[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A idz pan do diabła.Nic ze mnie nie wyciśniecie.Nie wiem nic o żadnychlistach.- Pani Magda Gryniewska? - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.- A kim pan jest? Konkurentem tej bandy?- Paweł Daniec - przedstawiłem się.- Detektyw z Ministerstwa Kultury iSztuki.- Nie wierzę panu - odwróciła się do mnie plecami.- Obawiam się, że zabrali mi legitymację służbową - westchnąłem.- Ale możewyjaśnię kilka rzeczy.- Słucham.-Poszukujemy listu, który Maria Skłodowska-Curie napisała do niejakiegoSzota.List ten znajdował się w posiadaniu pani prababki, Weroniki.- No i co z tego, kolekcja spłonęła podczas powstania.Razem z całym domem.A dlaczego ten list jest niby tak ważny?- Podejrzewamy, że mógł się na nim odcisnąć wcześniejszy - wyjaśniłem.-List, w którym Skłodowska szczegółowo opisała miejsce ukrycia notatnikaAlberta Einsteina.- Nie mogę wam pomóc - prychnęła.Wyższy szpieg stanął przy kracie.- Obietnica wypełniona.Pożegnaj się z panią i idziemy.- Do widzenia - powiedziałem.Porywacz kazał się odwrócić tyłem i skuł mi ręce kajdankami.Następniezałożył mi na głowę worek i wyprowadził.Kilka schodków w górę, powiewpowietrza, furgonetka.Ulokowałem się na siedzeniu, niewygodnie, bo ręcemiałem skute na plecach.Po kilkunastu minutach jazdy otworzył drzwi irozpiąwszy kajdanki pchnął mnie lekko do przodu.- Do zobaczenia - powiedział przyjaznie.Zanim poradziłem sobie z workiem, samochód zniknął w oddali.Stałem kołostacji metra.Na asfalcie leżały moje dokumenty, portfel i klucze do mieszkania.41Była trzecia w nocy.Telefon komórkowy też mi oddali.Zadzwoniłem do szefa iopisałem swoje ostatnie przeżycia.- Przyjedz - rozkazał krótko.Metro już nie chodziło, ale szczęśliwie złapałem nocny autobus.Do placuBankowego, kawałek dzielący mnie od Starego Miasta, przebyłem na piechotę.- Referuj - polecił.Opowiedziałem dokładnie, co mi się przydarzyło i streściłem przebiegrozmowy z dziewczyną.- Coś mi tu nie gra.Skoro ją trzymają, to jednak podejrzewają, że kolekcjaistnieje.- Problem w tym, że nie wiemy, czy to oni ją trzymają - westchnąłem.- Przecież.- Rozmawiałem z nią tylko przez chwilę.Ale przekręciłem imię jej prababki zGabrieli na Weronikę.Ayknęła to zupełnie bezrefleksyjnie i uraczyła mnielegendą o pożarze domu.Tymczasem wcześniej sprawdziłem, że budynek nie byłspalony.Poza tym, czego nie wiedzieli, znalazłem prawdziwe zdjęciawłaścicielki domu.Ta w lochu była podobna, zwłaszcza w półmroku, ale czułemod początku, że to nie ona.To była mocno zbudowana kobieta, a baletnice sąraczej szczupłe i drobne.- W co oni grają? - zasępił się.- I kim są?- Mówili świetnie po polsku - zauważyłem - ale jednemu wyrwało się słowo meszit.- To żydowskie przekleństwo i to z języka jidysz, a nie z hebrajskiego -mruknął.- Polscy %7łydzi na usługach izraelskiego Mosadu? - zasugerowałem.- A atakowali nas chyba Francuzi?- Kto to wie?- To jakaś paranoja.Pierwsza liga to ci, którzy zdobyli list - powiedziałem.-Ciekawe, jak go wykorzystali.Do tego my i te dwie grupki, które walcząmiędzy sobą i jednocześnie depczą nam po piętach.Trafiamy na śladGryniewskiej, pojawia się pierwsza ekipa, żydowska, i porywa dziewczynę.Potem, a właściwie zanim się ulotnili z dziewczyną, wpada śledzący ich Francuz,który tak udatnie odgrywa Gryniewskiego przed policją.Pózniej ktoś dopadajego, wiąże i zostawia na krześle.- Słusznie.Ale sądzę, że było trochę inaczej.Ktoś natrafił na trop Gryniewskiejwcześniej niż my.Może wczoraj.Może jeszcze dawniej.Porwali ją.Francuzdowiedział się, dzięki podsłuchowi, o liście.Pojechał tam.Mosadprawdopodobnie nakrył go kilka minut pózniej - pewnie też nas podsłuchali.- Nie pokazali mi jej, bo nie mają jej w rękach - mruknąłem.- Ale zrobiliwszystko, żeby mnie utwierdzić w przekonaniu, że trop jest fałszywy.Ani oni,ani Francuzi nie dorwali dziewczyny.Zatem mają ktoś inny.- Cztery zespoły.Jeden zdobył list do Einsteina.Drugi porwał Gryniewską, byzdobyć kolejny list - może po prostu wpadli na ten sam pomysł co my? Grupy42trzecia i czwarta trafiły tam, podążając niejako naszym tropem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl trzylatki.xlx.pl
