapał jakąś robotę.Roberto nie opowiada mi wszystkiego.Tobardzo skryte dziecko. A czy to skryte dziecko czasami nie kradnie? spytałBonetti. Ależ, panie komisarzu, jak pan może podejrzewać cośtakiego? Roberto jest chłopcem ubogim, ale nadzwyczajuczciwym.On by w żadne niepewne sprawy się nie wdawał.Pan sobie nawet nie wyobraża, jaki on jest uczciwy.Nigdy minawet sto lirów nie wziął z torebki.Jak mu potrzeba, to grzecz-nie poprosi.Ale żeby sam wziął.Nigdy w świecie, już taką manaturę.A poza tym ja go także i wychowałam jak należy. No, jeżeli pani jest taka pewna jego uczciwości, to ja jużnie będę z nim rozmawiał powiedział z dobroduszną minąBonetti. Ale, oczywiście.Szkoda cennego czasu pana komisarza. Do widzenia, pani Cavalli. Do widzenia, panie komisarzu.Bonetti wrócił do samochodu. Posłuchaj, Franco powiedział sadowiąc się na tylnym siedzeniu.Mam dla ciebiebojowe zadanie.Jak najprędzej musisz mi zdobyć odciskipalców syna kucharki.Musisz to jednak zrobić tak, żeby się niespostrzegł.To lepszy numer, a mamusia także niczego sobie.Czy ktoś pilnuje tego domu? Oczywiście, szefie.W tej chwili urzęduje tu sierżantBitossi.Gdzie teraz jedziemy? Objedziemy dookoła, tak, żeby się wydawało, żelikwidujemy się z tego terenu.Ty z czekasz na mnie z wozem naPiazza Euclide, a ja wrócę tu i rzucę okiem na ten domnaprzeciwko, z którego ewentualnie mógł paść strzał.Z tego, comi powiedzieli nasi fachowcy, po pobieżnym zbadaniu sprawy,wynika, że ktoś strzelał z góry, z trzeciego albo z czwartegopiętra.Mają mi jeszcze podać dokładny tor pocisku, ale już wtej chwili można przeprowadzić wstępne rozpoznanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]