.- A idz pan do diabła.Nic ze mnie nie wyciśniecie.Nie wiem nic o żadnychlistach.- Pani Magda Gryniewska? - bardziej stwierdziłem, niż zapytałem.- A kim pan jest? Konkurentem tej bandy?- Paweł Daniec - przedstawiłem się.- Detektyw z Ministerstwa Kultury iSztuki.- Nie wierzę panu - odwróciła się do mnie plecami.- Obawiam się, że zabrali mi legitymację służbową - westchnąłem.- Ale możewyjaśnię kilka rzeczy.- Słucham.-Poszukujemy listu, który Maria Skłodowska-Curie napisała do niejakiegoSzota.List ten znajdował się w posiadaniu pani prababki, Weroniki.- No i co z tego, kolekcja spłonęła podczas powstania.Razem z całym domem.A dlaczego ten list jest niby tak ważny?- Podejrzewamy, że mógł się na nim odcisnąć wcześniejszy - wyjaśniłem.-List, w którym Skłodowska szczegółowo opisała miejsce ukrycia notatnikaAlberta Einsteina.- Nie mogę wam pomóc - prychnęła.Wyższy szpieg stanął przy kracie.- Obietnica wypełniona.Pożegnaj się z panią i idziemy.- Do widzenia - powiedziałem.Porywacz kazał się odwrócić tyłem i skuł mi ręce kajdankami.Następniezałożył mi na głowę worek i wyprowadził.Kilka schodków w górę, powiewpowietrza, furgonetka.Ulokowałem się na siedzeniu, niewygodnie, bo ręcemiałem skute na plecach.Po kilkunastu minutach jazdy otworzył drzwi irozpiąwszy kajdanki pchnął mnie lekko do przodu.- Do zobaczenia - powiedział przyjaznie.Zanim poradziłem sobie z workiem, samochód zniknął w oddali.Stałem kołostacji metra.Na asfalcie leżały moje dokumenty, portfel i klucze do mieszkania.41Była trzecia w nocy.Telefon komórkowy też mi oddali.Zadzwoniłem do szefa iopisałem swoje ostatnie przeżycia.- Przyjedz - rozkazał krótko.Metro już nie chodziło, ale szczęśliwie złapałem nocny autobus.Do placuBankowego, kawałek dzielący mnie od Starego Miasta, przebyłem na piechotę.- Referuj - polecił.Opowiedziałem dokładnie, co mi się przydarzyło i streściłem przebiegrozmowy z dziewczyną.- Coś mi tu nie gra.Skoro ją trzymają, to jednak podejrzewają, że kolekcjaistnieje.- Problem w tym, że nie wiemy, czy to oni ją trzymają - westchnąłem.- Przecież.- Rozmawiałem z nią tylko przez chwilę.Ale przekręciłem imię jej prababki zGabrieli na Weronikę.Ayknęła to zupełnie bezrefleksyjnie i uraczyła mnielegendą o pożarze domu.Tymczasem wcześniej sprawdziłem, że budynek nie byłspalony.Poza tym, czego nie wiedzieli, znalazłem prawdziwe zdjęciawłaścicielki domu.Ta w lochu była podobna, zwłaszcza w półmroku, ale czułemod początku, że to nie ona.To była mocno zbudowana kobieta, a baletnice sąraczej szczupłe i drobne.- W co oni grają? - zasępił się.- I kim są?- Mówili świetnie po polsku - zauważyłem - ale jednemu wyrwało się słowo meszit.- To żydowskie przekleństwo i to z języka jidysz, a nie z hebrajskiego -mruknął.- Polscy %7łydzi na usługach izraelskiego Mosadu? - zasugerowałem.- A atakowali nas chyba Francuzi?- Kto to wie?- To jakaś paranoja.Pierwsza liga to ci, którzy zdobyli list - powiedziałem.-Ciekawe, jak go wykorzystali.Do tego my i te dwie grupki, które walcząmiędzy sobą i jednocześnie depczą nam po piętach.Trafiamy na śladGryniewskiej, pojawia się pierwsza ekipa, żydowska, i porywa dziewczynę.Potem, a właściwie zanim się ulotnili z dziewczyną, wpada śledzący ich Francuz,który tak udatnie odgrywa Gryniewskiego przed policją.Pózniej ktoś dopadajego, wiąże i zostawia na krześle.- Słusznie.Ale sądzę, że było trochę inaczej.Ktoś natrafił na trop Gryniewskiejwcześniej niż my.Może wczoraj.Może jeszcze dawniej.Porwali ją.Francuzdowiedział się, dzięki podsłuchowi, o liście.Pojechał tam.Mosadprawdopodobnie nakrył go kilka minut pózniej - pewnie też nas podsłuchali.- Nie pokazali mi jej, bo nie mają jej w rękach - mruknąłem.- Ale zrobiliwszystko, żeby mnie utwierdzić w przekonaniu, że trop jest fałszywy.Ani oni,ani Francuzi nie dorwali dziewczyny.Zatem mają ktoś inny.- Cztery zespoły.Jeden zdobył list do Einsteina.Drugi porwał Gryniewską, byzdobyć kolejny list - może po prostu wpadli na ten sam pomysł co my? Grupy42trzecia i czwarta trafiły tam, podążając niejako naszym tropem [ Pobierz całość w formacie PDF ]